cytaty z książek autora "Michal Viewegh"
Idealny mężczyzna nie istnieje! Idealny mężczyzna jest wirusem atakującym kobiecy rozsądek...
Może zapytasz dlaczego się jeszcze nie poddałem? Dlaczego nadal do Ciebie piszę, choć od dłuższego czasu jest to już tylko śmieszne? Najprawdopodobniej z tego samego powodu, dla którego miliony ludzi na całym świecie wciąż na nowo otwierają zawirusowaną pocztę elektroniczną z podejrzanymi tytułami jak I LOVE YOU czy NEW LOVE, choć byli co najmiej tysiąc razy ostrzegani: ponieważ marzą o miłości tak bardzo (czy się do tego przyznają, czy nie), że wolą zaryzykować bezpowrotne zniszczenie plików niż to, że z obawy przed wirusami skasują prawdziwy list miłosny. Wprawdzie żaden taki list nigdy w życiu do nich nie przyjdzie, ale oni i tak nie przestaną żywić nadzieji.
Używaj daru życia. Uśmiechów dzieci, kolorów nieba, zapachu kawy, ciepłego wiatru i dzwonienia tramwajów. Ciesz się mroźną zimą i upalnym latem. Szczęście to czas. Nie zapomnij o tym" [s. 126].
To jest klasyczne kobiece podejście! Z niedoskonałością życia potraficie się jako tako pogodzić: to jest życie, trzeba je brać jakie jest, mówicie sobie całkiem rozsądnie. Ale z niedoskonałością mężczyzn, o dziwo, nie pogodzicie się nigdy. Zawsze będziecie naiwnie szukać tego doskonałego. Tego po prostu wymagacie. Myślicie, że idealny mężczyzna jest waszym niezbywalnym, kobiecym prawem. Gdy nie dostaniecie takiego mężczyzny odczuwacie uzasadnioną wściekłość.
W młodości mało kto przeczuwa, że życie nie jest niczym innym, jak ciągłym żegnaniem się z życiem"[s. 90]
Nie musimy wierzyć w Boga, ale nie wolno nam tracić nadziei.
Jeżeli rozumiecie jeszcze, jak mogliście kiedyś kochać, nadal jesteście zakochani. Wygasła miłość jest czymś nie do uwierzenia.
Kiedyś, dawno temu miałem pewne złudzenia co do ludzkiej mądrości, wrodzonej dobroci, ale jak tylko zacząłem rozumieć, co ludzie mówią, moją sympatię diabli wzięli. (...) Wolne od osądzania, wyrozumiałe spojrzenie na ludzkie mrowisko – to jest (...) wszystko, na co mogę się zdobyć"[s. 77].
Kobieca uroda potrafi zniweczyć męskie przedsięwzięcia, pozbawić godności, a nawet całkowicie zniszczyć charakter
Nie chcę bluźnić, ale czasem wydaje mi się, że życie ludzkie jest źle zorganizowaną wycieczką poznawczą.
A oto doskonały przykład przerażającej męskiej logiki:
1/ mąż urządza żonie sceny zazdrości i odmawia spania z nią, ponieważ ona nie czyta załączników e-maili;
2/ ponieważ z nią nie sypia, zaczyna ją zdradzać;
3/ dopiero własna zdrada pozwoli mu odpuścić żonie to, że go nie zdradziła.
- Przedwczesna zadrość jest logiczną bzdurą - zauważa sucho. - Przeciwnie, zazdrość przychodzi zawsze za późno.
Zaletą starszego wieku jest większy stopień samopoznania. Właśnie czterdziestka jest piękną chwilą życiowej równowagi - mówił z uśmiechem, jakby chciał mnie o czymś przekonać. - Człowiek jest już na tyle dojrzały, aby wiedział czego chce, i nadal jeszcze na tyle młody, aby się niczego nie bał...
Starokawalerski bastion zdobyty! - piszę w SMS-ie do Ingrid.
