cytaty z książek autora "Carolina de Robertis"
Życie jest pełne utraconych światów. Człowiek przemierza setki kilometrów krętych dróg, myśli o tym, jak bardzo się oddalił od wszystkiego, co znał, aż nagle natyka się na coś, co właśnie stamtąd pochodzi.
Muzyka niczym strzała przenikała wszelkie bariery. Sprawiała, że ludzie stawali się równi. Muzyka - odwieczny najeźdźca. Demoniczny nektar, boska ambrozja.
A może kobiety są jak miasta - mają w sobie pełno ciemnych pokoi, od czasu do czasu wchodzą do jednego z nich i odkrywają nowe światy.
To było dla niej coś nowego, ten rodzaj milczenia, nie destrukcyjny czy jadowity, lecz ciepły i krzepiący niczym kołdra otulająca dwie osoby w zimową noc.
Patrzyły na nią urzeczone, jak gdyby nagle stanęło przed nimi szatkujące wołowinę żeńskie wcielenie Che Guevary. Wpadła w euforię, jakby mogła teraz powiedzieć wszystko, co jej przyjdzie do głowy, a one pójdą za nią, w głąb dżungli, w objęcia rewolucji i obłędu.
Pragnęła zanurzyć się w oceanie, pragnęła jego słonych kołyszących fal, wolności od grawitacji.
Myślę, że przyszłość nie należy do nas. Myślę, że "na wieki" jest dziwną formułą. Nie można jej ufać.
Sprawiały wrażenie, że porozumiewają się jakimś tajemnym językiem, który przebiega tuż pod powierzchnią rzeczy, nieustannie ze sobą połączone, zawsze słyszały się nawzajem.
Wyczuwała w sobie rzeczy, których nigdy nie pojmie. Tak już jest. Taki jest świat. Nawet ci, którzy cię kochają, nigdy nie zobaczą cię w pełni.
Cierpienie nie ma miary. Nie ma szal, na których można je zważyć. Jest tylko smutek, a po nim następny smutek.
,,... jeśli człowiek raz na zawsze nie spisze własnej opowieści, napisze ją ktoś inny, a wszystko, co robimy, będzie dyktowane wyobrażeniami ludzi o tym, kim powinniśmy być, nie zaś tym, kim naprawdę jesteśmy".
Doskonale ze sobą współbrzmiały, a mówiąc ściślej, razem z niczego tworzyły doskonałość i kołysały ją w ramionach.
Co, jeśli tyle życia naraz czyni człowieka niebezpiecznym?
Ta woda miała inną siłę, majestat. Ryczący Atlantyk, ciągnący się aż do Afryki. Te fale stanowiły początek ogromu, który łączył się z szerokim światem.
Słowa wsączają się prosto w umysł. Wpływają w tajemne zakamarki i przybierają ich kształt, wypełniają je szczelnie jak woda. I stajesz się nieco mniej samotny we wszechświecie, ponieważ zostałeś zauważony i napełniony, ponieważ ktoś znalazł słowa na opisanie rzeczy w tobie istniejących, których sam nie potrafiłeś nazwać, nie tylko tego, czym jesteś, lecz także czym możesz się stać. W tym sensie książki cię wychowują i rozwijają w sposób nieosiągalny dla rodziców. Tak cię wyzwalają.
Umysł nie potrafi objąć niektórych rzeczy samodzielnie. Więc słuchaj, jeśli umiesz, całym swym jestestwem.
Człowiek musi wybierać, a potem trzymać się raz obranej drogi.
W każdym z nas leżą jakby złoża różnych metali, o których nie mamy pojęcia. Coś nas popycha, coś nas dokądś ciągnie, choć sami nie wiemy co. Czasami czerpiemy z drzemiących w nas bogactw, choć wcale nie robimy tego świadomie.
Tak to właśnie jest, myślała, mamy w sobie jakiś świat, ale pragniemy zakosztować świata drugiego człowieka. Nie możemy się do niego przenieść, ale go badamy, rozpoznajemy, oglądamy.
Pamięć jednak mistrzynią zręcznych sztuczek: potrafi pięknie oświetlić wszystko, co miłe,a sprawy bolesne i niezręczne spycha w cień.
Wyprawa Odyseusza nigdy się nie kończy. Cóż. Nikt nie wie tego lepiej niż emigranci.
Każdy człowiek ma w sobie nieodkryte obszary, które stara się ukryć przed światem, ale wystarczy złapać wspólny rytm, a wychodzą na jaw i lśnią niczym złoto.
Obcy ludzie. Uczucie obcości. Te dwie rzeczy towarzyszyły jej w podróży do Ameryki Południowej.
Podczas gdy jej ręce wędrowały machinalnie z miski
do miski, oczami wyobraźni wyraźnie jak na dłoni widziała
zastępy duchów.
Niezliczone odcienie zieleni. Dudnienie kół wprawiło j w stan podobny do snu. A jednak nie spała i nie śniła. Była w powozie z ojcem i spowici złotym pyłem, jechali w rześkim powietrzu ku rozległej pustce.
Poczuła znajome bolesne ściskanie w żołądku, tęskne pragnienie czegoś, czego nie mogła mieć. Przed oczami stanęła jej pełna krwi toaleta i strużka płynąca po nodze - jej porażka w podtrzymaniu w sobie życia.
- Człowiek wykorzystuje to, co ma - powiedziała. - Żeby odegnać chaos. A chaos jest wszędzie, to praca, która nie ma końca, jak to pranie, jak próby zaspokojenia głodu. W Scylli starzy ludzie mawiali: Wyprawa Odyseusza nigdy się nie kończy Cóż. Nikt nie wie tego lepiej niż emigranci.
Muzyka niczym strzała przenikała wszelkie bariery. Sprawiała, że ludzie stawali się równi. Muzyka - odwieczny najeźdźca. Demoniczny nektar, boska ambrozja.
Nie wiedziała, co jest dziwniejsze: to, że w jej wnętrzu mieszkał mężczyzna, czy to, że pogodziła się z jego obecnością. Zastanawiała się, jak to się stało, że do tej pory nikt jej nie zdemaskował. Może ludzie widzą tylko to, co chcą widzieć, jakby ludzki wzrok składał się z gotowych szablonów, ubogich w porównaniu ze światem, dzięki czemu nadal ich zwodziła.