Najnowsze artykuły
- ArtykułyPrzygotuj się na nadchodzącą jesień. Najlepsze książkowe promocje wrześniaLubimyCzytać1
- ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Akrobatki” Agi AntczakLubimyCzytać1
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i otrzymaj książkę „Wszyscy zakochani nocą” Mieko KawakamiLubimyCzytać1
- Artykuły„Miasteczko Salem” i „Pingwin” robią wrażenie. Adaptacja Stephena Kinga z szansami na OscaraKonrad Wrzesiński5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kathleen McAuliffe
1
6,2/10
Pisze książki: popularnonaukowa
Najpopularniejsza książka
Pasożyty w twoim mózgu Jak małe stworzenia manipulują naszym zachowaniem
6,2 z 43 ocen
175 czytelników 5 opinii
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,2/10średnia ocena książek autora
50 przeczytało książki autora
124 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Pasożyty w twoim mózgu Jak małe stworzenia manipulują naszym zachowaniem
Kathleen McAuliffe
6,2 z 43 ocen
175 czytelników 5 opinii
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
Pasożyty w twoim mózgu Jak małe stworzenia manipulują naszym zachowaniem Kathleen McAuliffe
6,2
Książka ciekawa, na pewno spodoba się wielu osobom, zwłaszcza tym, dla których temat jest nowy. No właśnie… Który temat, bo autorka skacze po wielu?
Mam do książki liczne zastrzeżenia. Zacznijmy od autorki i tematu. W przypadku książek popularnonaukowych preferuję raczej te napisane przez specjalistów albo przynajmniej ludzi, którzy mają sporą wiedzę w temacie i podstawy nie są im obce. Jedyne, czym wtedy ryzykuję, to ewentualnie siermiężny, nudnawy styl. Inaczej bywa w przypadku książek pisanych na naukowe tematy przez dziennikarzy. Tu jest szansa na żywy, wciągający styl, ale i ryzyko tego, że dostaniemy masę ogólników, niebezpiecznych uproszczeń czy wręcz błędów merytorycznych.
Autorka „Pasożytów…” należy do tej drugiej grupy. Nie mogę oczywiście wszystkich zastrzeżeń przypisywać niej samej, bo spory udział w wydawniczym niechlujstwie ma polska redakcja, ale zacznijmy od początku.
Pierwsze rozdziały są bardzo obiecujące, wręcz fascynujące. Autorka na przykładach pokazuje, że pasożytnictwo w przyrodzie jest powszechne a liczne pasożyty mogą wpływać na zachowanie się ich gospodarzy. Mamy więc przykłady mrówek, ślimaków czy niewielkich skorupiaków wodnych, które po ataku pasożyta zaczynają przejawiać wyjątkowo nietypowe dla siebie zachowania, często zagrażające ich życiu. Nie zawsze bezpośrednio jest zaatakowany mózg, ale działalność pasożyta oddziałuje na układ nerwowy. Mamy też całkiem spore rozdzialiki o człowieku. Autorka skupia się przede wszystkim na pierwotniaku Toxoplasma gonidii i nicieniu Toxocara, którego larwy mogą umiejscawiać się w mózgu i tym samym wpływać na zachowanie zarażonego. Autorka przytacza najnowsze ustalenia relatywnie niedawno utworzonej gałęzi nauki (na razie młodego pędu raczej) zwanego neuroparazytologią. Tekst jest bardzo przystępny, bardziej przypomina dłuższe artykuły w pismach popularyzujących wiedzę, niż książkę popularnonaukową. Czytelnik nie będzie czuł się przeładowany wiedzą. To w wielu przypadkach może być sporą zaletą, ale i wadą. Mnie osobiście brakowało trochę bardziej szczegółowej wiedzy.
