cytaty z książek autora "Frédéric Bastiat"
Wszelako nigdy jeszcze nie widziano i nigdy się nie zobaczy, a i nie sposób sobie tego wyobrazić, żeby państwo oddawało społeczeństwu więcej, niż mu zabrało.
Grabież legalna może przejawiać się na tysiąc sposobów, stąd nieskończona liczba jej przejawów: cła, ochrona rynku, dotacje, subwencje, preferencje, progresywny podatek dochodowy, bezpłatna oświata, prawo do pracy, prawo do zysków, prawo do płacy, prawo do opieki społecznej, prawo do środków produkcji, bezpłatny kredyt itd., itd. Wszystkie te przejawy – połączone tym, co dla nich wspólne, czyli usankcjonowaną grabieżą – noszą nazwę socjalizmu.
Mój Boże, jak ciężko w ekonomii dowieść, żę dwa i dwa daje cztery. Gdy to się uda, słychać krzyk: "To takie oczywiste, nudzisz nas." Potem głosowanie. Znowu [ludzie mimo to zagłosują] tak, jakby nic nie zostało powiedziane.
Wszelki monopol jest obrzydliwym, lecz najgorszym ze wszystkich jest monopol nauczania.
Złudzeniem obecnych czasów jest usiłowanie wzbogacić każdego kosztem wszystkich innych; uczynienie powszechnej grabieży przez jej organizowanie.
Łaski panowie! Szanujcie przynajmniej arytmetykę!
Są ludzie, którzy uważają, że kradzież traci swoją niemoralność, gdy staje się legalna. Co do mnie, to nie potrafię wyobrazić sobie groźniejszych okoliczności.
Wiele osób uważa błędnie, że sprawy są "sprawiedliwe" ponieważ prawo czyni je takimi.
Sumienie socjalistycznych demokratów nie może pozwolić ludziom mieć jakiejkolwiek wolności, ponieważ oni wierzą, że charakter ludzi dąży zawsze do każdego rodzaju degradacji i katastrofy. Naturalnie, zatem ustawodawca musi planować dla ludzi, aby ochronić ich przed nimi samymi.
Ten sposób rozumowania nasuwa nam prowokujące pytanie: Jeżeli ludzie są tak nieudolni, tak niemoralni i tak nieuświadomieni jak politycy wskazują, zatem dlaczego prawo do głosowania jest bronione z taką pasjonującą uporczywością?
A teraz stawiam się w sytuacji ojca rodziny; umieszczam swych synów w wolnej szkole; w jakiej stawia mnie to pozycji? Jako ojciec opłacam edukację moich dzieci i nikt mi w tym nie pomaga; jako podatnik i katolik opłacam edukację innych dzieci – kształconych w szkołach państwowych – gdyż nie mogę odmówić płacenia podatku finansującego państwowe Licea, ani uchylić się w Wielkim Poście od wrzucenia obola do koszyczka księdza kwestora dla wsparcia Seminariów. Ale w tej kwestii przynajmniej jestem wolny. Lecz czy jestem wolny w sprawie podatku? Ależ nie! Powiedzcie zatem, że wprowadzacie waszą ustawą Solidarność w sensie socjalistycznym, wymuszoną, ale nie mówcie, że ustanawiacie Wolność nauczania.
Sofizmat socjalistów polega na pokazaniu publiczności tego, co płaci ona pośrednikom za ich usługi i ukryciu tego , co musiałaby płacić państwu. To zawsze ta sama walka między tym, co rzuca się w oczy, a tym co po zastanowieniu dostrzegł umysł; między tym co widać, a między tym czego nie widać.
Im bardziej bada się postępowe sekty, tym bardziej wzrasta przekonanie, co leży u ich podstaw: ignorancja obwołuje się nieomylną i, w imię swej nieomylności, zachwala despotyzm
Nie zgadzamy się na państwowe wyszkolenie. Zatem socjaliści mówią, że sprzeciwiamy się jakiemukolwiek szkoleniu. Sprzeciwiamy się państwowej religii. Zatem socjaliści mówią, że nie chcemy żadnej religii. Sprzeciwiamy się państwowo-wymuszonej równości. Zatem oni mówią, że jesteśmy przeciwni równości. I tak dalej, i tak dalej. Tak wygląda, jak gdyby socjaliści mieli nas oskarżać, że nie chcemy aby ludzie jedli, ponieważ my nie chcemy, aby państwo zajmowało się uprawą zboża.
Poza wszystkim, zważcie to dobrze; gdy przeciwstawiam się studiom klasycznym nie domagam się przecież, żeby były zakazane; żądam tylko, żeby nie były narzucane. Nie zwracam się do Państwa, żeby mu powiedzieć: „Podporządkujcie wszystkich mojej opinii”– ale mówię: „Nie podporządkowujcie mnie opinii cudzej”. Różnica jest ogromna, i niech nie będzie lekceważenia w tym względzie.
