Najnowsze artykuły
- ArtykułyGwiazda Hollywood czyta Tokarczuk, a „Quo vadis” i „Heartstopper” wracają na ekranyAnna Sierant4
- Artykuły„Piszę takie powieści, jakie sama chciałabym czytać”: rozmawiamy z Agnieszką PeszekSonia Miniewicz4
- ArtykułyPrzyszłość należy do czytających. Weź udział w konferencji Literacy for Democracy & BusinessLubimyCzytać1
- Artykuły„Lata beztroski” – początek sagi o rodzinie Cazaletów, która wciągnie was jak serial „Downton Abbey”Marcin Waincetel2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Larry Dixon
6
6,9/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzony: 28.07.1966
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://gryphonking.blogspot.com/
6,9/10średnia ocena książek autora
483 przeczytało książki autora
803 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Biały Gryf
Mercedes Lackey, Larry Dixon
Cykl: Wojny magów (tom 2)
6,8 z 138 ocen
280 czytelników 6 opinii
1998
Srebrzysty Gryf
Mercedes Lackey, Larry Dixon
Cykl: Wojny magów (tom 3)
6,5 z 120 ocen
262 czytelników 6 opinii
1998
Czarny Gryf
Mercedes Lackey, Larry Dixon
Cykl: Wojny magów (tom 1)
6,9 z 153 ocen
359 czytelników 16 opinii
1997
Najnowsze opinie o książkach autora
Oczy sowy Mercedes Lackey
7,1
Książke dobrze się czyta, łatwo utożsamić się z głównymi bohterami. Duży plus dla autorki za wymyślenie nowych ras (kyrie, dyheli),za myślmowę, dzięki której możemy dowiedzieć się co myślą zwierzęta. Historia jest niemal przez cały czas utrzymana na jednakowym poziomie, stabilnym i nie powodującym jakis mocniejszch stanów emocjonalnych ("akcja" dopiero pod koniec książki) ale mimo to miła lektura i chętnie sięgnę po kolejną część. Śliczna okładka.
Czarny Gryf Mercedes Lackey
6,9
Jak wspomniał ktoś inny, jest to chyba jedyna książka w której gryf jest głównym bohaterem. Samo to w moich oczach jest wielkim plusem, szczególnie że wydano ją w 1997r! Można by powiedzieć, że od tego czasu, „Czarny Gryf” powinien stać się swoistą klasyką, od której kolejne pokolenia autorów będą próbowały czerpać… tu zaczynają się problemy.
Tak jak moty gryfa stanowiącego główną postać jest spoko, tak cała reszta… no po prostu leży. Pierwszy rozdział wydawał się być wyjątkowo obiecujący. Potem było zaś tylko gorzej.
„Wojna pokazana od innej strony” głosi opis. Serio? To nie jest wojna. To jest brazylijska telenowela kręcona w wojskowym obozie. Bohaterowie zamiast robienia czegokolwiek by ją skończyć, chodzą jedynie do masażysty, który w oczach ich armii postrzegany jest jako jednoosobowa agencja towarzyska.
Jesteśmy bombardowani masą terminów, z czego żaden nie jest wyjaśniany w jasny sposób, dzięki czemu po przeczytaniu nadal nie wiem które z nich oznaczały zawody, a które rasy. Najbardziej bolą mnie „makkary” (mam nadzieję, że dobrze to napisałem),bo ciągle nie wiem czym one właściwie były. Generalnie, opisy leżą chyba że przechodzimy do przemyśleń pana Bursztynowego Żurawia albo opisów anatomii gryfów.
Ze względu na wiek książki, nie będę oceniał charakteru bohaterów, ani niespecjalnej złożoności antagonistów. Są jacy są, w tamtych czasach ciężko było o cokolwiek lepszego. Jednak osobowość Skanadrona… błagam, naprawdę? Przez całą książkę wszyscy opisują go jako babiarza, cwaniaka i takiego gryfiego Jamesa Bonda. Problem w tym, że pamiętam maksymalnie jeden fragment, w którym rzeczywiście się tak zachowywał. W pozostałych jest po prostu…pusty.
Motyw Zhaneel i krzyżówek gryfów jest całkiem spoko, poza tym że jest przewidywalny w opór. Stanowi przeciwieństwo do tego głównego maga – Urtho, który w momentach w których powinien dać komuś po pysku, zachowuje spokój i melancholię.
Pora na cream de la cream – Bursztynowego Żurawia. Ten pan, nie dość że posiadający magiczną moc masarzu, aparycję Ibisza i niezachwiany spokój, jest również najmądrzejszą istotą pokazanego świata. Zawsze rzuci jakimś mądrym morałem, zawsze dopomoże, wyrecytuje cytat, za przeproszeniem, z dupy, wyglądający tak jakby cały dialog dążył właśnie do wypowiedzenia tych słów. Prowadzi ten swój namiot masażystów, przy czym przez całą powieść przyjmuje cztery ważne postacie. Cztery z nich idą do niego z intencją pobaraszkowania. Świetne wojsko.
Akcja biegnie z niesamowitą prędkością, rzecz jasna w momentach w których biegnie, a przez większość książki stoi. Powieść zaczyna się z rozmachem, następnie wlecze się by zakończyć się nieoczywistym i niejasnym zakończeniem. Wróg zostaje pokonany w sposób, który mógłby zostać wykorzystany nawet na początku książki. Nic nie trzyma się kupy, ale otrzymujemy ckliwą scenę gdzie bohaterowie żegnają się, a Żuraw wygłasza swoje morały.
Chciałbym dać „Czarnemu Gryfowi” wyższą ocenę, ale nie umiem, już i tak zawyżyłem swoją opinię. To jest po prostu smutne, że autorzy nie wiedzieli o czym chcą pisać.