rozwiń zwiń
Księgoteka

Profil użytkownika: Księgoteka

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 3 lata temu
112
Przeczytanych
książek
236
Książek
w biblioteczce
66
Opinii
370
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Powieści o zaburzeniach psychicznych, o problemach nastolatków, o trudach wstępowania w dorosłość jest dużo. Skusić by się można nawet na stwierdzenie, że jest ich za dużo. Natomiast DOBRYCH książek o ciężkim dorastaniu jest na rynku literackim wciąż nie dość. "Lola" wkracza w tematykę trudną, wymagającą, ale jednocześnie niezmiernie intrygującą. Problematyka utworu przyciąga - szpital psychiatryczny, próba samobójcza, odkrywanie własnej seksualności i tym podobne rzeczy to parę haseł, którymi z pewnością można przyciągnąć rzesze czytelników w każdym wieku. Aleksandra Białczak ma jednak w zanadrzu coś więcej niż puste historie o konflikcie nastolatków ze światem.
Lola, czyli główna bohaterka rzekomo przez omyłkę trafia na oddział psychiatryczny dla młodzieży. Pobyt w "sanatorium" to niespodzianka (bynajmniej nie najmilsza) dla niej, dla jej opiekunki - siostry Racheli, dla rodziców, z którymi nie utrzymuje kontaktu, a także dla jej znajomych. Krótko rzecz ujmując - skierowanie do szpitala wstrząsa życiem Loli i staje się początkiem i przyczyną wielkich, aczkolwiek stopniowych zmian w jej osobowości.
Przez całą powieść czytelnik ma niepowtarzalną możliwość obserwowania procesu kształtowania się osobowości, jak ogląda się rozwój bakterii pod mikroskopem. Autorka rozkłada na części pierwsze najgorsze i najlepsze cechy zagubionej w sobie nastolatki, stawia ją bez cenzury przed odbiorcą jako eksponat i zagłębia się w anatomię psychiki. Czy istnieje lepsze miejsce na tą okazję niż szpital psychiatryczny? Tam nie ma możliwości ukrycia czegokolwiek: zarówno w sensie dosłownym, jeśli mowa o przemycaniu szampana dla dzieci; jak i w przenośni, ponieważ pacjentowi na dzień dobry aplikuje się rozmowy wstępne, terapie rodzinne, indywidualne, grupowe, wszelkiego rodzaju zajęcia oraz, co najistotniejsze, niewidzialną rękę stróża w postaci wszechwiedzących pielęgniarek.
Szpital psychiatryczny dla młodzieży w "Loli" to niemalże groteska, ponieważ mimo całej ponurej otoczki i świadomości cierpienia, z jakim każdy pacjent musi dzień w dzień walczyć, to nie sposób nie uśmiechnąć się przy niektórych opisach. Pacjenci wymykający się z pokoju po 22, sylwester na spacerniaku, czekanie w kolejce na swoje 10 minut przy świetlicowym komputerze... Rzeczy nie do pojęcia dla "normalnych" (to słowo po lekturze ma zupełnie inny wydźwięk) nastolatków, a wtapiające się w rutynę dnia na oddziale. Książek o szpitalach psychiatrycznych jest prawdopodobnie więcej niż takich właśnie placówek i ciekawe, ze każda opisuje go inaczej. Jeśli zależy wam na realistycznym, a nie zbędnie naturalistycznym i podkoloryzowanym opisie takiego oddziału - koniecznie przeczytajcie "Lolę". Ta powieść z pewnością zaspokoi Waszą ciekawość, bo mimo że funkcjonowanie tego typu ośrodka nie jest tajemnicą rządową, to nie mówi się o tym głośno ani szczegółowo. Aleksandra Białczak przekracza granicę ciszy, wstępuje na dziewiczy i żyzny grunt oaz bez udziwnień wyjawia czytelnikowi całą prawdę.
