Taka sobie. Jestem trochę rozczarowany. Przede wszystkim fabuła książki została poprowadzona w ten sposób, że nie jesteśmy w stanie niczego się domyśleć. Patrzymy jak Holmes chodzi po miejscu zbrodni ale co tak na prawdę zauważa dowiadujemy się na samym końcu. Wiemy, że telegraficznie prosi o informacje z Ameryki ale dopiero w podsumowaniu dowiadujemy się co tam było napisane. Praktycznie jesteśmy pozbawieni możliwości odkrywania prawdy razem z nim.
Fajna była historia o mormonach ale przez nią książka traci styl. Ten fragment po prostu nie pasuje do konwencji angielskiego kryminału. Poza tym bohaterowie są do bólu jednoznaczni (poczciwy starzec, przystojny myśliwy, niewinna dziewczyna i źli mormoni), nawet kiedy Jefferson Hope zostaje złapany wydaje się niezwykle poczciwy jak na kogoś ogarniętego obsesją. Jedynym (dość naiwnym) dowodem jego choroby psychicznej jest wzmianka o tym, że widzi duchy. Narracja z oczywistych względów również się zmienia. O ile byłoby fajniej gdyby Holmes poznał historie o mormonach na drodze przesłuchania!
Spodziewałem się niestety dużo więcej.
Taka sobie. Jestem trochę rozczarowany. Przede wszystkim fabuła książki została poprowadzona w ten sposób, że nie jesteśmy w stanie niczego się domyśleć. Patrzymy jak Holmes chodzi po miejscu zbrodni ale co tak na prawdę zauważa dowiadujemy się na samym końcu. Wiemy, że telegraficznie prosi o informacje z Ameryki ale dopiero w podsumowaniu dowiadujemy się co tam było...
Taka sobie. Jestem trochę rozczarowany. Przede wszystkim fabuła książki została poprowadzona w ten sposób, że nie jesteśmy w stanie niczego się domyśleć. Patrzymy jak Holmes chodzi po miejscu zbrodni ale co tak na prawdę zauważa dowiadujemy się na samym końcu. Wiemy, że telegraficznie prosi o informacje z Ameryki ale dopiero w podsumowaniu dowiadujemy się co tam było napisane. Praktycznie jesteśmy pozbawieni możliwości odkrywania prawdy razem z nim.
Fajna była historia o mormonach ale przez nią książka traci styl. Ten fragment po prostu nie pasuje do konwencji angielskiego kryminału. Poza tym bohaterowie są do bólu jednoznaczni (poczciwy starzec, przystojny myśliwy, niewinna dziewczyna i źli mormoni), nawet kiedy Jefferson Hope zostaje złapany wydaje się niezwykle poczciwy jak na kogoś ogarniętego obsesją. Jedynym (dość naiwnym) dowodem jego choroby psychicznej jest wzmianka o tym, że widzi duchy. Narracja z oczywistych względów również się zmienia. O ile byłoby fajniej gdyby Holmes poznał historie o mormonach na drodze przesłuchania!
Spodziewałem się niestety dużo więcej.
Taka sobie. Jestem trochę rozczarowany. Przede wszystkim fabuła książki została poprowadzona w ten sposób, że nie jesteśmy w stanie niczego się domyśleć. Patrzymy jak Holmes chodzi po miejscu zbrodni ale co tak na prawdę zauważa dowiadujemy się na samym końcu. Wiemy, że telegraficznie prosi o informacje z Ameryki ale dopiero w podsumowaniu dowiadujemy się co tam było...
więcej Pokaż mimo to