-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2024-05-17
2024-05-16
Chociaż ten cykl Sarahy J. Mass od początku nie angażowała mnie tak bardzo jak Dwory, to nie sposób nie stwierdzić, że Księżycowe Miasto jest najbardziej rozbudowaną pod względem świata, intryg i różnorodności bohaterów serią autorki. Tak bardzo, że mam wrażenie, że cierpiały przez to wątki emocji i uczuć.
Książka jest dla mnie trochę nierówna. Początek podobał mi się bardzo z chłopakami w niewoli, Lidią mającą swój plan i Bryce... która utknęła tam, gdzie utknęła. Łapałam się jednak na tym, że przy jej rozdziałach chciałam więcej Prythianu, więcej Nesty, więcej Azriela! Chciałam czytać o moich ulubionych bohaterach, którzy mieli tu tylko gościnny udział. Ukazanie tajemnicy wiążącej oba światy było ciekawe, ale ten monolog z krypty był dość przytłaczający.
Bryce cwańsza od Nesty i Aza? Tego się nie spodziewałam. To co absolutnie podobało mi się najbardziej Lidia i jej historia, akcja ratunkowa i jej relacja z Ruhnem - choć uważam, że niektóre rzeczy ich dotyczące powinny wybrzmieć jeszcze bardziej, powinni dostać jeszcze więcej miejsca. To co absolutnie mi się nie podobało, to ekspozycja na Thariona Ketosa i Ithana Holstroma - jeśli o nich będą kolejne książki to ja chyba podziękuję.
Pod koniec czułam się już nieco wszystkim zmęczona, przez co finałowe starcie mało mnie zaangażowało. Najciekawsza w drugiej części była kwestia dziedzictwa Hunta, ale i w tym przypadku uważam, że był to zmarnowany potencjał. Bryce i Hunt nigdy nie byli moją ulubioną parą, ale tutaj czasami zachowywali się jakby sami siebie nie lubili. Na szczęcie nie było tu już tyle peanów na cześć Daniki (i jestem zaskoczona że jednak jej nie wskrzesili ze sprzętem jaki mieli do dyspozycji).
Podsumowując, uważam, że przy tej objętości za dużo jest wątków pobocznych, a za mało skupienia się na tym co najważniejsze - walką z Asteri i relacjami głównych bohaterów. Wciąż to jednak świetne romantasy.
Chociaż ten cykl Sarahy J. Mass od początku nie angażowała mnie tak bardzo jak Dwory, to nie sposób nie stwierdzić, że Księżycowe Miasto jest najbardziej rozbudowaną pod względem świata, intryg i różnorodności bohaterów serią autorki. Tak bardzo, że mam wrażenie, że cierpiały przez to wątki emocji i uczuć.
Książka jest dla mnie trochę nierówna. Początek podobał mi się...
2024-05-04
Choć pierwszy tom serii mnie nie zachwycił, stwierdziłam, że drugi, w którym będziemy mieć do czynienia z "władcą mroku" oraz słodką, różową laleczką może mi się spodobać, a kontrast miedzy dwójką bohaterów mnie zaintrygował, tak samo jak było to w przypadku "My Dark Romeo".
Niestety tutaj podobało mi się dużo mniej mimo iż nie było takich absurdów i cringe'u. Książka czasami mnie bawiła, czyta się ją bardzo szybko, ma zupełnie nieskomplikowaną fabułę - może nawet zbyt mało skomplikowaną. Bazuje na znanych melodiach - scena pisania CV jest rodem wzięta z Legalnej Blondynki. Klub dla dorosłych w Paryżu bardzo przypominał Salacious Players Club. Scena rozprawiania się z wrogiem na jachcie przypomniała mi Devil's Night.
Było też mnóstwo momentów gdy zgrzytałam zębami, bo bracia Weston we wspólnych scenach za często kojarzyli mi się wulgarnymi Sebiksami spod bloku z drogimi zabawkami, a za mało z bezczelnymi, pewnymi siebie członkami elity, na jakich byli kreowani. Plan zniszczenia wroga? Ułóżmy go po pijanemu w hałaśliwym klubie, zamiast na zimno w jakimś ustronnym miejscu. Impreza przed weselem - brakowało tylko, by poklepali się po plecach i mówili do siebie: "jak ja cię szanuję". Te docinanie sobie nawzajem było słabe. Teksty typu "Oesju", czy "- jestem samochodem, - a ja człowiekiem" nie pomagały.
