cytaty z książek autora "Éric Baratay"
Wreszcie, kiedy czytamy uważnie teksty, zwracając uwagę na zadane razy, brutalne zachowania, i kiedy analizujemy je z punktu widzenia zwierząt, widzimy, że wszystko to nie dzieje się przez przypadek, że zadawanie bólu jest celem, że ludzie wiedzą jak to zrobić, i że chodzi tu o rzeczywistość, a nie o zwykłą retorykę.
Tak też pojawienie się w badaniach z zakresu etologii ssaków kobiet - (...) pragnących słuchać zwierząt, nie zaś narzucać im sztywne schematy analizy, zainteresowanych ich zajęciami, poświęcających uwagę grupom i jednostkom, poruszających kwestię ich wrażliwości oraz emocji - zmieniło sposoby postrzegania i postępowania w tej dziedzinie.
Toreadorzy wiedzą nie od dziś, że byk na korridę jest zwykłym bydlęciem, roślinożercą z natury nieagresywnym: Belmonte nie krył, że bardzo ciężko jest sprowokować byka na
łące, że musi on być zmęczony, żeby nie uciekał, i przekonany, że atak to jedyne wyjście, do czego jeden człowiek właściwie nie jest w stanie doprowadzić. Możemy mówić po prostu o większej reaktywności tych byków, osiągniętej poprzez selekcję. Nie sposób jednak utrzymywać, że przeszły z obozu roślinożerców, z natury bojaźliwych, do obozu napastników, z natury mięsożernych!
Krok po kroku najbardziej wydajne, najmniej oporne, najchętniej współpracujące, najlepiej dostosowane krowy zachowuje się wraz z cielętami, aby zapewnić ciągłość pokoleniową, inne zaś odsyła się do rzeźni razem z potomstwem.
Krowy dojne nie umierają już przedwcześnie z powodu chorób, ale dlatego, że nie produkują dostatecznie dużo. (...) Bieg historii przełożył się w wypadku tych zwierząt na znój pracy, wyjałowioną, powszechną, znormalizowaną przemoc praktyk, które przekształciły je w lumpenproletariat, fundamentalny dla postępującego rozwoju ekonomicznego, a zarazem przedmiot konsumpcji: szybko zużyty, szybko zastąpiony.
Na froncie zwłoki koni mieszają się ze zwłokami ludzi – przeciwników, którym odmówiono pochowku, i swoich, których nie pogrzebano z braku czasu lub możliwości. Widok ten początkowo szokuje, ale później świadczy już tylko o wspólnocie losów.
Ludzie przybyli na wojnę, nie żywiąc wielu złudzeń (…) Zwycięstwa podnosiły ich na duchu, a porażki napawały smutkiem. Przede wszystkim jednak mieli o co się bić, a jeśli przyszłoby im dokonać żywota, to mieli za co umierać. Konie były inne: nie mogły ani wiedzieć, ani rozumieć, co się dzieje. (…) Ich los był niemal gorszy niż los żołnierzy.
Po otwarciu perspektywy i decentralizacji antropologicznej, które sprawiły, że zaczęliśmy interesować się innymi istotami ludzkimi – od kobiet po kultury niezachodnie – nadszedł czas na rozwinięcie zoologiczne, skłaniające do wzięcia pod uwagę innych gatunków, i na rozszerzenie pojęcia historii, która nie może być już nauką o ludziach w czasie, ale co najmniej nauką o istotach żywych w czasie, opisującą również ich punkty widzenia.
Wydaje się, że psy przeżywały swoją mobilizację w różny sposób, w zależności od swojej sytuacji wyjściowej.
Zwierzęta nie komunikowały się za pomocą tekstów, a jedynie za pomocą natychmiastowych, ulotnych reakcji fizjologicznych i ruchowych.
To właśnie konie decydują po części o losach tej wojny.
Po stronie francuskiej konie podchodzą blisko okopów, żeby zaoszczędzić ludziom pracy, inaczej zaś u Brytyjczyków i Niemców, gdzie zatrzymują się dość daleko, żeby uniknąć strat.
