Cześć i skandale. O emigracyjnym doświadczeniu Polaków Alina Witkowska 7,3
Nowatorska, wybitna monografia emigracji popowstaniowej 1831 r. Jest ona przedmiotem analizy jako "kultura samotnych mężczyzn" (dodałbym – głównie młodych, choć jeszcze bez smartfonów) - ze wszystkimi tego konsekwencjami, zwłaszcza negatywnymi.
W swojej masie to byli głównie wojskowi, bez zawodu. Przez długi czas czuli się zresztą żołnierzami, co pozwalało im zachować szacunek dla samych siebie, obronić swą tożsamość i zachować godność. Każdy dzień zaczynano np. musztrą. Ale lata mijały, a perspektywa zbrojnej drogi do Ojczyzny jakoś nijak nie chciała się przybliżyć.
Podjecie pracy oznaczałoby rezygnację z tymczasowości wygnańczego losu. Dlatego nie byli zainteresowani żadną pracą, której zresztą dla nich we Francji nie było. Była zaś głodowa zapomoga. Bieda stale towarzyszyła emigrantom, co było przyczyną wielu patologicznych zachowań, które łatwo sobie wyobrazić.
Nienormalne warunki w jakich przyszło im żyć, uczyniły z wielu bohaterów skandali obyczajowych i kronik kryminalnych. Licznych upodliło pijaństwo, powszechne były choroby weneryczne. Zdarzały się poważne przestępstwa. Kilku emigrantów stoczyło się do roli rosyjskich szpiegów, donosząc na kolegów za pieniądze...
-Można patrzeć na Wielką Emigracje pod kątem "Księgi narodu i pielgrzymstwa...", ale dla równowagi trzeba też uwzględnić także i ten jej wymiar - pisze Autorka. Chodzi o to, "by nie ugrzęznąć w wytartych od wielokrotnego użycia symbolach narodowych, zwłaszcza patetyczno-heroicznych". Cóż, obecny czas stanowi smutne zaprzeczenie jej słów....
A wielu z emigrantów dotknęła potężna degradacja społeczna, zwłaszcza tych pochodzenia szlacheckiego. Zdeklasowanym i biednym trudno było utrzymać pozycje dżentelmena. „Wczoraj cały dzień nic nie jadłem” – notował w dzienniku Seweryn Goszczyński. „Nie po tośmy się wyzuli z dostojeństw, ażebyśmy w śmietniku jakiegoś szewca, krawca lub innego rzemieślnika paryskiego czy londyńskiego nikczemnych klika groszy tygodniowo zarabiali, będąc stworzeni, przeznaczeni i zdolni do piastowania najpierwszych urzędów Wielkiego Narodu i Niezależnego” – te słowa kpt. Jerzego Ręczyńskiego mówią i o nim, i o powszechnych odczuciach.
Czym się w latach 60. 70. XIX wieku zakończyła ta emigracja? Jak pisze Autorka – za jednym z emigrantów -, smutną „przestrzenią zapomnienia”. Chodzi o rozchodzące się perspektywy ludzi „tam” i „tu”. A zawsze i wszędzie ważna jest „krucha tkanka codzienności, siła rzeczywistości, potęga życia - nawet jak jest banalne”. Ci, którzy byli nie tak dawno bliscy, stają się sobie obcy; przestają się rozumieć - choć nadal się komunikują.
Kilka przykładów: biedujący emigrant Kożuchowski nie może się doczekać listów z domu. I dostaje wieść o najważniejszych sprawach: „Wilki tak się z głodu, bo ich nadto, wściekają że obcesem do wsi i chałup wpadają i ludzi kaleczą”. Pisano mu też o równie ważnych – dla nich – cenach wełny na jarmarku, o przychówku owiec itp. A Kożuchowski czytając to, zastanawiał się, jak się wcisnąć do przytułku, bo nie miał za co żyć.
Inna matka czyni synowi listownie zarzuty, że niczego się nie dorobił, a koledzy szkolni już sobie zbudowali kamienice w Hrubieszowie… I jak tu wracać do tego Hrubieszowa, nawet gdyby była amnestia – bez dorobku, bez pieniędzy, czyli jako nikt… Ten brak własnego miejsca w Polsce, które kiedyś było, oddalał od kraju, a na obczyźnie kazał zapuszczać korzenie.
Efektem był m.in. fakt, że gdy po 30 latach wybuchło Powstanie Styczniowe, w pamiętnikach emigrantów zajęło ono stosunkowo mało miejsca. Ich zapiski koncentrowały się na realiach emigracyjnych. Nie bez powodu jeden z pamiętnikarzy skarżył się, że nawet we snach Polska pojawia się mu już bardzo rzadko. Z drugiej strony tłumaczy to, dlaczego np. tak wiele w tych wspomnieniach jest mowy o wojnie francusko-pruskiej w 1871 r., oblężeniu Paryża i Komunie Paryskiej. Historia tutaj właśnie bezpośrednio dotyka emigrantów, wpływa na ich los – w przeciwieństwie do wydarzeń krajowych…
Smutna, prawdziwa książka….