Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytelnicze nawyki: najpopularniejsze, najdziwniejsze, zakazaneAnna Sierant234
- ArtykułyCosy crime, czyli kryminał kocykowy: 7 książek o bezkrwawych zbrodniachAnna Sierant64
- ArtykułyCzytamy w weekend. 11 października 2024LubimyCzytać443
- ArtykułyNoc Bibliotek już dzisiaj! Sprawdź, jakie atrakcje czekają na odwiedzających!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Czesław Madajczyk
11
7,4/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
48 przeczytało książki autora
90 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Studia z historii Polski XIX i XX wieku ofiarowane Profesorowi Józefowi Buszce w pięćdziesięciolecie doktoratu
8,5 z 2 ocen
8 czytelników 0 opinii
1999
Faszyzm i okupacje 1938-1945: Wykonywanie okupacji przez państwa Osi w Europie, t.2 : Mechanizmy realizowania okupacji
Czesław Madajczyk
6,5 z 2 ocen
6 czytelników 1 opinia
1984
Faszyzm i okupacje 1938-1945. Wykonywanie okupacji przez państwa Osi w Europie, t.1. : Ukształtowanie się zarządów okupacyjnych
Czesław Madajczyk
6,5 z 2 ocen
9 czytelników 1 opinia
1983
Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim: Tom 1: Pamiętniki, relacje, zeznania: Cz. 1
Czesław Madajczyk
7,8 z 4 ocen
12 czytelników 1 opinia
1974
Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim: Tom 1: Pamiętniki, relacje, zeznania: Cz. 2
Czesław Madajczyk
10,0 z 1 ocen
9 czytelników 0 opinii
1974
Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim: Tom 2: Archiwalia
Czesław Madajczyk
10,0 z 1 ocen
5 czytelników 0 opinii
1974
Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim: Tom 3: Prasa, druki ulotne i inne publikacje powstańcze
Czesław Madajczyk
0,0 z ocen
5 czytelników 0 opinii
1974
Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, Tom I/II
Czesław Madajczyk
7,8 z 4 ocen
19 czytelników 3 opinie
1970
Najnowsze opinie o książkach autora
Dramat katyński Czesław Madajczyk
5,5
Stricte naukowa publikacja prof. Czesława Madajczyka dziś wydawać się może jako dość mocno zdewaluowana, jeśli chodzi o materiały w niej przedstawione. Książkę wydano w drugiej połowie 1989 roku. Tematyka dopuszczonej do druku publikacji wskazuje, że odwilż polityczna w naszym kraju postępowała znacznie (do zamknięcia urzędu cenzury dojdzie w roku 1991).
Sam autor we wstępie informuje, że problematyka losu polskich oficerów po przegranej kampanii wrześniowej jest jeszcze (w 1989 roku) we wczesnej fazie badań. Warto napisać, że "Dramat katyński" dotyczy wyłącznie mordu polskich oficerów więzionych w Kozielsku i straconych w lesie katyńskim, a cała dokumentacja publikacji pochodzi z prac ekshumacyjnych przeprowadzonych w 1943 roku, oraz zeznań świadków, które sięgają drugiej połowy lat 50. XX wieku.
Publikacja prof. Madajczyka ujrzała światło dzienne w drugiej połowie roku 1989, a więc na dwa lata przed odnalezieniem mogił polskich ofiar z obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Autor jednak ma nadzieję, że dzięki jego publikacji, być może nowo powstała komisja polsko – sowiecka do znalezienia i zbadania brakujących mogił, wypełni zadanie i odszuka ciała ofiar z dwóch brakujących obozów. Jak pokazała historia, groby zostały zidentyfikowane dość szybko w roku 1991. Ale wróćmy do tematu pracy prof. Madajczyka, tj do ofiar Katynia.
Pierwsze, co może zastanawiać czytelnika, to czy informacje zawarte w "Dramacie katyńskim" są miarodajne, skoro książka została wydana w czasach cenzury? Ja zabierając się za czytanie, także miałem tę wątpliwość. Po lekturze zapoznałem się z komentarzami historycznymi Krzysztofa Persaka z Instytutu Pamięci Narodowej, gdzie podejmuje on temat ekshumacji polskich oficerów z Katynia, Charkowa i Kalinina. Informacje katyńskie są w stu procentach tożsame z publikacją Czesława Madajczyka. O rzetelność nie musimy się więc martwić.
pełna recenzja: http://tylkopapierowe.blogspot.com/2017/09/czesaw-madajczyk-dramat-katynski.html#more
Dramat katyński Czesław Madajczyk
5,5
W chwili, gdy książka ostrożnie wskazująca na odpowiedzialność NKWD ujrzała światło dzienne (1989, pisana rok wcześniej),mogła sprawiać wrażenie odważnej. „W 1987 roku odbyło się spotkanie dziennikarzy z historykami, na temat tzw. białych plam. W czasie omawiania sprawy katyńskiej, z sali padło pytanie adresowane do prof. Eugeniusza Duraczyńskiego :
– Kto jest winnym tej zbrodni ?