Nieco dalej mamy rozdział o mikrobiomie, czyli naszym wewnętrznym świecie bakteryjnym. Temat ostatnio bardzo popularny. Okazuje się, że to, w jakim stanie jest nasza flora fizjologiczna jelit może wpływać na nasz nastrój, zachowania i wybory. Rzecz na pewno fascynująca i istotna, ale niezbyt w temacie. Flora zasiedlająca nasze jelita (ale i skórę) to nie pasożyty. Zaburzenia w jej składzie mogą prowadzić do stanów chorobowych. Bakterie wydzielając różne substancje, które my wchłaniamy do krwioobiegu, oczywiście mogą mieć wpływ na funkcjonowanie naszych układów, z nerwowym włącznie, ale jest to stan względnie normalny, naturalny, zupełnie odmienny od sytuacji, kiedy wnika do naszego wnętrza pasożyt, czyli organizm generalnie nam szkodliwy, obcy, którego chcemy za wszelką cenę uniknąć. Odniosłem wrażenie, że autorka nie widzi różnicy pomiędzy pasożytami a patogenami. Na tej zasadzie można by snuć rozważania, jak na nasze zachowania wpływa chemia, którą wdychamy z powietrza czy spożywany wraz z jedzeniem, niezależnie czy ta naturalna, czy sztuczna.
Druga część książki, ponad połowa, tak naprawdę jest zupełnie nie na temat a przynajmniej nie na temat w kontekście tytułu, zwłaszcza polskiego podtytułu. Autorka porzuca świat pasożytów i patogenów dryfując dość szybko w sferę ludzkich zachowań higienicznych, skąd one w ogóle się wzięły, jak wyewoluowały. Wysnuwa skądinąd ciekawe, ale mocno ogólne konkluzje o tym, jak pierwotne zachowania człowieka w kwestii unikania chorób, źródeł zarazków (i pasożytów) mogły przyczynić się do powstania wielu zachowań moralnych, postaw społecznych a nawet religii. Skąd mogło się wziąć odczucie obrzydzenia, jaki to może mieć związek z chorobami zakaźnymi, nie tylko pasożytami. Ciekawe to, ale naprawdę dość luźno związane z właściwym tematem czyli bezpośrednim wpływam pasożytów na nasze zachowanie. Rozważania autorki krążą raczej wokół antropologii kulturowej, psychologii, etyki i podobnych nauk społecznych niż biologii i medycyny. Jak napisałem – porusza tematy bardzo ciekawe, ale w tej kwestii ukazało się już na naszym rynku całkiem sporo dobrych i przystępnych książek pisanych przez specjalistów.
Przejdźmy teraz do poważniejszych zarzutów, czyli byków wydania polskiego. Od książki popularnonaukowej, nawet tej bardzo mocno popularnej, skierowanej do zupełnych laików, którzy o pasożytach nie wiedzą nic lub prawie nic, wymagam precyzji. Oczekuję, że tekst – jeśli nawet poziom popularności książki nie wymaga zatrudnienia redaktora naukowego – będzie albo tłumaczony, albo chociaż redagowany przez kogoś, kto ma zielone pojęcie o tym, co w tekście. Wygląda na to, że nie tym razem.
Mamy więc omawiane w jednym z rozdziałów nitnikowce (drucieńce). To grupa obleńców pasożytująca m.in. u ryb i wodnych skorupiaków. W pewnym momencie owe organizmy zaczynają być nazywane… włośniami. Tu dodatkowo byk gramatyczny – w tekście nieco dalej dowiemy się, że „Żaba połknęła w całości świerszcza z włosieniem” zamiast „włośniem”. Jak widać pasożyty mają również wpływ na gramatykę :D . Tak się akurat składa, że włosień to już zupełnie inna gromada zwierząt, z których najbardziej znany to włosień kręty (Trichinella spiralis). Nie jest to jedyny błąd merytoryczny. W innym miejscu mowa jest o „tajemniczym” robaku gwinejskim. W polskiej terminologii coś takiego nie występuje, to prymitywna kalka językowa z angielskiego. W Polsce pasożyt ten nazywany jest robakiem medyńskim (z Medyny) a jego łacińska nazwa (co zaskakuje nie podana w książce) to Dracunculus medinensis.
