Action Comics. Nr 1 Czerwiec 1938r. Wydanie specjalne dla prenumeratorów Jerome Siegel 6,6

ocenił(a) na 67 lata temu Nigdy specjalnie nie przepadałem za wydawnictwem DC Comics. Oczywiście pierwsze komiksy w moim domu to były z TM-Semic: Batman i Superman, ale ich historie nie za bardzo mnie interesowały. U mnie liczyli się tylko X-Men z Marvela.
Z tego też powodu nie mogę sobie wybaczyć, że ominęła mnie przyjemność zbierania kolekcji Marvela... Już nawet nie o to chodzi, że nie zauważyłem, że coś takiego na rynku jest (od czasu śmierci Dobrego Komiksu obudziłem się na wydanie "Watchmen" w jednym tomie). Podejrzewam, że wtedy nie miałbym możliwości finansowych na zamówienie prenumeraty. Ktoś powie, co Ci szkodziło kupować wybrane tytuły? Pedantyczne podejście do kolekcjonowania zmusza mnie do oczekiwania, że przyjdą czasy, kiedy będę mógł zacząć zbierać kolekcję Marvela.
Dlatego, gdy pojawiły się informacje o wypuszczeniu Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics, od razu zamówiłem prenumeratę, by móc zapoznać się z nieznanym mi uniwersum. Szczęście też chciało, że otrzymałem figurkę Kid Flash'a i dodatek w postaci reprintu pierwszego numeru Action Comics z 1938 roku. Był to też pierwszy komiks, w którym pojawił się Superman.
Nie będę mógł się nachwalić w tym poście samego pomysłu wydania zeszytu, przypominającego lata dziewięćdziesiąte w Polsce i działalność TM-Semic. Przetłumaczone na nasz język nie tylko oryginalne historie, ale także i reklamy tworzą nie tylko klimat lat trzydziestych, ale także szacunek do firmy, która sprezentowała prenumeratorom taki dodatek.
Tyle słowem wydania. Teraz przejdźmy konkretnie do zawartości:
Zeszyt otwierany jest pierwszą przygodą Supermana, który nie potrafi tutaj latać, a jedynie wykonywać kilometrowe skoki. Lois Lane jest prześladowana przez kilku oprychów, a zainteresowany nią Clark Kent nie ma takiej siły przebicia, jak wspaniały "atleta" Superman, który ratuje ją z rąk niedoszłych gwałcicieli. Niestety, historia korupcji senatora zostaje zakończona nieuwielbianym przeze mnie "ciąg dalszy nastąpi".
Kolejny komiks w #1 to "Chuck" Dawson. Całkiem ciekawa historia Charlesa Dawsona, którego ojciec zostaje zabity podczas "krwawej wojny" o ziemię. Utrzymany w czerni i bieli, przedstawia cowboya szukającego zemsty. Jednak, jak nie przystało na biały charakter - niewinnie osadzony w więzieniu przez niewinnego zastępcę szeryfa, wymierza całkiem winną, lecz chyba (?) niezasłużoną karę. Jak na lata trzydzieste, mocno brutalny komiks. Niestety, historia kolejnego "atlety" w tym zeszycie zostaje zakończona nieuwielbianym...
Następny bohater to Zatara, bardziej znany z bycia ojcem innej heroiny z DC - Zatanna'y. Razem ze swoim asystentem Tong'iem rozwiązują sprawę napadów na pociągi. "Tygrysica", nazwana tutaj arcyłotrem, jest zwykłą kryminalistką, która ze swoim gangiem stanowi małe zagrożenie dla wspaniałego magika. Pomimo tego, że sam przeciwnik jest mało zachwycający - jest to jedyny superbohater w tej kolekcji, oprócz Supermana. O dziwo, historia jest zamkniętym odcinkiem.
Jedną z ciekawostek jest tekst kapitana Franka Thomas'a pt. "Strategia Mórz Południowych". Nie jest to historia obrazkowa, ponieważ w tamtych latach był przymus posiadania minimum dwóch stron prozy w zeszycie, by nie był traktowany jako komiks, a jako czasopismo. Wiązało się to z niższą taryfą pocztową. Fabuła jest bardzo miałka, a opowiada o kapitanie szkunera - Coleman'ie i jego majtku Cottonballa'u. Ten drugi oczywiście jest czarny, a co za tym idzie: ma imię, jak czarny; mówi, jak czarny i cała jego postać jest przedstawiona, jak czarnego w latach trzydziestych XX wieku. Rasistowskie stereotypy. Historia również jest niedokończona.
Lepkoręki Stimson to ciekawy przypadek postaci z uniwersum DC. Komiks zbudowany na zasadzie slapstickowej komedii. Stimson kradnie jabłka, a po nieudanej akcji policja zaczyna go za to ścigać. Patrząc na to, że cały oddział próbuje go złapać, zastanawiam się, czy te wykroczenie nie jest gorsze niż napady na pociągi. Tam policji było znacznie mniej.
Kolejny produkt to "Przygody Marco Polo". Historia jest urwana, ale ciekawostką jest fakt, że twórca sam nie był pewien, czy powieść chce opowiedzieć za pomocą pisma, czy rysunków. Chyba najsłabszy punkt zeszytu.
Atleta "Pep" Morgan (bokser) i jego trener Pop Burkett muszą zmierzyć się nie z samymi przeciwnikami na ringu, a z "demonicznym" trenerem, który swoich zawodników faszeruje kuriozalnymi pomysłami na zwycięstwo. W tym przypadku była to igła z narkotykiem schowana w rękawicy. Taki "Tygrysia Maska" wersja jankeska.
Jakby komuś było mało przygód reportera Clarke'a w jednym zeszycie, mamy możliwość przeczytać historię Scoop'a Scanlona, który w czerni i bieli rozwiązuje sprawę złodzieja klejnotów. I tyle, wydaje się wciśnięty, jako zapychacz.
Ostatni komiks - Tex Thomson, to historia kolejnego cowboya, który już jest tak bogaty, że zaczął się nudzić. Trafia do angielskiego miasteczka, gdzie zostaje wrobiony w morderstwo przez kolejną złą kobietę. Sama fabuła może najlepsza nie jest, ale bohater to ciekawy przypadek. Jego historia jest nieco podobna do Kapitana Ameryki z Marvela, który w późniejszych przygodach również walczy z Niemcami podczas II Wojny Światowej i również staje się herosem DC (choć bez supermocy).
Na koniec zostały jeszcze dwie strony z ciekawostkami: baseball i artyści, które nic ciekawego do zeszytu nie wnoszą.
Pomimo tego, że trochę z kpiną opisuję wydawnictwo, wcale tak nie jest. Wartość ma dla mnie szczególną, bo nie Superman mi sprawia przyjemność, ale postacie, które w tych czasach jemu "towarzyszyły". Jakość fabularna, być może jest zerowa, ale wartość kolekcjonerska - ogromna. Ten zeszyt to tylko wstęp do kolekcji DC i już z niecierpliwością czekam na moment wchodzenia w uniwersum głębiej.
http://majinfox.blogspot.com/