rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jedna z nudniejszych części. Akcja włóczy się strasznie wolno, a ja dostawałam coraz mocniejsze awersji do Thomasa i do Teresy - pierwszy jest wybuchowy idiotą, a druga nieczułą i pozbawioną charakteru laską (przypominała mi naszą kochaną Bellę Swan). Jedyne ciekawe fragmenty to te poświęcone chorobie no i relacji pomiędzy przyszłymi Streferami. Polecam jedynie zagorzały fanom.

Jedna z nudniejszych części. Akcja włóczy się strasznie wolno, a ja dostawałam coraz mocniejsze awersji do Thomasa i do Teresy - pierwszy jest wybuchowy idiotą, a druga nieczułą i pozbawioną charakteru laską (przypominała mi naszą kochaną Bellę Swan). Jedyne ciekawe fragmenty to te poświęcone chorobie no i relacji pomiędzy przyszłymi Streferami. Polecam jedynie zagorzały fanom.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najlepsza część z całej serii - dzięki wartkiej akcji szybko się czytało, a bohaterowie byli o wiele bardziej przystępnie niż ci z Labiryntu. Bardzo spodobała mi się postać Alexa i jego relacja z Markiem, a ostatnia akcja w książce przyprawiła mnie o stan podzawałowy. Polecam wszystkim fanom tej serii!

Najlepsza część z całej serii - dzięki wartkiej akcji szybko się czytało, a bohaterowie byli o wiele bardziej przystępnie niż ci z Labiryntu. Bardzo spodobała mi się postać Alexa i jego relacja z Markiem, a ostatnia akcja w książce przyprawiła mnie o stan podzawałowy. Polecam wszystkim fanom tej serii!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawia mnie jedno - dlaczego ta książka ma tak dobre opinie?

Zonia jest córką właściciela stadniny, Wicemistrza Europy w skokach przez przeszkody. I tu się zaczyna zabawa, bo te mistrzostwo wygrał na arabce (koń czystej krwi arabskiej, jakby ktoś nie wiedział), która miała metr osiemdziesiąt (!) w kłębie. Tak, dobrze przeczytaliście. Co z tego, że araby mają maksimum 1,6m i na pewno nie startują w zawodach skokowych takiej rangi jak ME. Droga autorko, konie tej rasy jeżdżą w rajdach długodystansowych.
Później pojawia się wątek tego, że matka dziewczyny sprowadza do stajni chore zwierzęta, ratując je przed śmiercią. Drodzy państwo, dobrze czytacie - stajnia wicemistrza europy, która staje się domem dla biednych koni, uratowanych przed rzeźnią. Też te imiona są jakieś dziwne, za proste. W takich stajniach imiona są wieloczłonowe, ew. pochodzą z angielskiego, tutaj zaś mamy proste, sielskie imiona. Dobra, rozumiem, że to nie jest taka stajnia sportowa, no ale chociaż ta nieszczęsna arabka Simona mogłaby te imię mieć dłuższe.

Bohaterka mocno przeżywa swój nastoletni okres życia, powoli stając się sweetquniarką. Nie będzie używała wędzidła, bo konia to boli. Okej, rozumiem, ten koń na którym jeździła miał krwiaka w pysku, ale to ja się pytam, co ona robiła z tym koniem, że takie coś mu się przytrafiło. Źle dopasowane wędzidło czy jak? Konia nie ukarze, bo zrobi mu krzywdę. Co z tego, że ta jej kobyła już ją przygniata do ściany, ta i tak się tylko zapyta jej dlaczego to zrobiła. Absurd goni absurd, a autorka chwaliła się przeprowadzonym reaserchem. No cóż, nie widzę.

Nie mam siły dalej wypisywać, ale jak już widać, im głębiej w las tym gorzej. Nie wspomniałam o tej godnej pożałowania rywalizacji między Amandą a Zonią, bo co tu porównywać pierwsza staje na głowie, by zdobyć to stypendium, a druga woli ganiać po polach i gadać ze swoim przyjacielem, chociaż wie, że ma trenować. Sorry, ja tego nie biorę.