Jeżeli czasem się je wyprzęga, natychmiast się kładą, jak 17 sierpnia w Lintier, gdzie konie padają w błoto i gnój i są nimi umazane aż po grzywy.
Wszy jednak są dużo łatwiejsze do zaakceptowania niż pchły.
Istnieją ogromne różnice, szczególnie między Francuzami, którzy wyobrażają sobie psy jako instynktowne maszyny (…) oraz Brytyjczykami, którzy postrzegają je jako istoty mające swoją psychikę, dające się przekonać lub skłonić do rozwoju poprzez współpracę z ludźmi.
Ptaki przyzwyczajają się do odgłosów kul i pocisków, a także do nieustannego ruchu na tyłach frontu i w okopach, prawdopodobnie dlatego że stopniowo zaczynają rozumieć, że to wszystko ich nie dotyczy.
Zięby, dzwońce, kosy, piegże i wrony nie przestają śpiewać, słysząc najcięższe nawet pociski i najgłośniejsze detonacje, z pewnością dzięki swojej umiejętności wychwytywania i rozróżniania dźwięków również przy silnym szumie tła.
Ostatnie konie wyjeżdżają (z kopalń) na powierznię w okresie od końca lat sześćdziesiątych do połowy lat siedemdziesiątych.
W stosunku do zwierząt trzeba dokonać takiej samej przemiany myślowej, jakiej dokonano w stosunku do innych ludzi. (kobiet, niewolników, społeczności żyjących poza granicami, pod wpływem etnocentryzmu często zwane barbarzyńcami lub prymitywnymi, i to nie tylko w Europie, ale wszędzie indziej).
Musimy przestać patrzeć i myśleć z perspektywy pępka świata, za jaki się uważamy, zacząć prowadzić badania z szerokim gestem, aby lepiej widzieć i podkreślać zdolności oraz predyspozycje zwierząt w ich gatunkowym zróżnicowaniu, do tej pory bowiem tylko je negowaliśmy lub ukrywaliśmy, broniąc pozycji i przywilejów, które przyznaliśmy sobie jako gatunek ludzki. Jeśli zapomnimy na chwilę o myśleniu kastowym, na którym od starożytności do dziś opiera się większość religijnych, filozoficznych, naukowych tez, próbujących definiować zwierzęta, zdziwimy się - pozostając wyłącznie na poziomie intelektualnym - jak bardzo są one ubogie, zaślepione, upraszczające wobec żywych istot, które okazują się tymczasem bytami wyjątkowymi w skali wszechświata, ponieważ do tej pory nie odnaleźliśmy żadnych innych.
Szympansy badane pospiesznie przez mężczyzn, skupionych na robieniu kariery, dających im pożywienie, aby szybciej je do siebie przyciągnąć i zbadać, wywołujących jednak w ten sposób konflikty, opisywane były jako dominujące i gwałtowne. Zdaniem badaczy-kobiet, które spędzają z nimi dużo czasu, przyzwyczajają je do swojej obecności, zanurzają się w ich świecie, szympansy te jawiły się jako inteligentne i społeczne.
Zwierzęta o zbyt jasnym umaszczeniu maluje się ciemną farbą, żeby były mniej widoczne.
Jeden z brytyjskich kaprali nakazuje swoim ludziom pozabijać bezczelnie śpiewające ptaki.
Nie wszystkie zwierzęta są w klinikach weterynaryjnych leczone, wiele zostaje zabitych.
Psy są jak wielu rannych, uważają się za niesprawne tak długo, jak długo mają pozwolenie, by nosić bandaże.
Największą śmiertelność, rzędu 58 proc, odnotowuje się w 1914 r.
Choć nie ważymy się już odwoływać do idei starożytności, aby myśleć tak jak Grecy o tych, których postrzegano wówczas jako innych od człowieka (kobieta, dziecko, ludzie spoza Zachodu), to idee te z łatwością wystarczają nam w wypadku zwierzęcia, ponieważ uspokajają nas, postulując istnienie radykalnej różnicy względem człowieka i usprawiedliwiając jego dominację.