Książka jest dość obszerna, ale czuć, że końcówka jest napisania byle już to skończyć. Za dużo jest w niej opisów ubrań i zakupów torebek, a za mało zgłębienia mroczności natury Setha (co się stało z jego zeszytem do spisywania snów, co z jego koszmarami, czemu to nie zostało pociągnięte?) czy lęków Beverly i tego jak oboje mogli sobie nawzajem pomóc. Choć ich relacja jest jeszcze w tej całej fabule najciekawsza, to niestety nie poczułam szczególnej głębi.
Wątku najmłodszego brata już nie będę kontynuować, bo to najbardziej wkurzający typ w całej książce.
Choć pierwszy tom serii mnie nie zachwycił, stwierdziłam, że drugi, w którym będziemy mieć do czynienia z "władcą mroku" oraz słodką, różową laleczką może mi się spodobać, a kontrast miedzy dwójką bohaterów mnie zaintrygował, tak samo jak było to w przypadku "My Dark Romeo".
Niestety tutaj podobało mi się dużo mniej mimo iż nie było takich absurdów i cringe'u. Książka...
2024-05-06
Kto by pomyślał, że gdy w ubiegłym roku od niechcenia sięgałam po pierwszy tom tej historii, nie mając wobec niej żadnych oczekiwań, cała seria stanie się jedną z moich ulubionych pozycji romantasy.
Trzeci tom oceniam dokładnie jak dwa poprzednie, nie jest to majstersztyk literatury, ale świetna, lekka rozrywka zarówno dla fanów gatunku jak i osób, które chciałby się wkręcić w romantasy.
Przez pierwsze 250 stron zamknięcia Fallon jesteśmy zasypywani akcją, nowymi informacjami i plot twistami i całe szczęście, że w książce jest drzewo genealogiczne, by ułatwiło rozeznanie w tych zawiłych relacjach i lekkim chaosie z tego wynikającym - to mój największy zarzut, bo myślę, że ekspozycja na te wydarzenia mogła pójść sprawniej.
Przyznam, że przedłużające się odseparowanie głównych bohaterów powodowało od dwusetnej strony moją frustrację, ale za to ponowne spotkanie było tym słodsze i warte czekania.
Fallon wciąż jest sobą, wciąż pełno w niej optymizmu mimo czasami bardzo trudnej sytuacji, ale widać, że nabyte doświadczenia czegoś ją nauczyły, a gdy naprawdę wie czego chce to po to sięga. Mimo że często jest określana jako irytująca, mam do niej jakąś wytłumaczalną słabość.
Lorcan to książkowy mąż, nie ważne pod jaką postacią się akurat znajduje. Mogłabym pisać osobny tekst o samej jego zaborczości i zdolnościach z zakresu pościelowej gadki. Nie było jednej akcji, która podważałaby moją dobrą opinie o tym bohaterze.
Choć cieszę się, ze historia Fallon została zamknięta w trzech książkach i nie będzie przedłużana to tak samo cieszę się na zapowiedź perypetii kolejnych bohaterów tego świata, których przedsmak poznaliśmy w nowelce na koniec.
Kto by pomyślał, że gdy w ubiegłym roku od niechcenia sięgałam po pierwszy tom tej historii, nie mając wobec niej żadnych oczekiwań, cała seria stanie się jedną z moich ulubionych pozycji romantasy.
Trzeci tom oceniam dokładnie jak dwa poprzednie, nie jest to majstersztyk literatury, ale świetna, lekka rozrywka zarówno dla fanów gatunku jak i osób, które chciałby się...
2024-05-02
8,5/10
Hasłem przewodnim tej książki będzie: czekając w napięciu na emocjonalny rollercoaster. W moim przypadku on nie nadszedł, ale i tak bardzo zaangażowałam się w te historię.
To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to właśnie ta gra, jaką prowadzili między sobą Rune i Gideon. Oboje mieli na uwadze własny interes, oboje kalkulowali, oboje knuli, oboje myśleli, że są o krok do przodu przed przeciwnikiem i oboje oszukiwali samych siebie, że robią jest dla dobra sprawy, gdy przyszło do konfrontacji i walki z własnymi uczuciami. I oboje przegrali.
Rune jak rasowa agentka nie wzdrygała się, by narażać się na opinię głupiutkiej i pustej bogaczki, świetnie manipulując przy tym swoim środowiskiem. Gideon z kolei jest zapatrzonym w przywódcę i swoją misję łowcą z kompleksem niższości, ale to nie jest typ, który jak współcześni prawacy uważa, że tatuaż na ciele kobiety świadczy o jej agresji, tylko ma bardzo dobre powody, żeby nienawidzić czarownic i muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej złożoności jego postaci. Mimo jego poglądów, dalej da się go lubić mimo kija w dupie.
