Invincible postanowiłem przeczytać tuż po tym, jak dostałem masę pozytywnych opinii na temat serialu o tej samej nazwie na Amazonie. Z początku miałem mieszane uczucia, komiks zapowiadał się na zwyczajny super hero akcji. Bardzo przyjemny średniak pomyślałem, lecz w połowie komiksu wszystko się zmieniło. Nagły zwrot akcji zmienił postrzeganie komiksu i jeszcze bardziej mnie zaangażował. Nadal nie uważam, że jest to komiks przełomowy, czy wybity. Na pewno mnie zaskoczył. Bohaterów naprawdę polubiłem i z niecierpliwością czekam, aż dojdzie do mnie następny tom.
W pierwszej kolejności obejrzałem serial animowany, który zachęcił mnie do komiksu, także oceniam przez ten pryzmat. Animacja była rewelacyjna, komiks po prostu dobry. W serialu każdy wątek był rozszerzony/wzbogacony względem prostoty oryginału. Domyślam się, że wszystkie te motywy w którymś momencie pojawią się w komiksie, ale w serialu robiło to większe wrażenie i miało większą głębię. Komiks zaczyna się dość standardowo (żeby nie powiedzieć sztampowo),ale dzięki na prawdę szokującym twistom przemienia się w coś znacznie ciekawszego. Kirkman bawi się klasycznym gatunkiem superhero - są typowe motywy z bohaterami w spandexie połączone z teen dramą i poważniejszą obyczajówką, ale nie brakuje też humoru, przełamywania czwartej ściany i autoironii czy pastiszu. Na pewno jest to znacznie lepsze od sztampowej papki od Marvela i DC.