Najnowsze artykuły
- ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Michel Lacombe
7
6,7/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,7/10średnia ocena książek autora
146 przeczytało książki autora
47 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Punisher Max: Force Of Nature
Duane Swierczynski, Michel Lacombe
6,5 z 2 ocen
2 czytelników 0 opinii
2008
Najnowsze opinie o książkach autora
Punisher Max, tom 6 Gregg Hurwitz
7,6
Ta i więcej recenzji na GeekLife.pl
Zapraszam :)
https://www.geeklife.pl/2020/05/17/punisher-max-tom-6-recenzja-komiksu/
Dziewczęta w białych sukienkach
Frank Castle odpowiadając na rozpaczliwą prośbę, a raczej kierując się swoją specyficzną wrażliwością trafia do przygranicznego miasteczka Tierra Rota. Lokalna społeczność terroryzowana jest przez uzbrojonych po zęby przestępców, którzy cyklicznie porywają mieszkające tutaj kobiety.
Gregg Hurwitz korzysta z klasycznego motywu, a zmienną jest tutaj niezwykłe, jak na Franka, miejsce akcji. Jednak podczas gdy większość tego typu historii zbiega się do krwawej jatki Hurwitz mocno akcentuje słabe punkty Franka. Jeden z zeszytów skupia się na jego traumie, a jednocześnie bezmyślnie nie odtwarza motywu morderstwa jego rodziny. Robi to świetną robotę. Przyczepić można się do specyficznej i mało czytelnej kreski Laurence’a Campbella. Bardzo dużo zabawy cieniami i bardzo mało szczegółów sprawiają, że komiks niekiedy jest bardzo nieczytelny.
Sześć godzin do zabicia
Druga historia nosi tytuł Sześć godzin do zabicia, a autorem scenariusza jest Duane Swierczynski. Frank dostaje anonimowy cynk dotyczący handlu dziećmi w Filadelfii. Donos okazuje się prawdziwy, ale po robocie Frank zostaje unieszkodliwiony i porwany przez zamaskowanego gościa. Po przebudzeniu okazuje się, że został otruty i za sześć godzin będzie martwy. Jedynym sposobem na uzyskanie antidotum jest zabicie wyznaczonej przez porywacza osoby. W przeciwieństwie do oczekiwań Frank wcale nie przejmuje się śmiercią i w ciągu 6 godzin postanawia zabić jak najwięcej przestępców zamieszkujących Filadelfię.
Historia oferuje dużo lepszą kreskę Michaela Lacombe. Stawiające na realizm rysunki bardziej pasują do serii Punisher Max i klimatu thrillera. W odróżnieniu do poprzedniej historii mamy tutaj wielu nowych, bardzo ciekawych bohaterów. Czasem momenty, które spędzamy z nowymi postaciami są ciekawsze niż sam vendetta Franka. A to już osiągnięcie.
Witajcie na Bayou
Tym razem mamy wariację na temat slasherowych horrorów. Frank zatrzymuje się na totalnym wygwizdowie i kierowany przeczuciem sprawdza co stało się z grupą nastolatków, którzy kilka chwil wcześniej robili zakupy na „lekko” podejrzanej stacji benzynowej. Szybko trafia na bardzo pokręconą rodzinkę…
Jak wspomniałem na początku mamy tutaj mocno slasherowyn moment. Chatki w głębi lasu i grupa rednecków, których jedyną rozrywką jest mordowanie przejezdnych. Witajcie na Bayou swoim klimatem przypomina historię z Barracudą Ennisa. Bohaterowie są mocno przerysowani, niemalże karykaturalni. Frank z kolei jest dziwnie wyluzowany, a jego narracja z offu zawiera sporo czarnego humoru. Zaskakująco ciekawa zmiana podejścia.
Reasumując Punisher Max Tom 6 nie zachwyca. Zbiór historii różnych scenarzystów to inne podejście niż spójny świat wykreowany przez Ennisa. Każda z trzech dużych opowieści (są też one-shoty) ma w sobie sporo dobra, a scenarzyści próbują zupełnie nowych sposobów na przedstawienie Franka. Niemniej żadna z nich specjalnie się nie wyróżnia i szybko wylatuje z głowy. Średniak, którego zakup ma sens jedynie w celu uzupełnienia kolekcji.
Punisher Max, tom 6 Gregg Hurwitz
7,6
Skończył się run Gartha Ennisa w „Punisher Max”, ale bynajmniej nie skończyła się sama seria. Frank Castle wciąż kontynuuje swoją misję walki ze zbrodnią, a my mamy okazję czytać o jej najbardziej brutalnych i krwawych momentach, ale opisywanych już przez innych scenarzystów. Tych jest tu trzech, ale jeśli ktokolwiek myślał, że przez to treść ulegnie jakiemuś rozwodnieniu, to uspokajam – co to, to nie. Twórcy wciąż mają sporo do powiedzenia, choć nie ma też co ukrywać – czytelnicy obeznani z konwencją nie będą zaskoczeni żadnym z zamieszczonych tu opowiadań, wszystkie bowiem prezentują ten sam co zawsze mroczny świat i zaludniające go szumowiny.
