rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Ta książka to coś strasznego. Nie chcę się powtarzać, a większość moich zarzutów pod jej adresem pokrywa się z tym, co już zostało napisane, więc będzie krótko.j

Seria z Chyłką i Kordianem nigdy nie była wybitna, historie kryminalne wydawały się ciekawe, ale rozwiązania na ogół to klasyczna deus ex machina. Jednak w jakiś sposób zżyłam się z bohaterami i chociaż Joanna zawsze mnie drażniła, to jednak kupowałam kolejny tom. Niestety ta część, to kulminacja wszystkiego, czego u Mroza nie lubię.
Historia może i ciekawa, ale rozwiązanie jak to często u niego bywa- nieporywające i nielogiczne. Chociaż i tak przyjęłam je z radością, bo oznaczało, że mogę już zakończyć tę wątpliwą przygodę. Największe zastrzeżenie mam jednak co do postaci. Chyłka nigdy nie miała złożonego charakteru. Jej postać od początku można było określić jako wykształconą chamkę i prostaczkę z pieniędzmi- nic więcej. W ''Testamencie'' każda z tych cech jest jeszcze bardziej uwypuklona, a wypowiadane przez nią kwestie zupełnie oderwane od rzeczywistości i maksymalnie irytujące (w prawdziwym świecie nikt nigdy tak by nie mówił). Kordiana w tym tomie praktycznie nie ma, jest zupełnie bezbarwny.

Żałuję, że poświęciłam czas na przeczytanie tej części i nie wiem, czy sięgnę po kolejne z cyklu. Nie wnikam, jaką umowę podpisał Mróz z wydawnictwem i ile książek musi im dostarczyć w ciągu roku, ale niech renegocjuje ten kontrakt- tu naprawdę ilość nie idzie w parze z jakością.

Ta książka to coś strasznego. Nie chcę się powtarzać, a większość moich zarzutów pod jej adresem pokrywa się z tym, co już zostało napisane, więc będzie krótko.j

Seria z Chyłką i Kordianem nigdy nie była wybitna, historie kryminalne wydawały się ciekawe, ale rozwiązania na ogół to klasyczna deus ex machina. Jednak w jakiś sposób zżyłam się z bohaterami i chociaż Joanna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok temu zaczęłam oglądać ten serial. Widziałam 2 pierwsze odcinki, które jednak nie wciągnęły mnie aż tak bardzo, żebym dodała Broadchurch do mojej (i tak o wiele za długiej) listy seriali. Książkę kupiłam zupełnym przypadkiem- potrzebowałam czegoś na 6-godzinną podróż pociągiem. W dworcowej księgarni wpadła mi w oko okładka ze znanymi aktorami, a że książka jest dosyć gruba, istniała możliwość, że nie skończę jej, zanim dojadę do celu ;) Miałam trochę obaw co do treści, bo pierwszy raz mam do czynienia z książką na postawie serialu, a nie chciałam dostać czegoś na kształt bardziej rozbudowanego scenariusza.
Na szczęście Broadchurch to sprawnie napisany kryminał. Żadne arcydzieło, nic nowatorskiego, ale czyta się naprawę dobrze i przyjemnie. Lubię ''towarzyszyć'' policjantom w dochodzeniu, odkrywać z nimi nowe dowody, po prostu lubię być cały czas w środku wydarzeń. Ta książka mi to zapewnia. Nie ma niepotrzebnych wątków pobocznych, a te które są nie wybijają czytelnika z rytmu, a pozwalają dokładniej opisać charakter postaci. Dobrze oddany został klimat nadmorskiego miasteczka i serialu, który dokończyłam od razu po skończeniu lektury.

Polecam na weekend.

Rok temu zaczęłam oglądać ten serial. Widziałam 2 pierwsze odcinki, które jednak nie wciągnęły mnie aż tak bardzo, żebym dodała Broadchurch do mojej (i tak o wiele za długiej) listy seriali. Książkę kupiłam zupełnym przypadkiem- potrzebowałam czegoś na 6-godzinną podróż pociągiem. W dworcowej księgarni wpadła mi w oko okładka ze znanymi aktorami, a że książka jest dosyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zła książka, gorsza książka, Ostre przedmioty- tak powinno się stopniować.

