Dobrze wyjść z pisarzem: David Foster Wallace i Jonathan Franzen

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
02.03.2016

D. F. Wallace powiedział, że fikcja opowiada o tym, jak to jest być człowiekiem. Zarówno on, jak i jego przyjaciel, Jonathan Franzen, kierowali się tym przekonaniem, tworząc swoje książki i opowiadania. Widać to chociażby w wydanym rok temu w Polsce zbiorze tekstów Wallace’a Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi.

Dobrze wyjść z pisarzem: David Foster Wallace i Jonathan Franzen

Jonathan Franzen wspomina, że miał 28 lat, mieszkał w Queens, w Jackson Heights i czuł się totalnie, totalnie odcięty od świata. Jego sąsiadami byli imigranci, a Franzen był samotnym intelektualistą z St. Louis, który rzadko miewał okazje do wyjścia z domu. Jego debiutancka powieść, Dwudzieste siódme miasto, przyniosła mu niewielki rozgłos i trochę pieniędzy, ale w jego życiu niewiele się z tego powodu zmieniło. Czuł się sfrustrowany współdzielonym klasztornym odosobnieniem, w jakim żył ze swoją ówczesną żoną. Pewnego dnia otrzymał list od pisarza, o którym słyszał, ale którego jeszcze nie czytał. David Foster Wallace, wówczas 26-letni, napisał do niego, by pochwalić jego pierwszą książkę. Franzen od razu zorientował się, że Wallace był pierwszym dorównującym mu partnerem do rozmów. A w tamtym czasie desperacko potrzebował przyjaciół.

Przyjaźń tych dwóch wybitnych amerykańskich pisarzy trwała dwadzieścia lat, w czasie których ich literackie kariery rozwijały się, a oni wydawali kolejne, coraz lepiej przyjmowane przez krytyków i czytelników powieści, zbiory opowiadań i esejów. Komentowali swoją twórczość, rozmawiali o pisaniu, czytanych książkach, popkulturze i swoim prywatnym życiu. Ślady ich rozmów można znaleźć w listach, które do siebie pisali – część ich korespondencji została wydana, część można znaleźć we fragmentach w internecie.

W miarę jak u Wallace’a postępował rozwój depresji, jego listy stawały się coraz bardziej wypełnione jego czarnymi, złowieszczymi zwierzeniami. Jestem żałosnym i totalnie zagubionym młodym mężczyzną, 28-letnim pisarzem nieudacznikiem, który jest zazdrosny, chorobliwie zazdrosny o ciebie… i o każdego młodego człowieka, który co dzień produkuje kolejne strony, które jest w stanie zaakceptować, które mają ręce i nogi.

Po samobójczej śmierci Wallace’a w 2008 roku dziennikarze rozpisywali się na temat jego twórczości, doszukując się w niej przyczyn jego decyzji, analizowali go i rozbierali jego charakter na czynniki pierwsze w swoich tekstach. Z dnia na dzień Wallace przestał być jedynie cenionym pisarzem, a stał się osobą publiczną, komentowaną, po śmierci żyjącą w centrum uwagi. W odpowiedzi na toczące się w mediach dyskusje, a także po to, by dać wyraz swoim emocjom jako bliskiego przyjaciela zmarłego, Franzen napisał słynny już dziś esej „Farther Away”, w którym wspomina Wallace’a – tekst został w całości opublikowany w The New Yorkerze. Pisał w nim m.in.:

Był chory, tak, i w pewnym sensie nasza przyjaźń była prostą historią: kochałem osobę, która była umysłowo chora. Ten chory na depresję człowiek zabił się, a planując swoją śmierć, wkalkulował w nią to, by jak najwięcej bólu zadać tym, których najbardziej kochał i w rezultacie my poczuliśmy się wściekli i zdradzeni. Zdradzeni nie tylko dlatego, że ponieśliśmy porażkę, obdarzając go miłością, ale również dlatego, że jego samobójstwo odebrało nam bliskiego człowieka i przeistoczyło go w literacką legendę. Gdybyście znali wcześniej jego i jego prawdziwą naturę, o wiele bardziej skomplikowaną i problematyczną, niż teraz jest przedstawiana w mediach, i gdybyście znali go również z innej strony, tej bardziej ujmującej – zabawnej, głupiej, mającej wiele niezaspokojonych emocjonalnych potrzeb, wzruszająco uwikłanej w wojnę ze swoimi demonami, zagubionej, dziecięco przezroczystej, gdy próbował kłamać i był niespójny – wtedy wszyscy znalibyście go z bardziej życzliwego i przychylnego mu portretu artysty/świętego, niż z tego, jaki ostatecznie utrwalił się w powszechnej opinii. Nawet jednak gdy wiedziało się o nim to wszystko, trudno było nie poczuć się zranionym, gdy wybrał pochlebstwa obcych ludzi [i stworzenie wokół siebie nimbu legendy – dop. red.] zamiast życie z tymi, którzy byli mu najbliżsi.

W innym artykule poświęconym Wallace’owi Franzen wspomniał, że udało im się znaleźć wyjaśnienie dla dręczącego ich obu problemu. Przyznał, że latami w swojej korespondencji i rozmowach poszukiwali odpowiedzi na pytanie, jaką rolę powinien pełnić pisarz. Obaj doszliśmy do wniosku, że celem pisania fikcji jest wyjście z samotności.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Joanna Janowicz 02.03.2016 12:17
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post