Autorka zdecydowanie rozprawia się również z mitem pod tytułem "to kwestia dorastania", czyli ukazuje, jak duży problem stanowi w dzisiejszym społeczeństwie ciągłe degradowanie chorób i zaburzeń psychicznych, w tym wypadku na przykładzie nastolatków. Jest to specjalność rodziców, którzy boją się przyznać (też sami przed sobą), że ich dziecko ma depresję, bo dla nich to tylko "taka plucha jesienna, pewnie też po szkole zmęczona, tyle ma zajęć dodatkowych...", a długie rękawy, podkrążone oczy, spadek ocen i frekwencji, nagła zmiana gustu muzycznego pozostają niezauważone, ominięte, przytłoczone przez nadmiar obowiązków. Podobnie jest z anoreksją, nadmierną agresją, fobią społeczną, schizofrenią, bulimią, osobowością borderline i czymkolwiek innym. Przy okazji czytania "Loli" można natrafić na kilka technicznych aspektów różnych zaburzeń "od kuchni". Nawet jeśli wydaje nam się, że o zaburzeniach psychicznych wiemy wszystko, to w tej sytuacji mamy możliwość dowiedzieć się jeszcze więcej - jak działa, jak myśli (i w jakiej kolejności) osoba z danym problemem.
Postać głównej bohaterki byłaby tutaj najlepszym przykładem. Pełna sprzeczności, nieprzewidywalna, zabójczo pewna siebie i zagubiona, mistrzyni kłamstwa szczera do bólu, spontaniczna i kalkulująca życie na chłodno - to właśnie Lola. Postać cokolwiek wielowymiarowa, a takich właśnie nam, czytelnikom na rynku literackim brakuje. "Lola" to całkowite odrzucenie schematycznych bohaterów, szablonowej fabuły i jednokierunkowego myślenia. W końcu na pierwszy plan wysuwa się mocny charakter, bohaterka lubiąca dominować, a nie życiowa porażka z idiotycznym wyrazem twarzy, czekająca na lśniącego brutala. Trzeba jednak zaznaczyć, że "Lola" to nie sztuczny feminizm na pokaz, a właśnie władcza natura wynikająca z rodzaju zaburzenia bohaterki. Ma to duże znaczenie w odbiorze treści.
Autorka "Loli" zaskakuje czytelnika, bo pomimo całej swojej bezpośredniości, pozostawia miejsce na niedomówienia i metafory, a powieść dzięki temu przestaje być płaską historyjką. Zaczyna natomiast aspirować do miana niebanalnego i wielowymiarowego dzieła. W książce już na samym początku pojawia się motyw maski i jest pewnego rodzaju kręgosłupem, który trzyma fabułę w ryzach, pozostaje wierny do ostatniej strony, a poza tym miłym dla odbiorcy urozmaiceniem. W tym wypadku ów motyw pobudza czytelnika do włączenia trybu filozoficznych rozmyślań, co jest niemalże błogosławieństwem przy kulturze odpowiedzi instant. Ta uwaga dotyczy zarówno młodszego, jak i starszego pokolenia, a dla tych drugich w powieści znajduje się również pokrzepienie, że nie każdy nastolatek to opanowany przez Internet cyborg. Większość młodocianych bohaterów "Loli" to osoby o niesamowitej inteligencji emocjonalnej, kształtujące swoje systemy wartości na podstawie własnych przemyśleń.
Powieść dotyka także konfliktu pokoleń, który burzy rodzinną idyllę, dzieli dom na obozy i wprowadza chaos do życia wszystkich zainteresowanych. Konflikt ten nie jest wynalazkiem mediów ani problemem świata współczesnego, a po prostu koleją rzeczy - niemiłym skutkiem ubocznym prokreacji, co nie oznacza, że można go bagatelizować. W życiu tytułowej bohaterki nieporozumienie na linii nastolatek-dorosły (a mowa tu nie tylko o dzieciach i rodzicach) stanowi poważny problem. Droga do odbudowania harmonii w relacjach z ludźmi nie jest łatwa dla niej ani dla nikogo innego. Powieść nie przynosi złudnego pokrzepienia i pustych obietnic, natomiast pozwala spojrzeć na siebie i własne otoczenie z dystansem i chwilą namysłu.
Nie da się żałować przeczytania "Loli". Powieść tak bogata w istotne treści opakowane w fenomenalną formę to rzadkość na polskim rynku literackim, a zwłaszcza wśród debiutantów. Aleksandra Białczak jest niesamowicie obiecującą młodą autorką, która nie boi się mówić (pisać) wprost, a do tego potrafi zrobić to dobrze, w czym pomaga jej niezastąpiony zmysł obserwatora. W jakim stopniu jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie? W którym momencie "normalność" przeradza się w szaleństwo? Takie pytania Lola z nas wydobywa, na takie próbuje znaleźć odpowiedź i z takimi nas zostawia.
"Granica krzywdy leży w sumieniu, leży w sercu ludzkim"

