Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Illuminae. Illuminae Folder_01 Amie Kaufman, Jay Kristoff
Ocena 8,2
Illuminae. Ill... Amie Kaufman, Jay K...

Na półkach:

We współczesnej literaturze motyw miłosny dwojga nastolatków stał się na tyle popularny, że momentami wychodzi nam (to znaczy czytelnikom) bokiem. Stąd wcale nie dziwi fakt, że wiele osób, dowiadując się o nim, natychmiastowo odrzuca dany tytuł, nie chcąc tracić czasu na zagłębianie się w intymne relacje młodych ludzi. Wynika to choćby z tego, że najczęściej wątek ten jest prosty, płytki i strasznie przewidywalny, zaś czytelnik zamiast szczerze przeżywać nieszczęsne losy bohaterów (jak tego oczekiwał autor), będzie ziewać z nudów i liczyć strony pozostałe do ukończenia powieści. Sam zresztą należę to grona takich osób, więc doskonale wiem, o czym mówię. Dzisiaj chciałbym powiedzieć parę słów o kolejnej książce eksploatującej ten motyw i od razu informuję – szczególnie tych, którzy odeszli od ekranów na sam widok słów, takich jak: nastolatki czy miłość – że w jej przypadku przeżyłem szczere zaskoczenie. Nie tyle co zdołałem go strawić, ale wręcz uznałem za dobrze napisany. Tytuł, który mam na myśli, to "Illuminae" Amie Kaufman i Jay’a Kristoffa.

Słowem wstępu zechcę zaznaczyć, że mam świadomość, jak ważnym wydarzeniem na przełomie ostatnich miesięcy było wydanie tej książki. Powodem, dla którego piszę o niej dopiero teraz, jest fakt… iż dowiedziałem się o niej dopiero pół roku temu. Stąd swój tekst kieruję przede wszystkim do osób, które (podobnie jak ja, przed kilkoma miesiącami) nie śledzili z uwagą ostatnich wydarzeń na rynku wydawniczym.

Wyjątkowo zechcę zacząć nie od samej treści książki, lecz od sposobu jej wykonania. I tutaj chciałbym nagrodzić twórców oraz cały zespół Moondrive gromkimi brawami – "Illuminae" wygląda znakomicie! Pierwszy raz miałem okazję trzymać tak niecodziennie wydaną publikację. Począwszy od obwoluty (wykonanej z pewnego rodzaju tworzywa sztucznego), przez twardą okładzinę aż po wygląd pojedynczych stron można śmiało rzec, że to pierwsza taka pozycja na polskim rynku wydawniczym. Nadmienię tutaj, że narracja ma formę dziennika, a mówiąc ściślej, składa się z notatek służbowych, kartek z pamiętnika, ściśle tajnych danych wojskowych i wielu, wielu stron, których opisać się wręcz nie da – po prostu trzeba je zobaczyć na własne oczy, aby pojąć fenomen tego tytułu. To, że "Illuminae" funkcjonuje we wspomnianej postaci, widać już na pierwszy rzut oka – wystarczy spojrzeć na samą okładkę: jedne informacje mieszają się z drugimi, pewne są dostępne, podczas gdy inne – zamazane, a na gotowym piśmie znajdują się dopisane ręcznie informacje. Jeśli komuś wystarczy zaledwie tyle, by popaść w szczery zachwyt, to ostrzegam – właściwa część książki może przyprawić o zawał. Sugeruję więc wpierw skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.