Raczej wymijającą odpowiedź profesor rozpoczął następująco :
– Muszę zacząć od tego, że jestem członkiem partii.” (Andrzej Roman „Paranoja” 1990 s. 63)
W tym samym 1989 „Dzieje sprawy Katynia” Jerzego Łojka wydane zostały ze znacznymi skreśleniami. Jeszcze w początkach 1990 Główny Urząd Kontroli Prasy próbował powstrzymać wydanie „Koszmaru niewolnictwa” Andrzeja Józefa Kamińskiego za porównywanie obozów hitlerowskich i stalinowskich.
Jednak pisanie czegoś w pierwszym obiegu nie tłumaczy błędów, podobnych do tych z „Polityki III Rzeszy” i „Faszyzmu i okupacji”, to znaczy bałamuctw o prawie międzynarodowym i stosowania nazewnictwa wziętego z sufitu. Na przykład:
„Wzięci do radzieckiej niewoli oficerowie polscy mieli w zaistniałej sytuacji – działań zbrojnych bez wypowiedzenia wojny przez przeciwne strony – status internowanych, chociaż w komunikatach radzieckiego dowództwa kwalifikowano ich jako jeńców wojennych. To rozróżnienie nie miało zresztą istotnego znaczenia przy uwzględnieniu sytuacji prawnej. Rosja carska podpisała i ratyfikowała konwencję haską. Po rewolucji władze radzieckie konwencji nie wypowiedziały, lecz uznały ogólnie dawne układy międzynarodowe za niewiążące i podlegające weryfikacji. Później rząd radziecki nie ustosunkował się do tej sprawy. Z zawartych 27 lipca 1929 r. porozumień genewskich o polepszeniu losu rannych na polu walki i chorych tam żołnierzy oraz traktowaniu jeńców wojennych Związek Radziecki podpisał tylko pierwsze. Drugiego porozumienia, które rozszerzało postanowienia konwencji haskiej, nie ratyfikował. Dopiero 1 lipca 1941 r. Rada Komisarzy Ludowych ZSRR wydała dekret o jeńcach wojennych, a 17 lipca wyraziła gotowość stosowania konwencji haskiej, protokołu genewskiego o zakazie wojny gazowej [z 17 czerwca 1925 uwaga Piratki] i konwencji genewskiej o traktowaniu jeńców wojennych. Należy także uwzględnić nie określony w świetle prawa międzynarodowego stan wywołany wkroczeniem jesienią 1939 r. wojsk radzieckich do Polski. Nie dawał on jeńcom polskim w ZSRR statusu jeńców wojennych, choć tak ich tam określano. Kontynuując walkę stawali się oni w pojęciu władz ZSRR pojmanymi z bronią w ręku na terytorium radzieckim. Początkowo internowani oficerowie polscy znajdowali się w obozach przejściowych, podlegających Armii Czerwonej, położonych w pobliżu granicy polsko-radzieckiej.” (s. 16) I tak dalej, wielokrotnie nazywa ich „internowanymi”, tak samo jak internowanych na Węgrzech (s. 10),na Litwie (s. 19n) czy w Szwajcarii (s. 28). Powoduje to zamęt, gdyż jak głosi 5 Konwencja Haska z 18 października 1907 państwo neutralne, zatem nie biorące udziału w wojnie, powinno internować obce wojska, które weszłyby na jego obszar, z dala od miejsc działań zbrojnych (art. 11). https://dziennikustaw.gov.pl/DU/1927/s/21/163
Jednak wojskowi ci nie weszli na „terytorium radzieckie”, przeciwnie, to Armia Czerwona otaczając ich i rozbrajając była za granicą, ani ZSRR nie był państwem neutralnym (o czym dalej). A skoro byli trzymani w obozach jenieckich (лагерь для военнопленных) podległych Zarządowi Jeńców i Internowanych (Управление по делам военнопленных и интернированных, na czele Piotr Soprunienko),zamiast w obozach dla więźniów podległych GUŁagowi (co autor słusznie zaznacza w przypisie 27 na s. 30),to czemu wprowadzając własne nazewnictwo próbuje być bardziej radziecki niż władza radziecka?
