Marta

Profil użytkownika: Marta

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
52
Przeczytanych
książek
88
Książek
w biblioteczce
7
Opinii
50
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Studiuję, prowadzę bloga, uwielbiam książki i filmy - w obu przypadkach kryminały, thrillery i horrory.

Opinie


Na półkach:

Stephen B. Seager to dyplomowany psychiatra, który wiele lat spędził na pracy z osobami cierpiącymi na zaburzenia psychiczne a w szczególności psychotyczne. Jeszcze przed zakończeniem rezydentury na psychiatrii przez dziesięć lat pracował jako lekarz na izbie przyjęć, często bywając świadkiem mrożących krew w żyłach scen. Stało się to dla niego motorem do opisania swoich przeżyć w dwóch, niestety nie przełożonych na język polski książkach: "Emergency!" oraz "Breathe, Little Boy, Breathe!: An Emergency Room Doctor's Story".
Nie inaczej było w przypadku niniejszej pozycji, która powstała w związku z potrzebą opowiedzenia o tym co autor zobaczył oraz czego doświadczył w owianym złą sławą szpitalu psychiatrycznym Gorman State.
Gomora – bo pod taką nazwą powszechnie funkcjonuje szpital stanowy w Kalifornii, to miejsce zdecydowanie wyróżniające się na tle innych tego typu placówek. Za jego murami kryją się nie tylko zwykli pacjenci ale również grupa chorych o kryminalnej przeszłości. Ci drudzy zajmują najbardziej strzeżony blok w całej jednostce, co oczywiste właśnie do niego jako oddziałowy psychiatra zostaje przypisany Seager. Na oddziale C, bo to właśnie o nim mowa, można znaleźć cały przekrój przestępców: od seryjnych morderców po gwałcicieli i kanibali, którzy w zamknięciu są równie niebezpieczni i przebiegli co na wolności, a lekarz (dosłownie)boleśnie zdobywa tego świadomość już pierwszego dnia, jest to jednak dopiero początek jego zmagań w Gorman State.
„Psychopaci” to pozycja niezwykle interesująca. Pomimo, iż fabuła nie przyprawia o szybsze bicie serca i bliżej jej do historii obyczajowej niż do literatury faktu, ma w sobie coś co intryguje i nie pozwala na porzucenie lektury. Moim zdaniem sekret tkwi w bardzo dobrym warsztacie pisarskim autora. Posiadł on umiejętność opisywania ważnych problemów taki sposób by nie obciążały one nadmiernie psychiki czytelników. W prosty czasem nawet zabawny sposób obnaża on trudności z jakimi musi mierzyć się amerykańska służba zdrowia oraz więziennictwo. W głównej mierze są to rozwiązania systemowe, które tak naprawdę funkcjonują jedynie na papierze, w rzeczywistości natomiast wiążąc urzędnikom ręce.
Niewątpliwą zaletą książki, jest powiew świeżości który wprowadza w swój gatunek. Zazwyczaj jeśli zasiadamy do lektury opracowań z zakresu psychologii czy też kryminologii(popularnonaukowych – nie akademickich), natrafiamy raczej na studium przypadku, zdecydowanie rzadziej zaś na literaturę związaną z funkcjonowaniem placówek czy też samego personelu. To ostatnie stanowi wartość dodaną „Psychopatów”, gdyż wątek ten głównie traktowany jest po macoszemu lub zwyczajnie pomijany. Cały koncept utworu, jest miłą odmianą, która pozwala w szerszej perspektywie rozpatrywać pewne aspekty związane z przestępczością a w szczególności recydywą (chociaż nie polecam używania tej książki jako jedynego źródła, jest zbyt ogólna i nie stanowi wartości stricte naukowej).
Jeśli chodzi o mankamenty, to nie zauważyłam ich zbyt wiele – okazjonalne przestoje czy niedostateczne nakreślenie tła nie są dla mnie niczym nadzwyczajnym i nie przeszkadzają mi w dalszym czytaniu.
Muszę jednak stwierdzić, ze „Psychopaci” padli ofiarą złego, źle dobranego marketingu. Zaczynając od zapowiedzi a kończąc na blurbie, wszystko sugeruje nam, że książka jest o czymś innym niż w rzeczywistości. Czytając wspomniany już blurb można wywnioskować, że będziemy zgłębiać tajniki umysłu psychopaty lub chociaż poznamy sposoby pracy psychiatry, niestety nic bardziej mylnego. Nie ma więc co się dziwić, że pozycja skądinąd całkiem dobra może w takiej sytuacji rozczarowywać. Warto jednak pamiętać, że jest to wina wydawcy a nie autora – dlatego też jego pracę powinno się oceniać sprawiedliwie, a nie pod kątem niespełnionych oczekiwań.
Reasumując, nie pozostaje mi nic innego niż polecić Wam tę książkę, jednak z zastrzeżeniem abyście pamiętali o tym o czym wcześniej pisałam, czyli o różnicy między treścią a zapowiedziami. Nie ma tutaj co prawda rozbudowanych biografii przestępców ani dywagacji na temat istoty psychopatii, niemniej powinna ona przypaść do gustu miłośnikom gatunku.

