Zaczarowany Lwów. Przewodnik nieoczywisty Marcin Hałaś 7,8
ocenił(a) na 1024 tyg. temu Wreszcie trafiłam na publikację, która wylała miód na moje serce, bo pokazała Lwów od strony nie tylko historycznej, przewodnickiej, ale przede wszystkim sentymentalnej, bo powszechnie wiadomo, że przed wojną było to jedno z najważniejszych dla Polaków miast, (właściwie wizytówka polskości),w obronie którego przelano polską krew. Wyrwano to miasto moim rodakom razem z sercem, które wciąż dla niego bije, więc dlaczego mielibyśmy udawać, że wszystko jest w porządku, że nie zauważamy zakłamywania historii przez Ukraińców, ich skrajnej niewdzięczności za to, ile Polacy im pomogli (i nadal pomagają) podczas wojny z Rosją i prób wymazywania wszelkich możliwych śladów polskości z tego ukochanego przez Polaków miejsca? Dlatego tak boli utrata tego miasta i w tym przypadku czas nie leczy ran. Przekonałam się o tym, czytając na jednym z portali społecznościowych wpisy Polaków, gdy zamieszczono tam zdjęcie Lwowa z podpisem - Ukraina. Kilkaset oburzonych obywateli, w różnym wieku, nawet nastolatków, którzy uważają to miasto za polskie i w jakiś sposób czują się jego częścią ze względu na przeszłość historyczną i dramatyczne losy Polaków, których wypędzono z "ziem utraconych" na "ziemie odzyskane".
Autor słusznie twierdzi, że jechać do Lwowa to jechać do centrum Polski, gdzie bije jego serce. Miesza się tam polska przeszłość z teraźniejszą ukraińskością. Bolesne jest to, że dwa najistotniejsze dla polskiej tożsamości, historii i kultury miasta czyli Lwów i Wilno są dzisiaj poza granicami naszego państwa. Ale bez wątpienia pozostają w zbiorowej pamięci Polaków i niech nikt nie waży się tego podważać ani mówić, że teraz są ukraińskie, więc Ukraińcy mają prawo robić tam, co chcą, bo takie słowa są zwykłym barbarzyństwem wobec ludzi, których stamtąd wygnano, wyrwano z korzeniami, odbierając im wszystko, co dla nich ważne, których przodkowie przelali krew w obronie Lwowa. Czy mamy jako normalną rzecz traktować to, że Ukraińcy wiedząc, że ich przodkowie wyrzynali na Wołyniu Polaków w pień, w dawnych polskich miastach stawiają pomniki banderowcom, nazywając imionami i nazwiskami katów z UPA ulice Lwowa? Mamy o tym nie mówić, no bo przecież trzeba iść do przodu i patrzeć w przyszłość a nie oglądać się za siebie? Ta przeszłość ma przecież pomimo upływu lat, ogromny wpływ na teraźniejszość i przyszłość i nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Nie trzeba wcale być sentymentalną staruszką aby poczuć zadrę w sercu z powodu utraty najpiękniejszych, najbardziej reprezentacyjnych polskich terenów na rzecz tych, którzy byli katami polskiej ludności cywilnej. Dlatego cieszę się, że autor rozprawia się z pewnymi mitami, waląc prawdę prosto z mostu, nikogo przy tym nie obrażając ani nie pragnąć zemsty. Stara się tylko uzmysłowić, że coś, co odebrano nam siłą nie przestało być polskie tylko dlatego, że leży teraz poza granicami Polski. Historia jest cierpliwa, więc kto wie jak jeszcze mogą potoczyć się losy Lwowa, Kresów i innych zagrabionych Polsce ziem. Ja już pewnie tego nie dożyję, ale wierzę w to, że te tereny jeszcze kiedyś powrócą do Polski i to bez rozlewu krwi, w wyniku jakichś pokojowych działań, bo przemocy już za dużo było i jest w dzisiejszym świecie. Wychodzi na to, że jestem niepoprawną marzycielką albo fantastką? Być może, ale los potrafi być przewrotny, a wiatr historii wieje w różne strony, o czym na przestrzeni dziejów można się było wielokrotnie przekonać.