Widniejąca w bibliografii (s. 181) „Prawda o Katyniu” Wójcickiego Bolesława (Warszawa 1952) też pisze o „internowanych”: „hitlerowcy zagarnęli tysiące oficerów polskich, internowanych pod Smoleńskiem” (s. 15, w wydaniu 2 z 1953 s. 25),„władzom radzieckim nie udaje się zmobilizować wagonów dla ewakuowania internowanych oficerów polskich” (odpowiednio s. 25 i 35),„już we wrześniu [1941] rozpoczęło się na terytorium ZSRR formowanie armii polskiej, do której zaczęły napływać tysiące polskich oficerów i żołnierzy z obozów, gdzie przebywali uprzednio jako internowani” (s. 28 i 38),„uciekł wraz z pewnym księdzem i z jeszcze jednym żołnierzem polskim z obozu internowanych” (s. 92 i 102). Gdyby pominąć przytoczony w niej „komunikat komisji Burdenki” (który bądź co bądź nazywa ich jeńcami, nawet zaznaczając, że Czerwona Armia wzięła ich do niewoli w 1939, odpowiednio s. 128 i 158),nie sposób byłoby pojąć skąd owi oficerowie wzięli się w ZSRR i co tam robili. To, co można próbować zrozumieć (lub nie) jako przykład bredniopisarstwa „okresu błędów i wypaczeń” (co nawet władze PRL milcząco przyznały po 1953 zaprzestając wznawiania tej „Prawdy”),nie usprawiedliwia powtarzania po blisko 40 latach jakby nigdy nic.
Możliwe też, że napisane zostało to pod wpływem zdania z wymienionej ksiązki Łojka „Brak międzynarodowego uznania stanu wojny między Polską a ZSRR odebrał jeńcom polskim w Rosji tytuł jeńców wojennych, zmieniając ich – w pojęciu władz ZSRR – w elementy kontrrewolucyjne, pojmane z bronią w ręku na terytorium radzieckim.” („Dzieje sprawy Katynia” 1983 s. 7) Tu także brak przymusu powtarzania tego twierdzenia.
W sprawie „działań zbrojnych bez wypowiedzenia wojny” przewidywał to polsko-radziecki układ podpisany w Moskwie 25 lipca 1932 (Dz. U. Nr 115 poz. 951 art. 1): „Obie Umawiające się Strony (...) zobowiązują się wzajemnie do powstrzymywania się od wszelkich działań agresywnych lub od napaści jedna na drugą, zarówno samodzielnie, jak łącznie z innymi mocarstwami” (Обе Договаривающиеся Стороны … обязуются взаимно воздерживаться от всяких агрессивных действий или нападения одна на другую как отдельно, так и совместно с другими державами) „nawet gdyby te działania były dokonane bez wypowiedzenia wojny i z uniknięciem wszelkich jej możliwych przejawów” (даже если бы эти действия были осуществлены без объявления войны и с избежанием всех ее возможных проявлений).
Zaś wedle wielostronnej umowy londyńskiej z 3 lipca 1933 (Dz. U. Nr 93 poz. 712 art. 2) „będzie uznane za napastnika to państwo, które pierwsze popełni jeden z następujących czynów (sera reconnu comme agresseur … l'Etat qui, le premier, aura commis rune desactions suivantes)
1) Wypowiedzenie wojny innemu państwu (Déclaration de guerre à un autre Etat)
2) Najazd przy pomocy swych sił zbrojnych na terytorium innego państwa, nawet bez wypowiedzenia wojny
(Invasion par des forces armées, même sans déclaration de guerre, du territoire d'un autre Etat)
3) Zaatakowanie przy pomocy swych sił lądowych, morskich lub powietrznych, terytorium, okrętów lub samolotów innego państwa, nawet bez wypowiedzenia wojny
(Attaque par ses forces terrestres, navales ou aériennes, même sans déclaration de guerre, du territoire, des navires, ou des aéronefs d'un autre Etat)”
Dalej następowały jeszcze „blakada wybrzeża” i „umożliwienie napaści przez zbrojne grupy” nie będące armią, co tu nie znajdowało zastosowania.
