Jonathan Trench - pseudonim literacki, pod którym kryją się:
Jan Kraśko - polski tłumacz i pisarz. Absolwent UW (anglistyka). Przełożył na polski dzieła wielu autorów literatury anglosaskiej, m.in. Iana Flemminga czy Johna Grishama. Autor słuchowisk radiowych. Pisze także własne książki. W latach 1982-1988 wydał serię kryminałów pod pseudonimem Jonathan Trench. Seria ta była wspótworzona wraz z Elżbietą Zawadowską-Kittel. Dzieła wydane pod pseudonimem Jonathan Trench: "Czeka na mnie Tina" (z Elżbietą Zawadowską-Kittel, KAW, 1982),"Wieczór przy Oak Lane" (z Elżbietą Zawadowską-Kittel, KAW, 1984),"Geniusz z Kimberley" (z Elżbietą Zawadowską-Kittel, KAW, 1985),"Pięć butelek sherry i bukiet róż" (z Elżbietą Zawadowską-Kittel, KAW, 1985),"Kasyno" (z Elżbietą Zawadowską-Kittel, KAW, 1988). Wybrane dzieła wydane pod własnym nazwiskiem: "Skorpion" (KAW, 1989),"Atomowy ring" (Wydawnictwo GiG, 1990),"Tunel" (Wydawnictwo GiG, 1990). Żona: Anna Kraśko.
Ewa Zawadowska-Kittel - polska tłumaczka, wykładowczyni akademicka i scenarzystka filmowa. Rodowita warszawianka. Absolwentka UW (anglistyka) i Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Pracownik Międzywydziałowego Ośrodka Nauczania Języków Obcych Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1982-1988 wydała serię kryminałów pod pseudonimem Jonathan Trench. Seria ta była wspótworzona wraz z Janem Kraśką. Scenarzystka często powtarzanego przez stacje telewizyjne (TVP1, TV Polonia, TVP Kultura, Kino Polska) filmu pt. "Trójkąt bermudzki" (reż. Wojciech Wójcik, 1987). Dzieła wydane pod pseudonimem Jonathan Trench: "Czeka na mnie Tina" (z Janem Kraśką, KAW, 1982),"Wieczór przy Oak Lane" (z Janem Kraśką, KAW, 1984),"Geniusz z Kimberley" (z Janem Kraśką, KAW, 1985),"Pięć butelek sherry i bukiet róż" (z Janem Kraśką, KAW, 1985),"Kasyno" (z Janem Kraśką, KAW, 1988). Książki wydane pod własnym nazwiskiem: "Nowa matura. Język angielski" (Wydawnictwo Edukacyjne "Geniusz"),"Angielska gramatyka w zadaniach testowych" (dwie części, Wydawnictwo Edukacyjne "Geniusz").http://
Ruch wewnątrz ustał, a spod przykrycia wysunął się czarny, wilgotny nosek, zadziorny pyszczek i para czarnych jak węgle oczu. Piesek śmiał s...
Ruch wewnątrz ustał, a spod przykrycia wysunął się czarny, wilgotny nosek, zadziorny pyszczek i para czarnych jak węgle oczu. Piesek śmiał się do mnie milczącą radością, zrzucił na ziemię chusteczkę merdającym ogonkiem i za wszelką cenę usiłował schwycić mnie ząbkami za nos. Maleńki jamniczek!
Z Tiną na rękach wszedłem do domu. Postawiłem suczkę na podłodze. Natychmiast przysiadła i na parkiecie pojawiła się mała kałuża. Zamerdała ...
Z Tiną na rękach wszedłem do domu. Postawiłem suczkę na podłodze. Natychmiast przysiadła i na parkiecie pojawiła się mała kałuża. Zamerdała wesoło ogonkiem i zniknęła w hallu.
Mimo, że kilka razy widziałam "Trójkąt Bermudzki" (czyli adaptację filmową "Wieczoru przy Oak Lane") to kryminał czytało mi się przejemnie, bo mamy inne realia: Wielka Brytania, Irlandia, IRA, wyższe sfery i początek lat 80-tych, a nie komunistyczna Polska.
Oczywiście, znając rozwiązanie czyta się ten kryminał inaczej, więc pewnie gdybym nie znała fabuły dałabym ocenę wyżej.
Co do języka, to fajnie poczytać od czasu do czasu "niepoprawny politycznie" tekst, np. o ludziach palących papierosy w samolotach, restauracjach.