Zastanawia mnie jedno - dlaczego ta książka ma tak dobre opinie?

Zonia jest córką właściciela stadniny, Wicemistrza Europy w skokach przez przeszkody. I tu się zaczyna zabawa, bo te mistrzostwo wygrał na arabce (koń czystej krwi arabskiej, jakby ktoś nie wiedział), która miała metr osiemdziesiąt (!) w kłębie. Tak, dobrze przeczytaliście. Co z tego, że araby mają maksimum...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz zabrałam się za pisanie recenzji. Choć jestem wielką fanką Wspaniałego Stulecia i serialowej Hurrem, ta książka nie przypadła mi do gustu. Czyta się bardzo sprawnie, a przemieszanie wątków intryg z miłością Julli i Abbaza, dało dobry efekt. Jednak przyzwyczaiłam się do Hurrem troszczącej się o swoje dzieci - ta w książce przestawała się nimi interesować zaraz po urodzeniu. Roześmiana Faworyta umiejętnie sterowała Sulejmanem, który był na jej rozkazy. Silny władca stawał się w tych sytuacjach beznadziejny.

Oceniam tę książkę tak nisko, ponieważ zabrakło mi wątków pobocznych. Na pierwszym planie oczywiście intrygi rudowłosej sułtanki, nieco dalej - zakazana miłość Julii, rozmowy Sulejmana z Ibrahimem. To wszystko. Tak, pojawiły się rozmowy z innymi postaciami, ich odczucia - ale nic więcej. Zero akcji na zewnątrz, czego mi trochę brakowało. Nie została tu ukazana miłość Ibrahima i Hatice, Mihrimah była wspominana bardzo rzadko, brakowało mi opisów wyglądu sułtanek. Książęta - również pomijani, Selim ukazany jako najstarszy (historycznie to podobno Mehmed był starszy) i najgłupszy (co akurat było prawdą). Zabrakło mi postaci Nurbanu, Safiye, a ostatni rozdział po śmierci Hurrem został bardzo mocno skrócony.

Generalnie książka nie przypadła mi do gustu, ale może osoby, które nie oglądały serialu będą myśleć inaczej.

Książkę przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz zabrałam się za pisanie recenzji. Choć jestem wielką fanką Wspaniałego Stulecia i serialowej Hurrem, ta książka nie przypadła mi do gustu. Czyta się bardzo sprawnie, a przemieszanie wątków intryg z miłością Julli i Abbaza, dało dobry efekt. Jednak przyzwyczaiłam się do Hurrem troszczącej się o swoje dzieci - ta w książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Super książka. Jak jest tam napisane, nie jest to książka dla dzieci. Jednak myślę, że starsze klasy podstawówki, poradzą sobie z nią spokojnie (oczywiście, jeśli będą wiedzieli o czym to jest). Niektórzy na początku mogliby myśleć, że ta książka to opis jakiejś głupiej telenoweli, która pojawiła się w przyszłości. Że w tej książce leje się bez przerwy krew, wszyscy giną. Nie ma tutaj żadnej z tych myśli. Nie ma tu jednak miejsca na litość, na gry komputerowe, w której każdy ma drugą szansę. Jest tutaj nawet wspomniane o "ich przodkach" czyli jakby to napisać... nas. Katniss ma do nas z resztą słuszne pretensje o zniszczenie świata, który aktualnie istnieje. Myślę, że nie możemy dopuścić do tego, by coś podobnego nie stało się tym razem w przyszłości, a nie w książce. Generalnie książka piękna, opowiadająca dramat dziewczyny, która nie miała szczęścia urodzić się w Stolicy (Kapitolu) tylko w małym dystrykcie, który nie jest w ogóle ważny. Gdyby nie jej odwaga i miłość do młodszej siostry, historia nie byłaby ta sama...
Ocena: 9/10