3 Konwencja haska o rozpoczynaniu wojny (1907) głosi: strony ustalają, że „kroki wojenne między nimi nie powinny się rozpoczynać bez uprzedniego i niedwuznacznego zawiadomienia, które będzie mieć formę bądź umotywowanego wypowiedzenia wojny, bądź formę ultimatum z warunkowym wypowiedzeniem wojny” (Dz. U. z 1927 Nr 21, poz. 159, art. 1) Zatem gdy zostało to zaniedbane, nie można tego nazwać wojną?
W korespondencji Aleksandra Korniejczuka z Frontu Ukraińskiego w „Prawdzie” z 17 września 1940 można przeczytać: autor znajduje się w kwaterze dowodzącego Frontem komandarma (późniejszego marszałka) Timoszenki. Adiutant wnosi stos papierów. Timoszenko odprawia go ze słowami: „Przynieś je, jak zakończymy wojnę. Wówczas je niezwłocznie przeczytam.” (Ryszard Szawłowski „Wojna polsko-sowiecka 1939” Londyn 1985, s. 9)
Sztab Generalny Armii Czerwonej ogłaszał komunikaty operacyjne, np. „22 września przy likwidacji grupy wojsk polskich na południowy wschód od miasta Kowel wzięto do niewoli powyżej 8 000 żołnierzy i oficerów, 2 000 koni oraz kilka transportów kolejowych z rozmaitym wojskowym wyposażeniem.” (Известия Nr 221/6991 z 23 września 1939, za: Wiktor Sukiennicki „Biała księga: fakty i dokumenty z okresów dwóch wojen światowych” Paryż 1964 s. 83) co nie wskazywało na stan pokoju.
Wreszcie oświadczenie Mołotowa z 17 września zawierało zdanie „dlatego rząd radziecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać już dłużej neutralnym w obliczu tych faktów” (Поэтому, будучи доселе нейтральным, советское правительство не может более нейтрально относиться к этим фактам; Известия Nr 217/6987 z 18 września 1939, tamże, s. 70)
Wobec wojny państwo trzecie może zachować neutralność lub do wojny przystąpić, tertium non datur. „Wypowiedzenie neutralności jest wyraźnym opowiedzeniem się po stronie jednego państw wałczących. Beck nie stwierdził oczywistego stanu rzeczy wobec Kennarda [brytyjskiego ambasadora w Polsce], a Seedsowi [brytyjskiemu ambasadorowi w ZSRR] bynajmniej nie zależało na pospiesznym konstatowaniu tego faktu.” (Jerzy Łojek „Agresja 17 września 1939” 1979 s. 79, w wydaniu z 1990 s. 115)
Układ Sikorski – Majski z 30 lipca 1941 mówił m. in. o zwolnieniu jeńców na podstawie „amnestii” (!) co zakładało, iż dotąd panował stan wojny. „Jakie państwo więzi i rozstrzeliwuje w czasie pokoju tysiące jeńców?” (Rezun vel Suworow „Lodołamacz”).
Wspominana 4 Konwencja o prawach i obyczajach wojny z 1907 w art. 8 głosi „Gdyby które z Mocarstw Układających się zechciało wypowiedzieć powyższą konwencję, winna być uczyniona pisemna notyfikacja Rządowi Holenderskiemu, który natychmiast prześle wszystkim innym mocarstwom kopię zaświadczoną tej notyfikacji, komunikując równocześnie datę, w której on ją otrzymał. Wypowiedzenie konwencji obowiązywać będzie tylko to mocarstwo, które notyfikowało je i w jeden rok po dostarczeniu notyfikacji Rządowi Holenderskiemu.” (Dz. U. z 1927 Nr 21, poz. 161) Otóż „rząd radziecki nigdy takiej notyfikacji nie złożył rządowi holenderskiemu, prowadzącemu rejestr wszystkich państw, które przystąpiły do konwencji” (Lord Russell of Liverpool „Pod biczem swastyki” Warszawa 1956 s. 267). Również w niemieckim zbiorze międzynarodowych przepisów, wydanym w Berlinie w 1940 r. w rozdziale dotyczącym tej Konwencji, wśród stron wymieniono „Russland” (Szymon Datner „Zbrodnie Wehrmachtu na jeńcach wojennych armii regularnych w II wojnie światowej” Warszawa Wydawnictwo MON 1964 s. 20, książka ta wymieniona jest w bibliografii na s. 179)
Japonia także nie była stroną konwencji z 1929, lecz obowiązywała ją konwencja z 1907 (co szczegółowo rozważa
tenże Russell w „Rycerzach Bushido”, mutatis mutandis dotyczy to ZSRR).
