Urodzony w 1932 roku Javier Tomeo zadebiutował w latach sześćdziesiątych esejem o czarach i magii. Jako prozaik, autor licznych powieści i opowiadań zdobył wierne grono czytelników, prawdziwych fanów twórczości, której żywiołem jest groteska i czarny humor, a mistrzami Szekspir, Cervantes, Beaudelaire. Szersze grono odbiorców w Hiszpanii i poza jej granicami odkryło Javiera Tomeo w latach dziewięćdziesiątych, kiedy adaptacje sceniczne jego utworów trafiły na sceny Barcelony, Madrytu, Paryża, Zurychu czy Berlina. Trudno jest precyzyjnie określić gatunek, jaki uprawiał - czasem jest to powieść dialogowa, czasem teatr narracyjny. Był mistrzem małych form, również perfekcyjnie poprowadzonego monologu. Uwielbiał podpatrywać i przetwarzać literacko kaprysy natury.
Główny bohater mieszka sam w dużym mieszkaniu w małym miasteczku. Z samotności rozmawia ze zwierzętami. Często odwiedza go sąsiad, którego życie też źle się układa.
W książce jest dużo alkoholu, prób zrozumienia zwariowanego świata i monotonni.
Ciekawie jest przedstawiona wewnętrzna sfera psychologiczna głównego bohatera, który tak bardzo chciałby aby była wiosna, że w swoim pamiętniku wpisuje 40...41...50... dzień Maja.
Nie chce zdradzać szczegółów,książka zasługuje na przeczytanie - jest oryginalna.