Dziennikarka, od 2003 roku kieruje miesięcznikiem „Narcomafie”. Od wielu lat bada rozprzestrzenianie się mafijnych klanów na północy Włoch oraz rolę kobiet wewnątrz organizacji kryminalnych.
Pierwszy raz do czynienia z pamiętnikiem żony mafiosa miałam podczas czytania „Kobiety mafii” autobiografii Marisie Merico. Pamiętam, że tamta książka otworzyła mi oczy na to jak postępowali, czym dokładnie zajmowali się włoscy mafiosi i jak to wyglądało tak naprawdę z ich punktu widzenia.
Historia Marii Stefanelli jest opowiedziana w książce napisanej przez dziennikarkę Manuele Mareso pt.: „A Oni wciąż mnie szukają”.
Na całą recenzję zapraszamy na stronę: http://ksiegozbior.bloog.pl/id,360101833,title,A-Oni-wciaz-mnie-szukaja,index.html
Ciekawa, wciągająca, intrygująca a jednak pozostawiająca niedosyt i irytujące jak brzęczenie komara pytanie „no i?”. Główna bohaterka zwodzi nas obietnicami ujawnienia sekretów mafii, owej słynnej Ndràngheta. Tymczasem dostajemy garść informacji, które nietrudno znaleźć w internecie czy mediach. Szkoda tak niewykorzystanej okazji.
Książka nie jest zła, wręcz przeciwnie. Czyta się z rosnącym napięciem o gorzkim dorastaniu w zaklętym kręgu przemocy, molestowania, dulszczyzny i zakłamania, gdzie wszyscy wiedzą co się dzieje, ale najważniejsze jest utrzymanie pozorów. Główna bohaterka próbując się wyrwać z rodzinnego domu trafia w jeszcze gorsze piekło- do męża członka mafii, przemocowca i sadysty. Do tego jego rodzina, która nie potrafi zrozumieć jak można nie chcieć poddać się odwiecznym schematom: kobiety-służącej, mającej tylko rodzić dzieci i ślepo słuchać swego męża. Maria staje na głowie, aby uratować siebie i swoją córkę co prowadzi ją do jedynego chyba w jej sytuacji wyjścia- stania się koronnym świadkiem. Wtedy mafia wydaje na nią wyrok śmierci...
Czy polecam? Na pewno. Ale brakuje mi ogromnie tego „co było dalej”. Jak potoczyły się losy bohaterki, kiedy zdecydowała się zeznawać? Co tak naprawdę powiedziała policji? Każda z tych kwestii jest ledwie zarysowana w książce i mam uczucie jakbym tylko zerknęła na scenę przez szparę w kurtynie. Niedosyt.