Problem bezdomności bardzo rzadko pojawia się w literaturze. Niezbyt chętnie zabrałem się za tę książkę, jednak później wciągnęło mnie życie bohaterów bez imion, bez miejsca, bez perspektyw. Przez tę książkę będę patrzył na pewno inaczej na bezdomnych, których spotykam na co dzień.
Jednak nie podobała mi się duża ilość przekleństw, skakanie po czasie książki i niedokańczanie wątków. Musiałem kilka razy mocno się skupić, aby się w książce odnaleźć.
„Wnuczka Raguela” ze swoimi sugestywnymi, często krótkimi zdaniami, sprawnie uchwyconą rzeczywistością i bohaterami, w których losy nie sposób się nie zaangażować była dla mnie doświadczeniem naprawdę cennym. Nie we wszystkich jej elementach odnalazłam się w pełni (swoiste przeskoki w akcji, niektóre rozwiązania fabularne),ale wydają się one tylko drobnym zgrzytem, który traci na znaczeniu, gdy pomyślę o emocjach, które w sobie ta książka kryje. Nienazwanych, nieoczywistych, a jednak dostrzegalnych. Otwierające się przed dziewczyną drzwi i ciepły obiad na stole, bilet wciśnięty do ręki chłopakowi w pociągu – wszystko to, co pokazuje, że ktoś bezdomnych widzi, ale i zachowania skrajnie przeciwne. Zwyczajna ludzka życzliwość ukazana jako kontrast wobec obojętności lub jawnej wrogości. To historia w którą warto się niespiesznie zatopić i pomyśleć czy nam samym nigdy nie zdarza się odwracać wzroku i przyspieszać kroku.
Pełna opinia na K-czyta.pl: http://www.k-czyta.pl/2015/02/krzysztof-koehler-wnuczka-raguela.html