Nehri

Profil użytkownika: Nehri

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 lata temu
9
Przeczytanych
książek
370
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
12
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Kontrowersyjność tego utworu możemy już dostrzec po samym przeczytaniu opisu z tyłu książki, której zagadnienie może okazać się dla wielu nie do przełknięcia. Nieczęsto bowiem spotyka się w literaturze powieści tak obcesowo traktujące temat seksu, a fakt, iż tematem przewodnim będzie romans nieletniej dziewczynki i jej dużo starszego nauczyciela, dodatkowo wzmacnia ostentacyjność tej powieści. Emily Maguire w swej książce zawarła wszystko to, co mija się z normalnością. Ukazanie seksu jako nałogu, problemu, z którym walcząc, można przysporzyć sobie jeszcze większej dawki kłopotów - jest czymś, co na długo zostaje w pamięci.

Główną bohaterką jest Sara Clark - dziewczynka, która w wieku zaledwie czternastu lat została uwiedziona przez swojego nauczyciela języka angielskiego - Daniela Carra. Sara nigdy nie była osobą przeciętną. Jej niecodzienne zainteresowania literaturą i wrażliwość na piękno wyróżniały ją z tłumu rozwydrzonych, nieświadomych jeszcze wielu spraw, rówieśników. Pan Carr jako pierwszy obudził w niej kobiecość. Sprawił, że jej rozszalałe żądze nie mogły uspokoić się nawet wtedy, gdy w ciągu dnia sypiała z pięcioma, ośmioma czy dziesięcioma facetami - żaden z nich nie potrafił uczynić z nią czegoś tak pięknego jak pan Carr. Nie potrafił stworzyć "bestii o dwóch grzbietach".

"Nie istniała granica, poza którą kończyło się jej ciało i zaczynało ciało pana Carra. Pan Carr wyjaśnił, że to właśnie miał na myśli Szekspir, mówiąc o „bestii o dwóch grzbietach”. Kiedy dwoje ludzi całkowicie pogrążało się w wyrażaniu miłości, przestawali istnieć jako oddzielne istoty i stawali się jednością. Po należycie odbytym stosunku powstawał twór większy niż suma jego części. Rodziła się bestia o dwóch grzbietach, ale jednej duszy. Sara wiedziała, że to nie metafora: gdyby ktoś zaglądał do miejsca ich tajnego spotkania codziennie między trzecią a piątą, nie zobaczyłby dziewczynki i jej nauczyciela uprawiających seks, tylko rzucającego się, wrzeszczącego dwugłowego potwora. Otępiałe stworzenie, nieświadome świata poza samym sobą, nieżywiące żadnych pragnień oprócz tego, by bardziej stać się sobą i mniej wszystkim innym."

W powieści Emily Maguire miotamy się między scenami stosunków, scenami stosunków, rozszalałym wołaniem o pomoc, scenami stosunków i scenami stosunków. Można by powiedzieć, że na pierwszy rzut oka w książce nie spotkamy niczego innego oprócz seksu. A jednak. Zagłębiając się w powieść coraz bardziej, dostrzegamy prawdziwy sens tej historii. Wszystko to, co zostało przedstawione na początku, nie było dosyć jasne i być może nie zachęcało do dalszej lektury. Z czasem jednak wszystko nabiera kształtów, a miłość potrafiąca zadać najcięższe rany i okaleczyć ciało ukochanej osoby napawa lękiem, ale i zrozumieniem, bo wydaje się to takie prawdziwe, tak realne. W naszym świecie jest wielu takich ludzi, którzy opętani chorą miłością zatracają umysł, przestają odróżniać dobro od zła, gubią się we własnych osobowościach, niepoprawnie reagują na rzeczywistość. I właśnie ta historia pokazuje, jak przeraźliwe w skutkach może być wyryte u czternastolatki piętno, jak pewne sytuacje potrafią zmiażdżyć psychikę człowieka, zatracić go i jak, z łatwością, może dojść do wielkiej tragedii.