Super książka. Jak jest tam napisane, nie jest to książka dla dzieci. Jednak myślę, że starsze klasy podstawówki, poradzą sobie z nią spokojnie (oczywiście, jeśli będą wiedzieli o czym to jest). Niektórzy na początku mogliby myśleć, że ta książka to opis jakiejś głupiej telenoweli, która pojawiła się w przyszłości. Że w tej książce leje się bez przerwy krew, wszyscy giną....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze, zawiodłam się. Książka do bólu przewidywalna, typowy układ historii. Jedna, dobra bohaterka przeciw temu trio. Bohaterowie przewidywalni. Oczywiście główna bohaterka ma problem z rozmową z chłopakiem, jej współlokatorka to typ "doradzającej przyjaciółki". Słabe intrygi w stylu "oderwanie karteczki". Momentami miałam wrażenie, że autorka chce "podreperować" bohaterów, ale potem znowu było to samo.
Generalnie, jeśli lubicie proste historie, które się powtarzają w różnych książkach, to jest to książka dla was. Jednak jeśli lubicie zawiłe opowieści, w których do samego końca rozwiązanie nie jest wiadome, to macie dwa wyjścia: raz na zawsze opuścić Canterwood, albo idźcie dalej, bo może coś tam jeszcze będzie...

Szczerze, zawiodłam się. Książka do bólu przewidywalna, typowy układ historii. Jedna, dobra bohaterka przeciw temu trio. Bohaterowie przewidywalni. Oczywiście główna bohaterka ma problem z rozmową z chłopakiem, jej współlokatorka to typ "doradzającej przyjaciółki". Słabe intrygi w stylu "oderwanie karteczki". Momentami miałam wrażenie, że autorka chce "podreperować"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moje pierwsze spotkanie z Baśnioborem odbyło się, gdy miałam osiem lat. Wtedy też dostałam trzecią część. A gdy wiele miesięcy później zaczęłam ją czytać, po prostu przepadłam.
Niektórzy mówią, że ta książka jest do bólu przewidywalna. Może czasem tak jest, jednak, ja uważam to za coś wielkiego. Wszystkie fragmenty z tej książki znam prawie na pamięć, a te same fragmenty cały czas mnie śmieszą. Razem z Kendrą i Sethem, powoli odkrywałam tajemnice Baśnioboru. I z chęcią odkryje jeszcze więcej.

Moje pierwsze spotkanie z Baśnioborem odbyło się, gdy miałam osiem lat. Wtedy też dostałam trzecią część. A gdy wiele miesięcy później zaczęłam ją czytać, po prostu przepadłam.
Niektórzy mówią, że ta książka jest do bólu przewidywalna. Może czasem tak jest, jednak, ja uważam to za coś wielkiego. Wszystkie fragmenty z tej książki znam prawie na pamięć, a te same fragmenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę książkę przez przypadek. Po oddaniu lektury z miejskiej biblioteki, ruszyłam na polowanie. Po przeczytaniu, nie mogłam doczekać się kolejnych części. Pomysł z Nicholasem Flamelem i z jego żoną bardzo przypadł mi do gustu, tak samo jak z doktorem Dee. (Późniejsze nazywanie go doktorkiem przerosło moje oczekiwania).
Nie powiem jednak, że bliźnięta przypadły mi do gustu. Nie wyróżniały się niczym takim szczególnym. Przerażała mnie ta przewidywalność. Flamelowie trzymali się w miarę dobrze, tak samo jak niektóre postacie drugoplanowe i trzecio.
Ogólnie rzecz biorąc, Alchemik przypadł mi do gustu, tak, że dotrwałam aż do końca. Jedyny duży minus to... rozdziały. Wkurzało mnie, że autor daje je takie krótkie i że każe czekać na dalszy ciąg akcji. Ale może tylko wybrzydzam...

Sięgnęłam po tę książkę przez przypadek. Po oddaniu lektury z miejskiej biblioteki, ruszyłam na polowanie. Po przeczytaniu, nie mogłam doczekać się kolejnych części. Pomysł z Nicholasem Flamelem i z jego żoną bardzo przypadł mi do gustu, tak samo jak z doktorem Dee. (Późniejsze nazywanie go doktorkiem przerosło moje oczekiwania).
Nie powiem jednak, że bliźnięta przypadły mi...

więcej Pokaż mimo to