-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-05-16
2023-11-08
DNF na 70%.
Próbowałam, dawałam szansę - bo z założenia heisty są przecież fajne a styl autorki czytało się w sumie dobrze. Niestety, wszystko inne kuleje.
Postaci POV jest z pięć, ale się ze sobą zlewają i żadna nie jest ani interesująca ani sympatyczna. Fabuła jest prosta, wręcz po trochu prostacka. Przez pierwsze 40% był w zasadzie po prostu przydługi wstęp. Liczyłam, że jak bohaterowie dotrą na miejsce swojej misji to może się rozgrzeje - ale nie, nadal miałam wrażenie rozdłużania wydarzeń. Mimo że pozornie jest akcja, to z trudem powstrzymywałam ziewanie.
Do tego świat przedstawiony jest po prostu nudny i sztampowy. Mamy generyczne miasto-slumsy, generyczne kraje luźno bazowane na prawdziwych kulturach, niesamowicie generyczną magię, która w zasadzie wygląda bardziej jak dwa rodzaje super mocy. I tak dalej. Zupełnie niczym się nie wyróżnia.
No po prostu nie było nic, co by mnie przy tej lekturze trzymało. Nie polecam. Istnieją zdecydowanie lepsze fantasy heisty - jeżeli ktoś poszukuje, to polecam "Six of Crows," "The Holver Alley Crew" czy też "Foundryside."
DNF na 70%.
Próbowałam, dawałam szansę - bo z założenia heisty są przecież fajne a styl autorki czytało się w sumie dobrze. Niestety, wszystko inne kuleje.
Postaci POV jest z pięć, ale się ze sobą zlewają i żadna nie jest ani interesująca ani sympatyczna. Fabuła jest prosta, wręcz po trochu prostacka. Przez pierwsze 40% był w zasadzie po prostu przydługi wstęp. Liczyłam,...
2023-11-10
Miałam ogromne oczekiwania do tej książki, bo spotykają się w niej moje dwie ulubione podserie Maradaine. I, co by tu wiele nie mówić, nie zawiodłam się. Choć Thorn nie miał POV, na co po cichu liczyłam, jego rola wpisała się dobrze w fabułę. Do tego reszta załogi wypadała równie sympatycznie, co w poprzednich częściach.
Nie ma w sumie na co narzekać. Jasne, jakbym chciała, to idzie się do czegoś przyczepić, np. że postacie trochę za łatwo dzielą się sekretami. Ale szczerze mówiąc, niewiele mi to przeszkadzało. "Maradaine" to jedyna seria, jaką znam, co robi takie przeplatanki. Co najwyżej jest jeszcze "Cosmere" Sandersona, ale "Cosmere" jest o wiele mniej skupione i tam bohaterowie różnych serii na ogół się nie spotykają. Tymczasem "Maradaine" dzieje się w jednym mieście, z antagonistami co łączą się ze sobą równie często jak bohaterowie. Za samo to należą się pewne fory.
Tak więc tak. 9/10, ulubiona spośród książek, które przeczytałam ostatnio.
Miałam ogromne oczekiwania do tej książki, bo spotykają się w niej moje dwie ulubione podserie Maradaine. I, co by tu wiele nie mówić, nie zawiodłam się. Choć Thorn nie miał POV, na co po cichu liczyłam, jego rola wpisała się dobrze w fabułę. Do tego reszta załogi wypadała równie sympatycznie, co w poprzednich częściach.
Nie ma w sumie na co narzekać. Jasne, jakbym...
2023-11-01
W sumie nie mam się co rozwodzić. Książka utrzymuje poziom poprzedniczki jeśli chodzi o kunszt, postacie nadal sympatyczne, a ogólny koncept Maradaine nadal mi się bardzo podoba.
W sumie nie mam się co rozwodzić. Książka utrzymuje poziom poprzedniczki jeśli chodzi o kunszt, postacie nadal sympatyczne, a ogólny koncept Maradaine nadal mi się bardzo podoba.