Książka ma swoje wady, jak i zalety. Dla jednych może okazać się zbyt mocna, zbyt kontrowersyjna i niemoralna, ale sam fakt, że istnieją takie osoby jak Daniel Carr, powinien Was skłonić do sięgnięcia po tę pozycję. Mnie książka otworzyła oczy na wiele spraw, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Lub być może nie chciałam go mieć, gdyż wydawały mi się one zbyt abstrakcyjne. Po zakończonej lekturze jeszcze długi czas siedziałam zamyślona i nawet po tych parunastu tygodniach książka nie ulotniła się z mojej głowy. Pozostała we wspomnieniach i jestem przekonana, że jeszcze kiedyś do niej wrócę.

Książkę gorąco polecam. Jest to dobra powieść erotyczna, która jednakże nie skupia się wyłącznie na sprawach związanych z seksem, choć on odgrywa w niej kluczową rolę. Jest to powieść, która szokuje, ale i zachwyca.

Kontrowersyjność tego utworu możemy już dostrzec po samym przeczytaniu opisu z tyłu książki, której zagadnienie może okazać się dla wielu nie do przełknięcia. Nieczęsto bowiem spotyka się w literaturze powieści tak obcesowo traktujące temat seksu, a fakt, iż tematem przewodnim będzie romans nieletniej dziewczynki i jej dużo starszego nauczyciela, dodatkowo wzmacnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja powieści zaczyna się w najbardziej przerażający sposób, jaki można sobie wyobrazić. Kobieta odnaleziona w hotelowym pokoju padła ofiarą Łamacza - człowieka, który w tajemniczy sposób przenikał do wnętrza młodych kobiet, zadając im niewyobrażalnie bolesne rany psychiczne. Kobiety były w transie. Komunikacja z nimi okazała się niemożliwa. One, mimo że widziały, co się wokół nich dzieje, słyszały słowa ludzi kręcących się wokół nich, a nawet krzyczały, błagały o pomoc - to żadne najmniejsze słówko nie wydobyło się z ich ust. Popadły w przepaść, kołysały się między snem a jawą, w stanie utrzymującym je między życiem a śmiercią. By było jeszcze tragiczniej, obok kobiet znajdowano karteczki z zagadkami, których rozwiązanie najprawdopodobniej przyniosłoby sukces i pozwoliło wyswobodzić ofiary z więzienia w ich własnym ciele. Jednakże zagadki te do najprostszych nie należały.

Wstęp do powieści przedstawia pokrótce sposób postępowania śmiertelnie niebezpiecznego Łamacza. Główny wątek rozgrywa się jednakże na obrzeżach miasta, w klinice psychiatrycznej Teufelsberg. To tam dzieje się koszmar tej jednej nocy, która w obliczu śmierci wydaje się wydłużać z każdą minutą o paręnaście godzin, nawet dni. Dla złapanych w sidła bohaterów każda sekunda jest niewiadomą, a oczekiwanie na pomoc zdaje się przedłużać w nieskończoność. Nikt nie pomyślałby, że ten senny dzień okaże się zgubą ich wszystkich. W klinice tego świątecznego dnia, oprócz dyżurującego personelu, znajdowała się trójka pacjentów - Caspar, mężczyzna odnaleziony na drodze prowadzonej do Teufelsberg cierpiący na amnezję wsteczną, starsza pani Greta Kaminsky, która była mistrzynią rozwiązywania zagadek i cierpiała na depresję, zwłaszcza, jeśli przyszło jej spędzać kolejne święta Bożego Narodzenia samotnie, oraz zdziwaczały muzyk Linus niepotrafiący składać normalnych zdań, toteż jego mowa przypominała mowę dziecka; nie była zrozumiała dla nikogo, choć Caspar próbował się domyślać, o co pacjentowi chodzi. Spokój w klinice przerywa wypadek karetki pogotowia nieopodal szpitala. Jak się okazuje oprócz kierowcy, sanitariusza Toma Schadecka, w karetce wieziono pacjenta, który z niewiadomych przyczyn nagle wstał z noszy i wbił sobie nóż w gardło, co wprowadziło kierowcę w szok i przerażenie, czego skutkiem była utrata kontroli nad pojazdem. Od tego incydentu zaczyna się całe piekło.