Z językiem polskim tłumaczka i redaktorka też nie do końca sobie radzą. O kolcogłowach możemy się dowiedzieć, że mają wieniec haczyków czy kolców na ryjku i… zwiotczałe ciało. Zwiotczałe ciało to kolcogłów może mieć co najwyżej po śmierci. Za życia ewentualnie wiotkie. To jednak zupełnie różne przymiotniki. Nie brakuje też karkołomnych zdań, gdzie czytelnik może mieć problemy z wyobrażeniem sobie sytuacji, bo logiki w nich brak: „Osa zaczyna swoją tyranię nad pająkiem z chwilą schwytania go i złożenia jaja w jego odwłoku. Jajo przepoczwarza się w robakowatą larwę, która przebija drobne otwory w odwłoku pająka, przez które wysysa jego soki.” Pierwsze zdanie niezbyt jest po polsku. Można kogoś tyranizować, ale zaczynać tyranię nad kimś, czymś? Kiepsko to brzmi. Ale o co chodzi z tą larwą? Jeśli rozwija się w odwłoku pająka, to po co ma przebijać jakieś otworki? Przecież siedzi zanurzona w „sokach” pająka, nie musi nic wysysać. Warto dodać też, że jajo nigdy się nie przepoczwarza. Przepoczwarzać się może dopiero larwa. Skomasowanie błędów w tych dwóch zdaniach poraża.
Spójrzmy nieco dalej. W rozdziale 8 o zachowaniach instynktownych zwierząt mamy taki passus: „ Populacje wsobne [te, gdzie dochodzi do krzyżowania wsobnego naturalnego lub wymuszonego hodowlą – dopisek mój] są także bardziej narażone na choroby dziedziczne, ponieważ poszczególne osobniki mogą otrzymywać dwa geny recesywne – po jednym od każdego rodzica – to zaś powoduje szkodliwe mutacje. Kazirodztwo – ekstremalna forma rozmnażania wsobnego – niesie ze sobą podobne ryzyko, tyle, że zwielokrotnione.” Hm… A czym, droga autorko, różni się krzyżowanie wsobne od kazirodztwa, poza nazwą? Bo wg mnie to dokładnie to samo (tyle że kazirodztwo raczej odnosimy do ludzi a nie zwierząt),więc zagrożenie genetyczne jest takie samo. No, chyba że pojęcie kazirodztwa ograniczymy jedynie do kontaktów brat-siostra, ale o tym autorka już nie pisze. Pisanie o kazirodztwie jako ekstremalnej formie rozmnażania wsobnego to nieporozumienie. Ale jest tu jeszcze poważniejsza bzdura. Niezależnie od ekstremalności chowu/rozmnażania wsobnego, takie krzyżowanie organizmów nie wywołuje żadnych szkodliwych mutacji. Seks kazirodczy nie jest czynnikiem mutagennym. Skutkiem takiego krzyżowania, jak napisała na początku autorka, jest możliwość ujawniania się potencjalnie szkodliwych mutacji u ewentualnego potomstwa. Owe szkodliwe mutacje zaszły wcześniej, zanim dwa osobniki podjęły współżycie.
Spójrzmy jeszcze na koniec książki. Dobrym zwyczajem w książkach popularnonaukowych jest umieszczenie bibliografii czy choćby przypisów odsyłających do źródeł informacji zawartych w tekście oraz indeks rzeczowy. Ja rozumiem, że większość czytelników tam nie zajrzy, niemniej jednak jeśli już owe elementy są zawarte, należało by je opracować z sensem. Najpierw indeks. Usiłowałem znaleźć takie słowa jak nitnikowce, włosień, robak gwinejski, mikrobiom. Niestety brak. To po co jest indeks?
Przypisy/bibliografia to już kompletna porażka. Z tak dziwacznym podejściem spotykam się drugi raz w książkach. W tekście nie ma absolutnie żadnego oznaczenia, że jakikolwiek przypis czy odnośnik do literatury jest. Żadnych gwiazdek, cyferek w indeksie, literalnie nic. A jak mamy w przypisach? Co prawda odnośniki do źródeł informacji mamy pogrupowane wg rozdziałów, ale jeśli ktoś liczy na jakieś info, do jakiej strony to przypis, zawiedzie się. Tymczasem mamy następująca metodę: kilka słów (2-4) wyrwanych z kontekstu będących cytatem z jakiejś strony tekstu głównego i po dwukropku źródło informacji. Wielce przydatna metoda. Moje gratulacje!