Powieści o zaburzeniach psychicznych, o problemach nastolatków, o trudach wstępowania w dorosłość jest dużo. Skusić by się można nawet na stwierdzenie, że jest ich za dużo. Natomiast DOBRYCH książek o ciężkim dorastaniu jest na rynku literackim wciąż nie dość. "Lola" wkracza w tematykę trudną, wymagającą, ale jednocześnie niezmiernie intrygującą. Problematyka utworu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://ksiegoteka.blogspot.com/2016/08/gwiazdka-z-nieba-i-jeszcze-wiecej-sarah.html

Wakacje, jest miło, przyjemnie, ale Emaline pracuje w lokalnym biznesie wynajmu domków letniskowych. Od dziecka mieszka w malutkiej miejscowości, praktycznie wszystkich swoich sąsiadów zna z imienia, nazwiska i drzewa genealogicznego try pokolenia wstecz, także ciężko ukryć swoje grzeszki, tajemnice i prywatne życie.

Autorce udało się uchwycić klimat prowincjonalnego miasteczka oraz mentalność zamkniętej społeczności. Niestety momentami Sarah Dessen uciekała od tego schematu i za dużo czasu poświęcała na monologi wewnętrzne Emaline, które chyba mało kogo obchodzą, bo nie różnią się niczym od miliona innych takich samych w milionie innych takich samych powieści.

Być może to kwestia mojego zmęczenia, ale momentami nie byłam w stanie przejść przez więcej niż 40 stron na raz. Wyszukiwałam na nich mnóstwo błędów i wszystko mnie irytowało. Do osób, które czytały: nie wydaje Wam się, że dialogi i spotkania czy inne wydarzenia w powieści były przez autorkę sztucznie przeciągane? Rozmowy o niczym, zbędne szczegóły i odbieganie od tematu przy opisywaniu jakiegoś zdarzenia - to się zdarzało się niemal co chwilę i mi nie dawało spokoju.
Przez takie "wywijanie się" od tematu, zbyt częste i nic niewznoszące dygresje, nie sposób pozbyć się wrażenia, że Sarah Dessen sama nie wie do czego zmierza. Fabuła hasa sama sobie, jakby autorka nie miała nad nią kontroli.

Szczerze, podczas pisania tej recenzji robię sobie już trzecią przerwę, a to znaczy, że książka była słaba. Bo mam wrażenie, że mam napisać coś o czymś, co w sumie nie istnieje: ciekawi bohaterowie, wciągająca fabuła, jakiś dobry styl pisania, niepowtarzalna atmosfera... Zero. Czytanie tej książki to zabawa tak dobra jak pięćdziesiąte ósme urodziny cioci - nie polecam. Chyba, ze ktoś ma fajną rodzinę i lubi takie imprezki, to nie wnikam.

Nie będę się wysilać i marnować czasu ani swojego, ani Waszego. Sory, swój i tak zmarnowałam na przebrnięcie przez "Gwiazdkę z nieba...", dlatego bądźcie mądrzy i nie popełniajcie tego błędu, co ja. Obiecująca powieść, że niby z optymistycznym akcentem, pełna humoru i innych banałów wcale taką nie jest.

http://ksiegoteka.blogspot.com/2016/08/gwiazdka-z-nieba-i-jeszcze-wiecej-sarah.html

Wakacje, jest miło, przyjemnie, ale Emaline pracuje w lokalnym biznesie wynajmu domków letniskowych. Od dziecka mieszka w malutkiej miejscowości, praktycznie wszystkich swoich sąsiadów zna z imienia, nazwiska i drzewa genealogicznego try pokolenia wstecz, także ciężko ukryć swoje grzeszki,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Spotlight. Zdrada Matt Carrol, Sacha Pfeiffer, Michael Rezendes, Walter Robinson
Ocena 7,2
Spotlight. Zdrada Matt Carrol, Sacha ...

