Najnowsze artykuły
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Martin Coll
1
8,2/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Martin Coll - pisanie traktuje jak osobistą podróż. Refleksję nad tym, czego doświadcza w życiu, odmalowaną w formie mniej lub bardziej abstrakcyjnych metafor. Odbić rzeczywistości. Nierzadko w mocno pokrzywionym zwierciadle.
Pisanie to próba wniknięcia w wewnętrzny świat innych ludzi. Przywołania towarzyszących im emocji, smaku pierwszego pocałunku z goryczką obawy podszytej dziką radością. Dla autora zabawa w pisanie, to zabawa w zgadywanie, kim jesteśmy lub kim moglibyśmy być w zależności od okoliczności. W tym lub w każdym innym świecie. Autor wiele podróżuje, poznając ludzi z różnych kultur. Nierzadko z trudną do wyobrażenia osobowością. Czuje niegasnącą potrzebę doświadczania życia we wszelkich jego formach. Budzących różne, najlepiej skrajne emocje. I dlatego bardzo ceni sobie prywatność. Dlatego również pisze pod pseudonimem. Z cichą nadzieją, że spotka się to ze zrozumieniem ze strony szanownych czytelniczek i czytelników.
Pisanie to próba wniknięcia w wewnętrzny świat innych ludzi. Przywołania towarzyszących im emocji, smaku pierwszego pocałunku z goryczką obawy podszytej dziką radością. Dla autora zabawa w pisanie, to zabawa w zgadywanie, kim jesteśmy lub kim moglibyśmy być w zależności od okoliczności. W tym lub w każdym innym świecie. Autor wiele podróżuje, poznając ludzi z różnych kultur. Nierzadko z trudną do wyobrażenia osobowością. Czuje niegasnącą potrzebę doświadczania życia we wszelkich jego formach. Budzących różne, najlepiej skrajne emocje. I dlatego bardzo ceni sobie prywatność. Dlatego również pisze pod pseudonimem. Z cichą nadzieją, że spotka się to ze zrozumieniem ze strony szanownych czytelniczek i czytelników.
8,2/10średnia ocena książek autora
13 przeczytało książki autora
66 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Adria Martin Coll
8,2
„Adria” jest debiutem literackim bardzo tajemniczego autora o pseudonimie Martin Coll. Równie tajemnicza jest fabuła tego debiutu, bowiem mimo że z tyłu książki znajduje się dosyć obszerny opis, to nie zdradza on zbyt wiele – książka jest jedną wielką zagadką, nawet podczas samej lektury. Jak możecie zauważyć, okładka również nie naprowadza nas na żaden konkretny trop – możemy się jedynie domyślać, że będzie to przemiana małego kociątka w walecznego tygrysa. I po części jest to dobry kierunek rozmyślań.
Adria to imię małej dziewczynki, którą poznajemy w wieku zaledwie 5 lat. Podobnie jak jej dwóch towarzyszy, którzy zostają zabrani z sierocińca i trafiają do Organizacji, która ma ich wyszkolić na zabójców doskonałych. Szkolenie rozpoczyna się w bardzo młodym wieku – Adria, Mark i Rede spotykają swoich rówieśników i wraz z nimi przystępują do ciężkich, morderczych treningów. W tym miejscu nie ma litości dla nikogo, mistrzowie są bezwzględni i bezlitośni. Dla nich wiek tych dzieci nie ma znaczenia – najważniejszy jest cel szkolenia.
Przyznaję, że gdy tylko dowiedziałam się, w jakim wieku jest główna bohaterka tej powieści, poczułam się lekko zdezorientowana. Zupełnie nie tego się spodziewałam, chociaż trzeba przyznać, że sam pomysł autora na zaprezentowanie metamorfozy zachodzącej w Adrii był udany. Na naszych oczach przemienia się w młodą kobietę, a my widzimy, jaki wpływ na jej charakter wywarło cale szkolenie. Mimo że w wielu momentach zachowanie i sposób wysławiania się Adrii oraz jej małych towarzyszy zupełnie nie przypominał mi małych dzieci, to można by się pokusić o domysł, że o to właśnie chodziło – o wyolbrzymienie tego, co morderczy trening potrafi zrobić z dziećmi. Przemienić je w bezlitosne narzędzia, które są zmuszone szybciej dojrzeć, ale nie znają czegoś takiego jak emocje i współczucie.
Książka obfituje w dokładne i szczegółowe opisy treningów i szkoleń z różnych dziedzin. Nie chodzi o samą walkę i uniki, bowiem perfekcyjny zabójca musi się nauczyć o wiele więcej. Nie brak tutaj trupów i sekcji zwłok, które mają nauczyć młodych adeptów anatomii ludzkiego ciała, nie brak sytuacji, które mają ich pozbawić jakiegokolwiek współczucia i oporów przed zabiciem drugiego człowieka, czasami aż ciężko uwierzyć w to, że małym dzieciom można zagwarantować coś takiego. Jednakże mistrzowie są profesjonalistami i trzeba przyznać, że mimo całego swojego okrucieństwa i zimna, które od nich emanuje, są takie chwile, w których można zauważyć ich opiekuńczość. Cóż, chyba nikogo nie da się pozbawić całkowicie człowieczeństwa… Sama kreacja poszczególnych bohaterów mogłaby być nieco lepsza, ale nie jest najgorzej.
