-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać272
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać7
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
Mega klimat, akcja może nie zaskakuje nagłymi zwrotami ale jest wartka i wciągająca. Nie mogę się doczekać kolejnej części, niestety zdaje się pan Robert Szmidt przepadł gdzieś w Universum Metro33, a szkoda. Moim zdaniem pozycja zasługuje nawet na wyższa notę niż 7 gwiazdek, ale może to powieść z gatunku "odkryli ją po latach". Zobaczymy. Ważne aby doczekała się kontynuacji bo potencjał ma nieprzeciętny.
Mega klimat, akcja może nie zaskakuje nagłymi zwrotami ale jest wartka i wciągająca. Nie mogę się doczekać kolejnej części, niestety zdaje się pan Robert Szmidt przepadł gdzieś w Universum Metro33, a szkoda. Moim zdaniem pozycja zasługuje nawet na wyższa notę niż 7 gwiazdek, ale może to powieść z gatunku "odkryli ją po latach". Zobaczymy. Ważne aby doczekała się kontynuacji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Powiem tak - o ile 2033 miała jeszcze dosyć ciekawą i wartką fabułę (choć nieco moim zdaniem naciągane i przewidywalne zakończenie) o tyle 2035 ratuje się jedynie dobrze oddanym klimatem post apokaliptycznego metra. Niestety pomysł oryginalnych dialogów, choć niewątpliwie oryginalny jest jak dla mnie mało strawny i na dłuższą metę męczący - bardziej nadaje się do scenariusza filmowego niż do książki. Pewnych konwencji narracyjnych nie ma sensu łamać dla samej "oryginalności" jeśli w ten sposób rezygnujemy zarazem z czegoś co po prostu działa i jest sztuką dla sztuki.
Książka by zyskała gdyby autor skupił się bardziej na zbudowaniu wciągającej wartkiej fabuły bo tego oczekuję od tego rodzaju beletrystyki, a niestety czasem trochę na silę chyba stara się budować pewien kontekst ideowo - filozoficzny, który też zapewne celuje w oryginalność a bynajmniej oryginalny nie jest, co stwierdzi pierwszy lepszy uczeń na podstawie lektur obowiązujących w programie gimnazjum. Nie dostrzegam tutaj żadnych ciekawych i oryginalnych wglądów w ciemniejsze i jaśniejsze aspekty ludzkiej duszy. A niektóre z wątków są po prostu komiczne (zamierzenie? może tego nie wyłapałem), jak scena z funkcjonariuszem Hanzy wyciskającym sobie pryszcza w trakcie próby ewakuacji rannego z podtopionej (przez ową Hanzę nota bene) stacji. Trochę taki Sołżenicyn w wersji "B"...
Książka bowiem ma niewątpliwie na pierwszym miejscu podkreślony wątek polityczny - powiedziałbym nawet więcej; to jest książka stricte polityczna a post apokalipsa to tylko tło. Podobnie jak nie ulega dla mnie wątpliwości, że jej przesłanie nie jest bynajmniej bezstronne; jest wyraźnie antyrosyjskie i prozachodnie.
Podsumowując: po obiecującym debiucie, mam wrażenie, że autor trochę się pogubił. Trochę nudno, trochę pretensjonalnie, książkę ratuje klimat i pojedyncze "smaczki". Może starał się być na siłę niekonwencjonalny, może poczuł zbyt wysoko powieszoną poprzeczkę, tego nie wiem; książka niestety zawiodła moje oczekiwania, a od strony światopoglądowej jest pełna uproszczeń.
Powiem tak - o ile 2033 miała jeszcze dosyć ciekawą i wartką fabułę (choć nieco moim zdaniem naciągane i przewidywalne zakończenie) o tyle 2035 ratuje się jedynie dobrze oddanym klimatem post apokaliptycznego metra. Niestety pomysł oryginalnych dialogów, choć niewątpliwie oryginalny jest jak dla mnie mało strawny i na dłuższą metę męczący - bardziej nadaje się do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka jak i cała seria byłaby dużo przyjemniejsza w czytaniu gdyby nie bezbarwna (bo bezwolna wobec "wiecznie nieubłaganego losu") postać Uthreda. Niestety ale mało ciekawa jest postać, która właściwie nie posiada intencji, czy też nie stara się podążać za własnymi motywacjami. Wystarczy, że uczyni jeden krok w kierunku swoich upragnionych celów a już "Norny prządki losu" mieszają głównemu bohaterowi szyki. W sumie to trudno się dziwić, że w efekcie uzyskujemy postać miałką i bez charakteru, której najwyraźniej nie pozostaje nic innego jak swoje ciągłe frustracje i "defaultowy" imposybilizm przekłuwać w szał bitewny. Bo cóż innego począć? ;)
O postaci Alfreda nawet nie wspomnę bo jeden z pierwszych legendarnych królów Anglii sportretowany jest jako zwykły świętoszkowaty kapeć, który jedzie na fuksach i wojennym zmyśle Uthreda. Niestety ale potwierdza się tutaj moim zdaniem reguła, że Cornwell jest doskonałym gawędziarzem i umiejętnie tworzy klimat powieści ale postacie pierwszoplanowe są nieprzekonujące i słabe (wyjątkiem jest może Tomasz z Hookton z cyklu Graala). Brak w nich haryzmy, jakiegoś ognia i pasji, są jak Księżyc, który świeci jedynie blaskiem odbitym.
Książka jak i cała seria byłaby dużo przyjemniejsza w czytaniu gdyby nie bezbarwna (bo bezwolna wobec "wiecznie nieubłaganego losu") postać Uthreda. Niestety ale mało ciekawa jest postać, która właściwie nie posiada intencji, czy też nie stara się podążać za własnymi motywacjami. Wystarczy, że uczyni jeden krok w kierunku swoich upragnionych celów a już "Norny prządki...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to