Pokaż mimo to2023-10-24
Przyznam, że tej podserii "Maradaine Sequence" bałam się najbardziej a okazuje się, że całkiem niepotrzebnie. Myślałam, że będzie to historia o gangach ulicznych - a te fragmenty w Thornie najmniej mi się podobały - ale zamiast tego jest to po prostu heist. Solidny, dobrze poprowadzony, z bohaterami, którym łatwo kibicować.
Nie będę się dalej rozwodzić. Styl autora lubię i super mi się podoba koncepcja takich czterech połączonych serii, więc zdecydowanie będę czytać dalej. Jeśli ktoś ma chrapkę na po prostu dobre, bardziej tradycyjne fantasy ale jednak dziejące się w mieście a nie po lasach - zdecydowanie polecam!
Przyznam, że tej podserii "Maradaine Sequence" bałam się najbardziej a okazuje się, że całkiem niepotrzebnie. Myślałam, że będzie to historia o gangach ulicznych - a te fragmenty w Thornie najmniej mi się podobały - ale zamiast tego jest to po prostu heist. Solidny, dobrze poprowadzony, z bohaterami, którym łatwo kibicować.
Nie będę się dalej rozwodzić. Styl autora lubię i...
2018
W moich recenzjach do trylogii "Grisza" tej samej autorki skarżyłam się, jak to wykreowany świat przedstawiony oraz ciekawe zarysy postaci zostały zmarnowane przez brak umiejętności oraz zbytni nacisk na romans w fabule. Jaki to zmarnowany potencjał był, choć książki czytelne.
Wydaje się, iż tym razem moje żale zostały wysłuchane. Oto przed Wami książka w tym samym uniwersum, jednak ze zdecydowanie ciekawszą fabułą, jeszcze lepszymi postaciami, wartką akcją i całkiem spoko jej rozplanowaniem. Nic, tylko brać i czytać... Choć nie obyło się bez mankamentów:
- ciężki początek - z trudem przebrnęłam przez pierwsze kilka rozdziałów i nawet rozważałam porzucenie lektury. Autorka otwiera od razu akcją, zakładając, że czytelnik z miejsca będzie interesował się losem postaci - tak się jednak nie dzieje. Potrzeba czasu aby polubić bohaterów, przy niektórych nawet połowy książki.
- za dużo postaci, za dużo backstory - mamy aż szóstkę bohaterów i każdy z nich ma własną historię. Skakanie między nimi jest męczące, szczególnie przez pierwszą połowę, w dodatku co chwila dostajemy flashbacki. I choć ogólnie chwali się charakteryzację, to jednak w tym przypadku mam wrażenie, że więcej czasu spędziliśmy w przeszłości postaci niż w ich teraźniejszości, a to już nie jest zaleta.
- cliffhanger na koniec - irytujące. Przez Brandona Sandersona zdążyłam już się przyzwyczaić, że nawet książki z samego środka serii mają pewien zamknięty ark i dzięki temu - satysfakcjonujące zakończenie. Tutaj tego nie ma, a zamiast tego czuję się, jakbym przerwała lekturę w połowie.
Tyle marudzenia i wierzcie mi, jest to niewiele, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich książek autorki. Widać ogromny skok naprzód i bardzo mnie to cieszy. Zanim jednak odtrąbię sukces, sięgnę najpierw po część drugą i zobaczę, czy autorka nie zepsuła tego, pod co tutaj tak pracowicie postawiła solidne fundamenty. Oby nie!
W moich recenzjach do trylogii "Grisza" tej samej autorki skarżyłam się, jak to wykreowany świat przedstawiony oraz ciekawe zarysy postaci zostały zmarnowane przez brak umiejętności oraz zbytni nacisk na romans w fabule. Jaki to zmarnowany potencjał był, choć książki czytelne.
Wydaje się, iż tym razem moje żale zostały wysłuchane. Oto przed Wami książka w tym samym...
