Dorastała na małej farmie w rolniczej Indianie, gdzie patyki zmieniała w czarodziejskie różdżki, a krowy w smoki. Mimo upływu czasu wciąż ma bujną wyobraźnię, więc każdego dnia czaruje – tym razem słowa, nie krowy. Kiedy Shelby nie tworzy magicznych opowieści, ogląda serial Biuro i zachłannie czyta. Obecnie mieszka w pobliżu farmy z dzieciństwa z bardzo wysokim mężem i na wpół zdziczałymi dziećmi. Gołąb i wąż to jej debiutancka powieść. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, wejdź na stronę www.shelbymahurin.com
Ten tom podobał mi się najbardziej ze wszystkich. Mam wrażenie, że tu najwięcej się działo. Uważam, że to dobre zakończenie trylogii. Szkoda tylko, że nie poświecono więcej miejsca postaciom drugoplanowym. Polubiłam bohaterów, chociaż Lou chyba najmniej. Świat przedstawiony mi się podobał, jednak niektóre aspekty zostały przedstawione bardzo powierzchownie. Meluzyny dodały tej historii koloru. Podobało mi się też to, że używanie magii ma swoje konsekwencje, nie można sobie nią szastać na lewo i prawo. Trylogia nie jest wybitna, ale dobra na odstresowanie i dostarczająca rozrywkę. Jeśli, podobnie jak mnie, nie do końca przypadł Wam do gustu drugi tom, to dajcie szansę ostatniemu.
Strasznie się ociągałam przed sięgnięciem po finał, bo drugi tom strasznie mnie rozczarował i nie nastawiał pozytywnie, ale okazało się, że nie było czego się bać, bo strasznie mi się ten tom podobał! W ogóle nie odczułam objętości, na nowo polubiłam bohaterów i wciągnęłam się w fabułę. Podobało mi się, w jaki sposób autorka zakończyła historię tej wesołej paczki i sam pomysł na fabułę trzeciego tomu i już nie mogę się doczekać, aż na rynku pojawia się kolejne książki autorki i będę mogła zobaczyć, jak się rozwinęła!