Piotr Kowalski urodził się w Warszawie w 1973 roku. Już jako uczeń warszawskiego Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych opublikował pierwszy, kilkustronicowy komiks. Później rozpoczął współpracę z kilkoma magazynami SF i Fantasy: Fantastyka, Fenix, Złoty Smok, Magia i Miecz, jednocześnie rysując także wiele krótkich form komiksowych do periodyków i czasopism. Z Fantastyką, a potem z Nową Fantastyką związał się na dłużej, niemal przez sześć lat ilustrując opowiadania i felietony. Był też autorem kilkuset rysunków do sześciu filmów z cyklu Ucieczki wyprodukowanych dla Telewizji Polskiej. Od 1992 roku pracuje też jako rysownik w agencjach reklamowych, jednak największym przełomem w jego życiu zawodowym okazał sie cykl Gail. Seria pozwoliła autorowi na zaprezentowanie swoich prac i odniesienie sukcesu na rynku frankofońskim. Wydawnictwo Le Lombard powierzyło mu rysowanie czterotomowego sensacyjnego cyklu pt.: La Branche Lincoln, do scenariusza Emmanuela Herzeta. Seria ta jest debiutem młodego polskiego autora na rynku europejskim.
Oprócz komiksu autor pasjonuje się także oglądaniem horrorów i słuchaniem death metalu. W wolnych chwilach gra na gitarze basowej. To zamiłowanie jest jego wielkim hobby jeszcze z okresu, gdy grał w zespole metalowym Braintrust.
Należy docenić inicjatywę, bo eksperyment to ciekawy, ale na próżno w tej antologii szukać czegoś wybijającego się ponad przeciętność. Na największe wyróżnienie zasługują na pewno; Ameryka - kreska Bermejo nie ma sobie równych. Rosja - zakorzenienie w kulturze i esencja Batmana oraz epizod z Francji - wątek miłosny, który wziął mnie z zaskoczenia, kończąc na Hiszpanii - zakończenie epizodu dość trafnie podsumowuje postać Batmana.
Właśnie takiej różnorodności brakuje w ogólnym rozrachunku i dlatego polski epizod okazuje się być srogim rozczarowaniem. Brak weny i pomysłu. Brazylia i Meksyk sięgają po podobne chwyty ale znając sytuację polityczną jakoś to wszystko gra. Japonia i Polska; kolejno infantylne i bez pomysłu.
Gdy słyszę hasło “Batman”, jednym z pierwszych skojarzeń jakie mam to Gotham. Rodzinne miasto mrocznego rycerza, które poprzysiągł oczyścić ze wszelkiej maści złoczyńców. Co by się stało gdyby plugawi przestępcy tej stolicy zbrodni uniwersum DC, do spółki z zagraniczymi kolegami, postanowią rozszerzyć terytorium swojej działalności? Czy Bruce Wayne podniesie rękawicę i ruszy na pomoc Światu?
Owocem tego genialnego w swej prostocie pomysłu jest wydany w 2021 r. komiks “Batman: ŚWIAT”. Poproszono 14 zespołów z 14 różnych krajów, by stworzyli krótkie historie o przygodach Nietoperza. Każda z nich rozgrywa się w rodzimym kraju twórców i posiada swój unikalny styl wizualny. Miłym smaczkiem jest stworzenie nie tylko unikatowych historii, ale i unikatowych okładek do wydań w każdym z 14 państw.
Pora odpowiedzieć na pytanie, jakie efekty przyniosła owa globalna kooperacja? Ciężko jest na to jednoznacznie odpowiedzieć. Sam pomysł jest w mojej ocenie absolutnie fantastyczny, bo daje unikatową szansę na poznanie artystów z tak egzotycznych państw jak np. Brazylia, Meksyk czy Korea Południowa. Jednakże poziom tych prac jest zwyczajnie dość nierówny.
Od razu zaznaczę, że moim zdaniem warunkiem udanego komiksu superbohaterskiego nie jest koniecznie wartka akcja. Dowodem na to, jest fakt, iż niezwykle do gustu przypadły mi historie z Francji, Hiszpanii, czy Rosji gdzie poznajemy Batmana od nieco innej storny niż zazwyczaj. Jeśli jednak miałbym docenić mocniejszą akcję, to z pewnością Niemcy, Włochy i Meksyk byłyby na podium. Dodam, iż zarówno pierwsza jak i druga grupa mają dla mnie wspólny mianownik w postaci naprawdę dobrej kreski. Jedne są dość “proste” wizualnie, inne wprost przeciwnie. Wszystkie jednak mają w sobie coś co niezwykle mnie urzekło.
Co z pozostałymi lokacjami? Wobec strony wizualnej pozostanę neutralny, ponieważ ani mnie nie urzekła ani nie była zachęcająca. Natomiast fabuła… tu było albo dosyć przeciętnie, albo zwyczajnie nudno. Niby kilkanascie stron to niedużo na rozwnięcie fabuły i ciężko o dłużyzny, a mimo to miałem wrażenie, że np. Polski wątek ciągnie się w nieskończoność i tylko czekałem aż się skończy.
Podsumowując, choć efekt bywa różny to sam pomysł ma ogromny potencjał i warto zapoznać się z tym albumem, chociażby po to by zobaczyć co zagraniczni twórcy mają do zaoferowania. Mam nadzieję, że ta koncepcja będzie kontynuowana i za jakiś czas zobaczymy podobną kompilacje z następnymi państwami.