Stephen B. Seager to dyplomowany psychiatra, który wiele lat spędził na pracy z osobami cierpiącymi na zaburzenia psychiczne a w szczególności psychotyczne. Jeszcze przed zakończeniem rezydentury na psychiatrii przez dziesięć lat pracował jako lekarz na izbie przyjęć, często bywając świadkiem mrożących krew w żyłach scen. Stało się to dla niego motorem do opisania swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bad Mommy" to moje pierwsze spotkanie z twórczością, pochodzącej z RPA, Tarryn Fisher. Nie było ono zachwycające, ale na tyle poprawne, bym chciała sięgnąć po jej twórczość kolejny raz. Nie będę ukrywać, że opis książki pozwolił mi myśleć, iż treść utworu będzie nieco inna niż ta, którą rzeczywiście otrzymałam. Niestety, fabuła okazała się być lekko rozczarowującą niespodzianka (wrócimy do tego za moment).

Fig Coxbury jest bardzo nieszczęśliwą kobietą borykającą się z zaburzeniami psychicznymi. Jej obsesje nasilają się w momencie, gdy na swojej drodze spotyka ona pewną małą dziewczynkę, niejaką Mercy Moon - córkę Państwa Averych.

Averowie wiodą dostatnie i szczęśliwe życie. Ojciec Mercy jest psychologiem, matka zaś jest wziętą pisarką. Cała trójka wygląda jak rodzina " z obrazka" - obrazka powstałego w wyobraźni Fig, która to niespostrzeżenie wkradła się w łaski Awerych. Może nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że lokum nowej sąsiadki zaczęło bardzo przypominać dom młodego małżeństwa. Czy identyczna zasłona prysznicowa lub tak samo tandetna figurka to wszystko czego pragnie Fig? - jeśli chcecie się tego dowiedzieć, tradycyjnie zapraszam Was do lektury.

Intryga do udziału, w której zaprasza Nas autorka jest dość interesująca, tajemnicza i pełna niedomówień. Wrażenie to potęgowane jest przez stosowanie sposobu narracji poprowadzonej z perspektywy trzech głównych bohaterów: Fig, Dariusa oraz Jolene. Spojrzenia te nie łączą się w jedną idealnie spójną całość. Nie mamy tutaj do czynienia z trzema różnymi wersjami jednej historii. Pokusiłabym się raczej o stwierdzenie, że w każdej z narracji występują punkty "graniczne" wspólne dla jednej lub obu pozostałych perspektyw. Wszystko to pozwala czytelnikowi na zorientowanie się, w jakim momencie powieści się on znajduje, a dodatkowo umożliwia poznanie różnic zauważalnych w kontekście psychiki bohaterów.
Poza punktami "granicznymi" każda z narracji swobodnie wędruje w przestrzeni pomiędzy pozostałymi i skupia się na jak najlepszym nakreśleniu własnej postaci, zatem różnią się od siebie znacznie. Nie tylko pod względem treści, ale także sposobu narracji:
· narracja Fig wydaje się mocno zaburzona, czasem nawet oderwana od rzeczywistości przez nadmierną idealizacje,
· perspektywa Dariusa przepełniona jest fałszem i ogromnym wyrachowaniem,
· narracja Jolene jest swoistym głosem rozsądku, lecz mimo tego, nie jest pozbawiona specyficznego charakteru.
Postacie nakreślone przez Tarryn Fisher nie są najmocniejszym punktem powieści. Odnoszę wrażenie, że zaburzenia przez nie prezentowane miały być ich główną kartą atutową, przez co reszta ich rysu osobowościowego i zachowań została nieco zaniedbana. Nie są to, co prawda postacie skonstruowane powierzchownie, jednak jak na powieść tak bardzo opartą o wątki psychologiczne zabrakło mi głębszego wglądu w umysły bohaterów. Rozumiem ideę "epizodu z życia", jednak bez pewnej podbudowy z przeszłości trudno jest wykreować interesujące postacie dla tego typu powieści. O ile w moim odczuciu taki zarys obroniłby się w książkach skupionych na dynamicznej akcji, to o tyle w utworach o fabule statycznej nie jest to już takie oczywiste - czuję niedosyt.

Sam pomysł na fabułę był ciekawy i bardzo aktualny. Biorąc pod uwagę kontekst kraju zamieszkania autorki (Stany Zjednoczone) można wysnuć przypuszczenie, że książka przeraża tam znacznie bardziej niż w Polsce. Problem oddalenia kulturowego - dotyczy większości książek obcojęzycznych autorów.

