Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Mary E. Bradley Lane
Znana jako: Mary Ellen Bradley LaneZnana jako: Mary Ellen Bradley Lane
1
6,5/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Urodzona: 03.07.1844Zmarła: 06.01.1930
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,5/10średnia ocena książek autora
2 przeczytało książki autora
7 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Mizora. Przepowiednia. Amerykańska utopia feministyczna XIX wieku
Mary E. Bradley Lane
6,5 z 2 ocen
9 czytelników 1 opinia
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Mizora. Przepowiednia. Amerykańska utopia feministyczna XIX wieku Mary E. Bradley Lane
6,5
“Mizora: Przepowiednia. Amerykańska Utopia Feministyczna XIX Wieku” to napisana przez Mary E. Bradley Lane prosta konstrukcyjnie ale intrygująca opowieść o kobiecie, która zawędrowała do tajemniczego kraju. Kraju, który technologicznie, cywilizacyjnie i kulturowo wyprzedza resztę znanego świata sprzed roku 1900 o całe wieki. Jednocześnie, tytułowa Mizora skrywa pewne sekrety, pod pewnymi względami również tkwiąc w XIX wieku.
Bohaterką tego trwającego niecałe 200 stron opowiadania jest Vera Zarovitch, rosyjska arystokratka która na skutek pomocy udzielonej swojej przyjaciółce Polce, musi udać się na banicje. Los dość szybko skazuje ją na niebezpieczną podróż, która kończy się przypadkowym dotarciem do odizolowanej od reszty świata krainy Mizorii. W państwie tym żyją same kobiety, a ta zamknięta kraina przechodziła przez tysiące lat historię bliźniaczo podobną do naszej. Tutaj jednak, punktem przełomowym okazało się wymarcie mężczyzn i stworzenie przez same kobiety Utopii, gdzie to Nauka i Natura są jedyną religią. Nie ma tu przestępstw, niewolników i służących, każdy ma dostęp do darmowego wykształcenia i może parać się tym na co ma ochotę i w czym czuje się najlepiej. Ze względu na potężny postęp medyczny i chemiczny, mieszkanki Mizory są w stanie dożywać nawet kilkaset lat, każdego dnia dając coś od siebie do społeczeństwa.
Bohaterka Vera jest tutaj odbiciem idei XIX wiecznego umysły które zderza się z narodem technokratycznym, ateistycznym i wyznającym równość i wolny dostęp tak do nauki jak i do dóbr, które posiadają tu śmiesznie niską cenę, będąc ogólnie dostępne dla każdego. W tym ostatnim naturalnie widać wydźwięk wyidealizowanej idei komunistycznej, która to w końcówce XIX wieku już na dobre porywała tłumy. Jednocześnie fakt, że Mizora to kraj samych kobiet, tworzy dość specyficzny odłam tego umysłowego prądu.
W praktyce więc, 150 stron Mizory: Przepowiedni to dotarcie Very do kraju, przebywanie tam kilka lat oraz powrót do swojego świata. Lwia część książki została oczywiście przeznaczona na to drugie, a ponieważ to tytuł napisany w 1890 roku, to dochodzi tu momentami do wręcz rewolucyjnych i odważnych tez jak na te czasy.
Z jednej strony, już sam brak mężczyzn jest szokiem, ponieważ realia pisarki Mizory to świat męski, gdzie piastują oni wszystkie najważniejsze urzędy, tak polityczne, militarne jak i biznesowe czy duchowe. O dziwo, chociaż pada tu krytyka pod adresem tej płci i jednak przesłanie Mizory jest takie, że wyeliminowanie nas pozwoliło wprowadzić przez lata kolejne reformy, to jednak wciąż najwięcej uwagi poświęca się tu wpływowi nauki i odrzucenia zabobonów.
Vera oczywiście jest tym niezwykle zaskoczona, ponieważ jako rosyjska arystokratka z XIX, cały jej znany świat kontrolowany był przez przeciwną płeć, a sama przed banicją miała męża i dziecko, bo tkai też był obyczaj. Dziwi się także ogromnie brakiem religii w ym kraju, gdzie nie potrafi oswoić się z tym, że postęp świata jest możliwy bez żarliwych modlitw do Bóstwa i jego rzekomej samej ingerencji.