Pan Marcin Hałaś to nietuzinkowy przewodnik, który kiedy trzeba to prowadzi nas utartym, turystycznym szlakiem po ulicach Lwowa, opisując jego zakamarki, zabytki, obiekty sakralne, a kiedy trzeba to nieco zbacza z tych tras, zaglądając na klatki schodowe kamienic aż do podwórek, w których czas jakby się zatrzymał jeszcze przed wojną. Jak również zabiera nas na cmentarze: Łyczakowski, Cmentarz Obrońców Lwowa czy mniej znany Cmentarz Janowski, pokazując nawet poszczególne, co ciekawsze nagrobki znanych i zasłużonych Polaków. Zauważa też, że na ulicach miasta pozostał klimat, duch oraz smak tego dawnego, polskiego Lwowa.
A jeśli o smaki chodzi, to porusza również temat kuchni lwowskiej, która jest połączona z historią, przez co restauracje stają się swego rodzaju muzeum w pigułce. W wielu z nich można odczuć cienie dawnych legend tych miejsc. Niektóre są stylizowane na te przedwojenne, gdzie jest polskie menu i obsługa rozmawia po polsku. To miłe, że są osoby, które dbają o to aby we współczesnym Lwowie pojawiły się polskie akcenty, co z pewnością przyciągnie turystów z Polski. Wskrzeszono też niektóre z dawnych polskich restauracji. Odrodziły się we współczesnym mieście , gdyż zorientowano się, że na tradycji i legendzie można nieźle zarobić.
Ostatnie rozdziały odnoszą się do lwowskiego folkloru i jego najbardziej znanych przedstawicieli: duetu Wesołej Lwowskiej Fali - Szczepcio i Tońcio. Piękne, wzruszające wiersze i piosenki, w których wyczuwa się żal i nostalgię za ukochanym Lwowem. Przytoczę jeden z wierszy:
Lwów jest w nas
We wspomnieniach, w marzeniach, w snach.
Lwów jest w nas,
epopeja bez końca trwa.
Lwów jest w nas
W naszych sercach zatrzymał się czas.
Tylko czemu kamienne lwy
Mają w oczach polskie łzy?
Wspomniano tu również o księżach, którzy po wojnie pozostali we Lwowie i różnie potoczyły się ich losy, ale pełnili swoją posługę do końca życia, niosąc wiarę i nadzieję tym, którzy tego potrzebowali. Szczególnie trójka z nich wyróżniła się w szczególny sposób, o czym można przeczytać na końcowych stronach książki.
Ten przewodnik jest wyjątkowy, bo pisany od serca przez osobę, która kocha to miasto i zna je jak własną kieszeń. Przy okazji przytacza różne ciekawostki, wiersze, piosenki, zamieszcza zrobione przez siebie zdjęcia, zresztą bardzo dobre jakości. Pan Marcin pokazuje gdzie w tym współczesnym Lwowie można odnaleźć ducha przedwojennego, polskiego miasta, tak ukochanego przez Polaków. Owszem, jest to podróż sentymentalna do świata, którego już nie ma, ale o którym opowiadali nam pradziadkowie czy dziadkowie, a z Panem Marcinem odbywamy spacer po tych śladach polskości. Co w tym złego, że stara się odszukać pozostałości przeszłości w miejscu, które przez tyle lat było kwintesencją polskości? Nigdy nie byłam we Lwowie, ale bardzo bym chciała tam pojechać i ta książka jest doskonałym drogowskazem ku temu co warto zobaczyć, na co zwrócić uwagę oraz gdzie szukać śladów przedwojennego, polskiego Lwowa. A pisze o tym bez jakiejś egzaltacji, na spokojnie, no a, że go serce boli, iż nie jest to już polskie miasto, to chyba normalna sprawa. Książkę przeczytałam w jeden wieczór, a miałam w planach delektować się nią przed dłuższy czas. Ale nie sposób było się od niej oderwać. Jednak będę do niej często wracać, bo warto. Chętnie przeczytam inne książki autora związane z historią Lwowa. Dodam jeszcze, że jest bardzo starannie wydana, na dobrej jakości papierze z dbałością o najdrobniejsze szczegóły. Polecam szczególnie tym osobom, które interesują się historią tego miasta, nie tyle od strony historycznej, co właśnie tej ludzkiej, emocjonalnej i użytkowej, bo książka zawiera wiele przydatnych informacji dla potencjalnych turystów, którzy chcieliby zwiedzić Lwów.