Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wierzycie w przeznaczenie? W to, że nasze losy są z góry przesądzone i cokolwiek uczynimy, gdziekolwiek pójdziemy, z kimkolwiek się nie zwiążemy, każdy element naszej egzystencji jest częścią większego planu? A co jeśli ta historia nie kończy się happy endem? Czy istnieje sens walki z fatum? Jeżeli jesteście sceptykami, jeżeli uważacie, że takie zabobony należy pozostawić dramatom antycznym i że we współczesnej powieści taki motyw się nie sprzeda, koniecznie sięgnijcie po "Historię złych uczynków"!

To już kolejna powieść, która utwierdza mnie w przekonaniu, że rok 2018 będzie bardzo dobrym rokiem dla polskiej literatury współczesnej. Obok tej książki naprawdę nie da się przejść obojętnie, bowiem jest to historia zupełnie inna niż wszystkie, którą nie sposób zaklasyfikować do jakiejś konkretnej szufladki gatunkowej. Zdecydowanie polecam "Historię złych uczynków", bo jest to nietuzinkowa powieść, która na długo zapadnie mi w pamięć, Wam pewnie też.

Na rynku wydawniczym ukazuje się nieustannie masa książek, jednak każda z nich jest z reguły skierowana do określonej grupy odbiorców. Horrory i kryminały raczej nie przemówią do osób, które wolą subtelną fabułę i poetycki styl, natomiast wielbicieli mocnego gore nie zadowoli to, co oferują powieści stricte obyczajowe. Mało mamy na rynku książek, które zapewnią rozrywkę dosłownie każdemu czytelnikowi, niezależnie od jego upodobań literackich. "Historia złych uczynków" to jednak przykład na to, że takie książki mimo wszystko istnieją. Utwór Zyskowskiej cechuje swego rodzaju eklektyzm gatunkowy. Autorka zawarła w fabule burzliwe romanse, wątki kryminalne, obyczajowe, historyczne, a uważny czytelnik znajdzie tutaj nawet elementy fantastyczne bazujące na lokalnym folklorze.

Książka jest również ciekawa pod względem technicznym. Czytelnik poznaje równolegle do siebie dwie historie, które z pozoru nic nie łączy, jednak, im dalej w las, tym więcej punktów zaczynają łączyć linie, z których powstanie skomplikowana, ale przejrzysta sieć wydarzeń. Oryginalność przejawia się tym, że obydwie historie charakteryzuje zupełnie inny styl narracji, czytelnikowi może się wręcz wydawać, że poszczególne rozdziały zostały napisane przez dwie różne osoby. Współczesne losy Niny opowiedziane są z jej własnej perspektywy, stylem przezroczystym, charakterystycznym dla współczesnych powieści, natomiast narrator dziejów przedwojennych bohaterów to gawędziarz, który często gubi wątek, a następnie do niego wraca, wprowadza dużo wątków pobocznych i retrospekcji, a sam język, szczególnie w zakresie składni jest dostosowany do realiów epoki.

Tak jak wspomniałam już na początku mojej recenzji, fabuła "Historii złych uczynków" przywiodła mi na myśl mitologię grecką, a konkretnie historię Edypa, lecz, im więcej szczegółów poznawałam, tym stawałam się pewniejsza, że bohaterom powieści bliżej jednak do innego klasycznego bohatera dramatycznego, a mianowicie Makbeta. A w tej powieści występuje prawdziwą gama postaci, bo przedstawiciele aż trzech pokoleń na przestrzeni przeszło 80 lat. Śledzimy losy bohaterów od okresu międzywojennego, przez II wojnę światową, PRL, aż do czasów współczesnych. Zachwycił mnie ten niezwykle szczegółowy oraz realistyczny opis tła historycznego.

Reasumując, mam nadzieję, że przekonałam Was do sięgnięcia po tę powieść, ponieważ naprawdę jest warta grzechu! Jeśli jesteście ciekawi, co wyjdzie z tak nieoczekiwanego połączenia gatunkowego, a także lubicie postaci, które budzą w czytelniku skrajne emocje, wyczekujcie premiery "Historii złych uczynków".

Wierzycie w przeznaczenie? W to, że nasze losy są z góry przesądzone i cokolwiek uczynimy, gdziekolwiek pójdziemy, z kimkolwiek się nie zwiążemy, każdy element naszej egzystencji jest częścią większego planu? A co jeśli ta historia nie kończy się happy endem? Czy istnieje sens walki z fatum? Jeżeli jesteście sceptykami, jeżeli uważacie, że takie zabobony należy pozostawić...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Bieg do gwiazd" to historia, z której emocje wręcz się wylewają. Książka skupia się na losach nastolatki, jednak nie znaczy to, że grono odbiorców należy zawęzić jedynie do młodszych czytelników, starsi na pewno również, a może nawet bardziej docenią tę historię. Ze względu na tematykę powieść może być trudna w odbiorze dla niektórych osób, jednak lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje wplecione w fabułę ułatwiają przeprawę przez historię Adrianny. Po książkę warto sięgnąć choćby ze tego powodu, że ma dużą wartość edukacyjną, znacznie przybliża zwykłemu czytelnikowi, który nie posiada specjalistycznej wiedzy, temat choroby cywilizacyjnej, jaką jest cukrzyca.

"Bieg do gwiazd" to historia, z której emocje wręcz się wylewają. Książka skupia się na losach nastolatki, jednak nie znaczy to, że grono odbiorców należy zawęzić jedynie do młodszych czytelników, starsi na pewno również, a może nawet bardziej docenią tę historię. Ze względu na tematykę powieść może być trudna w odbiorze dla niektórych osób, jednak lekkie pióro autorki i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"ONA" to jedna z tych książek, które kończą się stanowczo zbyt szybko. Połknęłam tę powieść w jakieś dwie godziny, a kaca książkowego leczę do tej pory. Z jednej strony chciałabym, aby autorka trochę bardziej rozwinęła niektóre wątki, jednak nie mogę powiedzieć, że w fabule występują jakieś dziury czy niedopowiedzenia. Ta historia jest po prostu kompletna, choć bardzo okrojona.