Jak wspomniałam na początku - oczekiwałam nieco innego rozwoju wydarzeń, czegoś bardziej adekwatnego do opisu promocyjnego. To dlatego czuję się nieusatysfakcjonowana po przeczytaniu historii z życia Coxbury i Averych. Kolejnym elementem, który spotęgował moje rozczarowanie okazały się postacie oraz chaotyczność działań, jakie one podejmowały. Uważam, że może to uznać za pewną wadę techniczną wynikająca z szerokiego spektrum narracyjnego. Niektóre wątki nie zgrały się ze sobą w logiczny sposób, inne natomiast zostawały zupełnie porzucane - trochę przykre ze względu na to, iż angażowały mnie one bardziej niż pozostałe. Rozpatrując książkę holistycznie uznaję, że nie są to jakieś ogromne niedociągnięcia i nie powinny pełnić roli dystraktorów. Wbrew wszystkiemu historia jest zrozumiała i brnie do punktu kulminacyjnego. Po punkcie kulminacyjnym stety/ niestety nastąpiło zakończenie, którego tzw. plot twist miał przerażać i zmuszać do refleksji. Nie mam żadnych wątpliwości, że zabieg ten odniósł sukces w USA. W Polsce, ze względu na inne doświadczenia społeczne (stalking i pokrewne mu działania nie są obiektami zainteresowania opinii publicznej i często występującymi zjawiskami) już niekoniecznie. Nie chce przez to powiedzieć, że zakończenie było złe - absolutnie nie. Było ono w porządku, tylko nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jakie zapewne zaplanowała autorka.

"Bad mammy" jest w moim odczuciu pozycją ze średniej półki, którą warto przeczytać ze względu na jej nietypowy pomysł i podjętą w niej problematykę. Uważam, że książka ta znajdzie rzeszę zwolenników. Przypuszczam, że znajdą się wśród nich głównie osoby, które nie przepadają za "dłużyznami" i bardzo rozbudowanymi rysami charakterologicznymi.

"Bad Mommy" to moje pierwsze spotkanie z twórczością, pochodzącej z RPA, Tarryn Fisher. Nie było ono zachwycające, ale na tyle poprawne, bym chciała sięgnąć po jej twórczość kolejny raz. Nie będę ukrywać, że opis książki pozwolił mi myśleć, iż treść utworu będzie nieco inna niż ta, którą rzeczywiście otrzymałam. Niestety, fabuła okazała się być lekko rozczarowującą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zofia Glodtówna, z męża profesorowa Szczupaczyńska, ma tylko jedno marzenie - chce obracać się w kręgach najznamienitszych osobistości Krakowa. Ale jak zwykła mieszczka bez szlacheckiego rodowodu może dopiąć swego?

W Krakowie w czasach Mistrza Matejki są na to właściwie dwa sposoby: kariera zawodowa i filantropia. Zofia jako kobieta inteligentna stara się korzystać z obu.
O ile inwestycja w karierę małżonka okazała się udana, o tyle z przebiciem się na rynku dobroczynność jest już nieco gorzej. Ale czemuż się dziwić, skoro największymi filantropkami są hrabiny i baronowe.

Spokojnie, profesorowa i na to znalazła sposób - postanowiła urządzić kwestę najlepiej pod patronatem kogoś wyżej urodzonego. Aczkolwiek, by takową zorganizować trzeba mieć fanty, po które Zofia z przyjemnością uda się do Domu Helclów. Ekskluzywny dom spokojnej starości przywita ją jednak nie tylko fantami ale i tajemnicą, która sprawi, że los dzieci skrofulicznych usunie się na dalszy plan.

Jeśli chcecie wiedzieć, co to za tajemnica i dlaczego sprawiła, że w profesorowej obudził się instynkt detektywa zapraszam Was do zapoznania się z "Tajemnica Domu Helclów" Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego.

Było to moje pierwsze spotkanie z kryminałem retro - z resztą bardzo udane. Choć sam wątek kryminalny w moim odczuciu stanowił raczej leitmotiv to był on naprawdę intrygujący i trudny do przewidzenia. Śledztwo profesorowej zamiast dostarczać odpowiedzi nastręczało kolejnych pytań. Rozwiązania zagadki nie ułatwiał również fakt, że autorzy niekoniecznie chcieli dzielić się ze mną przemyśleniami Zofii, oczywiście tymi ze śledztwa, bo w innych przypadkach Szczupaczyńska raczyła mnie ich ogromną ilością, bawiąc przy tym do łez. Uważam, że zabieg zastosowany przez Dehnela i Tarczyńskiego był wymierzony idealnie w punkt. Rozbudzili moją ciekawość i nie pozwolili pozostawić lektury aż do rozwiązania zagadki.