Na półkach:

http://ksiegoteka.blogspot.com/2016/06/premierowo-spotlight-zdrada.html

Rozłamy Kościoła były są i będą, a jeden z największych kryzysów to całkiem niedawne lata 60. Z pewnością przejdzie do historii, nie tylko ze względu na ogromne kontrowersje jakie wciąż budzi - molestowanie chłopców przez księży. Przejdzie do historii dzięki zbawiennym jak zwykle mediom, które nie pozostawiły suchej nitki na diecezji bostońskiej i, oczywiście, nie pozwoliły trwać obywatelom świata w niewiedzy.
Tradycyjnie ironia, brakowało mi jej trochę, brakowało mi takich niesmacznych książek, brakowało mi luksusu wyżywania się na blogu za niedociągnięcia. To nie moje humorki, ale też nie obiektywna prawda - "Zdrada. Spotlight" mogłaby być dobra, temu nie przeczę. Zresztą pewnie dla wielu czytelników to literackie objawienie. Mi wiele rzeczy się w niej nie podobało i niestety zalety zostały zasypane lawiną wad. Podobnie z filmem, po którym spodziewałam się czegoś zupełnie innego, chociaż w wypadku ekranizacji muszę przyznać, że była DOBRA, niestety nie GENIALNA.

Podstawowa różnica między filmem a książką - ujęcie tematu. Śledztwo w adaptacji filmowej zostało oplecione w jednowątkową, prostą fabułę, przy czym książka to niechronologiczny zbiór różnych wypowiedzi na temat sprawy, fragmenty akt i relacje z postępowania śledztwa. Same fakty. A właśnie że nie, ponieważ z tych "faktów" wychodzi, nie wiem, może z połowa takich prawd obiektywnych, którymi i tak można manipulować do woli. 6% księży czy 90 księży brzmi groźniej? 87 czy 90? Co za różnica... Takie niuansiki, które, jeśli nie jest się na nie wyczulonym i nie ma się chociażby cienkiej bariery chroniącej przed manipulatorstwem, mogą naprawdę ostro zniekształcić obraz sytuacji.
Twórcy filmowi, na szczęście, odpuścili sobie próbę przeciągnięcia widzów na swoją stronę za wszelką cenę. Pokazali prawdę taką, jaka jest naprawdę - dwulicową, zdradliwą i nieodgadnioną. Statystyki to nie rzeczywistość, a liczbami można się bawić - w filmie takich "oszustw" jest o wiele mniej. Tam duży nacisk na emocje co też jest pewnego rodzaju poprawnym medialnie wyjściem. Dramat niedocenionego reportera, który wkłada całe swoje serce w sprawę chłopców, urocza reporterka, która pełni funkcję powiernika dla zgnębionych ofiar oraz wymagający i nieustępliwy szef, ale nawet on się w końcu łamie i postanawia oddać w ofierze cały swój dział redakcyjny. Postaci dość przewidywalne, tendencyjne i płaskie, ale jest jedna osoba, która naprawdę mnie zaintrygowała. Nowy szef "Boston Globe", Żyd, oschły mruk zdaje się nie doceniać postępów swoich pracowników, jednak odgrywa rolę bohatera-obserwatora; kogoś, kto stoi z boku całej sprawy, wydaje się być nienaturalnie obiektywny w całym tym chaosie radykalizacji poglądów.