Po opisie, który jest wprawdzie bardzo intrygujący, prawie nie można wywnioskować, o czym dokładnie jest "ONA". Podczas czytania szybko przekonałam się, że streszczenie choć odrobiny fabuły bez ujawniania zbyt wielu faktów jest prawie niemożliwe. Nie znaczy to bynajmniej, że książka ma tak mało do zaoferowania, że ujawnienie czegokolwiek z fabuły wiązałoby się ze straceniem elementu zaskoczenia, wręcz przeciwnie. Autorka zadbała o to, aby każdy króciutki rozdział niósł ze sobą nowe informacje, ponieważ sam początek jest zagadkowy i może konfundować czytelnika. To ciekawość motywuje nas do dalszego czytania.

Ostatnio zarzuciłam recenzowanej książce brak realizmu. Natomiast pani Gomółka pokazała, że da się wykreować wiarygodny przebieg wydarzeń, a przy tym utrzymać nieustanne napięcie. Dodatkowo bardzo cieszy mnie to, że wszystkie fachowe kwestie zostały tak dobrze i zrozumiale przedstawione czytelnikowi. Nie zapominajmy, że jest to powieść, w której dużą rolę odgrywa aspekt medyczny, a nie każdy odbiorca czuje się pewnie w tym temacie.

"ONA" to przykład na książkę, która jest tak naprawdę grą z czytelnikiem. Autorka racjonuje nam każdą informację. Musimy cierpliwie zbierać fakty, aby móc wreszcie w pełni zrozumieć, co się właściwie dzieje i dokąd to wszystko zmierza. Dodatkowo odniosłam wrażenie, że w tej książce każde użyte słowo służy rozwojowi fabuły. Jeśli ktoś nie lubi zbędnego przeciągania, a uwielbia, gdy książka jest wręcz napakowana konkretną akcją, to zdecydowanie polecę mu tę powieść.

Kompozycja klamrowa mnie zaskoczyła i do tej pory zastanawiam się nad tym, jak powinnam interpretować ostatni rozdział książki i jaki ma on wpływ na odczytanie całej historii. Pomyślałam nawet, że "ONA" ma w sobie coś z powiastki filozoficznej, a ta konkretna intryga jest tylko pretekstem do przedstawienia głębszej prawdy, czyli nieustannej walki dobra ze złem, która toczy się w człowieku.

Kolejny raz polski autor pozytywnie mnie zaskoczył, a jeśli dodam, że pani Gomółka to debiutantka, jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Jej piękny dojrzały styl wskazywałby na to, że niejedną książkę już wydała. Pisze ona bardzo poetycko i umiejętnie tworzy dialogi. Przyczepiłabym się jedynie do tego, że moim zdaniem bohaterowie byli zbyt płascy, jednak nie był to rażący błąd. Czekam na kolejne utwory pani Gomółki, a ten na pewno będę polecać.

"ONA" to jedna z tych książek, które kończą się stanowczo zbyt szybko. Połknęłam tę powieść w jakieś dwie godziny, a kaca książkowego leczę do tej pory. Z jednej strony chciałabym, aby autorka trochę bardziej rozwinęła niektóre wątki, jednak nie mogę powiedzieć, że w fabule występują jakieś dziury czy niedopowiedzenia. Ta historia jest po prostu kompletna, choć bardzo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Matthew Quick jest jednym z tych autorów, których kupuję w ciemno. Lubię refleksyjne i nieoczywiste książki, a to najlepsza rekomendacja dzieł tego pisarza, jaka przychodzi mi do głowy. Pasuje ona również idealnie do "Wszystko to, co wyjątkowe". Mimo że opis może wydawać się niezbyt zachęcający, ponieważ odrobinę spłyca przedstawiony w książce problem i zapowiada zupełnie inną historię, warto sięgnąć po tę dojrzałą powieść, aby zostać pozytywnie zaskoczonym.

Nie lubię, kiedy niektórzy bloggerzy wrzucają książki Quicka i jego podobnych do szufladki "dla młodzieży", a już szczególnie irytuje mnie etykietowanie ich jako young adult. W tej książce to emocje grają główną rolę, a jednak wątek romantyczny nie jest jej głównym motorem napędowym. To opowieść o dorastaniu, dojrzewaniu psychicznemu, a także nauce życia. To brzmi patetycznie, jednak ta powieść to nie zbiór skomplikowanych i sztucznie napompowanych twierdzeń rodem z książek Coehlo. Zamiast tego w treści zjadziemy bardzo realne problemy, z którymi większość z nas potrafi się utożsamić. "Wszystko to, co wyjątkowe" to przykład dobrej literatury współczesnej, której targetem są nie tylko młodzi dorośli, lecz także rodzice, których dzieci sprawiają problemy wychowawcze. Ta powieść może wiele wyjaśnić.

Sama główna bohaterka to postać mocno kontrowersyjna i jej postawy bywają dyskusyjne. Moim zdaniem rola książki to zostawienie czytelnika z głową pełną pytań, które później skutkują poszukiwaniem odpowiedzi. Nanette stawia pytania, i sobie, i czytelnikowi. To bohaterka, o której dość dziwnie mi się czytało, bo miałam wrażenie, że moje życie to realna wersja Truman Show, a autor zainstalował kamery w moim mieszkaniu i charakter Nanette odwzorował z mojego zachowania. Jestem przekonana, że wielu indywidualistów i osób, które w jakimś stopniu nie odnajdują się dobrze w tym ogłupiałym społeczeństwie, z którym mamy do czynienia na codzień, czuło lub będzie czuć się podobnie podczas lektury.

Ale o czym jest właściwie ta książka? Fabuła kręci się wokół kultury, a głównie literatury i jej wpływu na ludzi. Wyjaśnia również rolę pisarza i jego odpowiedzialności wobec czytelników. Trochę przypomina to rozszerzenie wątku z "Gwiazd naszych wina", jednak nie do końca.

Mimo że w treści poruszane są dość kontrowersyjne i trudne kwestie, styl autora łagodzi wszechobecny pesymizm. Balans zostaje więc zachowany, bo mamy tutaj przedstawione również bardzo optymistyczne zdarzenia. Polecam!

