Milkman Anna Burns 7,3
ocenił(a) na 95 lata temu Anna Burnes – Milkman
Powieść, która została w tym roku nagrodzona Nagrodą Bookera, wywarła na mnie mocne wrażenie.
‘Mleczarza’ można czytać na dwa sposoby: albo zanurzając się w krwawą historię The Trobules w Irlandii Północnej, albo zapominając o faktycznym historycznym tle, i czytając go jako obraz nieokreślonej paranoicznej dystopii, ze społeczeństwem podzielonym na nas i tych innych, gdzie każdy inny jest wrogiem. Inny jest innej religii, wspiera ‘kraj zza wody’, chodzi do innych barów, szkół, mieszka na innych ulicach...
Główna bohaterka ma osiemnaście lat i nie jest zamężna. W oczach jej matki daje więc zły przykład młodszym siostrom. Do tego chodzi ulicami czytając książki. Nikt tak nie robi. Ona się wyróżnia, choć woli być niezauważalna.
Pewnego dnia tutułowy Mleczarz (Milkman) proponuje, że ją podwiezie. Ona nie przyjmuje propozycji, ale ktoś ich widział. Ktoś opowiedział sąsiadom, że widział ich razem. Czy był to ich jedyny raz? Pewnie nie, bo dlaczego miałby to być tylko jeden raz? Na pewno coś między nimi jest. I plotka się roznosi, atmosfera gęstnieje. Milkman przeradza się w stalkera – pojawia się tam gdzie ona, za to w krzakach, za rogiem, za drzewem, zawsze ukrywa się ktoś z aparatem fotograficznym. Więc wszyscy już wiedzą – ona jest kochanką wysokopostawionego(?) członka organizacji paramilitarnej, mimo że on nigdy nawet jej nie dotknął.
I tu zaczyna się studium osaczenia: kobiety przez mężczyznę, jednostki przez otoczenie, społeczności przez ‘władzę’ tę oficjalną i tę podziemną. Bohaterka nie ma wsparcia w nikim i sytuacja niszczy ją psychicznie i fizycznie. Co więcej, jej nowa pozycja kochanki prawdziwego mężczyzny, niesie ze sobą inne konsekwencje.
Ta książka to coś więcej niż opowieść o małomiasteczkowej zaściankowości, duszności, plotkach. Tu schematy postępowania i życiowych wyborów są zinstytucjonowane. A wszystko dzieje się w ciągłym poczuciu zagrożenia – ze strony policji, wojska, swoich organizacji paramilitarnych, tych innych bojowników, wszystkich urzędów. Tu normą jest, że ludzie giną z ‘powodów politycznych’, ale normą nie są kobiety chodzące na spotkania feministek. Jesteś normaly, jeśli w wieku 16 lat poślubiłeś kogoś kogo nie kochasz, ale pokochanie kogoś ze złej religii to grzech ciężki, za który karą jest śmierć lub banicja. Bohaterowie muszą się odnaleźć w tym wrogim świecie, a ci którzy nie dają sobie rady popadają w choroby psychiczne. Żadko ktoś będzie leczony, bo w szpitalu czają się agenci, którzy tylko czekają, by taką jednostkę zamienić w informatora.
To tylko próbka osobliwego świata z powieści Anny Burns. Tylko co bardziej dziwne, ten świat, istaniał naprawdę, w Irlandii Północnej, nie tak dawno, w latach 70-tych. Czyli w cywilizowanym świecie, na terytorium Wielkiej Brytanii, bomby, strzelaniny, zabójstwa polityczne były codziennością.
Narracja jest ciekawa, trochę jak strumień świadomości osiemnastolatki. Prawie nikogo nie znamy z imienia, nie wiemy w jakim mieście dzieje się akcja, żadna religia, żadne państwo nie są nazwane.
Nawet dzisiaj społeczeństwo Irlandii Północnej jest pełne otwartych ran, za to bramy w ‘peace wall’ co wieczór są zamykane. W niektórych regionach praktycznie każda rodzina była w jakiś sposób dotknięta przez terroryzm. Ilość samobójstw na 1000 mieszkańców jest najwyższa w całej Wielkiej Brytanii. Pisarze stamtąd, jak Anna Burns, zaczynają się powoli przebijać z ich wizją rzeczywistości, wspomnieniami, liżąc skaleczenia. Czytelnicy powinni mieć to na uwadze – w najbliższych latach możemy spodziewać się kolejnych perełek z tego regionu.
Gorąco polecam!
*czytane w wersji oryginalnej