Świat Utopii bez mężczyzn i religi to oczywiście najbardziej odważne perspektywy, jakie pokazuje ta książka. Zwłaszcza jak na rok 1890 to wydaje się wręcz nieprawdopodobne, że pisarka Mary E. Bradley Lane odważyła się na takie postulaty, nawet jeżeli pod etykietą książki sci-fi.
Rodzi się więc pytanie, dlaczego tak wydawało by się rewolucyjna powieść, na Lubimy Czytać nie doczekała się wcześniej żadnej recencji, a trafienie na wzmiankę o nią bez okopania się w tematach sci-fi i utopii graniczy z cudem?
Poniekąd odpowiedź na to kryje się w samej przedmowie do właściwego tytułu, która to przedmowa jest zresztą bardzo wyczerpująca w większości kwestii związanych z Mizorią.
Autorka pomimo pewnych rewolucyjnych tez, mentalnie jednak w XIX wieku trochę tkwiła. Przede wszystkim, każda kobieta w Mizorii to jasnoskóra, blondwłosa piękność, jak określa je Vera. Mamy tu więc oczywisty przejaw eugeniki i naturalnego w czasach autorki rasizmu, gdzie nawet w tak fantastycznej powieści, autorce nie przechodziło na myśl, by w jej utopii mogły żyć kobiety różnych odcieni i ras. To jednak ta białoskóra ma być tu naukowo idealna, przez co nie dziwi już w tym momencie, czemu popkultura przechodzi obok Mizorii obojętnie.
Druga sprawa to prostota samej historii. Autorka słowami swojej bohaterki broni się, że nie stać jej na lepszy opis tego co zobaczyła, co ma oczywiście zamaskować najpewniej braki w warsztacie pisarki, która zrobiła po prostu obchód po Mizorze, nie siląc się na więcej imiennych postaci, jakieś konflikty interesów i nagłe wydarzenia, które bardziej zachwiały by niejednoznacznością tej Utopii. Można się zachwycać tą krainą, która w wielu kwestiach wyprzedziła swoje czasy, ale wciąż czyta się to bez specjalnego zaangażowania, bo i autorka nie zapowiada nic intrygującego na horyzoncie.
No i wreszcie kwestia dość mocno związana z bieżącymi czasami, a znów wynikająca z realiów pisarki. Pomimo, że to świat samych kobiet, to nie pada tu nigdy absolutnie żadna aluzja do związków jednopłciowych. Kobiety wychowują swoje potomstwo a z wszystkimi innymi mają koleżeńsko-przyjacielskie stosunki ale to wszystko. NIe ma tu romansów, pożądania ani jakichkolwiek dwuznaczności. LGBT to w 1890 temat tabu i choroba, i o ile ateizm był już coraz bardziej ugruntowany i autorka pozwoliła sobie na świat bez religii, to świat postępu to świat bez miłości, chyba że tej rodzicielskiej. W tytule nie pada też zupełnie wątek tego, jak w ogóle młode Mizorianki przychodzą na świat, skoro nie ma czynnika męskiego, tak jakby to również było tematem tabu, przez co pisarka trochę wpada w swoją własną pułapkę.
Podsumowując, Mizora: Przebudzenie to z jednej strony bardzo rewolucyjne dzieło jak na coś, co zostało napisane przez kobietę w 1890 roku. Z drugiej jednak storny ta rewolucja wciąż ma swoje wyraźne ściany, których obyczaj XIX wieku jednak silnie w autorce się przebija. Tytuł ten nie ma więc większych szans na bycie odkrytym na nowy przez większe koncerny jak Netflix, Disney czy inne Amazony, bo nie oferuje żadnej interesującej fabuły, będąc przede wszystkim widokówka Kobiecej Utopii i przeglądem wszystkich wad świata roku 1890. Jednocześnie, nawet Utopia posiada tu zabobony, które nie przeszły by w już w produkcji dla szerszego widza w 2022 roku.
Przyjemna ciekawostka którą warto znać, a która jednak niesłusznie siedzi w cieniu innych pozycji Sci-Fi z ostatnich lat XIX wieku.