Żywiołem społeczeństwa jest człowiek, który jest siłą wolną. Ponieważ zaś jest wolnym, może więc wybierać; a gdy wybierać może, może się i mylić; skoro mylić się może, a więc i cierpieć może. Więcej powiem: musi mylić się i cierpieć, gdyż jego punktem wyjścia jest nieświadomość. (...) Otóż, błąd każdy, rodzi cierpienie. Cierpienie to, albo spada na tego, który błąd popełnił i wtedy wprowadza w działanie Odpowiedzialność; lub też, uderza w niewinnych, i w takim razie, porusza ono, ten cudownie oddziaływający przyrząd, Solidarnością zwany.
Jesteście nim nadpsuci w duszy.
Wasze wyrównywanie majątków poprzez akcje taryf podatkowych, wasze prawo ubezpieczeniowe, wasze apele o bezpłatne nauczanie, wasze zachęcające premie z kasy państwa, wasz centralizm, wasza wiara w Państwo, wasza literatura, teatr – wszystko potwierdza, że jesteście socjalistami. Różnicie się
od tych apostołów tylko stopniem, ale schodzicie po tych samych schodach.
I dlatego właśnie, kiedy czujecie, że prześcigają was w tych żądaniach - zamiast przeciwstawić się im (czego nie umiecie zrobić i czego nie moglibyście zrobić nie potępiając zarazem samych siebie) załamujecie tylko ręce, wyrywacie sobie włosy z głowy, apelujecie o ograniczenie tych żądań i powiadacie żałośnie: „Francja umiera”!
Spójrzmy więc z punktu widzenia nauczyciela, ojca rodziny i społeczeństwa, do czego sprowadza się ta Wolność, o której powiadacie, że jest tak wielka. Na mocy waszej ustawy zakładam Kolegium - prywatną szkołę średnią z internatem. Po przyjętych
cenach muszę kupić albo wynająć lokal, zapewnić uczniom utrzymanie i opłacić profesorów. Ale obok mojej szkoły jest państwowa szkoła, Liceum. Nie musi kłopotać się kosztami lokalu i wynagrodzenia dla profesorów: podatnicy, ze mną włącznie , pokrywają koszty. Liceum może zatem tak obniżyć swe koszta utrzymywania, że moje Kolegium nie będzie miało chętnych, nie będzie mogło istnieć. Czy to jest wolność?
Pozostaje mi jednak jeszcze jeden atut: zapewnić mojej szkole poziom nauczania wyższy, niż oferuje wasza, tak bardo poszukiwany przez rodziców, którzy przyjdą do
mnie mimo wyższych kosztów nauczania ich dzieci. I tu znów spotykam was, a wy mi mówicie: Nauczaj czego zechcesz, ale jeśli będziesz w tym nauczaniu odbiegał od ustalanych przez nas szablonów edukacyjnych, wszelkie wolne zawody będą niedostępne dla twoich uczniów. Czy to jest wolność?
Rollin rozpoczyna od przyjęcia jako pewnika tezy, że prawo stwarza własność; zasada to szkodliwa, wspólna wszystkim „budowniczym” życia społecznego, którą wkrótce odnajdziemy także w ustach Rousseau, Mably, Mirabeau, Robespierre’a i Babeuf’a. Skoro prawo jest przyczyną istnienia własności – czyż nie może być także przyczyną istnienia kradzieży? Cóż przeciwstawić takiemu rozumowaniu?
Podobnie jest w innych dziedzinach życia i moralności. Im słodsze pierwsze owoce, tym bardziej gorzkie kolejne. Przykładem - rozpusta, lenistwo, rozrzutność. Człowiek przyciągnięty przez to, co widać, nie nauczywszy się jeszcze sądzić po tym, czego nie widać, oddaje się zgubnym zwyczajom nie tylko przez słabość, lecz także przez wyrachowanie.
Zwolennicy tej jedności są liczni i to się rozumie. Zrządzeniem opatrzności wszyscy mamy zaufanie do własnych sądów i uważamy, że jest w świecie tylko jedna opinia słuszna, to znaczy: nasza. Uważamy także, że prawodawca
nie może postąpić lepiej, jak tylko narzucić ją wszystkim i – dla większej pewności - chcemy być tym prawodawcą. Ale prawodawcy zmieniają się, jeden przychodzi po drugim - i co się dzieje? To, że przy każdej zmianie jedna Jedność jest zastępowana inną.