Matthew Quick jest jednym z tych autorów, których kupuję w ciemno. Lubię refleksyjne i nieoczywiste książki, a to najlepsza rekomendacja dzieł tego pisarza, jaka przychodzi mi do głowy. Pasuje ona również idealnie do "Wszystko to, co wyjątkowe". Mimo że opis może wydawać się niezbyt zachęcający, ponieważ odrobinę spłyca przedstawiony w książce problem i zapowiada zupełnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ostatnio czytam same "poważne" książki, do których grona należy także "Rzeka podziemna". Ta powieść to niezaprzeczalny dowód na to, że epoka dekadentów trwa w najlepsze, a każdy człowiek nosi w sobie chorobę, która objawia się w różnoraki sposób. Przypadek bezimiennego bohatera tej książki jest szczególnie ciężki. Zresztą, sami musicie się o tym przekonać!

Dowiemy się o nim wszystkiego oprócz jego imienia. To dorosły mężczyzna, ale czy dojrzały? To człowiek, który osiągnął sukces w życiu zawodowym, ale nie udało mu się w przypadku szczęścia osobistego. To osoba chora, której leczenie nie przynosi efektów. To przechodzień, który mija nas na ulicy, kiedy pędzimy we własną stronę. To my sami. Autor doskonale skonstruował portret psychologiczny współczesnego człowieka i świata. Oddał w wewnętrznych monologach swojej postaci wszechobecną obojętność na ludzkie cierpienie oraz konsumpcyjny tryb życia społeczeństwa. Ironia losu polega na tym, że kupić można łatwą śmierć, ale nie życie.

Nie wiem, czy polubiłam tego bohatera, ale na pewno nie przypadł mi do gustu świat przedstawiony "Rzeki podziemnej". Tomasz Jastrun bardzo umiejętnie operuje słowem i kreuje rzeczywistość, w której króluje brzydota i ból. Relacje między bohaterami są niezdrowe, a same postaci drugoplanowe są płaskie i statyczne. Bohater pierwszoplanowy również nie wykazuje chęci zmiany, dąży jedynie do autodestrukcji, która oddali od niego ból istnienia. Jego depresja przysłania mu wszystkie inne problemy. Jedyne chwile, kiedy nie myśli o śmierci, to te, w których jest ze swoimi kochankami.

"I ujrzałem podziemną rzekę, która nagle wypływa na powierzchnię, płynie jakiś czas po tej powierzchni, a potem, raptem, znowu wpływa zapada się pod ziemię i nie ma jej. Tak było teraz. Rzeka płynęła pod ziemią. Ale po chwili znowu wychynęła w górę i dał się słyszeć jej plusk, mamrotanie jej..."

Książka mną wstrząsnęła. Autor pomiędzy wierszami zawarł prawdę o wszystkim, co znamy. Skontrastował bardzo lekki, nawet poetycki styl z trudną treścią. To przykład takiej trochę wypaczonej prozy poetyckiej bogatej w metafory i kwieciste słowa. "Rzekę podziemną" czyta się błyskawicznie, ale lektura powieści jest jedynie wstępem do jej zrozumienia. Konieczna jest refleksja nad jej wymową.

Nie mogę nie zwrócić uwagę na aspekt niezwiązany z treścią, ale jakże przyciągający wzrok, to jest na okładkę. To między innymi ze względu na nią podjęłam się recenzji, ponieważ jestem typem wzrokowca. Fragment twarzy na niej przedstawionej przywodzi na myśl greckie posągi i naprawdę bardzo dobrze oddaje klimat powieści.

"Rzeka podziemna" to wspaniała książka psychologiczna, dlatego polecam ją osobom zainteresowanym tematem. Liczę na to, że Tomasz Jastrun trafi w gusta wymagających krytyków, a wśród nieskończonej ilości gniotów, zalewających rynek, znajdą się czytelnicy, którzy dostrzegą w tej książce jej unikatowy charakter.

Ostatnio czytam same "poważne" książki, do których grona należy także "Rzeka podziemna". Ta powieść to niezaprzeczalny dowód na to, że epoka dekadentów trwa w najlepsze, a każdy człowiek nosi w sobie chorobę, która objawia się w różnoraki sposób. Przypadek bezimiennego bohatera tej książki jest szczególnie ciężki. Zresztą, sami musicie się o tym przekonać!

Dowiemy się o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autora pokochałam miłością bezinteresowną, kiedy poznałam jego debiut "Wszechświat kontra Alex Woods". Powieść tego młodego pisarza przypominała mi wybitne dzieła uznanych przez znawców literatury twórców. Brytyjski humor, piękny styl i niebanalna fabuła to tylko niektóre z jej zalet. W tej książce zawarta jest prawdziwa magia, która sprawia, że zaczynamy postrzegać pewne sprawy w innym świetle. Byłam więc zachwycona, kiedy dostałam szansę na przeczytanie kolejnego utworu Extence'a.

"Lustrzany świat Melody Black" okazał się jednak pod wieloma względami różny od sławnego już "Alexa", co nie oznacza, że gorszy. Ta konkretna powieść zyskała wiele nowych przymiotów. Przede wszystkim nie jest to już infantylna (choć w ten pozytywny sposób) historia, którą czytelnik poznaje oczami dziecka, a później nastolatka, ale następuje drastyczna zmiana perspektywy na dorosłą osobę. Wiążę się to z przeniesieniem akcji na wyższy poziom psychologiczny. Główną bohaterkę nie jest jednak tytułowa Melody, co jest dość interesujące, a Abby Williams. Kontrowersyjna postać, chorująca na depresję dwubiegunową. Abby jest dojrzałą kobietą, która mimo swojego wieku dalej nie osiągnęła sukcesu w życiu. Sytuację pogarszają dodatkowo przytyki ze strony idealnej siostry oraz ojca, przechodzącego kryzys wieku średniego. Ostatecznie Abby traci kontrolę nad swoim zachowaniem i przechodzi atak manii, który prowadzi do zamknięcia jej w szpitalu.

Powieść wydaje się rodzajem pamiętnika pisanego przez samą Abby Williams, która przedstawia czytelnikom swoje nieocenzurowane i wyjątkowo trafne myśli, opinie, czyny, spostrzeżenia. Bardzo ciekawym elementem jest oczywiście częściowa autobiograficzność. Wyjątkowa szczerość opowiadanej historii rzuca się w oczy i wciąga od pierwszych stron.