System magiczny i sytuacja polityczna są tu oczywiście tłem do historii miłosnej, ale muszę przyznać, że autorka bardzo sprawnie i oryginalnie wykreowała wątek używania magii krwi wraz z jego ograniczeniami i ceną, jaką trzeba za to zapłacić. Oraz dodatkowymi atrakcjami jakie dawało sprawdzanie gdzie na ciele pojawiają się blizny ;-) Wątek krawiectwa też był czymś nowym i ciekawym.
Było kilka niespójności, jak to, że Rune na co dzień i jako Szkarłatna Ćma używała tego samego konia, że przed rewolucją czarownice bez przeszkód mogły funkcjonować w społeczeństwie, ale po niej trzeba było je bohatersko ujawniać i na nie donosić.
Mimo niedużej objętości uwierzyłam w uczucia rodzące się między bohaterami i końcówka uderzyła mnie z otwartej ręki.
Bardzo, bardzo fajne romantasy.
8,5/10
Hasłem przewodnim tej książki będzie: czekając w napięciu na emocjonalny rollercoaster. W moim przypadku on nie nadszedł, ale i tak bardzo zaangażowałam się w te historię.
To, co najbardziej podobało mi się w tej książce to właśnie ta gra, jaką prowadzili między sobą Rune i Gideon. Oboje mieli na uwadze własny interes, oboje kalkulowali, oboje knuli, oboje myśleli,...
2024-04-27
To książka z typu tych, które po przesłuchaniu można zacząć od początku, by przekonać się co do tych wszystkich klocków, które wchodzą na swoje miejsce gdy zna się już finał tej historii.
Kavel może nie był szczególnie charyzmatyczny, niemniej potrafił zaciekawić swoją osobą i jako główny bohater pociągnął fabułę i był spójnie wykreowany. Ale to kobiety przyciągnęły moją największą uwagę: Berra (uwielbiam), bliźniaczki, tajemnicza kobieta z zaświatów, czy nawet wróżbitka.
Podobał mi się proces opętywana i sam pomysł na to, jak to wykorzystać, jak szukać odpowiedniej duszy, która nada się do aktualnej potrzeby. Na plus również humor i intrygi polityczne, wplecione w wątek kryminalny. A na największy plus bezbłędny Filip Kosior.
To książka z typu tych, które po przesłuchaniu można zacząć od początku, by przekonać się co do tych wszystkich klocków, które wchodzą na swoje miejsce gdy zna się już finał tej historii.
Kavel może nie był szczególnie charyzmatyczny, niemniej potrafił zaciekawić swoją osobą i jako główny bohater pociągnął fabułę i był spójnie wykreowany. Ale to kobiety przyciągnęły moją...
2024-04-28
Czytanie tej książki to była czysta rozkosz. Nie dość, że bardzo podpasowała mi pod względem stylu, to jeszcze fabularnie dowiozła w pełni i spełnia moje wysokie oczekiwania.
Już intensywny, naładowany emocjonalnie prolog zwiastował mocną historię i choć dość szybko domyśliłam się kto z kim i dlaczego, to absolutnie nie zawiodłam się dalszym poprowadzeniem fabuły. Znaczniki szły w ruch i z każdym kolejnym rozdziałem bardziej zanurzałam się w historie obu bohaterek.
To, jak cudownie autorka opisuje emocje targające postaciami wywoływało u mnie wypieki, nawet w przypadku momentów, w których sprawy nie były przekazywane wprost, a przemilczane. To jest sztuka - nie dopowiedzieć czegoś tak, by wpłynęło to na wyobraźnię. Wątki romantyczne jeszcze dobrze tu nie wybrzmiały, ale dają spory kredyt zaufania na kolejne tomy
Kolejnymi zaletami książki są rozbudowany świat, a właściwe światy, które dzieli 1000 lat - i te różnice czasu widać - oraz system magiczny, który opiera się na magii żywiołów, ale jest podkręcony obecnością w tym świecie aniołów, a wszystko to owiane jest dozą tajemniczości.
Obstawiam, że historia pójdzie w stronę podobną do tej, która dostali cesarz Emhry var Emreis i lord Vader, ale zobaczymy jak będzie. Kolejne tomy to u mnie pozycje obowiązkowe.
Czytanie tej książki to była czysta rozkosz. Nie dość, że bardzo podpasowała mi pod względem stylu, to jeszcze fabularnie dowiozła w pełni i spełnia moje wysokie oczekiwania.
Już intensywny, naładowany emocjonalnie prolog zwiastował mocną historię i choć dość szybko domyśliłam się kto z kim i dlaczego, to absolutnie nie zawiodłam się dalszym poprowadzeniem fabuły....