Akcja powieści początkowo spada na nas niczym grom z jasnego nieba. Opisywana ofiara Łamacza przeraża, podobnie jak sposób złoczyńcy, jego taktyka. To nieprawdopodobne jak można doprowadzić człowieka do takiego stanu, jak uśpić go, uwięzić we własnym ciele, zadając katusze. Każda ofiara bowiem wyglądała na zszokowaną i cierpiącą, acz nieobecną. Brak komunikacji ze strony kobiet dodatkowo wzmacnia przerażenie na samą myśl o torturach psychicznych, których dopuścił się Łamacz. Po przeżytym szoku towarzyszącym podczas czytania pierwszych linijek tekstu, nie wiadomo czego się spodziewać. Oczekując jednakże kolejnych mocnych wrażeń, nagle tempo powieści zwalnia. Dla jednych może okazać się zbawienne, gdyż to, co dzieje się na dalszych stronach książki, powoduje, że szok nie ustępuje aż do rozwiązania zagadki, która, jak się potem okazuje, nie była wcale taka łatwa, a to, co wydawało się wiadome, nagle przybiera zupełnie inny obrót. Niczego tak naprawdę nie można być stuprocentowo pewnym, gdyż po przeczytaniu końcówki autor tak zamieszał, że wręcz wydaje się to nieprawdopodobne, by miało miejsce.

Początkowo nie byłam przekonana do "Kliniki" Sebastiana Fitzek'a, gdyż akcja powieści zwolniła tak bardzo, że zaczęłam się nieco nudzić. Ale na całe szczęście nie odłożyłam powieści na półkę, tylko doczytałam do końca i nie żałuję. Tak świetnego thrillera psychologicznego dawno nie czytałam. Powieść ta obrazuje jak w najczarniejszych momentach człowiek potrafi doprowadzić się do stanu rozpaczy, z którego nie potrafi się oswobodzić, pokazuje, jak strach przed śmiercią sprawia, że przestajemy ufać swoim kompanom, a nawet oskarżamy ich o spoufalanie się z kryminalistą. Dodatkowo tragedia cierpiącego na amnezję Caspara i jego nagłe przebłyski wspomnień są tak szczegółowo opisane, że zdaje się, iż wszystko to, co bohater przeżył tej nocy, zdarzyło się naprawdę. Co więcej, każdy zadany ból zaczyna się odczuwać tak, jakby na własnej skórze tego doświadczano. A przynajmniej tak się czułam, czytając kolejne króciutkie "rozdziały", które tak naprawdę rozdziałami jako takimi nie były.

Tym, którzy nie są przekonani do powieści jak ja na początku, bo być może pomyślą podobnie, że akcja zwolniła za bardzo, to radzę się przymusić do dalszej lektury, bo po paręnastu stronach zapomina się o rzeczywistości. Książka wciągnęła mnie tak bardzo, że skończyłam ją czytać jednego wieczoru, nie mogąc się doczekać rozwiązania zagadki, które okazało się jeszcze bardziej szokujące, kiedy wszystko zaczęło łączyć się w całość. "Klinika" jest powieścią, która na długo zapada w pamięć i jak się może okazać (i jak też widnieje na stronie głównej książki): "dalsza lektura jedynie pod nadzorem lekarza" może się okazać konieczna. Dosłownie i w przenośni.

Akcja powieści zaczyna się w najbardziej przerażający sposób, jaki można sobie wyobrazić. Kobieta odnaleziona w hotelowym pokoju padła ofiarą Łamacza - człowieka, który w tajemniczy sposób przenikał do wnętrza młodych kobiet, zadając im niewyobrażalnie bolesne rany psychiczne. Kobiety były w transie. Komunikacja z nimi okazała się niemożliwa. One, mimo że widziały, co się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O autorze okrzykniętego mianem "króla grozy" nie trzeba chyba za wiele mówić, każdy bowiem o Kingu na pewno, w mniejszym lub większym stopniu, słyszał. Osobiście nie miałam do czynienia z twórczością Stephena Kinga, lecz wreszcie było mi dane skosztować jednej z jego najsłynniejszych powieści. Horrory zwykle odbierałam jako straszne historyjki, które jednakże nie doprowadzają człowieka do stanu totalnego osłupienia - przerażają, owszem, lecz po odłożeniu książki i zajęciu się codziennymi sprawami, to przerażenie znika. Tak sądziłam, dopóki nie przeczytałam "Miasteczka Salem".

