Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać29
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel3
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mike Richardson
30
7,0/10
Pisze książki: fantasy, science fiction, komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,0/10średnia ocena książek autora
254 przeczytało książki autora
148 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Aliens: Genocide #4
Mike Richardson
Cykl: Aliens: Genocide (tom 4)
5,8 z 5 ocen
8 czytelników 0 opinii
1992
Aliens: Genocide #3
Mike Richardson
Cykl: Aliens: Genocide (tom 3)
5,8 z 5 ocen
8 czytelników 0 opinii
1992
Aliens: Genocide #2
Mike Richardson
Cykl: Aliens: Genocide (tom 2)
5,8 z 5 ocen
8 czytelników 0 opinii
1991
Aliens: Genocide #1
Mike Richardson
Cykl: Aliens: Genocide (tom 1)
5,6 z 5 ocen
8 czytelników 0 opinii
1991
Najnowsze opinie o książkach autora
Karmazynowe Imperium III - Imperium utracone Randy Stradley
6,7
Polska premiera trzeciego tomu perypetii Kir Kanosa, ostatniego imperialnego gwardzisty. Główny bohater zostaje zaproszony do współpracy przez bardziej konserwatywny odłam Imperium. W tym czasie reszta Imperium dąży do pokoju z Nową Republiką, a Mirith Sinn, dawna sojuszniczka Kanosa, wpada na trop spisku przeciwko Republice.
W komiksie tym postanowiono skonfrontować bohaterów poprzednich tomów tej serii nie tylko z nową wersją Imperium, ale również z postaciami znanymi z oryginalnej filmowej trylogii. Moim zdaniem oba te zabiegi nie wychodzą za dobrze. Pierwszy można już kojarzyć już „Karmazynowego Imperium 2 – Rady we krwi”. Tam jednak nikt z imperialnych nie wyciągnął do Kanosa pomocnej ręki. Tutaj wydawało się to obiecującym wątkiem – pokazanie bardziej ludzkiego oblicza Imperium, które jednak w dalszym ciągu nie chce pokoju z Nową Republiką. Niestety nowi sojusznicy protagonisty szybko stają się bardzo przerysowanymi czarnymi charakterami, więc zamiast tego dostajemy dosyć toporne nawracanie Kanosa na jedyną słuszną drogę Rebelii. Sam bohater traci moim zdaniem przez to na wiarygodności i przestaje być interesujący. Także wprowadzenie do gry postaci pokroju Hana Solo czy Luke’a Skywalkera sprawia, że część wydarzeń staje się przewidywalna – czytelnik wie, że akurat status quo tych bohaterów w żaden sposób nie może tu zostać zmieniony, więc nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Plus jednak za uwzględnienie postaci wprowadzonych w „Karmazynowym Imperium 2”, które odgrywają tu niebagatelną rolę. Nie za bardzo jednak rozumiem jednak epizodyczny występ Nom Anora, który tutaj nie ma żadnego wpływu na akcję.
Za rysunki podobnie jak w poprzednich odsłonach serii odpowiada Paul Gulacy. Już wówczas można było zauważyć bolączki stylu tego artysty np. postacie o wyłupiastych oczach czy kobiety o nienaturalnych proporcjach. Dobrze jednak radził sobie ze scenami akcji czy tłami. Tutaj jednak jego styl zdaje się przeszedł jakiś regres – wszyscy bohaterowie mają nienaturalnie wydłużone, obce rasy nie przypominają swoich oficjalnych wersji, a czasami też cierpi dynamika scen akcji. Odbiór utrudniają też bardzo przejaskrawione kolory nakładane przez Michaela Bartolo – miejscami aż bolą oczy jak się na to patrzy.
Jeżeli miałbym się doszukiwać jakichś plusów, to byłby to pomysł na same sceny akcji. Dobrze są rozplanowane na kadrach, ale niestety psuje je dosyć dziwne ukazywanie postaci przez rysownika.
Podsumowując, komiks co najwyżej przeciętny. Głównie dla miłośników oryginalnego „Karmazynowego Imperium”.
