Whitney, którą znałem Benjamin Winans 5,4
ocenił(a) na 711 lata temu Muzyka Whitney Houston zawsze była obecna gdzieś w moim życiu. Nie była to jakaś wielka obecność, ale co jakiś czas zdarzało jej się wyjść z cienia, zapewne bardziej za sprawą rodziców, niż z powodu moich własnych upodobań. Nie można przecież nie znać "I Will Always Love You", które ja jako mała dziewczynka zawsze śpiewałam z wielkim zapałem.
Kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Anakonda planuje wydanie tej pozycji w języku polskim, od razu pomyślałam - muszę to mieć! A kiedy zaprezentowali okładkę to wyczekiwanie na nią zaczęło mi się dłużyć jeszcze bardziej.
Autor książki nie jest przypadkową osobą, która po niespodziewanej śmierci tej zdolnej piosenkarki, postanowiła zarobić górę pieniędzy na oczernianiu czyjegoś życia, nie przeczytacie tutaj o narkotykowych ekscesach, o których cały czas szumią media. BeBe był jej najbliższym przyjacielem, albo jak też mawiała sama Whitney - jej "bratem", ponieważ byli ze sobą tak blisko jak prawdziwe rodzeństwo (występowali również razem na scenie). Napisał ją przede wszystkim dla niej, ale także dla siebie, aby móc chociaż częściowo pogodzić się z jej stratą. Czyni to tę książkę niesamowicie ciepłą, pełną serca, opowiada ona o tym jaka Whitney była na co dzień, poza sceną. Bo przecież poza osobą obdarowaną ogromnym talentem, była ona także czyjąś córką, siostrą, matką, kuzynką i prawdziwą przyjaciółką.
Jeśli chodzi o samą książkę, to ja osobiście nie nazwałabym jej biografią. Są to raczej serdeczne wspomnienia, spisane przez jej najlepszego przyjaciela, który chciał pokazać światowego formatu wokalistkę jako zwyczajną dziewczynę z sąsiedztwa. "Boski dar, który uwielbiał się śmiać" - tak wspomina ją BeBe, który przeżył z nią mnóstwo śmiechu i wartych zapamiętania na zawsze chwil. Kiedy o nich czytamy, można pomyśleć, że Whitney naprawdę była szaloną kobietą, ale jak najbardziej w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Pisze np. o tym, że nienawidził chodzić z nią do kina, bo przez cały seans gadała i już nieraz miewali przez to przeróżne problemy. Każdy z nas jednak chciałby mieć blisko siebie tak ciepłą, a zarazem zdecydowaną osobę jak ona. Dla mnie z książki jasno wynika, że obdarowała swoich przyjaciół tak wielką bratersko-siostrzaną miłością dlatego, że bardzo bała się samotności. Nie trudno być samotnym, będąc zarazem tak wielką gwiazdą i już nieraz w historii show-biznesu mogliśmy się o tym przekonać.
Bóg i kościół odgrywały dużą rolę w życiu zarówno Whitney jak i BeBe, co może podczas czytania trochę przeszkadzać, ale ja sięgając po tę pozycję byłam na to przygotowana. Oprócz mnóstwa ciepłych słów w pięknie wydanej książce (twarda oprawa, ładne grafiki) możemy tutaj obejrzeć także trochę kolorowych oraz czarno-białych zdjęć, które przedstawiają głównie wspólne występy Whitney, BeBe oraz CeCe (siostra BeBe). Polecam w szczególności fanom, osobom które chcą zajrzeć trochę głębiej niż pozwala na to telewizja, ale także tym którzy marzą o swojej wielkiej karierze - przeczytacie tutaj kilka bardzo mądrych słów. Oceniam na bardzo dobry, bo spędziłam z nią wiele przyjemnych chwil, przypomniała mi również o tym jak ważni są nasi przyjaciele, którym z pewnością ową pozycję pożyczę.
Miałam przyjemność czytać książkę i słuchać audiobooka na zmianę, stąd też naszła mnie potrzeba, aby na koniec polecić wszystkim przyjemny głos Wojciecha Żołądkowicza, który momentami sprawiał, że czułam się tak, jakby to sam BeBe opowiadał mi wszystko!
http://ksiazkoholizm.wordpress.com/