Wstęp do tej Konwencji głosi, że w wypadkach, nieobjętych przepisami należy przestrzegać „zasad ludzkości i wymagań społecznego sumienia” (przyjęte na wniosek rosyjskiego dyplomaty Fiodora Martensa, Antoni Świtalski „Zbrodnia usankcjonowana” 1979 s. 55n),a strony zawierające zamierzały uniknąć położenia w którym „wypadki nieprzewidziane zostały z braku sformułowanych pisemnie postanowień pozostawione dowolnej ocenie ze strony dowodzących wojskami”.
Wreszcie wedle tej Konwencji „jeńcy wojenni podlegają ustawom, przepisom i rozkazom, obowiązującym w armii państwa, w którego mocy pozostają”. Podporządkowanie NKWD obozów jenieckich było z tym sprzeczne.
Sprawa grupy wojskowych przetrzymywanych w domu wypoczynkowym w Małachowce pod Moskwą przedstawiona została mniej więcej ściśle. „Szukano tych, którzy chcieliby walczyć z Niemcami, byli przyjaźnie nastawieni do ZSRR, a rząd gen. W. Sikorskiego byliby skłonni uznać za fikcyjny. (...) Grupa zmniejszyła się, gdyż niektórzy przesłuchiwani odrzucili proponowane warunki współpracy wojskowej. W momencie napaści Niemiec na ZSRR liczyła ona 13 oficerów. W zaistniałej sytuacji członkowie tej grupy wystąpili do władz radzieckich o przyjęcie do Armii Czerwonej jako ochotników w stopniu szeregowych. Stało się jednak inaczej. Przeniesiono ich do stolicy, zaostrzając nadzór. W następnym miesiącu zostali zwolnieni i wkrótce część z nich znalazła się w armii formowanej przez gen. W. Andersa.” (s. 25) Treść ich oświadczenia z 22 czerwca 1941 została ujawniona w PRL jeszcze w czasach wczesnego Gierka i warto ją przytoczyć in extenso:
„My niżej podpisani oficerowie byłej armii polskiej, oburzeni zbrodniczą napaścią Niemiec hitlerowskich na Związek Socjalistycznych Republik Rad uważamy za swój obowiązek oświadczyć co następuje:
1. Wojna narzucona przez Niemcy hitlerowskie Związkowi Socjalistycznych Republik Rad jest wyzwaniem rzuconym całemu światu pracy, a więc robotnikom, chłopom i pracującej inteligencji wszystkich narodowości, nie wyłączając niemieckiej.
2. W tym starciu zbrojnym dwóch odrębnych światów, po jednej stronie widzimy faszystowskie Niemcy, reprezentujące idee rasizmu oraz wyuzdanego i potwornego w swych formach ucisku społeczno-narodowego, po drugiej – Związek Socjalistycznych Republik Rad – kraj socjalizmu, który w pełni zlikwidował eksploatację człowieka przez człowieka, zrealizował braterstwo wszystkich narodów i wspólnym wysiłkiem robotników, chłopów oraz pracującej inteligencji buduje społeczeństwo komunistyczne o wysokiej, niemożliwej do osiągnięcia przez świat kapitalistyczny, kulturze duchowej i materialnej mas pracujących.
3. W tym narzuconym starciu zbrojnym po stronie Związku Socjalistycznych Republik Rad znajdą się wszystkie uciśnione ludy świata – robotnicy, chłopi i pracująca inteligencja, a my wraz z nimi, gotowi do złożenia w ofierze swego życia w imię słusznej sprawy.
4. Jako członkowie jednego z narodów uciśnionych przez faszystowskiego agresora, jedyną drogę do wyzwolenia narodu polskiego widzimy we współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Rad, w ramach którego ojczyzna nasza będzie się mogła w sposób pełnowartościowy rozwijać.
5. Pragniemy być zdyscyplinowanymi żołnierzami armii wyzwoleńczej, by spełnić swój święty obowiązek wobec własnego narodu i ludu pracującego całego świata.