Dodam jeszcze, że dobrym zwyczajem jest podawanie w bibliografii polskich tytułów i nazwy wydawnictwa, jeśli dana książka została wydana po polsku. Tu nic takiego nie uświadczy, choć natknąłem się w pobieżnym przeglądzie m.in. na takie tytuły jak „Prawy umysł” czy „Strzelby, zarazki, maszyny”. Biorąc pod uwagę fakt, że nie jestem bardzo uważnym i drobiazgowym czytelnikiem, błędów i usterek znalazłem całkiem sporo.
Książka na pewno ciekawa dla laików nie stykających się do tej pory z parazytologią i czymś, co Dawkins nazwał fenotypem rozszerzonym, ale nie jest to popularyzacja wysokich lotów. Książka nie zaszczyci w realu moich półek, wolę sobie poczytać Heidta, Diamonda czy choćby podręcznik parazytologii lekarskiej Kadłubowskiego ;-)
Pasożyty w twoim mózgu Jak małe stworzenia manipulują naszym zachowaniem Kathleen McAuliffe
6,2
Książkę "Pasożyty w Twoim mózgu" dostałam w ramach prezentu do zrecenzownaia. Od razu mnie zainteresowała, tym bardziej, że w tym roku, w ramach studiów, miałam już kontakt z parazytologią. Martwił mnie jednak fakt, że będzie ona zawierała więcej ciekawostek i "legend" niż faktów popartych badaniami naukowymi.
Na szczęście moje podejrzenia okazały się być niesłuszne. Autorka - Kathleen McAuliffe jest dziennikarką, która specjalizuje się w popularyzacji odkryć badawczych. Na końcu książki zamieściła wszystkie teskty, z których czerpała, by napisać rzetelną i prawdziwą historię.
Co do samej książki - podzielona jest ona na 12 rodziałów opisujących, moim zdanie, coraz szerszy wpływ pasożytów na nasze działania. Zaczynamy od zapoznania się z samą dziedziną w rodziale pierwszym ("Zanim pasożyty stały się modne"),później przechodzimy do pasożytów wykorzystujących swoich żywicieli jako siłę napędową ("Autostopem"),przy przejść do bardziej dramatycznych przypadków zarażeń, które nie zawsze kończą się dobrze dla zainfekowanych zwierząt ("Żywe trupy"). W kolejnych rozdziałach poruszany jest wpływ pasożytów na naszą osobowość oraz o tym, jak wpływają na nasz temperament i czy jest to w ogóle możliwe.
Jednym z ciekawszych jest ten o mikroflorze jelitowej oraz o jej związku z zaburzeniami natury psychicznej, w tym depresją.
Kilka ostatnich traktuje natomiast o bardziej ogólnych sprawach, np. wpływie pasożytów na kształtowanie się cywilizacji i kultury. Tutaj badania są w trakcie przeprowadzania i nie da się wysnuć jednoznaczych wniosków, a autorka książki starała się to podkreślić.
Na samym końcu znajduje się kilka wkładem ze zdjęciami z opisem ciekawostek parazytologivznych, które wspomniane były w książce.
Moim zdaniem jest to dobra lektura dla osób interesujących się parazytologią, medycyną i psychologią czy socjologią. Pozwala poszerzyć swoją wiedzę w przyjemny i dostępny sposób.
Pewne momenty mogą wydawać się przekoloryzowane, aczkolwiek na końu, przed samym podsumowaniem autorka przyznaje się do tego, że jest pod takim wrażeniem działań tych mikroskopijnych organizmów, że mogła im przypisać więcej zasług, niż im się należy.
Spodziewałam się pseudonaukowego beukotu i pozytywnie się zaskoczyłam. Polecam :)