Niezaprzeczalnie wątkiem wiodącym utworu jest życie Zofii. Zawoalowane kłótnie z kuzynką, zwalnianie nowych służących, czy bywanie tam gdzie bywać wypada jest chlebem powszednim dla mieszczki i niejako dla Nas czytelników, którzy za nią podążają. Przyznaję, że nie tego oczekiwałam po powieści detektywistycznej i zapewne byłabym zirytowana wszechobecnymi wątkami obyczajowymi gdyby nie fakt, iż są one przezabawne. Książka miała być satyrą dawnego mieszczaństwa i dokładnie tak jest.

Autorzy z gracją przenoszą Nas w realia XIX - wiecznego Krakowa, wplatając w fabułę wiele nawiązań historycznych oraz tych związanych z obyczajami. Pełni dziwnego podniecenia uczestniczymy w pogrzebie Matejki (w końcu Ignacy Szczupaczyński, jako profesor zajmuje teraz lepsze miejsce w pochodzie żałobnym), z radością idziemy wraz z Profesorstwem na otwarcie Teatru Miejskiego (Zofia nie wyobraża sobie niepójścia - jest to, co najmniej wydarzenie sezonu, dzięki któremu może stać się bardziej rozpoznawalna w wyższych kręgach). Wyżej wymienione są tylko nielicznymi przykładami, które ukazują jak duży wkład pracy włożyli w tę książkę Dehnel i Tarczyński. Trudno jest stworzyć powieść z historią w tle w taki sposób, by nie nużyła ona przeciętnego czytelnika. Uważam, że ta sztuka (przynajmniej w moim przypadku pisarzom się udała, a zaznaczę, iż nie jestem pasjonatką historii).

Mimo moich bardzo pozytywnych wrażeń, podczas czytania zauważyłam jeden spory mankament - w momencie kulminacyjnym Zofia wygłasza mowę rodem z Sherlocka Holmesa, która niestety nijak mi do niej nie pasuje. Nie odmawiam oczywiście bohaterce sprytu i inteligencji, ale chyba na przestrzeni całej książki zobaczyłam w jej zachowaniu zbyt wiele dulszczyzny, by teraz nie poddać tego faktu w wątpliwość. Odnoszę wrażenie, że autorzy pragnęli ukazać protagonistkę jako osobę, która dzięki przebiegłości i inteligencji potrafi zwalczyć własną kołtunerię. Niestety - ponieśli porażkę. Nie twierdzę, że Zofia to jeden do jednego Aniela Dulska (co to to nie!), ale miewa ona przebłyski dulszczyzny, które niestety kładą się cieniem na jej wiarygodności w roli detektywa. Zwyczajnie trudno jest uwierzyć, iż ktoś kto kilka dni wcześniej bierze udział w "wyścigu" na dekorowanie krypty cmentarnej na Wszystkich Świętych może rozwiązać zagadkę, której nie podołał, może niezbyt zaangażowany, ale jednak sędzia śledczy.

Reasumując, Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński stworzyli dobry kryminał retro, jednakowoż zbytnio skupili się na retro, a trochę zapomnieli o wątku kryminalnym. Niemniej jednak, zrekompensowali mi te dysproporcje świetnym poczuciem humoru. Atutem powieści zdecydowanie jest bogate tło historyczne i odwzorowany z dbałością o szczegóły język. Z zaciekawieniem obserwowałam również przebieg śledztwa Zofii. Choć największym plusem powieści była niewątpliwie ona sama. Dawno nie spotkałam się z tak specyficznie skonstruowaną postacią. Z jednej strony inteligentna i przewidującą, a z drugiej tak przesycona zaściankowym podejściem kobieta.

Książka bardzo mi się podobała. Polecam Wam ją w nadziei, że spędzicie przy niej czas równie dobrze jak ja.

Zofia Glodtówna, z męża profesorowa Szczupaczyńska, ma tylko jedno marzenie - chce obracać się w kręgach najznamienitszych osobistości Krakowa. Ale jak zwykła mieszczka bez szlacheckiego rodowodu może dopiąć swego?

W Krakowie w czasach Mistrza Matejki są na to właściwie dwa sposoby: kariera zawodowa i filantropia. Zofia jako kobieta inteligentna stara się korzystać z...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Marta Kamińska

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [3]

Andrzej Pilipiuk
Ocena książek:
6,7 / 10
90 książek
10 cykli
Pisze książki z:
3398 fanów
Mira Grant
Ocena książek:
6,6 / 10
20 książek
2 cykle
Pisze książki z:
71 fanów
Jacek Piekara
Ocena książek:
6,4 / 10
54 książki
8 cykli
Pisze książki z:
1990 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
52
książki
Średnio w roku
przeczytane
5
książek
Opinie były
pomocne
50
razy
W sumie
wystawione
50
ocen ze średnią 7,5

Spędzone
na czytaniu
346
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]