rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie sądziłam, że po "Arsenie" mogę natknąć się na coś gorszego... a jednak :|

Nie sądziłam, że po "Arsenie" mogę natknąć się na coś gorszego... a jednak :|

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nigdy więcej.

Nigdy więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ukrywam, że w przypadku tej książki sam opis zaintrygował mnie na tyle, by pochłonąć ją w rekordowym tempie. Skończyłam ją już jakiś czas temu i... sama nie wiedziałam, co tak naprawdę mogłabym o niej napisać.
Trzeba przyznać, że sama fabuła jest nietuzinkowa, co w przypadku fali książek YA czy NA jest naprawdę miłą odmianą. Autorka podjęła się naprawdę trudnego zadania (wydaje mi się, że niełatwo jest pisać z perspektywy osoby, która próbowała popełnić samobójstwo), odnoszę jednak wrażenie, że nie do końca jej się to udało - Phoenix wprawdzie wydaje się być rozchwiana emocjonalnie, zamknięta w sobie i ostrożna, ale... czegoś w tym wszystkim brakuje. Wydaje mi się też, że autorka bardziej skupiła się na opisie błahostek, takich typowych "wypełniaczy" i poświęciła im więcej uwagi niż punktowi kulminacyjnemu, który okazał się najbardziej niesamowitą i zaskakującą częścią tej książki. Istna perełka, która wyróżnia "A Brand New Ending" wśród innych z tego gatunku. Wyjaśnienie losów bohaterów drugoplanowych to kolejne, czego mi zabrakło - co z Rain, co z Donovanem, czy oni również byli zaledwie wytworem wyobraźni Phoenix, czy może istnieli naprawdę?

Mimo że postanowiłam się w swojej opinii bardziej skupić na minusach książki niż na plusach, to jednak oceniam ją na siedem gwiazdek i polecam każdej osobie, która chciałaby się trochę wzruszyć i przypomnieć sobie, że dla prawdziwej miłości nie ma żadnych przeszkód. Trochę ckliwie, co? A jednak może się podobać ;)

Nie ukrywam, że w przypadku tej książki sam opis zaintrygował mnie na tyle, by pochłonąć ją w rekordowym tempie. Skończyłam ją już jakiś czas temu i... sama nie wiedziałam, co tak naprawdę mogłabym o niej napisać.
Trzeba przyznać, że sama fabuła jest nietuzinkowa, co w przypadku fali książek YA czy NA jest naprawdę miłą odmianą. Autorka podjęła się naprawdę trudnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu opisu można by pomyśleć, że trafiło się na kolejny ckliwy romans w „zmierzchowym” stylu. Chłopak, skrywający tajemnicę i zwykła nastolatka z niewielkiego miasta. Połączenie, które brzmi znajomo, co? A tu niespodzianka, bo „Gwiazda Wschodu” do romansideł nie należy, o nie. Wszelkie podobieństwa są zamierzone, a zamysłem Igi Wiśniewskiej na pewno nie było stworzenie kolejnego paranormalnego lovestory. Dowód? Zakończenie, które myślę, iż wszystkich czytelników niemało zaskoczy.

Tchorew. Z jednej strony miasto pełne nastolatek, których odróżnić od siebie nie sposób - wszystkie zdają się wyglądać i zachowywać tak samo, za wyjątkiem głównej bohaterki i jej najlepszej przyjaciółki; z drugiej zaś miejsce o tajemniczych i przerażających miejscach, jak choćby sam cmentarz, czy nawiedzony dom. Anabel swoją „przeciętnością” wyróżnia się z tłumu dziewcząt z tchorewskiego liceum i to właśnie przyciąga do niej nowego ucznia - przystojnego Aleksandra. Robi wszystko, by znaleźć się blisko niej, jednocześnie trzymając dziwny dystans. Jak się później okazuje to doskonale przemyślany plan. Skrywane tajemnice wychodzą na jaw, ale czy na pewno wszystkie? Autorka dozuje ich odkrywanie, dzięki czemu czytelnik cały czas zastanawia się (i nieźle przy tym bawi), co jest prawdą, a co nie; kto tak naprawdę jest czarnym charakterem, a czyje intencje od początku były dobre.

Zgodzę się z opiniami innych czytelników, iż zakończenie to najmocniejszy, a zarazem najbardziej tajemniczy punkt książki. Z jednej strony taki, na który warto czekać. Z drugiej - wprawiający w osłupienie, taki, gdzie czyta się ostatnie zdanie, widzi napis „KONIEC” i nagle zastanawia, co się tak naprawdę przeczytało i dlaczego wcześniej na TO nie wpadło. Stąd też głęboki ukłon w kierunku Igi, bo niewielu jest autorów, którzy potrafią tak czytelnikowi namieszać. I co jak co, ale osobiście widzę tam „happy end”… choć nie dla wszystkich bohaterów.

Osobiście polecam wszystkim zapoznanie się z tą powieścią, bo co tu dużo mówić – Iga Wiśniewska po raz kolejny nie zawodzi ;)

Po przeczytaniu opisu można by pomyśleć, że trafiło się na kolejny ckliwy romans w „zmierzchowym” stylu. Chłopak, skrywający tajemnicę i zwykła nastolatka z niewielkiego miasta. Połączenie, które brzmi znajomo, co? A tu niespodzianka, bo „Gwiazda Wschodu” do romansideł nie należy, o nie. Wszelkie podobieństwa są zamierzone, a zamysłem Igi Wiśniewskiej na pewno nie było...

więcej Pokaż mimo to