Felix Austria Sofija Andruchowycz 6,9
![Felix Austria](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/304000/304427/478517-352x500.jpg)
Przepiękna, nieomal poetycka, i nieco magiczna, opowieść o zwykłym, ale też i nieco bajkowym, życiu w galicyjskim Stanisławowie z początków 20 wieku - z zachwycającej perspektywy narratorki, którą jest ukraińska służąca ukraińsko-niemieckiego małżeństwa.
Sensualny język uwodzi tu niczym u Schulza. Nie przypadkiem występuje tu także i Adela, choć nie jest ona służącą, jak w „Sklepach cynamonowych czy „Sanatorium pod klepsydrą”. A skoro u Mistrza z Drohobycza kobiet nie ma jako samodzielnych podmiotów, to nic dziwnego, że książka o wzorowej (czy na pewno?) służącej tego imienia musiała zostać napisana.
A czemu „Felix Austria”? Nie przede wszystkim dlatego, że właśnie takie imię ma nowe dziecko bohaterów, nie całkiem legalnie przysposobione. Felix dlatego, że to jeszcze ta „szczęśliwa Austria” (a inni po trochu razem z nią). Także, a może głównie dlatego, że to naprawdę dobry czas dla regionu – oczywiście w porównaniu z tym, co tej części Europy powoli gotuje już nieubłagana Historia.
A co gotuje? Aż za dużo: Bo to I wojna światowa, zaraz potem wojna polsko-ukraińska (a Stanisławów zostaje stolicą Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej),polski pogrom Żydów we Lwowie po wyparciu wojsk ZURL, najazd Sowietów, Dwudziestolecie – najwyższy czas to nam przyznać - nie najszczęśliwsze dla Ukraińców, którzy więcej swobód mieli właśnie za Austrii (np. co do pełnienia urzędów publicznych czy prawa do szkolnictwa we własnym języku – wbrew swym zobowiązaniom, Polska odmówiła powołania ukraińskiego uniwersytetu),antysemityzm lat 30., działalność OUN i polski odwet, II wojna, pierwsza okupacja Sowietów, rządy hitlerowców, zagłada Żydów, kolejna wojna polsko-ukraińska i mordy cywilów, druga okupacja sowiecka, aż do 1991, gdy powstaje jednak jakoś tam wolna Ukraina.
Czyżby ta książka chcąc, nie chcąc, wpisywała się zatem w tak ważny nie tylko dla polskiej literatury mit Felix Austria? Na szczęście nie ma tutaj żadnego nieznośnego patosu, sentymentalnego powrotu do „starych, dobrych czasów”, na co często cierpią np. niektóre polskie książki nt. Kresów.
Tu, w książkowym Stanisławowie, życie nie jest sielanką – jak wszędzie istnieją bariery kulturowe czy społeczne. Trwają jednak ożywione relacje miedzy ludźmi różnej narodowości i wiary. Konflikty wynikają raczej z – aby to najłagodniej powiedzieć – niedoskonałej ludzkiej natury, a nie z tego, kto jakim językiem mówi w domu, czy w jakiego Boga wierzy, bądź też nie wierzy.
”Domy są żydowskie, ulice - polskie, a całe miasto, niebo z chmurami, gwiazdami, deszczem – moje” – pisze narratorka.
„Słyszę przekleństwa w trzech językach naraz (…) moim śladem lecą ukraińskie jęki, polskie kpiny i niemieckie posykiwania”.
Zresztą nieboszczka C.K Monarchia – świeć Panie nad jej pamięcią i zmiłuj się nad tym truchłem, w jakie się przepoczwarzyła – robiła wiele, by nie dzielić poddanych. Nie była bowiem „państwem narodowym” (ludność niemieckojęzyczna to niecałe ¼ całego państwa) - w przeciwieństwie do tego, co przyszło później.
I tylko ta odwieczna, straszna Rosja: „Właśnie dziś wcześnie rano zdarzyło mi się przeczytać w gazecie, jakby Rosja nalegała, żeby interwencji w Chinach nikt nie śmiał uważać za wojnę, bo wszystkie działania były i są podejmowane wyłącznie dla stłumienia powstania, czyli w najlepszych sąsiedzkich zamiarach”.
I na koniec: napisałem, co powyżej, aby nie zdradzać zakończenia, które było nie lada zaskoczeniem, a które w dużej mierze unieważnia wszystko, co napisałem. Bo, jak mówi jedna z ważnych postaci, kawaler Thorn - nb. zręczny prestidigitator: „Tylko na iluzji, na oszukiwaniu samych siebie trzyma się ziemski porządek”.
Bo to przecież żaden „mit galicyjski”. To raczej jego wspaniała dekonstrukcja, zakończona oczyszczającym pożarem. Tym lepiej dla tej książki, którą oceniam bardzo wysoko, bo Andruchowycz jako wybitnie dojrzała psiarka potrafi wyjść poza wszelkie mity. A one same? Cóż, najlepsze bywają w „Mitologii”….
Moja miłość jest pewna, niezmienna, wieczna. Wieczna i stabilna jak imperium austriacko-węgierskie” – przewrotnie deklaruje na koniec narratorka.
Cytaty
Jego szalone uczucie wisiało w powietrzu, wisiało jak sieć lepkiej pajęczyny.
Miłość to jedyny przejaw magii w naszym świecie, podobnym do zimnego mechanizmu zegarka.
Teraz był prawdziwym cyrkowcem - linoskoczkiem, co uczy się chodzić po linie zwykłego życia. A mnie aż mąciło sie w głowie ze strachu, że spadnie.
Czy to nie u was, chrześcijan, jest takie przykazanie: >>Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego<<? Czy człowiek nie powinien najpierw nauczyć się kochać siebie samego?