6. Zapewniamy rząd radziecki, że wzięte na siebie obowiązki wykonamy z honorem. Niech żyje ZSRR – ojczyzna pracujących całego świata! Niech żyje wyzwolenie uciśnionych przez faszyzm narodów! Niech żyje genialny wódz ludu pracującego i narodów uciśnionych tow. Stalin!” („Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-radzieckich” t. VII, Warszawa 1973, Dok. 126, s. 219 – 221)
Narcyz Łopianowski, wraz z innym oficerem usunięty z Małachowki za odmowę podpisania, twierdzi, że prace nad tym wiernopoddańczym listem trwały od kilku miesięcy (wtedy oczywiście nie było jeszcze mowy o „napaści Niemiec hitlerowskich na ZSRR”) o czym złożył pierwsze doniesienie 21 października 1941 („Rozmowy z NKWD 1940 - 1941” Warszawa, Instytut Wydawniczy Pax, 1990, s. 67n, w latach 1942 - 43 złożył trzy kolejne doniesienia) wymieniając nazwiska i stopnie pozostałych, zgodne z tym, co ujawniono w 1973.
Najbardziej znanym z tych 13 był Zygmunt Berling. „Dramat...” przytacza bądź streszcza jego niepublikowane wówczas wspomnienia, w tym rozmowę z Berią i Mierkułowem z końca 1940, gdy na pytanie o oficerów z obozów w Kozielsku i Starobielsku oświadczyli „Popełniliśmy z nimi wielką omyłkę”. (s. 63)
Wspomnienia te wkrótce po 1989 zostały ogłoszone, o Katyniu zawierają dane co najmniej rozbieżne. Wpierw „Sugestie, by szukać porozumienia z bolszewikami, jako naszymi potencjalnymi sojusznikami, trafiały w najlepszym wypadku na wzruszenie ramion, jeżeli nie wywoływały gwałtownego protestu w postaci wypowiedzi, że byłaby to zdrada kraju. Ten beznadziejny opór i nieprzejednane, wrogie stanowisko w stosunku do Związku Radzieckiego, miały swoje źródło w historii i przeżywanych przez nas wypadkach. Prawdopodobnie miały one wpływ na podjętą w przyszłości decyzję władz radzieckich, w której skutku wynikła straszliwa katyńska tragedia.” (część 1 „Z łagrów do Andersa” 1990 s. 26) W tłumaczeniu na bardziej zrozumiały język znaczyłoby to, że rozstrzelani sami sobie byli winni, gdyż „wrogością” i „uporem” zmusili do tego władze radzieckie. Jednak Berling widocznie przerażony swoją odwagą w następnej części twierdzi co innego. Co prawda ofiary nadal są winne. „Potem przyszła kolej na sprawy personalne i przedstawiliśmy sporządzony przez nas wykaz, nastąpiła krótka chwila ciszy, w czasie której Mierkułowi Beria przeglądali spis, po czym Mierkułow powiedział : Мы с этими людьми сделали большую ошибку. [Popełniliśmy z tymi ludźmi wielką omyłkę] Tu Beria wtrącił : Этих людей в Советском Союзе нет. Вы же знаете, они уехали за границу. [Tych ludzi nie ma w Związku Radziekcim. Wiecie, wyjechali za granicę] Oczywiście nie zdziwiło nas to. Wiedzieliśmy, że obozy zostały rozwiązane, że była ankieta, że koledzy się rozjechali i że my, zgodnie z życzeniem wyrażonym w ankiecie, pozostaliśmy w Związku Radzieckim. Wniosek był prosty. Przyznaję jednak, że później zaczęły się narzucać krytyczne rozważania na ten temat. Wobec odpowiedzi, jaką otrzymał Sikorski, i wobec tego, że nigdzie za granicą nie było śladu tych ludzi, nasuwało się podejrzenie, że są oni jednak gdzieś w Związku Radzieckim. Mimo to i dlatego, kiedy Anders zaproponował mi przez mjr. Górskiego na wiosnę 1942 roku, bym zajął się ich poszukiwaniem, przyjąłem propozycję, stawiając jednak w liście do Andersa określone warunki co do doboru pomocników, wyposażenia materiałowego i technicznego oraz zwiększenia mojego osobistego autorytetu. Odpowiedzi na to nie otrzymałem i sprawa spełzła na niczym. Cóż więc się stało. Oto moje wnioski. Jak już wspomniałem wyżej, ogromna większość oficerów ze Starobielska, a jak wynikało z wypowiedzi Tyszyńskiego i Gorczyńskiego, również i z Kozielska, wybrała w ankiecie