"-Czasami mi się to zdarza, takie momenty, gdy mogę zajrzeć w szczelinę oddzielającą ten świat od tego drugiego, lustrzanego. Rozumiesz, co mam na myśli?
-Chyba tak. Często wyobrażam sobie różne sytuacje, które mogą mnie tam zaprowadzić.(...)
-To wariactwo wyobrażać sobie takie rzeczy?
-Nie, wariactwem jest tylko je robić."

Ta książka to dramatyczny obraz życia jednej osoby, która wszystkim wokół wydaje się nieprzystosowana społecznie. Może rzeczywiście taka jest. Może każdy z nas nosi w sobie chorobę, która czeka jedynie na pewny czynnik zapalający i naszą reakcję. Puentą jest stwierdzenie, że gwarancją sukcesu jest samodzielne poradzenie sobie z problemem, ponieważ żadna terapia nie zapewni nam całkowitego zdrowia. Bohaterka powieści przechodzi przemianę na oczach czytelnika, jednak zmiany są tak subtelne, że trzeba być uważnym obserwatorem. Siła "Lustrzanego świata Melody Black" tkwi w szczegółach. To one determinują losy postaci. Każda maleńka decyzja ma wpływ na ich życie.

Tak jak w "Aleksie" autor wprowadził do swojej książki elementy bardzo nietypowe, które jednak doskonale wtapiają się w tło wydarzeń. To co mimo wszystko łączy obydwie historie, to niezwykły realizm kontrastujący z surrealistycznymi wstawkami, ironia używana w mistrzowski sposób, kompozycja klamrowa spinająca początek z końcem, milion aforyzmów, które wystarczy wyciągnąć z wnętrza książki i wiele innych elementów charakterystycznych dla tego autora.

Ten pisarz, ta opowieść i ta bohaterka mają zdecydowanie "to coś". Trudna do określenia cudowność zarezerwowana dla mocno zawężonej liczby utworów. Może napisałam tu zbyt wiele zbędnych słów, bo wystarczyłoby zaledwie krótkie stwierdzenie, że to po prostu ideał.

Autora pokochałam miłością bezinteresowną, kiedy poznałam jego debiut "Wszechświat kontra Alex Woods". Powieść tego młodego pisarza przypominała mi wybitne dzieła uznanych przez znawców literatury twórców. Brytyjski humor, piękny styl i niebanalna fabuła to tylko niektóre z jej zalet. W tej książce zawarta jest prawdziwa magia, która sprawia, że zaczynamy postrzegać pewne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fanfarami powitajmy ostatni (niestety!) tom serii Spod flagi magii. Czuję jeszcze kaca książkowego, więc wybaczcie, jeśli moja recenzja nie będzie do końca spójna. Co można napisać na temat cyklu, który mówi sam za siebie?

Fabuła bardzo płynnie łączy się z wydarzeniami przedstawionymi w poprzedniej części. Zostajemy wrzuceni po raz kolejny w umysł Malice, która ma prawdziwy mętlik w głowie. Jest to całkowicie uzasadnione, zważywszy na niespodziewany obrót spraw i wystawienie wielu tajemnic na światło dzienne. W poukładane i dość normalne dotychczas życie bohaterki zaczyna wkradać się wiele wątpliwości, jeśli oczywiście uznajemy żywot czarownicy, utrzymującej porządek między światami ludzi i magów za normalny. Malice to postać, która przyzwyczaiła się już do swojej niecodziennej profesji i uznała ją za coś oczywistego, wobec tego przyjdzie jej dość trudno zmienić swój porządek świata. Nie wybiegajmy jednak zbyt daleko w przyszłość. Na razie decyzje dziewczyny ograniczą się do wyboru strony w wojnie, która trwa w Elegestii. Za którą ukochaną osobą podąży?

"Pożegnanie nadziei" znacząco różni się od poprzednich części. Od żartobliwej i niefrasobliwej pierwszej części cyklu dzielą ją lata świetlne. Już bliżej jej do drugiego tomu, jednak uważny czytelnik zauważy przepaść między poszczególnymi powieściami. Autorka stopniuje napięcie i co najważniejsze, wagę wydarzeń. "Żyli niedługo i nieszczęśliwie" to lekka powieść, która skupia się na prozaicznych kwestiach i dostarcza rozrywki. "Spod flagi magii" przemienia się z biegiem kartek w książkę traktującą nie tylko o przygodach złośliwego maga, a także o rozterkach moralnych i uczuciowych bohaterki. Finalne "Pożegnanie nadziei" to już prawdziwy utwór o poszukiwaniu indywidualnej drogi, którą ma podążyć Malice, natomiast końcówka ma zabarwienie bardziej dramatyczne niż niejedna powieść psychologiczna.

Zmiany, jakie zachodzą w psychice bohaterki, są bardzo realistyczne i dodają historii dynamizmu. Wprowadzenie do świata przedstawionego nowych postaci także podziałało pozytywnie, mimo że niektóre z tych charakterów wcale nie są dobre. Iga bardzo szczegółowo opisała działania wojenne, które nie zamykają się w jednej bitwie, jak to niekiedy bywa z próbami niedoświadczonych autorów. Niejeden raz wzruszycie się w trakcie lektury, ale oczywiście nie zabraknie zabawnych momentów, przecież to także powieść rozrywkowa.

Przemyślane dialogi, nieprzewidywalne zwroty akcji, niebanalny styl i szczegółowe przedstawienie wydarzeń to cechy, które wyróżniają dobrą książkę. Można postawić znak równości między tymi przymiotami i nazwiskiem Igi.

"Pożegnanie nadziei" to przykład dobrej fantastyki i po trosze dramatu. Polecam bardzo.

Fanfarami powitajmy ostatni (niestety!) tom serii Spod flagi magii. Czuję jeszcze kaca książkowego, więc wybaczcie, jeśli moja recenzja nie będzie do końca spójna. Co można napisać na temat cyklu, który mówi sam za siebie?

Fabuła bardzo płynnie łączy się z wydarzeniami przedstawionymi w poprzedniej części. Zostajemy wrzuceni po raz kolejny w umysł Malice, która ma...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kto jeszcze nie zna Malice? Lepiej się nie przyznawać i to nadrobić!