Tak sie cieszę, że o mało nie wysyłam jej skrzydlatego serduszka, ale na szczęście w porę przypominiam sobie powzięte kiedyś postanowienie, aby do nikogo nigdy nie wysysłać żadnego z tych głupich obrazków (czy jesteśmy Indianami, żeby komuniować się za pomocą pisma obrazkowego?). Jednocześnie trochę się boję wspólnego mieszkania z Oliverem.
Boję się o swoją prywatność, o codzienne nawyki.
Boję się, że Oliver zacznie działać mi na nerwy.
Boję się, że nie przestanę szukać dalej.
Laura z zadowoleniem ewidencjonuje moje słabości, przejrzyście je katologuje, rzekłbym wręcz, że je pielęgnuje, bo oczywiście musi je mieć pod ręką, gdy będzie się chciała nimi usprawiedliwić. Na przykłąd w przypadku zdrady. Byoby zresztą niezbyt fair robić jej wyrzuty z powodu ewentualnej zdrady, bo problemy naszego związku w logiczny sposób wpływają i na naszą seksualność, która zamiast dawnej radosnej gry dwóch ciał staje się raczej nosicielką symptomów...
Ładne rzeczy, pomyślała. Szefuję czterdziestu ludziom, byłam trzy miesiące w Ameryce, spałam co najmniej z dwudziestoma facetami, w tym z jednym Murzynem, paliłam trawkę i haszysz, uprawiałam nawet kiedyś seks analny - a czerwienię się, gdy ktoś wypowie moje nazwisko.
Był - jak się wyraził w jednym z wywiadów prasowych - nerwowy jak sanki jesienią.
Istota zawodu nauczyciela nie tkwi w wykształceniu, tylko w osobowości, w czymś najbardziej osobistym, w sensie ludzkim najbardziej intymnym; w tym, co tworzy ścisłe więzy międzyludzkie, nawet bez słów i wszelkiej wiedzy: w sztuce kontaktowania się jest ukryta tajemnica sukcesu nauczania i wychowawczego.
Jaromir John.
Ha! I znowu to samo! Los kobiety!...Ileż w pełni osobistych klęsk chowa się jak kurczaki pod wielką kwoką wszechobecnego kobiecego nieszczęścia.
Ludzie namiętności są niczym pożar lasu: teraz płomienie buchają tutaj, ale już za chwilę będzie się palić całkiem gdzie indziej.
Naprawdę nigdy nie zrozumiem, że kobieta mimo iż może być tak bardzo wyemancypowana, a jak przyjdzie co do czego, to i tak zupełnie jej odbija na samo tylko słowo "ślub".
Stara się pani we mnie znaleźć środek na trawienie, który pomoże pani lepiej strawić tego przystojnego półgłówka (...)
Przypomina sobie to, co przeczytała niedawno w jednej z książek o umieraniu:"smutek to chorobliwy brak samodyscypliny".
Czy seks jest nieprzyzwoity?- Tak, jeśli się go uprawia właściwie" Woody Allen
- Wiecie co mówił Goethe? - zwraca się jednocześnie do mnie i do NIEGO. - W żadnej sytuacji nie ma nic ważniejszego niż pojawienie sie osoby trzeciej. Widziałem przyjaciół, rodzeństwa, kochanków i małżonków, których związek zupełnie się zmienił poprzez nadejście nowej osoby. Ich sytuacja dzięki temu kompletnie się odmieniła.
A Kosztalowa siedzi całymi dniami w metrze, w zadymionej klitce i jest cała zadymiona, a czekolada wytrzeszcza na nią gały, ale na szczęście okazuje się, że są to dwie bardzo duże rodzynki, kiedy jednak chce dać tę czekoladę teściowi, stwierdza, że to nie teść, ale drzwi obrotowe. Ha, ha, ha.
Nie znoszę wypchanych biustonoszy. To nic innego jak fałszywa reklama. Zbrodnicze połączenie małości i gąbki.
Chodziłam po mieszkaniu, gdzie z nami przez lata mieszkali i wszędzie natykałam się na ich nieobecności.