powrót do kraju. Skoncentrowano więc wszystkich w Katyniu, z zamiarem przeprowadzenia tam selekcji i rozesłania zgodnie z ankietą. Kiedy rozmawialiśmy z Berią i Mierkułowem, obóz w Katyniu prawdopodobnie istniał, ale oficerów stamtąd nie chciano nam przydzielić. Sądzę, że przyczyną były niewątpliwie wrogie, antyradzieckie, a niekiedy filoniemieckie nastroje masy oficerów. Słyszałem osobiście w Starobielsku wypowiedzi w rodzaju : "Wolę u Niemców tłuc kamienie na drodze, niż mieć do czynienia z tymi chamami", a to wcale nie były najgorsze i ... najmądrzejsze. To wszystko nie było tajemnicą dla władz radzieckich, nikt zresztą tego nie ukrywał. W obozie katyńskim nastroje te, wobec bliskiej perspektywy zwolnienia, prawdopodobnie przybrały jeszcze na sile. Znana przezorność bolszewików nakazywała raczej wystrzegać się takiego elementu, by po prostu uniknąć na przyszłość możliwych do przewidzenia dramatów wielkiego kalibru. Widzieli w tym zbyt wielkie ryzyko, i zbyt poważne konsekwencje niepowodzenia. Ostateczna decyzja rozwiązania obozu ważyła się prawdopodobnie dość długo i zapadła jak to bywało zbyt późno, a wskutek tego w wykonaniu pierwszego planu przeszkodził wybuch wojny. Znając ludzi i stosunki, łatwo mogę sobie wyobrazić, jak wyglądał odwrót zaskoczonych, źle dowodzonych i miażdżonych przygniatającą przewagą wroga wojsk radzieckich. Tu nie wystarczało już bohaterstwo. Królowała improwizacja i pomysłowość. Kto miał czas i ochotę myśleć o obozie polskich oficerów w Katyniu ? A jeżeli nawet ktoś myślał, to, praktycznie rzecz biorąc, na myśleniu się skończyło. Były przecież tysiące spraw do załatwienia, spraw pilniejszych niż katyńska. W rezultacie obóz w Katyniu pozostawiono opatrzności losu. Załoga wojsk NKWD – niewątpliwie najbardziej zdyscyplinowanych – czekała i trzymała obóz do ostatniej chwili, aż wpadł w ręce Niemców. Gestapo dokonało straszliwego końca. Nie sądziłem, by istniała potrzeba odpierania tendencyjnych podejrzeń pod adresem Związku Radzieckiego. I metody, i użyte narzędzia zbrodni, i interes przeprowadzenia tego potwornego mordu masowego wskazywały mi nieomylnie sprawcę. Ustronność miejsca wybranego na masowy grób i jego skrupulatne zamaskowanie świadczyły, że Niemcy albo mieli pierwotnie zamiar ukryć całą tragedię i plan jej zdemaskowania w celach propagandowych powstał później, albo też przeprowadzili całą tę maskującą farsę, by swoim późniejszym chwytom propagandowym nadać pozory prawdopodobieństwa.” (część 2 „Przeciw 17 Republice” 1991 s. 50) Brakowało moze jeszcze wyjaśnienia, czy strażnicy oddali obóz bez walki czy może dzielnie go bronili i polegli w obronie jeńców. Zostało to wydane bez jakichkolwiek komentarzy, w rok po tym jak Gorbaczow ujawnił, kto rozstrzeliwał.
„Generał Z. Berling wyraża w pamiętniku pogląd, że sprawa Katynia stała się przypadkowo bezpośrednią przyczyną zerwania stosunków polsko – radzieckich. Gdyby jej nie było, byłoby wiele innych pretekstów. Potrzeba było tylko ostatniej kropli; zadziałałaby tak samo jak katyńska burza. Nie podzielam jednak poglądu Berlinga.” (s. 67n)
Generałem był radzieckim (o czym piszę przy książce Zawodnego „Katyń”),jak należy rozumieć to „nie podzielanie poglądu” ? Że te stosunki byłyby zachowane? Wysłannik Kominternu Franciszek Karawacki, zrzucony do Polski na spadochronie miesiąc wcześniej 19 marca 1943, przekazał ówczesnemu I sekretarzowi PPR Finderowi „kilka wiadomości m. in. o tym, że emigracyjny rząd polski ujawnia pewne tendencje odśrodkowe i najprawdopodobniej dojdzie do zerwania stosunków dyplomatycznych między ZSRR a rządem emigracyjnym” („Wspomnienia warszawskich peperowców, 1939-1944” Warszawa Książka i Wiedza 1963 s. 329).