"Spod flagi magii" to już drugi tom serii traktującej o czarach i przygodach, która gwarantuje dobrą zabawę. Bohaterką książki jest niedoszły mag - Malice. Czemu niedoszły? Tego i innych rzeczy na temat naszej czarownicy możecie dowiedzieć się z „Żyli niedługo i nieszczęśliwie”, czyli z pierwszego tomu magicznego cyklu, kiedy to spotykamy się z tą dziewczyną. Jeśli jednak zaczynacie swoją przygodę z drugim tomem, nie obawiajcie się, że brak wiedzy na temat pierwszej części okaże się strasznie kłopotliwy. Autorka zwięźle streszcza wcześniejsze wydarzenia, których znajomość jest niezbędna do zrozumienia obecnych sytuacji. Mimo wszystko radziłabym jednak zacząć od początku, wtedy przyjemność z poznawania treści chronologicznie jest oczywiście większa.

Wróćmy jednak do naszej bohaterki, która od razu wzbudza sympatię czytelnika. Charyzmatyczna, złośliwa, ale szlachetna, inteligentna i zabawna nad wszelką miarę. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, nadała bowiem tej postaci realizmu, stworzyła osobę, która świetnie pasuje do tego typu historii. Oczywiście, to nie jedyna dobrze wykreowana postać. Malice wyrusza bowiem w podróż, a więc spotyka wielu bohaterów drugoplanowych, a będzie to naprawdę ciekawa zbieranina indywiduów.

Malice, jak każda szanująca się kobieta w dzisiejszych czasach, jest niezależna i pracuje. To nie jest zwyczajna robota, ale odpowiednia do jej niecodziennych umiejętności, dziewczyna dba bowiem o to, aby żadne ślady czarodziejskiej działalności nie zostały zauważone przez śmiertelników. W magicznej krainie, Elegestii, młoda czarownica ma do wykonania niebezpieczne, ale i bardzo dochodowe zadanie. Wszakże sto tysięcy nie chodzi piechotą! Malice postanawia przyjąć misję.

Jedną ze wcześniej wspomnianych postaci jest Jared, który wręcz przyczepił się do Malice jak rzep do psiego ogona i nie zniechęca go nawet opryskliwość czarownicy. W tej krainie faceci musieli mieć stalowe nerwy, bowiem nie jest to jedyny amant Malice. Oczywiście wpływa na to jej niezła aparycja. Malice potrafi zachować godność nawet wtedy, kiedy dostęp do środków czystości jest mocno ograniczony. Oprócz amatorów urody Malice spotkamy jeszcze magiczne stworzenia, w końcu to Elegestia! Iga w nowatorski sposób opisała smoki, a w dodatku stworzenia te są bardzo istotne dla fabuły.

Dokładnie zgadzam się ze stwierdzeniem zawartym w opisie. Wszystkie przygody czarownicy, które przeżywa po drodze do celu, są niezwykłe, nie brak w nich humoru, ale także i grozy, ale największa niespodzianka czeka na Malice na końcu. Autorka tak niemiłosiernie rozbudziła moją ciekawość, że już w tym momencie chciałabym mieć w rękach kontynuację losów bohaterki.

Reasumując, „Spod flagi magii” to doskonała książka dla wielbicieli fantastyki, dla dziewczyn i chłopaków, każdy znajdzie tam coś dla siebie. No może z wyjątkiem amatorek banalnych romansideł, bo właśnie Iga ze swoją książką stawia się w opozycji do takich tandetnych historyjek. Polecam!

Kto jeszcze nie zna Malice? Lepiej się nie przyznawać i to nadrobić!

"Spod flagi magii" to już drugi tom serii traktującej o czarach i przygodach, która gwarantuje dobrą zabawę. Bohaterką książki jest niedoszły mag - Malice. Czemu niedoszły? Tego i innych rzeczy na temat naszej czarownicy możecie dowiedzieć się z „Żyli niedługo i nieszczęśliwie”, czyli z pierwszego tomu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Pięć minut” to książka z gatunku tych, za którymi tak bardzo znowu nie przepadam. Dramatyczne historie, przy których można wylać morze łez, to raczej nie jest do końca moja bajka. Czasem wręcz czuję, że przekazywana przez autora historia jest naciągana i tania. Wolę więc sensację, suspens. Nie znaczy to jednak, że w ogóle nie czytam obyczajówek. Kiedy już jakiś autor mnie wzruszy, to książka musi być naprawdę dobra. Wzruszam się, czytając książki Igi Wiśniewskiej.

Ta konkretna powieść jeszcze bardziej oddziałała na moją psychikę z tego względu, że poczułam dziwną więź z główną bohaterką, czyli Dianą. Jeśli ktoś czytał „Nocnego motyla” tej samej autorki, pewnie już spotkał tę postać. Tutaj jej historia stała się motywem osobnej powieści. Esencją pierwszej części „Pięciu minut” jest sprawienie wrażenie, że Diana jest taką typową dziewczyną z podwórka nawet jeśli jej status majątkowy jest dość wysoki. Polubiłam tę dziewczynę od pierwszej strony. Zdaje się być tak rzeczywista, jakby za chwilę miała wyskoczyć z książki i poplotkować z czytelnikiem. Słowem, połowa książki to taki pamiętnik nastolatki, która nie jest jednak głupkowata i denerwująca. Potem zaczynają się schody, ponieważ los nie jest już sprzymierzeńcem Diany. Książka nabiera głębszego wymiaru.

Ukochałam sobie szczególnie jeden cytat: „Odkryłam, że czas nie leczy ran - on tylko przyzwyczaja do bólu.”

Mocnym atutem powieści jest szczerość, nie żadne przerysowanie, ale przedstawienie rzeczywistości takiej, jaka jest. Poza tym uczucia to słowo klucz. Skrajne emocje, przeżywane przez bohaterów bardzo mocno. Poza tym to chyba jedna z niewielu powieści, w których autorka zdecydowała się przedstawić siłę więzi człowieka ze zwierzęciem. Ares był niemal na równi z innymi bohaterami, a ja tak kocham zwierzęta, że nie mogę tego nie docenić.

