Burza bitwy wstrząsnęła wielką salą. Skalli zmieniła się w rzeźnię, ludzie ślizgali się we krwi, padali i ginęli.
Spadały z ramion szczerzące zęby głowy, hakowate włócznie wyrywały z przebitych piersi bijące jeszcze serca, rozbryzgiwały się mózgi plamiąc wywijające szaleńczo ostrza toporów, sztylety kłuły od dołu, rozpruwając brzuchy i rozrzucając wnętrzności po podłodze. Uderzenia i szczęk stali ogłuszały. Nikt nie prosił o łaskę i nikt jej nie dawał. Jeden z wikingów, ranny, rzucił się na napastnika, powalił go i dusił nie zważając na nóż, który ofiara raz za razem wbijała w jego ciało. Jeden z ciemnoskórych wojowników pochwycił dziecko, które z płaczem wybiegło gdzieś z wewnętrznych komnat, i rozbił mu głowę o ścianę.
Burza bitwy wstrząsnęła wielką salą. Skalli zmieniła się w rzeźnię, ludzie ślizgali się we krwi, padali i ginęli.
Spadały z ramion szczerzące zęby głowy, hakowate włócznie wyrywały z przebitych piersi bijące jeszcze serca, rozbryzgiwały się mózgi plamiąc wywijające szaleńczo ostrza toporów, sztylety kłuły od dołu, rozpruwając brzuchy i rozrzucając wnętrzności po podłodze. Uderz...
Rozwiń
Zwiń