Sam Berling 5 dni przed ogłoszeniem odkrycia mogił w Katyniu „8 kwietnia 1943 – po rozmowie ze Stalinem – skierował do Komisariatu Ludowego Spraw Wewnętrznych ZSRR pismo w sprawie zorganizowania armii polskiej.” („Wielka koalicja: 1941 – 1943” Włodzimierz Tadeusz Kowalski, Warszawa Krajowa Agencja Wydawnicza 1983 s. 49) NKWD odpowiadało za tworzenie tych jednostek wojskowych, tak jak za pilnowanie jeńców.
„Wiadomo było jednak już w 1943 r., że kilka podanych nazwisk to osoby zamordowane przez Niemców lub jak na przykład profesor Remigiusz Bierzanek (nr 1105 na liście) – nadal żyjące. ” (s. 69) „Na niemieckiej liście katyńskiej wśród 2876 zidentyfikowanych znalazły się nazwiska kilku polskich oficerów, którzy zginęli z rąk niemieckich w okupowanym kraju lub pozostali wśród żyjących. Były to sytuacje sporadyczne. W przypadku prof. Remigiusza Bierzanka, żyjącego do dziś, była to próba zweryfikowania listy poszukiwanych oficerów, dokonana przez jego kolegów. Dopasowano do jego personaliów przedmioty znalezione przy którychś z nie zidentyfikowanych zwłok i wprowadzono jego nazwisko na listę zweryfikowaną.” (s. 84) Tu więcej na ten temat https://rcin.org.pl/ihpan/Content/47668/PDF/WA303_63770_A507-DN-R-27-4_Stankiewicz.pdf
„Dramat” tylko raz wymienia nazwisko prokuratora Romana Martiniego (s. 160 przesłuchującego w 1945 sekretarza generalnego PCK Kazimierza Skarżyńskiego),pomija jego śmierć w rok później, która obrosła plotkami, jakoby wykrył on dowody obciążające NKWD (co nie brzmi prawdopodobnie). Należało może poświęcić temu trochę miejsca.
Na końcu autor omawiając losy smoleńskiego archiwum NKWD zauważa „Innym przykładem nakazującym ostrożność jest krótki raport, informujący o zakończeniu "likwidacji" obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, z podpisem szefa NKWD w Mińsku z 10 czerwca 1940 r., przeznaczony dla centrali w Moskwie. Rzekomo znaleziony został podczas wojny na terytorium radzieckim przez Polaka z Organisation Todt. Raport miał ostatecznie wyjaśnić sprawę odpowiedzialności tej instytucji radzieckiej za mord polskich oficerów oraz określić miejsce jego dokonania. (Przypis: Ogłoszony został w "7 Tage", wydanym w Berlinie Zachodnim 7 lipca 1957. Historycy uznali go za autentyk, niektórzy – jak Łojek – mimo stwierdzonego sfałszowania nadal za taki go uznają. Por. "Dzieje sprawy Katynia" Warszawa 1987) Ale po gruntownej analizie ekspertów okazał się falsyfikatem (Przypis: Józef Mackiewicz, "Tajemnice z Archiwum Mińskiego NKWD", "Wiadomości" Londyn 31 sierpnia 1975)" (s. 178)
Łojek rzeczywiście naiwnie uznał „raport” za prawdziwy. O tym, że jest apokryfem świadczy zwałszcza zdanie, jakoby obozy zlikwidowano „na podstawie rozkazu z 12 lutego 1940”, jednak od 1992 wiadomo, iz stosowna uchwała zapadła dopiero 5 marca 1940. Mackiewicz zauważył był inne błędy językowe i rzeczowe już w 1957, chociaż wtedy z wahaniami. To też należałoby przytoczyć. Wiecej o tym przy książce Łojka.
PS
Marios
„do zamknięcia urzędu cenzury dojdzie w roku 1991” nastąpiło to 11 kwietnia 1990 (Dz. U. Nr 29 poz. 173)
Twórczość Persaka nie zawsze zasługuje na zaufanie https://kompromitacje.blogspot.com/2012/05/krzysztof-persak-cytuje-christophera-r.html
Obrzucanie obelgami w pełnej recenzji w najlepszym razie zbędne, warto dodać, iż Harriman w 1952 przed Komisją Kongresu mówiła co innego https://holocaustcontroversies.blogspot.com/2023/02/debunking-grover-furrs-katyn-screed.html