Sprawa prowadzona przez Spotlight to temat niebezpiecznie newralgiczny, dotyczący sumienia, moralności i, co najgorsze, religii i Kościoła. Przepis na kryzys idei narodowo-religijny instant. Tylko chwila... kto stoi przy Kościele? Ogromna zapaść wiary, jaka nastąpiła po latach 60. radykalnie zmniejszyła liczbę wyznawców katolicyzmu, szczególnie praktykujących i, powiedzmy sobie szczerze, nawet ci najbardziej zagorzali nie pochwalają postępowania duchownych. Ludzie wybierają teraz czarne albo białe, mi jest lepiej w szarym. Ja absolutnie nie popieram masowych gwałtów na niewinnych dzieciach, najczęściej z rozbitych rodzin. Nie popieram zamiatania sprawy pod dywan przez wyższych duchownych. Nie popieram przenoszenia z parafii do parafii winnych księży i ukrywania zbrodni oraz obrony Kościoła kosztem dzieci. To o co ci, Paulina, chodzi? Spójrzcie na rodziny dysfunkcyjne, w których jeden z członków cierpi na alkoholizm i spójrzcie na to, jak zachowuje się reszta członków - naturalny system obronny i wstyd, wielki wstyd każe im bronić męża/matkę/syna. Nie chcą, aby jego/jej znajomi się dowiedzieli, nie chcą, żeby miał/miała problemy w pracy przez swoją chorobę. I przez kilka, czasem kilkanaście lat, czasem do końca życia wierzą, że alkoholik uda się na leczenie. I teraz wróćcie do Kościoła, potraktujcie tą instytucję jako rodzinę i zobaczcie analogie. Pedofilii się nie wybiera - to chorobliwe zjawisko seksualne, niemożliwy do wyparcia popęd, często niemożliwy do leczenia (jeszcze nie wymyślono najskuteczniejszej formy terapii). Tak jak alkoholizmu. Predyspozycje do zachorowania na któreś z powyższych zależy od wielu wypadkowych, o których się nie będę rozpisywać, jednak zdecydowana większość z nich jest niezależna od człowieka.


W ogóle to sory, że weszłam w jakieś dywagacje etyczne, ale tego mi brakowało przede wszystkim w książce, trochę i w filmie - spojrzenia na drugą stronę prawdy. Gdzieś, gdzie trudno dotrzeć, bo społeczność Kościoła (tak jak rodzina alkoholiczna) jest bardzo zamknięta. Ale to żadne usprawiedliwienie, bo ofiary też były zamknięte przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat, a udało się do nich dotrzeć, Myślę, że przy dobrych chęciach i mnóstwie cierpliwości ten spór mógłby przerodzić się nie w kryzys, a w konstruktywną rozmowę między ludźmi a Kościołem.
Z drugiej strony nie ma też się co dziwić, w końcu do śledztwo PRZECIWKO Kościołowi, przeciwko jego działaniom i brakom działań. Zebrać jak najwięcej dowodów oskarżających, zebrać jak najwięcej świadków i ofiar, którzy stanęli by przed sądem i zeznawali przeciwko księżom, więc czego ja oczekuję, nikt nie będzie działał na swoją niekorzyść, każdy chciałby, żeby jego prawda została uznana za prawdę absolutną i prawdę dobrą. Tylko że takiej prawdy dla mnie nie ma.



Czy czytać? Koniecznie, o ile obiecasz sobie czytać i myśleć jednocześnie. A po lekturze zrobisz rachunek sumienia, zastanowisz się, czy to wszystko Ci odpowiada, czy Spotlight naprawdę oświetla wystarczająco duży obszar, żeby móc osądzać.

A poza tym wszystkim, według mnie Oscar dla "Spotlight" to pomyłka.

http://ksiegoteka.blogspot.com/2016/06/premierowo-spotlight-zdrada.html

Rozłamy Kościoła były są i będą, a jeden z największych kryzysów to całkiem niedawne lata 60. Z pewnością przejdzie do historii, nie tylko ze względu na ogromne kontrowersje jakie wciąż budzi - molestowanie chłopców przez księży. Przejdzie do historii dzięki zbawiennym jak zwykle mediom, które nie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Księgoteka

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [1]

Agata Kołakowska
Ocena książek:
7,0 / 10
21 książek
0 cykli
121 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
112
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
370
razy
W sumie
wystawione
111
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
627
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
11
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]