Martin Coll świetnie operuje językiem i jego debiut czyta się naprawdę lekko i przyjemnie. Fabuła jest dosyć prosta, a akcja ograniczona w dużej mierze tylko do jednego miejsca, ale coś czuję, że stało się tak dlatego, że to zaledwie pierwszy tom cyklu, który autor ma w planach. Stanowi świetne i na swój sposób intrygujące wprowadzenie, które ma na celu przybliżenie nam postaci Adrii i zrozumienie, co ukształtowało jej charakter. Myślę, że to wręcz taki prequel i przedsmak tego, co nas czeka – a przynajmniej na to wskazuje zakończenie. W trakcie czytania pojawia się bardzo tajemniczy wątek związany z pochodzeniem Adrii, ale autor nie ujawnia tego sekretu, nawet na sam koniec – odpowiedź na pytanie kim naprawdę jest główna bohaterka zapewne otrzymamy nieco później. Przypomina to nieco historię Celaeny Sardothien…
„Adria” jest naprawdę dobrym i na swój sposób oryginalnym debiutem, który ma w sobie sporo rzeczy godnych uwagi. Przyznaję, że historia nie wciągnęła mnie aż tak mocno, jakbym chciała, ale ostatnimi czasy rzadko której powieści się to udaje. Jednak z pewnością zapowiada ona coś bardzo obiecującego! Książka jest dopracowana i dobrze się ją czyta, a Martin Coll przedstawia swoją wizję w sposób logiczny i sensowny. Jestem przekonana, że w jego głowie jest jeszcze wiele ciekawych pomysłów i o ile rozwiną się one w dobrym kierunku, to może z tego wyjść godny uwagi cykl. Jeżeli autor poradzi sobie z wykreowaniem wspaniałego świata i dodanie bohaterce przysłowiowego pazura, a do tego w ciekawy sposób rozwinie rozpoczętą historię, to ma szansę odnieść spory sukces!
www.bookeaterreality.blogspot.com
Adria Martin Coll
8,2
„Adria” to książka, która swoją premierę miała kilka dni temu. Jej autorem jest Martin Coll. Nie mam bladego pojęcia, kto kryje się pod tym pseudonimem, a gdy wpisuję imię i nazwisko w wyszukiwarkę, wyniki wskazują mi amerykańskiego dilera narkotykowego albo odnośnik do konta na Wattpadzie –internetowej społeczności, która zrzesza pisarzy i czytelników. Intuicja podpowiada mi, że chodzi o tę drugą osobę. Niestety nie dowiem się niczego o autorze, ale po przeczytaniu książki, wnioskuję, że została napisana przez nastolatka. Ciekawe, czy się mylę.
W tej recenzji zabiorę Was do świata, w którym nic nie dzieje się przypadkiem…
W królestwie La Roi znajduje się twierdza będąca siedzibą Organizacji, która nie ma swojej nazwy własnej i zajmuje się szkoleniem pięcioletnich sierot w zabijaniu. Prawie jak współcześni islamscy terroryści, czyż nie? Pewnego razu trafia do niej grupa trzydziestu dwóch nowicjuszy, szesnastu chłopców oraz szesnaście dziewczynek. Wśród nich znajduje się tytułowa bohaterka – Adria Arleto. Na łamach powieści poznajemy kulisy jej życia i trzynastoletnich zmagań w Organizacji, bo tyle trwa tam edukacja.
Adepci tego zrzeszenia pobierają nauki u kilku trenerów - Gortexa, Teshe, Methio, Moiry, pół orka pół człowieka Jorega, Eldo, Yosseka, czy Khalata, z którym bohaterka wyrusza w wieku szesnastu lat na szkolenie poza twierdzą. Każdy z instruktorów specjalizuje się w innej dziedzinie, tak więc sieroty zgłębiają tajniki walk, opieki nad zwierzętami, uczą się obcych języków, czy wytrzymałości na doznawany ból.
Adria na lekcjach u Teshe dowiaduje się o dziewczynce, która nosi bardzo podobne imię – Aria. Jest to alter ego głównej bohaterki, jak napisał autor, „awatar”, którego życie należy śledzić, by dogłębnie je poznać, co ma na celu ćwiczenie pamięci adeptki. Tutaj napotkałam pewien problem, ponieważ na pierwszych stronach Teshe opowiadając o Arii, wspomina, że ta umarła, a jej historia nigdy się nie dokończyła. W dalszej części książki dziewczynka jednak żyje. Nie trzymało mi się to kupy, nadal nie trzyma, ponieważ wróciłam do początku powieści i utwierdziłam się w przekonaniu, że to nie moje niedopatrzenie, a autora.
Skoro już mowa o niedoskonałościach, to w oczy rzuca się sporo literówek i błędów interpunkcyjnych. Są to oczywiście drobnostki, które jednak w moim przypadku znacząco wpływają na odbiór książki. Wiadomo, że jest to raczej potknięcie osoby odpowiedzialnej za korektę. Często mylono orka z ogrem, szczególnie w przypadku Jorega, o którym wcześniej już wspomniałam.
Pierwsze, co nasuwa się czytelnikowi na myśl po przeczytaniu początkowych stron, to Saga o wiedźminie. Znany większości cykl książek Andrzeja Sapkowskiego o przygodach wiedźmina Geralta z Rivii. Znalazłam również nieliczne odwołania do serii o Harrym Potterze, czy fantasy o Śródziemiu Tolkiena.
Dalsza część recenzji: http://tamczytam.blogspot.com/2016/06/adria.html