Okaleczone zwłoki młodych kobiet są regularnie porzucane w jednym z małych meksykańskich miasteczek. Punisher spróbuje dowiedzieć się, kto stoi za porwaniami i morderstwami oraz zakończyć rządy terroru nieznanych sprawców. Później bohater trafi na amerykańskie odludzie, gdzie stoczy walkę z niezwykle niebezpieczną rodziną zdegenerowanych kanibali. Castle zapoluje też na otwartym morzu na trzech narkotykowych dilerów, powoli przeistaczających się z przestępczych płotek w kogoś większego. W końcu będzie musiał walczyć o życie po tym, jak do jego krwi dostanie się szybko działająca, śmiertelna trucizna.
Obracając się na łamach ponad siedemdziesięciu zeszytów w kręgu przestępczości zorganizowanej, bezwzględnej brutalności i wszelakiego zwyrodnialstwa, trudno uniknąć pewnego recyklingu pomysłów. Takowy ma miejsce w szóstym tomie „Punisher Max”. Kilka zamieszczonych tu opowiadań dotyczy znanych już kwestii, na przykład produkcji narkotyków i nieprzyjemnych konsekwencji tego biznesu dla zwykłych ludzi. Nie jest to jednak zarzut jakiegoś wielkiego kalibru, bo taki Gregg Hurwitz, który w swojej części albumu z tej tematyki korzysta, przedstawia posępną i angażującą opowieść, dobrze wpasowująca się w ogólny klimat serii.
Tematyka narkotykowa w wykonaniu Hurwitza wypada dość realistycznie, ale na łamach omawianego tomu znajdziemy też historie o nieco innym charakterze i ciężarze. „Witajcie na Bayou” to na przykład punisherowa wariacja na temat horrorów pokroju „Wrong Turn” czy „The Hills Have Eyes”. Żyjący na bagnach zdegenerowani kanibale, którzy zabijają przypadkowych turystów – przyznajmy szczerze, nie brzmi to szczególnie poważnie i wiarygodnie, dobrze jednak, że w „Punisher Max” takie scenariusze się trafiają, bo to swego rodzaju chwila oddechu od tych najbardziej przytłaczających tematów. Wciąż jest, rzecz jasna, krwawo, ale czuć tu też pewną umowność ,a konwencja nie jest aż tak poważna. Bardzo podoba mi się takie urozmaicenie.
Ciekawe okazało się spojrzenia na Franka Castle jako na planistę, a nie tylko bezwzględnego egzekutora. Tak widzimy go w dość krótkiej „Sile natury”. Bohater wywabia tu na pełne morze trójkę kryminalistów i dzięki przemyślanemu planowi odcina ich od świata. Opowieść Duane’a Swierczynskiego zasadza się na dobrym sportretowaniu charakterów pomniejszych kryminalistów. Wszyscy trzej są na dorobku i myślą, że złapali kilka srok za ogon. Ich przestępcza działalność prosperuje. Wystarczą jednak niecodzienne okoliczności i zagrożenie życia, by wyszło z nich to, co najgorsze, czyli podejrzliwość i małostkowość prowadzące ich prosto do tragedii, na co liczył Punisher.
Ilustracje na przestrzeni pięciu zamieszczonych tu opowiadań to dzieło czterech artystów. Jako że lubię realistyczną konwencję, spodobały mi się zwłaszcza prace Michela Lacombe’a. Kanadyjczyk dobrze przedstawił zarówno miejsca, w których rozgrywa się akcja, jak i samych bohaterów – duże wrażenie robi na przykład rysowanie twarzy. Pozostali nie zostają w tyle, ale prezentują nieco inne podejście. Znany fanom serii Goran Parlov wypada równie dobrze jak zawsze. Jego styl jest zdecydowanie bardziej rysunkowy, ale także okazuje się bardzo miły dla oka. Trochę większa umowność jest jednak dobrym wyborem przy portretowaniu scenariusza o rodzinie bagiennych kanibali.
Po zakończeniu kadencji Gartha Ennisa „Punisher Max” nie stracił w jakiś widoczny sposób na jakości. Prezentowane w serii opowieści wciąż są bezkompromisowe i angażujące, choć czasami widać w nich lekkie kręcenie się w kółko, zwłaszcza pod względem tematycznym . Nie jest to jednak na tę chwilę na tyle zauważalny mankament, by mógł w znaczący sposób rzutować na pozytywną ocenę całości. Widać, że nowi scenarzyści także dobrze czują postać Punishera i mają na jego temat coś do powiedzenia.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - http://zlapany.blogspot.com/2019/10/punisher-max-tom-6-recenzja.html
oraz na łamach serwisu Terebka (wówczas zastępującego Szortal) - http://terebka.com/2019/07/29/punisher-max-tom-6-gregg-hurwitz-duane-swierczynski-victor-gischler-goran-parlov-i-inni/