Ciekawym wątkiem było nawiązanie do motywu świata jako sceny, jeśli się nad tym zastanowimy, możemy doszukać się sensu tej metafory, która przestaje być jedynie pustymi słowami.

Zachęcam do przeczytania wszystkich, którzy mają już dość wszechogarniającej tandety i chcą poznać historię, która obala stereotyp polskiego współczesnego pisarza jako nieporównywalnego z zagranicznymi.

„Pięć minut” to książka z gatunku tych, za którymi tak bardzo znowu nie przepadam. Dramatyczne historie, przy których można wylać morze łez, to raczej nie jest do końca moja bajka. Czasem wręcz czuję, że przekazywana przez autora historia jest naciągana i tania. Wolę więc sensację, suspens. Nie znaczy to jednak, że w ogóle nie czytam obyczajówek. Kiedy już jakiś autor mnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wzorzec zbrodni" ma premierę dzisiaj! Przedstawiam Wam recenzję tej książki, która wywołała u mnie wiele sprzecznych emocji.

Główny bohater powieści, a w zasadzie jeden z dwóch, to detektyw John Tallow. Mężczyznę poznajemy w momencie, gdy jego kariera policyjna wisi na włosku, a swoim odkryciem, można powiedzieć, że dodatkowo nieświadomie buduje sobie stryczek. Przynajmniej tak postrzegają go inni. W trakcie książki Tallow udowodni, że jest jednak coś wart. Ale wybiegam zbyt daleko w przyszłość. Akcja powieści rozpoczyna się mocnym akcentem. Nasz policjant znajduje przypadkowo największą skarbnicę niewyjaśnionych morderstw, jaką można sobie wyobrazić. Wchodzi do tego sezamu niczym Alibaba, ale rozbójnik, który w nim urzęduje nie odpuści mu tak łatwo zbezczeszczenia majątku życia. Łowca zajmie się tym, co wychodzi mu najlepiej, czyli polowaniem. Problem w tym, że Tallow także usilnie poszukuje mordercy. Ich wzajemne podchody mogą być naprawdę emocjonujące.

Autor książki przedstawia historię, która różni się od wielu kryminałów, które do tej pory czytałam. Jaki jest rekord zbrodni popełnionych przez seryjnych morderców w książkach, które poznaliście? Dziesięć? Dwadzieścia? We "Wzorcu zbrodni" Łowca pozbawił życia dwieście osób na przestrzeni dwóch dekad! Przerażająco imponujący wynik. Dodatkowo, działał przemyślanie, nie pod wpływem impulsu. Z wątkiem, który przybliża nam życie Indian również spotkałam się po raz pierwszy.

Plusem powieści są również dobrze skonstruowane postaci. Można dosłownie wejść w umysł mordercy, czytając jego przemyślenia, ponieważ występuje on w powieści jako drugi narrator, oprócz Tallowa. Jeśli lubicie analizować zachowanie mordercy i niejako go diagnozować, tutaj będziecie mieli taką możliwość. Polubiłam postać Scarley, mimo że jest ona moim całkowitym przeciwieństwem. Jej bezkompromisowość i cięte riposty sprawiały, że niekiedy w czasie lektury szczerze się uśmiałam. Bat także zdobył moją sympatię. Ten kwartet postaci pierwszoplanowych jest bardzo egzotyczny.

Zdecydowanym minusem, na który muszę zwrócić uwagę w mojej recenzji były wplatane w treść i dialogi obraźliwych, nieprzyzwoitych i czasem obrzydliwych tekstów. Obfituje w nie pierwsza część powieści, przez co czytanie sprawiło mi nieco mniejszą przyjemność. Nie będę podawać przykładów. Rozumiem, że członkowie świata policjantów nie skończyli szkoły wdzięku, ale bez przesady. Dodatkowo niektórych czytelników może zniechęcić duża ilość krwawych opisów, od których Ellis również nie stroni.

Pomimo tych dwóch dość znaczących aspektów, mogę z czystym sercem dać dobrą ocenę tej powieści. Książka Warrena Ellisa to z pewnością coś, na co warto zwrócić uwagę, ponieważ nie jest to kryminał konwencjonalny, ale wnosi powiew świeżości do tego typu literatury. Zagadka i skomplikowany wzór zbrodni, który wymyślił autor wymagają uznania, a także jego doskonała znajomość historii i rodzajów broni, co doskonale widać w treści!

"Wzorzec zbrodni" ma premierę dzisiaj! Przedstawiam Wam recenzję tej książki, która wywołała u mnie wiele sprzecznych emocji.

Główny bohater powieści, a w zasadzie jeden z dwóch, to detektyw John Tallow. Mężczyznę poznajemy w momencie, gdy jego kariera policyjna wisi na włosku, a swoim odkryciem, można powiedzieć, że dodatkowo nieświadomie buduje sobie stryczek....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka z opisem trafiła w dziesiątkę. Czułam niezdrową fascynację, czytając tę książkę.

Autorka przedstawia serię opowiadań, które pokazują człowieka w jak najgorszym świetle. "Człowiek człowiekowi wilkiem". Wiersz Edwarda Stachury doskonale oddaje treść tego zbioru opowiadań. Przedstawionych ludzi łączy w większości jedna cecha, którą jest niezadowolenie z życia. Bohaterami, których zdominuje zło, są w większości życiowe ofiary, rozdrażnieni i rozczarowani sobą. Ta rozpacz wewnętrzna przeradza się w zewnętrzną agresję, w wyniku której cierpią niewinni, ale tylko z pozoru.

Opowiadania są pełne brutalności, skrzywień, dewiacyjnych zachowań. Czy naprawdę tak wygląda nasze społeczeństwo? Jeszcze kilkanaście lat temu to byłoby nie do pomyślenia, nazwalibyśmy taki zabieg w literaturze hiperbolizacją, wyolbrzymieniem. Jednak to nie oznacza, że takich sytuacji nie było, nie były po prostu nagłaśniane. W naszych czasach, to "normalka". Zwrócenie uwagi na to nieme przyzwolenie dla zła, prowadzi do refleksji i wniosku: autorka przedstawiła fakty. Każdy z nas o tym słyszał, nie każdy przeżył, a każdy może teraz przeczytać. "Nie wierz w człowieka" sprawi, że już nigdy nie poczujemy się bezpieczni, ale i tak nie przestaniemy czytać w połowie. Nie ma takiej opcji. Ta książka to narkotyk. Wiesz, że zaprowadzi w kozi róg, ale jednak dalej to robisz.