Jeśli zaś chodzi o prowadzenie fabuły, to, jak wyżej wspomniałem, mamy tu głównie do czynienia z różnego rodzaju fragmentami korespondencji członków załogi trzech statków: Aleksandra, Hypatii i Copernicusa. Duże wrażenie robi nie tylko sam układ tekstu, lecz także wszystkie ozdobniki obecne na stronie. Podczas czytania czułem, jakbym obcował z zapiskami pochodzącymi z autentycznego dziennika elektronicznego, wydrukowanymi na papierowym nośniku. Obecność tych wszystkich zakładek kuszących, aby w nie kliknąć (co kilka razy odruchowo zrobiłem), układ rozmów niczym z komunikatorów internetowych czy choćby używanie emotikonów sprawia, że nie da się nie zachwycić tego rodzaju formą podawczą. Pierwsze minuty spędzone z książką były dla mnie o tyle dziwne, ponieważ naprawdę miałem wrażenie, że czytam czyjąś korespondencję, a jako osoba nie lubiąca wtykać swojego nosa w sprawy innych było to dla mnie niecodzienne doświadczenie. Jednak chcę tu także wspomnieć o moich pewnych oczekiwaniach odnośnie wprowadzania cenzury – po pierwszym kontakcie z książką uznałem, że zamazane fragmenty będą stanowić swego rodzaju zagadki, które czytelnik rozwiąże pod warunkiem wyciągania logicznych wniosków z podawanych informacji. Niestety, odczułem lekki zawód – wspomniana cenzura objęła wyłącznie wulgaryzmy. Choć to bardziej wina moich wygórowanych oczekiwań, to nadal utwierdzam się w opinii, że wprowadzenie wspomnianych wyżej elementów zagwarantowałoby dobrą zabawę dla osób lubujących się w grach słownych i zagadkach. Mimo wszystko chciałbym złożyć szczere wyrazy uznania dla zespołu redakcyjnego i technicznego za dobrze wykonaną pracę; samo doprowadzenie takiego projektu do końca to ogromne osiągnięcie, nie mówiąc już o sukcesie wydawniczym, jakie książka osiągnęła w wielu krajach (w tym w Polsce). W mojej opinii "Illuminae" jest na tyle ważnym wydarzeniem na rynku książki, że powinno na stałe zapisać się w historii światowego piśmiennictwa.

Dobrze, można powiedzieć, że pochwaliłem już okładkę i sposób wykonania, ale co z rzeczą najważniejszą, a mianowicie jak broni się sama treść? Już spieszę z odpowiedzią. Jest dobrze, a nawet lepiej. Jak wspomniałem na początku, główną osią fabuły jest wątek miłosny dwojga nastolatków: Kady Grant oraz Ezry Masona. Na początku opowieści ich związek właściwie się zakończył, ale czynnik losowy (jakim jest atak na kolonię) sprawia, że bohaterowie pomagają sobie w ucieczce, by następnie wraz z rozwojem historii odbudowywać łączące ich więzi. Wszystko to dzieje się na tle wydarzeń o znacznie większej wadze. Jakie to wydarzenia? Zaczynając od początku: wspomniany atak na kolonię przez wrogą korporację (zła korporacja zawsze się dobrze sprzedaje), ucieczka niedobitków przez kosmiczny bezkres, wybuch epidemii na jednym ze statków, bunt sztucznej inteligencji… Tak, z pewnością nie można narzekać na brak „atrakcji”. Jednak dlaczego więź łącząca dwoje nastolatków jest taka ważna? To proste – spaja ona powieść od początku do końca. Choć część z ich odzywek nieco mnie drażniła lub irytowała (mam tu na myśli tego rodzaju teksty, które mówi się wyłącznie w nastoletnim wieku, by już zaledwie kilka lat później czerwienić się z wstydu na samą myśl o ich używaniu). Niemniej znaczną większość toczonych przez nich rozmów czyta się w sposób łatwy i przyjemny. Poza tym to właśnie od tej dwójki dowiadujemy się o głównych wydarzeniach fabularnych; zapiski pozostałych osób stanowią zaś swego rodzaju uzupełnienie historii. Wraz ze zbliżaniem się akcji do końca czytelnik otrzymuje największy zwrot akcji w całej książce, który może wprawić w zakłopotanie nawet największych współczesnych Sherlocków.

Myślę, że omówiłem najważniejszy motyw wystarczająco obszernie. Jak się ma jednak reszta aspektów "Illuminae"? Jako że gatunkowo zalicza się ona do fantastyki naukowej (science fiction), autorzy zawarli w niej wiele typowych wątków dla tego rodzaju odmiany literatury. Możecie zapytać, czy aby skupienie się na perypetiach miłosnych nie przyćmiło pozostałych wydarzeń? Otóż nie – Amie Kaufman oraz Jay Kristoff nie potraktowali całej naukowej otoczki po macoszemu; zadbali o każdy, nawet najdrobniejszy fabularny szczegół. Chcąc nadać światu przedstawionemu najbardziej prawdopodobny wygląd, skonsultowali się z ekspertami w dziedzinach takich jak: astrofizyka, informatyka czy hakerstwo. Zatem wszystko, z czym czytelnik ma do czynienia, to nie wizja pisarzy mających jakieś pojęcie o danym temacie, lecz starannie wykreowana wersja, która ma prawo się wydarzyć (choć oczywiście nieprędko). Znajomość podstawowych pojęć z wymienionych przeze mnie dziedzin na pewno ułatwi odnalezienie się w rzeczywistości XXVI wieku, lecz laicy (do których sam po części przynależę) również nie powinni mieć większych trudności z odbiorem treści.