Recenzje na okładce, rekomendacje dwóch pań w księgarni i promocyjna cena 17,90 zachęciły mnie do kupna. ''Zaginiona dziewczyna'' nie należy do moich ulubionych książek, ale czytało się dobrze, więc stwierdziłam, że za taką cenę wybaczę, jeżeli ''Ostre przedmioty'' nie wzbiją się na wyżyny kryminału i będą po prostu niezłe. Po lekturze rozważam, czy nie oskarżyć tych kobiet z księgarni o niekorzystne rozporządzenie mieniem :/

Zaczyna się tak sobie, bardzo niemrawo. Kiedy główna bohaterka (bardzo antypatyczna- jak wszyscy w tej książce) przeprowadza rozmowy z rodzinami zabitych dziewczynek pojawia się nadzieja, że w końcu coś ruszy, zacznie się prawdziwe śledztwo, przesłuchania, morderca straci grunt pod nogami i popełni jakiś błąd, może autorka będzie chciała pobawić się z czytelnikami podsuwając mylne tropy. Mówiąc krótko- nadzieja, że nijakość tej książki zostanie przerwana. Nadzieja matką głupich, bo nie dzieje się nic. Całe śledztwo bohaterki polega na spisywaniu oficjalnego stanowiska policji i obdzwanianiu miejscowych sklepów, żeby sprawdzić, ile alarmów zamontowano w domach po zabójstwach. Nie ma żadnych nowych tropów, a kiedy coś wydaje się nowe i przełomowe, okazuje się, że policja dawno o tym wie i wątek umiera śmiercią naturalną.

Postaci nie odbiegają poziomem od fabuły. Są tak samo nieudolnie przedstawione i przerysowane, że odechciewa się czytać. Matka i siostra bohaterki są tak złe, że idealnym dopełnieniem ich obrazu byłoby, gdyby w wolnym czasie urządzały czarne msze, mordowały dziewice i piły kocią krew. Nawet jeżeli na początku może to budzić odrazę i przerażenie, to w połowie zaczyna irytować, a pod koniec wywołuje uśmiech politowania. Jeżeli autorka ma takim pomysł na swoje postaci, to może lepiej, że bliżej scharakteryzowała tylko matkę i 2 córki. Kto jest mordercą wiedziałam już w połowie książki i domyśli się tego każdy, kto potrafi dodać 2 do 2. Jeżeli odrzucimy tego, na kogo kierowane są podejrzenia i przyjmiemy, że morderca nie może być zupełnie ''nowy'' i pojawić się dopiero w zakończeniu, wnioski są jednoznaczne. I chociaż się domyślałam, to do końca miałam nadzieję, że się mylę, a autorka nie mogła pójść na taką łatwiznę, bo to obraza dla czytelników. Niestety nie pomyliłam się i bardzo zawiodłam, a mój zawód ma odbicie w ocenie. Gdyby książka trzymała swój niski poziom cały czas, oceniłabym na 5*- bo to słaby kryminał połączony z nudną powieścią obyczajową, ale od biedy można przeczytać. Niestety, jak na złość, jest taki moment kiedy coś zaczyna się dziać i pojawia się nadzieja na ciekawe zakończenie. Ja z powodu tej nadziei zarwałam noc, bo strasznie chciałam się odwidzieć kto zabił i dokładnie poznać jego motywy. No i się dowiedziałam, że moje przypuszczenia były trafne, a zakończenie bardzo, bardzo rozczarowujące. Tak bardzo, że rozczarowanie spowodowało spadek oceny z 5 do 2*
Nawet nie wiem, jak opisać to pożal się Boże zakończenie. Miałam wrażenie, jakby autorka pisała, pisała i nagle doszła do wniosku: ''okej, wystarczy, to było tak i tak''. Zero stopniowania napięcia, a wytłumaczenie motywu w połączeniu z osobą zabójcy... Pardon my language: WTF?

Nie polecam. Lepiej obejrzeć kilka odcinków ''Mody na sukces''. Tak samo idiotyczne, niedorzeczne i bez sensu, ale przynajmniej można się pośmiać.

Zła książka, gorsza książka, Ostre przedmioty- tak powinno się stopniować.