Wszystko jest bardzo spójne, przemyślane, a losy bohaterów splatają się w nieoczekiwanych momentach. Uwagę warto zwrócić również na niezwykle lekki sposób pisania widoczny w książce. Nawet pojawiają się elementy komedii. Czarnej oczywiście, jednak i tak się uśmiechniesz. I to nie dlatego, że w głębi duszy jesteś sadystą. Jeśli jesteś sadystą, nie czytaj tej książki, bo nie wniesie nic do Twojego życia. Jeśli nie, powinieneś się zapoznać.

Fiodor Dostojewski powiedział "Najlepsza definicja człowieka:istota, która do wszystkiego się przyzwyczaja". Iga pokazała, że człowiek przyzwyczaja się do zła. Tak odczytałby powieść każdy. Ja pójdę ze swoją analizą dalej i powiem, że człowiek jest z natury zły, ale to zło toczy ciągłą walkę z dobrem. Nie ma ludzi dobrych, ponieważ naturą człowieka jest egocentryzm, skupianie się na sobie, co kłóci się z istotną dla dobra wartością altruizmu. U różnych ludzi zło przejawia się inaczej. Jak mówi przysłowie "okazja czyni złodzieja", tak okazja czyni człowieka szatanem. Zło dochodzi do głosu, a cichutkie skomlenie drugiej strony naszej natury zostaje zignorowane.

Autorka z opisem trafiła w dziesiątkę. Czułam niezdrową fascynację, czytając tę książkę.

Autorka przedstawia serię opowiadań, które pokazują człowieka w jak najgorszym świetle. "Człowiek człowiekowi wilkiem". Wiersz Edwarda Stachury doskonale oddaje treść tego zbioru opowiadań. Przedstawionych ludzi łączy w większości jedna cecha, którą jest niezadowolenie z życia....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Takiej książki nie czytałam dawno - lekkiej, przyjemnej, pełnej humoru. Ostatnio w mojej biblioteczce goszczą same smętne powieści z drugim dnem i morałem, nad którym trzeba się zastanowić, dlatego jestem wdzięczna autorce, że wyciągnęła mnie z tego morza smutku i powagi swoją książką!

"Żyli niedługo i nieszczęśliwie" intryguje już samym tytułem. Odstrasza to wielbicieli romansików dla nastolatek, a przyciąga ludzi, którzy docenią dobrą komedię! Historia Malice, ekscentrycznej czarownicy, która jest zdolnym leniem i złośliwcem, któremu nie warto nadepnąć na odcisk, naprawdę wciąga. Przygody, które przeżywa mają jedną cechę wspólną, którą jest nieprzewidywalność. Iga obala znane nam z powieści młodzieżowych schematy, robi na opak niepoprawnym romantyczkom i tworzy coś, co mnie naprawdę zaczarowało.

Dużym plusem całej powieści jest właśnie Malice, której nie da się nie lubić. Jest bezczelna, zabawna, szczera i całkowicie samolubna. Mimo to nie jest ignorantką, czyta Szekspira i umie o siebie zadbać. Postać wprost idealna, jeśli przejadło się już nudnymi, sentymentalnymi i nieporadnymi bohaterkami. Jej co lepsze kwestie naprawdę musiałam skwitować choćby uśmieszkiem, chociaż często były to niekontrolowane wybuchy śmiechem.

Podobało mi się to, że nie było wątku miłosnego, który stałby się głównym elementem fabuły, jak często bywa w powieściach. Bardzo przyjemnie było wreszcie nie musieć czytać o tym, jak to bohaterka rozpływa się nad doskonałością swojego amanta, który też jakimś cudem się w niej zakochał. Takiej "brzydkiej" (choć tak naprawdę idealnej jak plastikowa lalka) i "nieporadnej" (a świat to ratuje sama!) biednej dziewczynce. Malice nie wpisuje się w ten schemat, co mnie strasznie cieszy.

Język jest prosty, czyta się naprawdę szybko, a do tego okładka hipnotyzuje. Już nie mogę się doczekać kontynuacji powieści!

Takiej książki nie czytałam dawno - lekkiej, przyjemnej, pełnej humoru. Ostatnio w mojej biblioteczce goszczą same smętne powieści z drugim dnem i morałem, nad którym trzeba się zastanowić, dlatego jestem wdzięczna autorce, że wyciągnęła mnie z tego morza smutku i powagi swoją książką!

"Żyli niedługo i nieszczęśliwie" intryguje już samym tytułem. Odstrasza to wielbicieli...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, która zaskakuje mimo że schemat jest dość znany. Przypomnijmy sobie na przykład promowane powieści o seryjnych zabójcach. Mogę tutaj przywołać "American Psycho", powieść, która jednych uwiodła, drugich zniesmaczyła. Niemniej jednak myślę, że każdy z nas ma w sobie coś z tyrana (Philip Zimbardo udowodnił to nawet naukowo!).

Historia Jakuba Sobańskiego, którego imię od razu skojarzyło mi się ze słynnym Jackiem Ripperem, czyli polskim Kubą Rozpruwaczem, zaczyna się niepozornie. Przez pierwsze 150 stron męczyłam się z tą książką. Pokazywanie życia studenckiego nie jest fascynujące, jeśli mottem życiowym przywołanych studentów jest słynny slogan sex, drugs and rock'n'roll. Powiedzmy jednak, że wybaczam autorowi ten niefortunny wstęp, ponieważ potem poleciało już z górki.

W prologu dowiadujemy się, że nasz bohater jest opętany rządzą mordu i zabija biedną dziewczynę, którą wcześniej wyselekcjonował z tłumu. Kiedy jednak już miałam nadzieję, ju zacierałam ręce, że dostanę coś strasznego, krwawego i obrzydliwego temat się urwał. No nie powiem, nieźle się wkurzyłam. Potem prawie przez rok nasz demon milczał. Wreszcie pan Bednarek postanowił zlitować się nad (rządnymi fikcyjnej krwi) czytelnikami i tak oto powstał Rzeźnik Niewiniątka.

