Lauren Brooke urodziła się w Anglii, ale przez dłuższy czas przebywała w Stanach Zjednoczonych. Od dziecka uwielbiała jeździć konno, miała własnego kucyka. Mieszka na starej farmie niedaleko Londynu, wraz z mężem (weterynarzem) i dwoma końmi. Jest autorką ogromnie cenionych powieści dla młodych czytelniczek.
„Bella odwzajemniła uścisk, spoglądając przez ramię mamy na bladą twarz młodszej siostry i zdając sobie sprawę, że nigdy, przenigdy nie będą mogły powiedzieć rodzicom o tym, co naprawdę stało się tej nocy. Ucieczka z zapadającej się stajni musiała pozostać ich tajemnicą na zawsze”
🐴 Silny, porywisty wiatr. Ciemne, kłębiaste chmury. Zapach deszczu mieszający się z mocnym zapachem ze stajni. Nadchodzi burza. I chociaż bardzo chciałam poczuć ten moment całą sobą, forma opowiedzenia tej historii nie do końca mi na to pozwoliła. Autorka zdecydowała się na bardzo prosty język narracji, który zdecydowanie przekładał się na głębie przedstawionych wydarzeń. Całokształt lektury okazał się więc bardzo prosty, lekki i niezobowiązujący – nie uważam jednak, by był to duży minus. W końcu książka skierowana jest głównie do trochę młodszych czytelników i jestem pewna, że kilka lat temu sama mocno zachwycałabym się tą historią.
🐴 Lauren Brooke w bardzo przystępny sposób poruszyła trudne tematy, często wiążąc je z prowadzoną na ranczu hipoterapią. Wplotła do historii nie tylko ważne, rodzinne wartości, ale także problemy, z którymi często borykają się młode, zagubione osoby. Ponadto świetnie zobrazowała życie na ranczu oraz związane z nim obowiązki, które pokazały, że mieszkanie w takim miejscu to nie tylko jazda konna podczas zachodu słońca czy wskakiwanie do basenu w upalne dni. Myślę, że młodsi czytelnicy mogą wynieść z każdego rozdziału wiele ważnych przesłanek, a przy tym zarazić się miłością do końskich przyjaciół i, być może, znaleźć nową pasję z nimi związaną.
🐴 „Nadchodzi burza” to utrzymana w końskim klimacie historia, przy której spędziłam bardzo przyjemny czas. I chociaż nie oczekiwałam od niej wiele, sprawiła, że przeniosłam się do przeszłości i odpoczęłam od książek poruszających ciężkie i brutalne tematy. Sądzę, że raz na jakiś czas warto wypuścić z siebie swoje wewnętrzne dziecko i sięgnąć po lektury skierowane właśnie do niego 🌾
Zacznę od tego, że książka jest dla młodszej młodzieży, a ja świetnie się bawiłam podczas jej czytania. Przez wszystkie rozdziały się po prostu płynie. Na początku myślałam, że może ta książka nie jest odpowiednia dla mnie, lecz to nie prawda. Każdy, czy to młodszy, czy też starszy może przeczytać ten tytuł, tak samo jak drugą część, której recenzja pojawi się niebawem. Oczywiście historia w niektórych miejscach jest zapewne zachwycająca dla nastolatek, a dla dorosłych pewnie już nie, ale przyjemnie się te fragmenty czytało, wracając do młodzieńczych lat. Potrzebowałam takiej książki, przy której się wyciszę, wyluzuję i odpocznę i właśnie seria „Ranczo Golden Horse” to mi zagwarantowała. Bohaterowie byli bardzo przyjaźni i wszystkich od razu polubiłam. Muszę jednak przyznać, że główna bohaterka momentami podejmowała infantylne decyzje, ale przecież ma dopiero 15 lat, więc jest to zrozumiałe. W książce jest motyw hipoterapii, o której nie wiedziałam za wiele, a dzięki lekturze dowiedziałam się jak ona wygląda i dla kogo ona jest przeznaczona. Jeśli ktoś lubi i interesuje się końmi, to ta książka idealnie się nada dla takiej osoby. Mam nadzieję, że będę częściej trafiać na takie przyjemne lektury. A słyszałam, że ma być trzecia część serii „Ranczo Golden Horse”, dlatego liczę na to, że uda mi się ją przeczytać.