2024-04-24
Bardzo mnie zmwynudzila ta część i dobiegając do połowy biłam się z myślami, czy nie zrobić dnf. Przetrwałam i druga część okazała się być ciekawsza, ale to nie zasługa dwójki głównych bohaterów.
Pośród tych wszystkich proszonych herbatek, przyjęć, spacerów itd zabrakło samego Śmierci, główny atut pierwszego tomu był prawie nieobecny. Rozwiązywanie zagadki morderstwa w ogóle mnie nie zaciekawiło.
Moim wszystkich tych zarzutów pewnie sięgnę po III tom, bo ten skończył się bardzo zachęcająco dla tej drugiej pary.
Bardzo mnie zmwynudzila ta część i dobiegając do połowy biłam się z myślami, czy nie zrobić dnf. Przetrwałam i druga część okazała się być ciekawsza, ale to nie zasługa dwójki głównych bohaterów.
Pośród tych wszystkich proszonych herbatek, przyjęć, spacerów itd zabrakło samego Śmierci, główny atut pierwszego tomu był prawie nieobecny. Rozwiązywanie zagadki morderstwa w...
2024-04-23
Często mówi się w kontekście serii książek o klątwie drugiego tomu, gdzie akcja zwalnia, a fabuła przygotowuje czytelnika na wydarzenia finałowe z trzeciego tomu. Tutaj to zupełnie nie miało miejsca, a ten tom jest jeszcze lepszy niż pierwszy.
Pierwszym pozytywem, który rzuca się w oczy już po kilku rozdziałach to narracja. Wciąż jest trzecio-osobowa, ale tutaj dostajemy prawie wyłącznie perspektywę Val, dzięki czemu nie ma już przeskakiwania na pov innych bohaterów w ramach tego samego rozdziału, co mnie osobiście bardzo drażni w książkach.
Samej fabule bardzo dobrze zrobił przeskok o 5 lat do przodu. Val osiągnęła przez ten czas już pewną pozycję w Nikaze (które jest zdecydowanie ciekawszym, solidniej wykreowanym miejscem niż krainy ludzi) i przygotowała plan, który teraz zamierza wcielić w życie, dzięki czemu od razu zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń, które wciągają bez reszty. Na szczęście nie zmieniło się jedno: Val wciąż jest bezwzględna, szara moralnie i po trupach dąży do celu.
Uwielbiam w fantastyce wątek magii żywiołów, jest on dla mnie tym, na czym czarodziejstwo by się opierało, gdyby w istocie istniało, a tutaj cała akcja się wokół niego kręci, więc moja dusza wiedźmy jest usatysfakcjonowana, a wykreowany system magiczny z kołem fortuny, znakami, arkanami był jednym z najciekawszych aspektów całej historii.
Bohaterowie są świetni. Nie ważne, czy to sprzymierzeńcy, czy wrogowie, każdy jest na inny, interesujący, ma ciekawy backgroud i to jest ogromny postęp w stosunku do pierwszego tomu, gdzie czasami przewracałam oczami czytając wewnętrzne monologi Jessa i Ryo - choć biorąc pod uwagę, co się z nimi stało, to wcale nie mieli wzbudzać pozytywnych odczuć . Moją faworytką jest tu szalona Vea.
W tym miejscu muszę się poskarżyć na to, jak chytra jest autorka w dawkowaniu czytelnikom scen z Daero. Jednocześnie ta ociupinka wystarczyła, by władca demonów totalnie podziałał na fantazje i zaskoczył tym, jak jest niepewny i ostrożny jest w stosunku do Val. Błagam o więcej go w III tomie.
Książka naprawdę zaskoczyła mnie tym, w jakim kierunku poszła. Wątki akademii, prób, tworzenia zespołu bardzo mi się podobały. Kilka razy ryknęłam ze śmiechu i były dwa momenty, które musiałam rozchodzić: zawiązanie więzi Vi i rozmówienie się z Cesarzową. A jest jeszcze tyle zagadek do odkrycia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.
Często mówi się w kontekście serii książek o klątwie drugiego tomu, gdzie akcja zwalnia, a fabuła przygotowuje czytelnika na wydarzenia finałowe z trzeciego tomu. Tutaj to zupełnie nie miało miejsca, a ten tom jest jeszcze lepszy niż pierwszy.
Pierwszym pozytywem, który rzuca się w oczy już po kilku rozdziałach to narracja. Wciąż jest trzecio-osobowa, ale tutaj dostajemy...
2024-04-16
Po każdej kolejnej lekturze tego typu książek mówię sobie, że dość już historyjek o fae/elfach i porwanych do ich krain dziewczynach, skoro nic i tak nie dorównuje Dworom S.J.M, ale potem przychodzi tęsknota i o to znowu ląduję w objęciach fae.