2020-01-27
Książka ma spoko postacie, spoko fabułę, ciekawy świat przedstawiony, a mimo to omal jej nie przeczytałam. A czemu to?
Styl. Styl, no i początek, który mało wciąga. Jakoś tak te zdania są... "clunky", aż mi się ciśnie na usta angielskie słowo, bo i w tym języku czytałam. Jakoś tak nie przechodzą w akapity gładko, nie wciągają.
Ale przeczytać się da, a fabuła - jak już się rozkręci - świat przedstawiony i postacie zdecydowanie styl wynagradzają. W szczególności Gregor, który ma podobny 'vibe' jak Marchewa od Pratchetta, tylko tym razem żyje w świecie o wiele mniej kolorowym i zabawnym. Dla niego samego warto było to przeczytać, a jest jeszcze Orso, no i sama główna bohaterka Sancia w duecie z Clefem też wypadają całkiem nieźle.
Stąd gotowa jestem książkę polecić. Tylko z tym właśnie drobnym ostrzeżeniem o stylu.
Książka ma spoko postacie, spoko fabułę, ciekawy świat przedstawiony, a mimo to omal jej nie przeczytałam. A czemu to?
Styl. Styl, no i początek, który mało wciąga. Jakoś tak te zdania są... "clunky", aż mi się ciśnie na usta angielskie słowo, bo i w tym języku czytałam. Jakoś tak nie przechodzą w akapity gładko, nie wciągają.
Ale przeczytać się da, a fabuła - jak już się...
DNF około 1/3
Bardzo chciałam, żeby ta książka mi się podobała. Ogólnie, nie ma w niej nic bardzo złego. Da się czytać, postacie są poprawne, styl czasami dziwaczny, ale do przełknięcia, świat ma ciekawe koncepty, ale niedopieszczone... i tak dalej i tak dalej. Całość się składa w obraz przeciętniaka, a nawet nieco gorzej.
Największą wadą są chyba jednak postacie. Szczególnie główna bohaterka jest niesamowicie mdła i nudna. Pozostałe dwa POV, nieco lepiej, choć też pozostawiają sporo do życzenia. Z kolei jest jeszcze dwóch innych członków drużyny, co nie mają POV (a przynajmniej nie miały go przez 33% książki), za to są najciekawsze z całej tej ferajny. Ech.
Łączy się to zresztą z inną dużą wadą - z jakiegoś powodu, każde POV bardziej opisuje *pozostałe* postacie niż siebie samego. Jin i Flick (czy jaj jej tam) o wiele bardziej przejmują się tym co robi Arthie i jakie ma reakcje, analizują je o najdrobniejszy szczegół, drgnięcie żyły w szyi, wszystko - ale o swoich własnych uczuciach czy działaniach mówią w sumie niewiele, poza ścianą ekspozycji backstory gdzieś na początku. Z kolei Arthie nie ma nawet szczególnie tej ekspozycji, a zajmuje ją przede wszystkim co robi Jin i Flick, i kto tam jeszcze.
Strasznie dziwnie się to czyta, do tego stopnia, że zarzuciłam. Trochę mi szkoda Laitha i Mattea - tej dwójki ciekawszych postaci - no ale nie będę tylko dla nich brnąć dalej. Zwłaszcza, że Arthie jest w oczywisty sposób ulubienicą autorki i to na niej książka się najbardziej skupia.
Ogólnie, nie polecam. Są fajniejsze fantasy hesity, począwszy od "Six of Crows" po "The Holver Alley Crew"
DNF około 1/3
więcej Pokaż mimo toBardzo chciałam, żeby ta książka mi się podobała. Ogólnie, nie ma w niej nic bardzo złego. Da się czytać, postacie są poprawne, styl czasami dziwaczny, ale do przełknięcia, świat ma ciekawe koncepty, ale niedopieszczone... i tak dalej i tak dalej. Całość się składa w obraz przeciętniaka, a nawet nieco gorzej.
Największą wadą są chyba jednak postacie....