Recenzje na okładce, rekomendacje dwóch pań w księgarni i promocyjna cena 17,90 zachęciły mnie do kupna. ''Zaginiona dziewczyna'' nie należy do moich ulubionych książek, ale czytało się dobrze, więc stwierdziłam, że za taką cenę wybaczę, jeżeli ''Ostre przedmioty'' nie wzbiją się na wyżyny kryminału...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

WIELBICIEL nie jest klasycznym kryminałem. To raczej romans ze zbrodnią w tle. Mamy tu trójkąty, czworokąty i wszystkie inne miłosne -kąty tworzone przez bohaterów.
Wątek kryminalny jest prowadzony sprawnie, płynnie i wciąga czytelnika. Tożsamości mordercy możemy się domyślić praktycznie na samym początku, w połowie mamy już 100% pewności. Napięcie jest więc związane nie ze odkrywaniem ''kto zabił'', ale czy uda się zabić główną bohaterkę.
Pomysł na fabułę i osobę mordercy mocno inspirowany historiami z gazet typu ''Cienie i blaski'' czy ''Sekrety serca''. Mimo całej tej oczywistości i wrażenia ''skądś to już znam'' czyta się dobrze, książka wciąga. Ja zaczęłam czytać w nocy, do poduszki, skończyłam z samego rana.

Zakończenie słodko-gorzkie, I dobrze, nadmiar słodyczy może powodować mdłości.



Odniosłam wrażenie, że książka jest przede wszystkim adresowana do kobiet 40+, które zostały porzucone przez męża. Ma być dla nich:

a) przestrogą, żeby zaraz po rozstaniu nie rzucać się w wir romansów

b) przesłaniem i nauczką dla niewiernych mężów: ''trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu'' + myśl głową, nie główką

c)otuchą, bo ''po każdej burzy wychodzi słońce''- cóż za patos ;)

WIELBICIEL nie jest klasycznym kryminałem. To raczej romans ze zbrodnią w tle. Mamy tu trójkąty, czworokąty i wszystkie inne miłosne -kąty tworzone przez bohaterów.
Wątek kryminalny jest prowadzony sprawnie, płynnie i wciąga czytelnika. Tożsamości mordercy możemy się domyślić praktycznie na samym początku, w połowie mamy już 100% pewności. Napięcie jest więc związane nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

OBSERWATOR to moja druga książka Link, miałam więc już pojęcie, jakim stylem pisze i na czym się koncentruje. Mimo tej wiedzy, przygotowania się na trochę amatorską, ale jednak ciekawą psychoanalizę (każda postać ma swoją historię i charakter), jestem lekko rozczarowana.

Zanim odniosę się do samej fabuły, zwrócę uwagę na język, jakim pisana jest książka, a raczej stylizacja językowa w jakiej robiony jest przekład. A stylizacja jest sztuczna, czasami język bohaterów jest zbyt grzeczny, innym razem zbyt przesadzony. Przykłady? Proszę bardzo: pani prokurator mówi, że ''chętnie wsadziłaby go do KICIA''. Poważnie? Ktoś, a już szczególnie prawnik, używa zwrotu ''do kicia''? Ta sama prokurator w chwili wielkiego wzburzenia mówi o innej kobiecie, na którą jest naprawdę wściekła, że jest ''głupią krową''. Nie wymagam przekleństw, ale to określenie w kontekście całej sceny brzmi groteskowo i trochę psuje nastrój. Tak samo dziwne jest, kiedy 12'letnia dziewczynka zarzuca matce, że ta się z kimś ''pieprzyła''. Nawet uwzględniając emocje, nie sądzę, że TA KONKRETNA dziewczynka, którą trochę już poznaliśmy, mogłaby tak powiedzieć. Chociaż mamy tu też 8'latka, który formułuje zdania i rozmawia z dorosłym jak równy z równym i gdyby nie informacja o wieku, można by pomyśleć, że rozmawia 2 dorosłych mężczyzn. Może więc dzieci u Link posiadają inne cechy, niż ich rówieśnicy w realnym świecie.
Takich niedociągnięć jest więcej i chociaż występują raczej rzadziej niż częściej, potrafią zepsuć klimat. Tłumaczka powinna nad tym popracować.