Pod wpływem wolności nauczania nauki przyrodnicze i świecka literatura, chrześcijaństwo i pogaństwo będą w stanie odebrać na niwie edukacji należną sobie część, i właśnie w ten sposób ustali się równowaga między ideami, obyczajami i interesami, Harmonia, która zarówno dla sumień jak i dla społeczeństw jest warunkiem ładu.
Podziwiam, jak łatwo przychodzi – w niektórych krajach - utrwalanie najbardziej niepopularnych spraw poprzez nadawanie im nowych nazw...
Oto najpierwszą rzeczą jest aby państwo przestało samo nauczać, a tylko innym nauczać pozwoliło. Wszelki monopol jest obrzydliwym, lecz najgorszym ze wszystkich jest monopol nauczania.
Bogactwo, widzisz, to nie trochę mniéj lub więcéj pieniędzy. To chléb głodnych, ubiór nagich, opał zziębniętych, to światło lampy co wieczorne rozprasza ciemności, to los zapewniony twemu synowi, to wiano zapewnione twéj córce; dzień odpoczynku wśród pracy, to lekarstwo w chorobie, jałmużna dana biedakowi wstydzącemu się żebrać, schronienie przed burzą, wsparcie dla przyjaciół potrzebujących pomocy, rozrywka dla znużonego pracą umysłu, niebiańska rozkosz uszczęśliwiania drogich sercu naszemu istot. Bogactwo to wykształcenie, niezawisłość, godność, ufność w siebie, hojność, wszystko czém wzrost naszych zasobów przyczynić się może do zaspokojenia potrzeb ciała i umysłu, to postęp, to cywilizacyja. Bogactwo to cudowny wynik cywilizacyjny dwóch również cudownych czynników, bardziéj jeszcze niż ono samo cywilizacyjnych: pracy i wymiany.
Dziwne zjawisko naszych czasów - jedno, które prawdopodobnie będzie zdumiewać naszych potomków - jest nim doktryna oparta na tej potrójnej hipotezie: całkowitej bezczynności ludzkości, wszechmocy prawa i nieomylności ustawodawcy. Te trzy idee tworzą święty symbol tych, którzy proklamują siebie całkowicie demokratycznymi.
Nasi przeciwnicy sądzą, że działalność, która nie jest ani finansowana, ani regulowana przez państwo, jest skazana na upadek. My uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę, a nie w ludzi. My wierzymy w ludzi, a nie w ustawodawcę.
Każdy, kto lekceważy fakt, iż ciało społeczne jest zespołem praw naturalnych, podobnie jak ciało ludzkie, kto marzy o stworzeniu sztucznego społeczeństwa i zabiera się do dyktowanego własnym widzimisię manipulowania rodziną, własnością, prawem, człowieczeństwem – jest socjalistą.
Dojdzie do tego, że dla takich słów jak Rodzina, Własność, Wolność, Sprawiedliwość, społeczeństwo znajdzie inne definicje niż te, które dostarczacie waszym nauczaniem. Pokona nie tylko ten
socjalizm, który sam się dzisiaj ogłasza socjalizmem, ale i socjalizm, który jeszcze o sobie nie wie. Ten duch mas pracujących i klas średnich zabije waszą wszechobecną interwencję Państwa, wasz centralizm, waszą sztuczną jedność, wasz system opiekuńczy, waszą urzędową filantropię, wasze prawa
o pożyczaniu na procent, waszą barbarzyńską dyplomację, wasze zmonopolizowane nauczanie.
Ale to tylko pomniejszy aspekt tej kwestii. Inny jest o wiele bardziej poważny. Wybieram dla moich dzieci nauczanie wolne, gdyż wasze państwowe nauczanie
(do uczestnictwa w którym przymuszacie mnie, chociaż nie widzę w nim żadnej korzyści) wydaje mi się komunistyczne i pogańskie; moje sumienie sprzeciwia się temu, by moi synowie nasiąkali spartańskimi i rzymskimi ideami, które – przynajmniej
w moich oczach – są tylko gloryfikacją gwałtu i rabunku. I w konsekwencji przymuszony zostaję do opłacania nie tylko prywatnej szkoły dla moich synów, ale
i podatku na szkoły państwowe. Ale co się okazuje? Otóż stwierdzam nadto, że wasze mitotwórcze i agresywne nauczanie zostało pośrednio narzucone także wolnym, prywatnym szkołom – kolegiom – poprzez chytry mechanizm stopni naukowych, nadawanych przez Państwo, zatem muszę jednak nagiąć moje sumienie do waszych wizji pod groźbą, że moje dzieci zostaną pariasami w społeczeństwie.
Powiecie mi jeszcze sto razy, że jestem wolny, a ja sto razy wam odpowiem: Nie, nie jestem wolny.