Pisz pan książkę! Zbigniew Buczkowski 6,2
ocenił(a) na 66 lata temu "...Chodź, to ci zaśpiewam lepszą piosenkę.
Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę.
Nie wiedziały jak, znalazły kładeczkę.
A że była zła, skąpały się pieski dwa.
Si-bon, si-bon, la la la la la la la.
Pieski małe dwa poszły więc do sklepu.
Nie wiedziały, że nie lubią pasztetu.
A sklepowa ta dała im pasztety dwa.
Si-bon, si-bon, la la la la la la la..."
Piosenka, która otworzyła Zbigniewowi Buczkowskiemu drzwi do filmu...i epizod / debiut z 1972 roku w filmie Janusza Kondratiuka "Dziewczyny do wzięcia" z rolą kelnera...Si - bon, si - bon...Pućka, Mućka i Hućka...
Aktor / naturszczyk z egzaminem estradowym zdanym dopiero w 1986 roku (wyższe stawki dla wykształconych) , 200 ról, znaczące epizody, seriale i filmy.
Kalejdoskopowa podróż na Czerniaków z duchem Stanisława Grzesiuka z odmalowaną dzielnicą warszawską, klimatem biedy, wychowywany przez samotną matkę, ponieważ ojciec zginął w katastrofie lotniczej, był pilotem, szemrane towarzystwo i przestępczość, pierwsze statystowanie filmach , pierwszy "jaguar", epizod "ochroniarski" z Jacqueline Kennedy, zarabianie pieniędzy, role filmowe, dziewczyny, małżeństwo, podróże
Legendarny lokal SPATIF znajdował się w Warszawie na Al. Ujazdowskich 45, zasłużył sobie na miano miejsca kultowego, spotykały się największe talenty artystyczne doby PRL. Bywali tu Hłasko, Konwicki, Minkiewicz, Świderski, Holoubek, Łomnicki, Łapicki, Czubaszek, Iredyński, Olbrychski, Czerwińska. Regularnymi bywalcami, o których do dziś krąży masa anegdot byli Himilsbach i Maklakiewicz. Do elity dołączył i Zbigniew Buczkowski.
"...I krążące do dziś anegdoty. O Marku Hłasce, który pijany ściągał obrusy i tłukł szklanki, a następnego dnia przychodził przeprosić, co kończyło się kolejnym pijaństwem i tłuczonym szkłem, o Gustawie Holoubku, który na rzucone przez Jana Himilsbacha hasło: „Inteligenci wypier...”, podniósł się od stolika i odpowiedział „Nie wiem jak wy panowie, ale ja wypier...”czy o tym, jak aktorka Zofia Czerwińska, widząc stającego w drzwiach Władysława Komara, który właśnie wrócił ze złotym medalem z olimpiady w Monachium, spytała, dlaczego od dwóch tygodni do nich nie zaglądał. Sam Komar w historii SPATiF-u zapisał się jako wynalazca specyficznego drinka – zgodnie z legendą do stolika zamawiał koktajl z kurzego rosołu wymieszanego z wódką.
Nad nieustannym pijaństwem panował człowiek - instytucja, czyli Franio Król. Oficjalnie pełnił funkcję szatniarza, a przy okazji decydował, kto mógł do SPATiF-u wejść (teoretycznie lokal dostępny był dla posiadaczy legitymacji aktorskich, kart klubowych oraz ich gości, ale pomocna bywała odpowiednia ilość gotówki lub odpowiednia uroda). Zakres jego nieoficjalnej działalności był o wiele szerszy i obejmował m.in. wymianę waluty i plotek, krytykę literacko-artystyczną, sędziowanie klientom siłującym się na rękę, udzielanie rad życiowych oraz pożyczek. Tych ostatnich podobno tak powszechnie, że – jak wspominała Zofia Czerwińska – na jego pogrzebie w 1987 r. spotkał się tłum dłużników modlących się „z wielką gorliwością i skrytą nadzieją, że nie będą musieli oddawać”. Modlitwy nie zostały jednak wysłuchane, okazało się bowiem, że nieboszczyk prowadził dokładny spis należności..." ( Gazeta Wyborcza "SPATiF w Warszawie. Bohema, która wzięła się z biedy" Emilia Dłużewska 29.01.2017)
Ciekawe były powroty bohemy artystycznej Warszawy z lokalu nad ranem i poszukiwania transportu, niedobór taksówek rekompensował transport służb porządkowych, za kilkadziesiąt złotych wracało się do domu " na sucho" ze śmieciarką lub " na mokro" z polewaczką.
Po 1989 r. blask lokalu zaczął jednak stopniowo przygasać, stawał się miejscem dla wszystkich.
Serial "Dom" i rola Heńka Lermaszewskiego i stałe powiedzonka, które mu przyniosły ogromną popularność i sympatię widzów;
Wchodzę w to.
Włożyć, wyjąć – męska sprawa.
To po cytryny trzeba chodzić w angielskim cycołapie?
To niech on se tę sprawę wniesie, wie tatuś gdzie? Do dyrekcji dzwonków tramwajowych!
Takie gadanie to jest siusianie po szkle.
Spirytus nie dziewczyna.
Specjalista od Bizeta do Bideta.
Rwać to se możesz, ale włosy z głowy, a nie moją żonę.
Pieprz mu w oko.
Pani Lodziu, takie czasy, że podłość ludzka nie ma granic.
Skóra jak u Mańki na płucach.
Pani Lidziu, po co te super lewatywy.
Niemożliwe to to, żeby kura kwadratowe jajo zniosła.
Jeden już (raz) żonę puścił do Londynu i co? Teraz ma dziecko w kolorze Wedla.
Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.
Czy się stoi, czy się leży, dwa patole się należy.
le byłby numer, gdyby ten Armstrong nagle usłyszał zza krzaka – „A ty kto takoj?”
Ach te oczy piwne, życie naiwne.
A to co to jest? Cipa świętej Zyty?
„...Jestem aktorem spełnionym. W ciągu ponad czterdziestu lat zagrałem w blisko stu osiemdziesięciu filmach, grałem mnóstwo różnych ról w teatrze i w kabarecie, nagrałem płytę. A teraz do tego napisałem książkę. I to jeszcze nie koniec!...” – pisze Zbigniew Buczkowski.
Polecam audiobooka , który interpretuje sam autor i dodatkowo usłyszymy kilka piosenek...