Co do fabuły, zbrodni, mordercy i szczególnie jego motywu mam zastrzeżenia.
Bo kiedy poznałam już mordercę, motyw i miałam wszystkie informacje dotyczące popełniania zbrodni, pomyślałam sobie: ''co!?''. Nie chodzi tu o samą osobę mordercy i motyw, bo to jest spójne i logiczne. Chodzi o punkt zapalny, od którego się zaczęło, sposób popełniania morderstw, a już szczególnie o jedną przypadkowa ofiarę, która nie musiała ginąć. Nie było tak, że znalazła się w złym miejscu o złym czasie i niestety musiała umrzeć. Ta śmierć jest po prostu bezsensowna, Link nie miała chyba pomysłu, jak pociągnąć fabułę i wymyśliła takie coś* (spoiler na końcu). Nawet gdyby się uprzeć i stwierdzić, że osoba niepoczytalna (morderca) nie myśli logicznie i to co dla zdrowego na umyśle czytelnika nie ma sensu, dla osoby chorej sens może mieć, to trzeba się długo upierać, żeby się samemu do tego przekonać.
A powód, dla którego morderca chciał zabić główną bohaterkę**(SPOILER na końcu), jest naciągany jak guma w majtkach. To motyw z serii '' dostałem zimną kawę, więc musisz zginąć''. Bardzo duży minus.

Na plus można zaliczyć plot twist, który faktycznie zaskakuje, chociaż jako miłośniczka kryminałów jestem przyzwyczajona do tego, że pod latarnią najciemniej ;)

Jeżeli po przeczytaniu prologu zastanawiacie się kim jest pedofil i co to w ogóle za rodzina, a w kolejnych rozdziałach nie potraficie znaleźć odpowiedzi- nie martwcie się. Dowiecie się na końcu.

Oceniałam na 5*, czyli ''przeciętna''. 6* to ''dobra'', a ta książka dobra do końca nie jest. Gdyby 6* oznaczało ''niezła'', dałabym 6.



SPOILER










*Jeżeli zabójcą była Tara, przyjaciółka rodziny, to zastrzelenie Toma, bo przypadkiem był w domu, jest skrajnie irracjonalne. Zakładam, że Tara nie weszła do domu z bronią w ręku, tylko miała ją ukrytą pod płaszczem. Kiedy Tom ją zobaczył i się zdziwił, mogła powiedzieć, że wpadła w odwiedziny. Jakoś wytłumaczyłaby fakt, że weszła bez pukania przez tylne drzwi. Dowiedziałaby się, że Gillian wyszła i tyle. Widocznie Link musiała umieścić w książce śmierć, która nie pasuje do pozostałych i ma zdezorientować przeciwnika. Niestety, coś jej nie wyszło.

** Wiara w niewinność Johna była powodem, dla którego Gillian musiała umrzeć? Motyw zabójstwa matki był logiczny, dwóch samotnych kobiet już trochę mniej, ale można było go dopasować do schematu działania Tary. Zabijała kobiety, które były bierne wobec krzywdy innych. Co prawda morderstwo lekarki, która kilka lat wcześniej opatrzyła pobitą kobietę i nie zawiadomiła policji, jest naciągane. W końcu Tara też tego nie zrobiła po spotkaniu w łazience. Wiedziała, że jeżeli ofiara nie będzie chciała z własnej woli woli podjąć walki, to zgłoszenie na policję przez osoby trzecie nic nie da. Ale usiłowanie zabójstwa Gillian? Nie wierzę, że wymyśliła to znana autorka kryminałów. Przecież to G. nie było przy tym gwałcie(?), sprawę znała tylko z relacji Johna, prokurator nawet nie wniósł oskarżenia. KAŻDY normalny człowiek przyjąłby, że taka osoba jest niewinna. A skoro Tara chciała zamordować G., bo sama nie wierzyła w niewinność Johna, to powinna też mordować prokuratorów, którzy (w jej mniemaniu) nie chcieli ryzykować kariery i umarzali śledztwa, albo sędziów, którzy uniewinniali oskarżonych. To byłoby już bardziej racjonalne.

OBSERWATOR to moja druga książka Link, miałam więc już pojęcie, jakim stylem pisze i na czym się koncentruje. Mimo tej wiedzy, przygotowania się na trochę amatorską, ale jednak ciekawą psychoanalizę (każda postać ma swoją historię i charakter), jestem lekko rozczarowana.

Zanim odniosę się do samej fabuły, zwrócę uwagę na język, jakim pisana jest książka, a raczej...

więcej Pokaż mimo to