Moją ulubioną powieścią pisaną przez autora pod pseudonimem Jonathan Trench pozostania "Czeka na mnie Tina", do której mam ogromny sentyment, była chyba pierwszym kryminałem, który przeczytałam w życiu.
"To taka krótka historia..."
Niech tytuł recenzji nie będzie mylący, bo choć skojarzenie z utworem jest oczywiste, to żaden dramat natury miłosnej nie ma bezpośredniego odzwierciedlenia w fabule, choć, nie chcąc zdradzać nic z treści, faktycznie ten kryminał oscyluje wokół relacji ludzkich.
Historia krótka, ale czy zwięzła? Retro opowiastka kryminalna przypomina stylem książki o Holmsie. Bardzo podobnie wprowadzona zostaje intryga. Głównymi postaciami są lekarz oraz emerytowany prawnik a także inspektor Draper ze Scotland Yardu. No i oczywiście parę osób, na które czyha niebezpieczeństwo. Narracja jest ukazana z dwóch perspektyw, inspektora oraz lekarza. Rzecz ma miejsce w Londynie, a akcja kręci się wokół mieszkańców pewnego budynku:
"Dom pod numerem piątym z pewnością należał do najbardziej pechowych budowli w Londynie."
Intrygujący początek nie zwiastuje jednak rychłego rozwoju zdarzeń. Nim to nastąpi, przed czytelnikiem treściwe tło przeszłych zdarzeń oraz nie mniej esencjonalne życiorysy bohaterów. A po drodze chciałoby się natknąć na ciekawe wątki, czy to główne czy poboczne, ale zamiast atrakcyjnych epizodów, szereg pozornie frapujących wypadków nim dojdzie do wyraźnej zmiany i zarysuje się kierunek spraw.
Właśnie w przedstawieniu bohaterów widoczna jest analogia z opowieściami o Holmsie albo też o belgijskim detektywie, bo nazwiska (bądź imiona) pojawiają się co rusz, jakby miały sygnalizować, aby czytelnik koniecznie zapamiętał to nazwisko bo, a nuż, to istotna persona w śledztwie. Kolejne nazwisko i ma się wrażenie, że znów należy uważać na to, czy przypadkiem coś nie łączy kluczowych osób ze wspomnianym właśnie osobnikiem. Różne są sposoby przedstawiania postaci odgrywających swoje mniejsze bądź większe role w opowieści, ale ten tutaj tak bardzo przypomina styl A. Christie i A.C. Doyle'a.
Kryminał, który wreszcie staje się faktem, przekształca się w śledztwo, i jak to zwykle podczas takich działań jest, u czytelnika wyostrza się zmysł analityczny. Zdolność ta, przyznać należy, zostaje wyeksploatowana do cna, bo w tej historii nie wydarza się nic więcej, poza główną zbrodnią i próbą jej rozwikłania. Zatem do ostatnich stroniczek tylko jedna sprawa zaprzątać będzie głowę czytelnika.
Styl powieści jest zwyczajny, znośny i w większości nie wyróżnia się niczym, co mogłoby w jakikolwiek sposób wpływać na odbiór lektury. W większości, bo jeden szczegół wart jest wspomnienia. Specyficzny język wypowiedzi jednego z bohaterów (w dialogach, ma się rozumieć) może jednak w którymś momencie zacząć irytować. Miłośnik kryminału jednak czeka, żeby ktoś zwerbalizował czym prędzej swoje myśli, a nie kluczył, wtrącał podobne nawyczki, choć miały one zapewne nakreślić charakter, status, osobowość bohatera:
"— Nie słyszałeś? Przecież każde dziecko zna tę historyjkę. Otóż ów McDonald, panie, proszę ciebie, pojechał do pewnego..."
Książka jest przeciętna, ale warta uwagi, choćby ze względu na brak obecnej nowoczesnej technologii, co może wzbudzać pewną ciekawość w kontekście śledztwa. Telefon stacjonarny był tym gadżetem, który pozwalał bohaterom na komunikację i poza tym postaci nie były w posiadaniu innych ciekawych gadżetów użytku codziennego, jak można zaobserwować we współczesnej literaturze bez względu na gatunek.
Różowa okładka to dziś dla miłośników książkowych "staroci" jednoznaczne skojarzenie z kryminałami właśnie, z kryminałami minionych dekad, które wciąż nieustannie zalegają półki antykwariatów.