Urodzona w 1965 roku duńska pisarka, autorka bestsellerowych powieści i opowiadań, tłumaczonych na kilka języków. Mieszka z rodziną w południowo-zachodniej Zelandii. Urodziła się i wychowała w Rødbyhavn, tam gdzie rozgrywa się Prom do Puttgarden.
Główna bohaterka Jane to kobieta "bez właściwości": bez planów na przyszłość, bez pragnień, bez energii. Gdzie ją popchną, tam pójdzie, kto będzie dla niej miły, z tym się zaprzyjaźni. Gdyby nie siostra, zapewne oddałaby się błogiej wegetacji. Do tego bezwładu zapewne przyczynił się młody wiek i niedawna śmierć matki.
Książka pokazuje powolne wychodzenie z "uśpienia": Jane po omacku szuka swojej drogi. Całość napisana b. prostym językiem, z przewagą dialogów czyli w stylu minimalistycznym, co podkreśla stan emocjonalny głównej bohaterki. Powieść czyta się szybko i z przyjemnością, niestety to rzecz, jakich wiele.
Prom do Puttgarden to książka ewenement, która mimo swojego absolutnego pozbawienia emocji - potrafi wywołać ich multum.
Trudno jest określić o czym ona jest. O samotności? O poszukiwaniu? Helle Helle opisuje życie nudnego, szarego, małego miasteczka w Danii. Służy ono jako miejsce wypadowe na zakupy, do pracy do Niemczech, a prawie każdy mieszkaniec jest związany z promem. Jednak to nie fabuła jest tutaj najważniejsza, a czysty w swej postaci minimalizm. Dialogi są niczym wyciągnięte z życia, czasem wydają się wręcz nie mieć sensu. Narracja jest w pełni obiektywna, opisy oszczędne. Styl idealnie uosabia szarą, pozbawioną emocji rzeczywistość, która jest paradoksalnie światem państwa dobrobytu.
Co przeraża, to obojętność postaci na tragiczne wydarzenia wokół nich, na śmierć, ich egoizm. Jane wydaje się szukać sensu w życiu. Ale równocześnie wydaje się, że sens w wykreowanym przez Helle Helle Rødby nie istnieje.
Polecam powieść każdemu zwolennikowi niewydumanej narracji i prostoty!