-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2024-04-25
2024-04-23
Klimatyczna, baśniowa opowieść. Pomysł na historię, kreowanie świata, bohaterowie - choć to wszystko znane motywy, to bardzo podobało mi się, w jaki sposób zostały wykorzystane. Poza tym Rebecca Ross naprawdę pięknie pisze.
Zabrakło mi jednak jakiegoś głębszego uczucia, którym zapałałabym to tej książki lub postaci, które odgrywają w niej główne role. Myślałam, że spodoba mi się dużo bardziej, niż to się ostatecznie stało - jakieś to wszystko było odrobinę płaskie, chciałabym wiedzieć więcej, o tym jak działa w tym świecie magia, dlaczego taka siła tkwi w muzyce, dostajemy jakieś skrawki i musimy wierzyć autorce na słowo. Liczę na to, że drugi tom bardziej rozbuduje świat, pokaże więcej folkloru i pogłębi relacje między bohaterami.
Klimatyczna, baśniowa opowieść. Pomysł na historię, kreowanie świata, bohaterowie - choć to wszystko znane motywy, to bardzo podobało mi się, w jaki sposób zostały wykorzystane. Poza tym Rebecca Ross naprawdę pięknie pisze.
Zabrakło mi jednak jakiegoś głębszego uczucia, którym zapałałabym to tej książki lub postaci, które odgrywają w niej główne role. Myślałam, że spodoba...
2024-03-27
Wyobraźnia Dominiki Słowik i jej niezwykłe pomysły oczarowały mnie już kilka lat temu przy czytaniu "Zimowli". Po przeczytaniu "Samosiejek" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że autorka świetnie operuje słowem i równie dobrze jak w rozwlekłej, rozbudowanej powieści sprawdza się też w krótkiej formie. Choć momentami miałam wrażenie, że te opowiadania były aż nazbyt krótkie! Część z tych historii z chęcią przeczytałabym w dużo dłuższych wersjach. (Wychodzi na to, że Słowik musi napisać książkę na tak mniej więcej trzysta stron i wtedy będę zadowolona - "Zimowla" była dla mnie za długa, tutaj było za krótko, trzeba to jakoś wypośrodkować.)
"Samosiejki" to zbiór niezwykle organicznych, roślinnych historii, które podejmują dyskusję z tematami takimi jak zmiana klimatu, przemijanie, samotność czy relacje rodzinne. Po przeczytaniu pierwszej historii w zbiorze byłam w absolutnym zachwycie i jestem pewna, że gdyby kolejne utrzymane były w podobnym klimacie, całość oceniłabym dużo wyżej. Kocham grozę w takim wydaniu.
Jak to zwykle bywa w przypadku zbiorów opowiadań, jedne podobały mi się bardziej, inne mniej. O części z nich pewnie za kilka dni zapomnę, fasola wyrastająca z nosa bohaterki zostanie ze mną jednak na długo. Podobnie jak kilka innych motywów wykorzystanych przez autorkę.
Myślę, że jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników roślin. Do mnie ten surrealizm trafia.
Wyobraźnia Dominiki Słowik i jej niezwykłe pomysły oczarowały mnie już kilka lat temu przy czytaniu "Zimowli". Po przeczytaniu "Samosiejek" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że autorka świetnie operuje słowem i równie dobrze jak w rozwlekłej, rozbudowanej powieści sprawdza się też w krótkiej formie. Choć momentami miałam wrażenie, że te opowiadania były aż nazbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Ryby odlatywały stadami, każdy gatunek oddzielnie".
Bardzo lubię tego typu historie - rozgrywające się na wsi, tętniące magią, baśniowością, prostotą i zarazem głębią przekazu. "Małe Grozy" doskonale wpisują się w ten nurt literatury, ale niestety zabrakło im tego nieokreślonego "czegoś", czym mogłyby mnie zachwycić. To ciekawa próbka pisarska, ale nie do końca wiem, jak ją oceniać, bo mam wrażenie, że dostałam zaledwie jakiś wycinek historii, która w innym (szerszym!) wydaniu mogłaby naprawdę mnie porwać.
Małe Grozy to wioska położona na Warmii, zamieszkana przez ludzi zwyczajnych, ale jakże fascynujących. Każdy dom i każda dusza skrywa tu jakąś tajemnicę, a las, jezioro i niebo oraz fruwający po nim ksiądz są cichymi obserwatorami rozgrywających się na drogach i w polach ludzkich dramatów. Dużo tu erotyzmu, realizmu magicznego, momentami czyta się te historie jak biblijne przypowieści i niby wszystko się zgadza, a jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Trochę treści - sięgając po krótką formę poprzeczkę zawieszam autorom bardzo wysoko, bo krótkie historie po prostu muszą być mięsiste. Tu każde zdanie musi tą treścią kipieć. U Staniszewskiego pięknych zdań jest całe mnóstwo, ale wyciągnąć z nich jakieś przesłanie było mi chwilami trudno. (Możliwe, że to tylko i wyłącznie moja wina.) Po drugie, uważam, że te opowiadania (czy w ogóle można je tak nazwać?) były zwyczajnie za krótkie. Dwustronicowe historie, które ledwo zdążyły się rozpocząć, a już się kończyły. Choć wszystkie spinały się w całość i przenikały, dla mnie było to jednak zbyt mało.
Momenty jednak były, a pojedyncze zdania bardzo mi się podobały. Fruwające po niebie ryby, ksiądz zmieniający się w kruka, kobieta oddająca się strachowi na wróble - to scenki, które na chwilę ze mną zostaną, ale obawiam się, że całość niestety bardzo szybko wyparuje z mojej głowy. Niemniej, to bardzo ciekawy debiut i z chęcią sięgnę kiedyś po inną książkę autora.
"Ryby odlatywały stadami, każdy gatunek oddzielnie".
więcej Pokaż mimo toBardzo lubię tego typu historie - rozgrywające się na wsi, tętniące magią, baśniowością, prostotą i zarazem głębią przekazu. "Małe Grozy" doskonale wpisują się w ten nurt literatury, ale niestety zabrakło im tego nieokreślonego "czegoś", czym mogłyby mnie zachwycić. To ciekawa próbka pisarska, ale nie do końca wiem, jak...