Baruch Milch, polski lekarz żydowskiego pochodzenia z Podhajców (dzisiejsza Ukraina),ukrywany przez Polaków w okolicach Tłustego, pisał swój dziennik przez dziewięć miesięcy, od lipca 1943 r. do marca 1944 r. Opisywał czasy przedwojenne, rodzinę, studia w Czechach, historyczny kontekst i przede wszystkim najtrudniejsze wojenne przeżycia i kolejne śmierci: własnego trzyletniego syna, rozstrzelanego przez Niemców wraz z babką i ciotką, a także późniejszą śmierć trzyletniego siostrzeńca żony, uduszonego przez własnego ojca, w obawie przed wydaniem całej ukrywającej się rodziny nazistom.
Milch przeżył wojnę; w 1946 r. przed wyjazdem z Polski przekazał manuskrypt Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej. Jak pisze polski wydawca książki „swego manuskryptu szukał potem przez dziesiątki lat – bez powodzenia”. Rękopis w archiwach ŻIH przeleżał ponad 40 lat, a odkrył go historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Baruch Milch zmarł w 1989 r., ale przed śmiercią zdążył z pamięci odtworzyć swój dziennik, tym razem po hebrajsku. Dziesięć lat później w Izraelu nieżyjąca już córka Barucha Milcha Shosh Avigal wydała po hebrajsku książkę będącą kompilacją obu tekstów. W Polsce w 2001 r. Ośrodek Karta wydał skróconą wersję przechowywanego w ŻIH dziennika.
Moim zdaniem to fenomenalna relacja. Zbyt autentyczna i osobista, aby nie poruszyć. W swojej prostocie ukrywa siłę niezwykłego oddziaływania na psychikę. Autor nie skupia się tylko na sytuacji Żydów w ciągu wojny, ale także przed nią, co czyni ją jeszcze bardziej niezwykłą. Po prostu pisane krwią i łzami...Polecam jako lekturę o Zagładzie, ale także jako opowieść o Polsce dwudziestolecia, które nie było takim cudownym i wspaniałym okresem, jak często się je ostatnio przedstawia.
Nie mam odwagi oceniac tej książki tak jak pierwszej z brzegu beletrystyki.
Ile gwiazdek można przyznać za brutalne opisy wojennej rzeczywistości widziane oczyma ukrywającego się na strychu żydowskiego lekarza, który stracił już wszytsko - żonę, syna, rodziców, dom, nawet swoją lekarską torbę?
Siedzi zaszczuty na strychu dobrych ludzi i pisze.
Baruch Milch opisuje wszytsko z fotograficzną prezycją, również ofiary wojny, ciała zabitych, okrucieństwa egzekucji i hitlerowskich "zabaw".
Chce przekazać całą grozę tych dni nam, zebyśmy nie zapomnieli.
Oskarża, wskazuje palcem winnych, nie ma w nim ani grama relatywizmu, prób usprawiedliwienia zbrodniarzy, poprawności politycznej.
Wyraz lektury wzmacnia dodana do książki płyta zawierającej kopie rękopisu Milcha.
Wydarzenia ze wspomnień Milcha mam przed oczami, tym bardziej , że kilka miesięcy temu odwiedziłam wszysttkie miejscowości, które są sceną opisanych wydarzeń - Podhajce, Tłuste, Zaleszczyki - i wszędzie tam widziałam walące się synagogi, zapuszczone żydowskie cmentarze, ludzi , którzy nie pamiętają i nie chcą pamiętać.
Potrzebna książka.