Główny bohater jest postacią, która wymaga dłuższej refleksji. Oczywiście, jak każdy psychol miał trudne dzieciństwo. Jednak nie jest to typ człowieka działającego impulsywnie (zazwyczaj). Kuba zawsze wszystko analizuje, nie zostawia dowodów, które mogłyby pomóc w jego schwytaniu. On popełnia zbrodnie doskonałe. Jednak pod powłoką tego doskonale zorganizowanego mordercy, kryją się jego rządze, które coraz trudniej mu opanować. Uzależnienie od zabijania jest tak duże, że czasem strasznie trudno się opanować. Kuba oczami wyobraźni widzi, jak rozcina skórę, dusi, wyłupuje oczy dziewczynom. Postać wydaje się być prawdziwym potworem, myślącym tylko o własnej przyjemności i trudno jest mówić o współczuciu do niego. Niemniej jednak, nie wiem, może jestem jakaś dziwna albo mam skłonności sadystyczne, ale dla mnie Kuba był jak bardzo racjonalny narkoman (w sumie, brał narkotyki, ale nie o to teraz chodzi). Zrobiłby wszystko dla kolejnej działki, ale umiał też myśleć o konsekwencjach. Mimo to, traktowałam go jak człowieka chorego, który powinien się leczyć, a nie takiego, którego trzeba zabić, aby go unieszkodliwić.

Bardzo mocnym atutem tej książki są opisy. Makabryczne, naprawdę włos się jeży na głowie, a ciarki przechodzą po plecach. Autor na pewno chciał uzyskać taki efekt.

Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to w sumie nikt w "Pamiętniku diabła" nie był tak do końca normalny. Sandra, która była wariatką i na dodatek uwielbiała kokainę. Julia, która na siłę próbowała udawać zbuntowaną, a tak naprawdę była zwykłą paniusią z dobrego domu, która nie umie żyć bez mężczyzn. Tomek... tutaj nie mam słów.

Autor chyba musi być fanem Phila Collinsa, a szczególnie piosenki "Another Day In Paradise", z małą poprawką (Day na Night). Ta sentencja okazała się być doskonałym zwieńczeniem każdego rozdziału. :D

Ostatecznie polecam osobom, które nie boją się krwi i wnętrzności, którzy mają mocną psychikę i chcą zgłębić tajemnice seryjnego mordercy. Wszyscy pozostali również mogą podjąć się czytania książki pana Bednarka, ale za skutki nie odpowiadam. Czekam na kontynuację książki!

Książka, która zaskakuje mimo że schemat jest dość znany. Przypomnijmy sobie na przykład promowane powieści o seryjnych zabójcach. Mogę tutaj przywołać "American Psycho", powieść, która jednych uwiodła, drugich zniesmaczyła. Niemniej jednak myślę, że każdy z nas ma w sobie coś z tyrana (Philip Zimbardo udowodnił to nawet naukowo!).

Historia Jakuba Sobańskiego, którego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak naprawdę nie wiem, co mogę napisać o tej książce. Nie ubiorę tak dobrze w słowa moich myśli, jak zrobiła to autorka, jednak postaram się, aby moja opinia pokazywała książkę w jak najlepszym świetle. „Nocny motyl” jest wart polecenia, ponieważ przedstawia całą „nagą prawdę” o życiu, marzeniach i starciu z rzeczywistością.

Bohaterką książki jest Księżniczka, dziewczyna przyzwyczajona do tego, co najlepsze. Uwielbiana przez przyjaciół, rodzinę, piękna, młoda, pilna. Wbrew pozorom nie jest jednak czystą taflą, ponieważ jedno doświadczenie z dzieciństwa pozostawiło na niej trwałą rysę. Odejście bliskiej osoby zawsze zabiera ze sobą część nas. Zmarły ojciec pozostawił coś dziewczynie. Sprawił, że Księżniczka na zawsze chciała pozostać doskonała i królewska, więc kiedy dostaje szanse na spełnienie tych pragnień, a także marzeń ojca, jak sobie wmawia, tylko chwilę się waha.

Sukces uderza do głowy Księżniczce i sprawia, że widzi świat, w który wkracza w samych różowych barwach. Jednak iluzja nie trwa wiecznie…

Sama główna bohaterka jest bardzo fascynującą postacią. Zachodzą w niej ciekawe zmiany. Dziewczyna, która sądziła, że już „wszystko” w życiu przeszła, ponieważ pożegnała ukochanego ojca, staje przed obliczem prawdziwego zła. Wydostaje się spod klosza i teraz widzi, że to, co postrzegała za dobre, może wcale takie nie jest.

To, co czyni książkę wyjątkową, to przede wszystkim realizm. Owszem, początek jest wprost oczywistym przerysowaniem obrazu bohaterki, jednak jest to zabieg celowy, a przynajmniej takie mam wrażenie. Z biegiem kartek można dostrzec, że nie ma w życiu „osobników chronionych”, a Księżniczka nie jest wyjątkiem.
Kwintesencją „Nocnego motyla” jest to, aby ujrzeć idealne życie, które z czasem dopada prawdziwy świat.
Koniec książki jest jak dla mnie wyjątkowy. Księżniczka nie dostała magicznego lekarstwa na problemy po tym, jak je sobie zdiagnozowała, ponieważ czegoś takiego nie ma w rzeczywistości. Żadnego sztucznego happy endu.

Książka nauczyła mnie przede wszystkim pokory. Trzeba cenić to, co się ma, a nie gonić ślepo za czymś całkowicie niewartym zachodu.

Tak naprawdę nie wiem, co mogę napisać o tej książce. Nie ubiorę tak dobrze w słowa moich myśli, jak zrobiła to autorka, jednak postaram się, aby moja opinia pokazywała książkę w jak najlepszym świetle. „Nocny motyl” jest wart polecenia, ponieważ przedstawia całą „nagą prawdę” o życiu, marzeniach i starciu z rzeczywistością.

Bohaterką książki jest Księżniczka, dziewczyna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to