Jeśli ktoś zapytałby mnie, czy historia zawarta w "Illuminae" posiadała jakiś jeden, konkretny element, którego nie można by uświadczyć w innej pozycji z gatunku science fiction, moja odpowiedź brzmiałaby: nie. Bowiem każdy z wątków fabularnych wymienionych w książce został wykorzystany w innych, dobrze już znanych powieściach. Jednakże jeśli patrzeć na całokształt – połączenie wszystkich wątków w całość, dodając wspomniane wyżej elementy wizualne – to dzieło Amie Kaufman oraz Jay’a Kristoffa jest unikalne. Nie ma drugiego takiego tytułu, przedstawiłby kosmiczną przygodę w równie oryginalny sposób. Komu poleciłbym tę książkę? Przede wszystkim czytelnikom literatury popularnej (głównie fantastyki, ale nie tylko) oraz fanom liberatury (osoby zaznajomione w temacie będą wiedziały, o co chodzi). Entuzjaści hard SF raczej nie znajdą tu nic odkrywczego, lecz nie twierdzę, że nie powinni sięgnąć po tę pozycję. "Illuminae" to tytuł, który ma przede wszystkim dostarczyć czytelnikowi przyjemności z samej czynności czytania, a przy tym skłonić do rozmyśleń nad sprawami, takimi jak: rozwój sztucznej inteligencji, stawianie dobra ogółu nad poszczególnymi jednostkami czy w końcu kwestia „małości” człowieka wobec ogromu kosmosu. Nie jestem zwolennikiem ocen liczbowych, lecz jeśli miałbym podać jakąś konkretną wartość, to w skali od 1 do 10 mój wynik wyniósłby 9. A że nieczęsto stawiam takie oceny, tym bardziej utwierdzam się w fakcie, że tę publikację zapamiętam na bardzo długo.

We współczesnej literaturze motyw miłosny dwojga nastolatków stał się na tyle popularny, że momentami wychodzi nam (to znaczy czytelnikom) bokiem. Stąd wcale nie dziwi fakt, że wiele osób, dowiadując się o nim, natychmiastowo odrzuca dany tytuł, nie chcąc tracić czasu na zagłębianie się w intymne relacje młodych ludzi. Wynika to choćby z tego, że najczęściej wątek ten jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę w zasadzie ukończyłem wczoraj, ale z moją opinią musiałem wstrzymać się do dzisiaj. Musiałem przemyśleć sporo rzeczy i faktów na spokojnie. Ale teraz jestem już pewien wszystkiego: Pan Komuda stworzył dzieło unikalne i niepowtarzalne, które zapewniło mi kilkanaście wspaniale spędzonych godzin przy świetle dnia i wieczornej lampce. Najbardziej ambitna i zarazem najtrudniejsza koncepcja autora, stała się według mnie jego największym dotychczasowym sukcesem w dziedzinie literatury. Dziękuje Panu, za świetną i trzymającą w napięciu historię, a także za to, że choć w części mogłem sie poczuć jak polski żołnierz tamtego okresu oraz dzielić wszystkie bóle, smutki, ale i nadzieję, na nadejście lepszego jutra. A Panu, Majorze Hubal, życzę spokojnego wiecznego spoczynku oraz zapewniam, że Polska nie zapomni o Panu, pańskim poświęceniu oraz pańskich żołnierzy. Tak mi dopomóż Bóg..

