Izraelska reżyserka filmów dokumentalnych, pisarka i dziennikarka. W swojej twórczości skupia się przede wszystkim na związkach pomiędzy światem religijnym i świeckim oraz na tematyce Zagłady.
Choć w okolicy ludność żydowska osiedlała się już w XVI w., w samej Białej pierwsi Żydzi pojawili się prawdopodobnie dopiero w pierwszej ćwierci XVII wieku. Początkowo tutejsza gmina podlegała kahałowi w Brześciu, jednak szybko się usamodzielniła. Żydzi mieszkający w Białej Podlaskiej utrzymywali się głównie z handlu, rzemiosła, a także karczmarstwa, dzierżaw oraz prowadzenia operacji kredytowo-pieniężnych. Duży odsetek Żydów był zatrudniany przy wyrobie i wyszynku napojów alkoholowych.
Rodzina Hani była bardzo liczna. Ojciec, drugi mąż mamy sprowadził z pierwszego małżeństwa pięcioro dzieci. Z mamą Hani miał ośmioro. Cała rodzina trudniła się farbowaniem i sprzedażą wełny. Dni Hani upływały spokojnie. Przeplatane były pracą, nauką i miłostkami. Jej myśli często krążyły wokół wykształconego, starszego Żyda (komunisty) Cemacha.
Spokój i dostatnie życie w Białej przerwała II wojna światowa.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Naprzemienne rozdziały "Hania" lub "Hila" ukazują kolejne wydarzenia z życia rodziny.
Hania opowiada o czasach wojennych, Hila żyje w latach 80-tych XX wieku w Izraelu. Tutaj również jest jej babcia Hania wraz z dziadkiem. Dziadek ma stolarnię, babcia handluje jajkami.
Wnuczka mając za zadanie domowe opisać przeszłość dziadków chodzi z magnetofonem i ciągle naciska Hanię, żeby opowiadała. Babcia unika opowieści. Podczas wojny myślała tylko o tym, że jak się skończy nie będzie miała czasu na opowieści tyle ich miała na sercu i w głowie, lecz gdy wojna się skończyła nie miała nikogo komu mogłaby przekazać wszystko co chciała. Teraz po tak długim czasie już nie chce...nie chce wspominać.
Babcia Hania uczy Hilę wielu rzeczy. Jakie warzywa kupować, jak zachowywać się jak dama, a przede wszystkim szacunku do chleba. Do najmniejszej skórki, do każdego okruszka, bo przecież podczas wojny chleb był na wagę złota.
"Skórka od chleba" to pełna emocji, bólu opowieść o społeczności żydowskiej i ich losach podczas II wojny światowej. O ich zwyczajach, których mnóstwo wplecione jest w treść wspomnień. Ciężko początkowo był mi przeniknąć w ten jakże inny świat. Dodatkowo panujący galimatias w książce, mnóstwo postaci, powiązań rodzinnych, żydowskich zwyczajów wybijał mnie z rytmu czytania. Dopiero w połowie książki złapałam bakcyla i dalej nie mogłam doczekać się kolejnych opowieści Hani.
Przesycona czułością saga przeniosła mnie na trzy dni w zupełnie inny świat.
Dwugłos rodzinny, babci i wnuczki. Wspomnienia babci z czasów wojny i codziennej walki o przetrwanie w ZSRR. Babcia - Żydówka z Białej Podlaskiej - ocalała jako jedyna ze swojej rodziny, dzięki ukochanemu, który namówił ją na wyjazd w głąb ZSRR. W jej wspomnieniach dostajemy opis społeczności żydowskiej z Białej, Radzynia i okolic, a później ponury obraz codzienności w ZSRR w czasie wojny. Wnuczka natomiast opisuje babcię współczesną, tak jak ją widzi, od późnych lat 70., pokazując ją oczami dziecka. Jest to pełne czułości, także dla tego, co wnuczka odbiera jako różne "dziwactwa" babci, do których należy obsesja na punkcie niemarnowania żywności, zwłaszcza chleba. Bo ta tytułowa skórka od chleba potrafiła zdecydować o przeżyciu.