Opowieść zaczyna się w dosyć tajemniczy sposób. Nie dowiadujemy się od razu, kim wspomniani w prologu bohaterowie są, acz po krótkim wstępie można stwierdzić, że będzie od samego początku aż do końca intrygująco. Zachwyt nie słabnie nawet po przewertowaniu kilkunastu stron, które, prawdę mówiąc, nie są jeszcze akcją główną. Mamy dosyć długi wstęp, poznanie pokrótce głównych, jak i pobocznych, aczkolwiek odgrywających istotną rolę, bohaterów, lecz mimo długaśnych opisów Kinga, jego szczegółowej relacji i charakteryzacji postaci w najmniejszych drobiazgach, przez powieść się płynie. Opisywanie normalnych, naturalnych, codziennych czynności, jest miłą odskocznią od nienaturalności, która ciekawi, zaskakuje, szokuje na dalszych stronicach.

Opowieść zaczyna się mniej więcej od czasu przyjazdu Bena Mearsa, pisarza, nie dość popularnego, aczkolwiek znanego z jego kontrowersyjnych powieści, który powraca do miasteczka, gdzie spędził niegdyś kilka lat swego dzieciństwa. Bohater za główny cel swej podróży stawia przezwyciężenie lęku zrodzonego za czasów, kiedy jako mały chłopiec, założywszy się z kolegami, wstąpił w progi stojącego na wzgórzu ponurego, tajemniczego i dziwnie niepokojącego domu Marstenów. Sytuacja, która miała tam miejsce, nie tylko wywołała szok w chłopcu, lecz także na stałe utkwiła w nim zalążek całkiem zrozumiałego strachu. Niecodziennie bowiem spotyka się rzeczy tak niesamowicie nieprawdopodobne, niebezpieczne i przerażające.

Powieść Stephena Kinga można określić mniej więcej tak - trzymająca w napięciu, nieprzewidywalna, szokująca, przerażająca. To arcydzieło. Zapada w pamięć na długi czas, a szczegółowe opisy pobudzają wyobraźnie. Przedstawienie wampirów takich, jak to ukazywano je w wierzeniach - istoty nocy, niecierpiące światła słonecznego, żywiące się krwią ludzką, niebezpieczne, fascynujące, bezwzględne - dodatkowo wzmacnia strach. To nie są istoty potrafiące kochać. To nie są istoty, które zamiast krwi ludzkiej, pożywiać się będą krwią zwierzęcą, gdyż sądzą, że są złe i brzydzą się tą myślą. To istoty szalejące z radości bycia złym. Bo zło to zło - niedarujące, niekochające, nielitościwe, niestające się dobrem.

Klimat stworzony przez Stephena Kinga jest niesamowity. Jeśli ktoś szuka książki tak mocno trzymającej w napięciu i przerażającej, powinien bez wahania sięgnąć po "Miasteczko Salem". Ja żałuję, że przeczytałem je tak późno. Ta książka odmieniła moje postrzeganie horrorów i wytyczyła pewne granice, które powieści mogą przekroczyć minimalnie, by stać się świetnymi powieściami. Teraz wszelkie książki o wampirach nie robią na mnie takiego wrażenia, chyba że ich przedstawienie jest zbliżone do tego przedstawionego w "Miasteczku Salem". Być może ograniczam się tym, lecz po przeczytaniu tej opowieści wiem, że jest jedną z nielicznych, które potraktowały temat całkiem serio, a co więcej, stworzyły klimat zasługujący na wieczne uwielbienie. Takich powieści trzeba nam na obecnym rynku. Takich, które potrafią doprowadzić czytelnika do ciężkiego szoku, a nawet histerii powodowanej obawą, że za oknem zaraz pojawi się spragniona twarz wampira błagającego o pozwolenie wejścia do naszego domu.
"Bo przecież Zło nigdy nie śpi, prawda?"

O autorze okrzykniętego mianem "króla grozy" nie trzeba chyba za wiele mówić, każdy bowiem o Kingu na pewno, w mniejszym lub większym stopniu, słyszał. Osobiście nie miałam do czynienia z twórczością Stephena Kinga, lecz wreszcie było mi dane skosztować jednej z jego najsłynniejszych powieści. Horrory zwykle odbierałam jako straszne historyjki, które jednakże nie...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Nehri

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
9
książek
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
12
razy
W sumie
wystawione
9
ocen ze średnią 8,7

Spędzone
na czytaniu
62
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]