Star Wars: Karmazynowe Imperium 1 Randy Stradley
7,3
Po ostatniej lekturze "Ręki Thrawna", gdzie występował były gwardzista Tierce, ten komiks był bardzo interesujący. To tutaj można poznać szczegóły szkolenia gwardzistów, ich sposób władania bronią, ich pojedynki na śmierć i życie, (jednorazowe dla kursanta) sprawdziany umiejętności z... Vaderem, ostateczny test bezwzględnej lojalności wobec Imperatora, polegający na wyborze między służbą, a życiem przyjaciela...
Dotychczas oprócz "Ręki Thrawna" o umiejętnościach czerwonych gwardzistów mogłem poczytać jeszcze w komiksie "Lando Calrissian przeciwko imperium", gdzie tak naprawdę pierwszy raz ich poznałem.
Natomiast fabuła komiksu (w której lojalny wobec zmarłego Imperatora Kir Kanos obiecał zemstę za jego śmierć wobec dowodzącego obecnie Imperium Carnora Jaxa, a pozostając w ukryciu miesza się w obronę rebelianckiej bazy) niestety jest trochę grubymi nićmi szyta. Niewykryty oczywisty zdrajca w szeregach rebeliantów; masakra gwardzistów dokonana przez zwykłych szturmowców (czemu gwardziści się nie wycofali wobec przewagi liczbowej?),atak Sheva i jakaś nieskładna obrona rebeliantów, pani Mirth Sinn (początkowo wziąłem ją za Marę Jade) w dowodzeniu zdaje się kierować uczuciami (żeby nie powiedzieć dosadniej) zamiast rozumem i taktyką... Jak ona mogła zostać dowódcą? Albo prośba o statek podwładnego Mirth, bo "przy tym sporze omal nie polała się krew. Muszę ją odnaleźć... pomóc jej, jeśli będzie trzeba... Przyznać się do błędu, jeśli się myliłem"... Dość to naiwne słowa, kierowane do dowódcy jednego z największych okrętów w Nowej Republice... A w ogóle jakim cudem Imperator "I have foreseen this" nie przejrzał motywów i zapędów Jaxa?
Ale jak przymknąć oko na te drobiazgi, to komiks czyta się całkiem miło. Szkoda, bo gdyby fabuła była trochę bardziej dopracowana (w sumie niewiele było trzeba, np. dokładniej wyjaśnić motywy postępowania bohaterów, żeby nie wydawały się absurdalne),spokojnie dałbym dwie gwiazdki wyżej.
Co ciekawe, w tej historii oprócz Wedge Antillesa nie występuje chyba żadna postać z filmów (pomijając wspomnienia Imperatora, Luka i Vadera). Kanos po prostu ucieka przed pościgiem Jaxa, który zdaje sobie sprawę, że tylko on mu może zagrozić. Jax bowiem spiskował przeciwko Imperatorowi, a pozostali gwardziści (dopóki Jax ich nie wyeliminował) przysięgli go pozbawić życia. Kanos chroni się na mało znanej planecie, pokonuje wchodzących na jego trop szturmowców i w ten sposób przechwytują go Rebelianci, pod dowództwem Mirth Sinn. Tam za sprawą zdrajcy Imperium odnajduje Kanosa i przypuszcza szturm, w którym m.in. Kanos z broni ręcznej zabija pilota ostrzeliwującego ich myśliwca (ach te imperialne myśliwce i brak opancerzenia ;). Mirth jest w siódmym niebie i jej uwielbienie dla Kanosa przekracza granice rozsądku. Kanos w końcu musi uciekać i do rozgrywki z Jaxem dochodzi na planecie szkoleniowej Gwardzistów--Yinchorr. Po drodze Kanos wysadza w powietrze Imperialnego Niszczyciela. Kto wygrał? Dobro czy zło? A czy Kanos był tak naprawdę dobry czy to tylko wyszkolony i pozbawiony uczuć morderca? Z dalszych ciekawostek, Jax w jakimś stopniu próbował panować nad Mocą, choć oczywiście nie był Jedi i była to najwyżej namiastka tego co potrafili Luke lub Vader (mimo to, żołnierze mianowali go Lordem).