Książkę w zasadzie ukończyłem wczoraj, ale z moją opinią musiałem wstrzymać się do dzisiaj. Musiałem przemyśleć sporo rzeczy i faktów na spokojnie. Ale teraz jestem już pewien wszystkiego: Pan Komuda stworzył dzieło unikalne i niepowtarzalne, które zapewniło mi kilkanaście wspaniale spędzonych godzin przy świetle dnia i wieczornej lampce. Najbardziej ambitna i zarazem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koniec tej wspaniałej opowieści musiał w końcu nadejść, czy tego byśmy chcieli czy nie. Niemniej nie żałuję godzin spędzonych przy serii Ziemiańskiego, a V tom w pełni spełnił swoją rolę jako wielkiego finału serii. Przygody Tomaszewskiego, Kai, Shen i całej reszty na długo pozostaną w mojej pamięci i jednocześnie przyrzekam sobie, że kiedyś ponownie wrócę do świata "Achai". Polecam każdemu fanowi fantastyki!

Koniec tej wspaniałej opowieści musiał w końcu nadejść, czy tego byśmy chcieli czy nie. Niemniej nie żałuję godzin spędzonych przy serii Ziemiańskiego, a V tom w pełni spełnił swoją rolę jako wielkiego finału serii. Przygody Tomaszewskiego, Kai, Shen i całej reszty na długo pozostaną w mojej pamięci i jednocześnie przyrzekam sobie, że kiedyś ponownie wrócę do świata...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Futu.re to moja 4 książka Glukhovsky'ego. Z postapokaliptycznego świata postanowiłem przerzucić się do wizji "przyszłości idealnej", gdzie ludzkość pokonała wszelkie przeszkody na swojej drodze do pełnej dominacji i kontroli nad światem. Nieśmiertelność, szczyt technologiczny, cały świat działający pod dyktando człowieka - wszystko to jest zwykłą codziennością. Zachodzi jednak tylko jedno, ale bardzo ważne pytanie: Czy człowiek jest nadal człowiekiem? Dążąc do ideału ludzkość zatraciła się, porzucając swoją właściwą tożsamość. Jej miejsce zajęła populacja istot bardzo podobnych, wręcz nierożniącym się niczym od nich. Nie myślą jednak jak zwyczajni ludzie. Posiadanie dziecka, starzenie się czy po prostu niechęć życia wiecznie jest w tym świecie nie do pomyślenia, a ich wszelkie ślady próbują być całkowicie wytępione. Natomiast faszerowanie się różnego rodzaju tabletkami na szczęście, ciągle operacje plastyczne i tym podobne są czymś normalnym. Człowiek utracił swoją duszę. Co najgorsze zrobił to na własne życzenie. Według mnie Dmitry Glukhovsky stworzył wizję świata przyszłości, której wielu z nas dzisiaj bardzo pożąda. Powinniśmy się jednak zastanowić, ile musimy poświęcić aby zapanował taki porządek oraz czy to na prawdę jest tego warte? Polecam dla każdego fana tego pisarza oraz osobom lubiącym różnorakie scenariusze wizji Ziemi w przyszłych czasach

Futu.re to moja 4 książka Glukhovsky'ego. Z postapokaliptycznego świata postanowiłem przerzucić się do wizji "przyszłości idealnej", gdzie ludzkość pokonała wszelkie przeszkody na swojej drodze do pełnej dominacji i kontroli nad światem. Nieśmiertelność, szczyt technologiczny, cały świat działający pod dyktando człowieka - wszystko to jest zwykłą codziennością. Zachodzi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnąłem, ponieważ była polecana przez znajomego. Przeczytałem ja w 3 dni. Stale utrzymuje w napięciu, wręcz nie można się od niej oderwać. Nie ma tu żadnych "super bohaterów ", tylko normalni, przeciętni ludzie którzy przyparci do muru starają się za wszelką cenę przetrwać, choćby o jeden dzień więcej. Jak najbardziej polecam wszystkim, którzy lubią takie postapokaliptyczne klimaty z udziałem żywych trupów. Daje 10/10.

Po książkę sięgnąłem, ponieważ była polecana przez znajomego. Przeczytałem ja w 3 dni. Stale utrzymuje w napięciu, wręcz nie można się od niej oderwać. Nie ma tu żadnych "super bohaterów ", tylko normalni, przeciętni ludzie którzy przyparci do muru starają się za wszelką cenę przetrwać, choćby o jeden dzień więcej. Jak najbardziej polecam wszystkim, którzy lubią takie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arcydzieło :) Polecam wszystkim ;)

Arcydzieło :) Polecam wszystkim ;)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to