Za dawne winy Tami Hoag 6,2
ocenił(a) na 837 tyg. temu Dawka zła, jaką serwuje nam autorka w tej książce, wydaje się nie mieć granic. A kiedy zło tkwi w dziecku tym bardziej przeraża. Czy nienawiść i agresję nastoletni Bobby Haas odziedziczył w genach, czy też rodziły się w nim one powoli i uzależnione były od warunków w jakich dorastał, kumulowały stopniowo i w momencie najgorszego samopoczucia wybuchły nagle i ze zwielokrotnioną siłą? A że Bobby dzieckiem był nad wyraz specyficznym i wymagającym nieprzerwanej i niepodzielnej uwagi, opieki i troski, a w zasadzie nadopiekuńczości, wiemy na pewno.
Czym zawiniły zatem jego trzy matki? Biologiczna i dwie kolejne, które go adoptowały? Czy nie poświęcały się mu bez reszty, czy też przy rodzeństwie zepchnęły go na dalszy plan? Czym zawiniło dwoje jego przybranego rodzeństwa? Było niepotrzebną konkurencją i zawłaszczyło całą matczyną miłość? Czym zawinił w końcu tak umiłowany przez niego przybrany ojciec, że syn stopniowo podtruwał go selenem i doprowadził do powolnej, przedwczesnej śmierci?
Morderstwa, których się dopuścił Bobby Haas spowodowały szok i niedowierzanie nawet u najstarszych glin z Minneapolis, jednego wpędziły w chorobę psychiczną, inny dostał zawału, a każdy mdłości. Nikt, ale to nikt przez długi czas, nawet nie próbował podejrzewać go o te okrutne, odrażające zbrodnie. Był przecież takim miłym szesnastolatkiem i dobrym uczniem z planami studiowania medycyny. Podejrzenia od razu padły na bezdomnego, który w feralny dzień pojawił się w miejscu ostatniej zbrodni. I ten zły kierunek śledztwa uruchomił całą lawinę zupełnie niepotrzebnych kolejnych śmierci.
Podobnie jak w poprzedniej powieści tej autorki, którą czytałam w kwietniu, jako czytelniczka zostałam zmuszona do postawienia trudnych pytań. O źródła zła, o celowość bezmiaru cierpienia niewinnych ofiar.
Tami Hoag robi piorunujące wrażenie z kilku powodów. Raz, że sięga do bardzo trudnej tematyki, lokując zbrodnie w środowisku nastolatków, dwa, że prowadzi równolegle kilka wątków, kierując nasze zainteresowanie ku dwóm innym potencjalnym mordercom, a trzy, że odkrywa tożsamość właściwego mordercy dopiero w finiszu, a nie jest nim żaden z tych, na których skupia naszą uwagę przez całą powieść. Jej rozwiązanie jest zawsze najbardziej wstrząsające i przerażające. Niemożliwe do przyjęcia, a jednak znajdujące na koniec racjonalne wytłumaczenia i - co najważniejsze - dowody.
Ze znanych mi autorów kryminałów i thrillerów, a wiecie, że czytam ich sporo, Tami Hoag opisuje zbrodnie najmroczniejsze, które nie znają żadnych granic i burzą znane nam stereotypy.
Jeśli zatem lubicie czytać o z pozoru niemożliwych do wykonania, a jednak dokonanych, zbrodniach, czytajcie książki tej autorki. Od napięcia, jakie serwuje, trudno się uwolnić jeszcze długo po skończeniu lektury. Emocje z najwyższej półki gwarantowane!