Wieża Boga Jerzy Andrzej Masłowski 7,1
ocenił(a) na 45 lata temu Maleńki zbiorek, znaleziony zupełnym przypadkiem na jakiejś dawno nieodwiedzanej półce. Książka, o której nikt nie pamięta, kiedy, przez kogo i dlaczego została kupiona. Ciekawostka, nic więcej.
Dużą zaletą tekstów zebranych w "Wieży..." jest to, jak zgrabnie i swobodnie naciągają i deformują rzeczywistość, wplatają w świat, który znamy, groteskowe akcenty, a z pozornie prostej narracji tworzą surrealistyczny kolaż, w równym stopniu pociągający, co przerażający. Problem w tym, że zbiór jest nierówny; teksty przyjemnie niepokojące ("Misterium") przeplatają się ze straszną sztampą ("Anioł"),miejscami odzywają się skojarzenia z Toporem, a nawet Cortazarem ("Opiekun", "Ocalony"),a część tekstów każe żałować wydanych pieniędzy ("Mansarda"). Najgorzej wypadają te fragmenty, w których groza przegrywa z "filozofią". Wisienką na torcie jest finałowy "32 grudnia", opowiastka odrealniona do tego stopnia, że przestaje być satyrą (domyślam się, że tym właśnie miał być),a staje się zwykłym bełkotem.
Można poświęcić tym opowiadankom dwie godziny życia, ale można je sobie spokojnie darować, a spacer na pograniczu jawy i snu odbyć ze wspomnianym Cortazarem.