Książka bazuje na znanych wcześniej motywach i jest połączeniem rzeczonych wcześniej Dworów i programu, w którym dziewczyny rywalizują o kawalera do wzięcia. Nie jest na szczęście całkowitą zrzynką z tychże.
Początek był bardzo zachęcający: dziewczyna wyciągnięta z więzienia, po to by wziąć udział w turnieju organizowanym w innym królestwie. Przystojny, olśniewający król-nagroda. Ambitny książę ścigający uciekinierkę. Dowódca staży z niejasnymi motywacjami. W miarę trwania akcji fabuła jednak trochę się rozmywa, a same próby nie były niczym odkrywczym, choć zostały sprawnie poprowadzone. Co do "intrygi" to nie stanowiła najmniejszego wyzwania i nawet nie trzeba być zbyt uważnym, by się jej domyśleć.
Co do bohaterów to brawa za to, że Lor mnie nie irytowała, a Nadir przyciągnął uwagę na tyle, że żałowałam, iż było go tak mało. Jednak to Gabriela uważam za najbardziej interesującego i niejednoznacznego.
Książka ma trochę spice'u, choć mam wrażenie, że autorka ma jakąś dziwną skłonność do scen, w których bohaterowie nakrywaj innych ludzi na seksie. To pewnie miało podkreślić rozwiązłość panującą na dworach, ale raz wystarczył.
Książka jest krótka, traktuje ją raczej jak wstęp do dalszej historii i liczę, że świat przedstawiony zostanie pogłębiony i może jeszcze mnie czymś zaskoczy. Nie spodziewałam się wiele po tej książce, więc i się nie rozczarowałam i całkiem miło spędziłam czas.
Po każdej kolejnej lekturze tego typu książek mówię sobie, że dość już historyjek o fae/elfach i porwanych do ich krain dziewczynach, skoro nic i tak nie dorównuje Dworom S.J.M, ale potem przychodzi tęsknota i o to znowu ląduję w objęciach fae.
Książka bazuje na znanych wcześniej motywach i jest połączeniem rzeczonych wcześniej Dworów i programu, w którym dziewczyny...
Ta książka ma wszystko, czego oczekuję od romantasy. Książka nie ma jakiegoś niesamowitego plot twistu, mimo to zaskakuje w niektórych wątkach. Ma momenty akcji, ale i chwile na oddech, ale przede wszystkim wzbudziła we mnie tak wiele emocji i tak bardzo mnie zaangażowała, ze dosłownie na już potrzebuję klejonej części.
Warto było przemęczyć pierwszy tom, by dostać podwaliny charakterów i historii Auren i Midasa, dzięki czemu końcówka tej części uderza czytelnika jeszcze bardziej (czy ja prawie popłakałam się z powodu wstążek? możliwe). Ale przede wszystkim warto było przeczekać slowburn drugiego tomu, by móc cieszyć się cudownym romansem jaki dostaliśmy w tej części. Było spicy, ale to momenty, kiedy Auren i Slade dopiero do siebie docierali, kupiły mnie najbardziej. Król gnicia nowym książkowym mężem, a tekst o tym, co jest jego dobrem, po prostu mnie zmiótł.
To, co jednak daje największą satysfakcję po trzech tomach, to rozwój charakteru i przemiana Auren. Po uległej, leniwej niewolnicy ślepo zapatrzonej w jej właściciela, zapijającej nudę z pierwszej części nie ma śladu. Dziewczyna przejmuje narrację swojego życia i już nie pozwala pisać jej innym. Wybiera siebie. Uwielbiam moment, w którym bohaterka zdaje sobie sprawę z własnych możliwości i swojej potęgi. Ale jeszcze bardziej lubię moment, kiedy stwierdza, że bycie tak potężną jej się podoba.
Jeśli mam na siłę wskazać jakieś mankamenty to bywały akapity, w których autorka się powtarzała, życzyłabym sobie też więcej ekspozycji na Gniewnych.
To z jakimi emocjami czytałam ostatnie 100 stron, jak bardzo nienawidziłam wszystkich, którzy krzywdzili Auren, nieważne czy słowami, czy czynami, jak bardzo dopingowałam ziszczeniu się planów głównej dwójki zdziwiło nawet mnie samą. Rządami kolejnej części.
Ta książka ma wszystko, czego oczekuję od romantasy. Książka nie ma jakiegoś niesamowitego plot twistu, mimo to zaskakuje w niektórych wątkach. Ma momenty akcji, ale i chwile na oddech, ale przede wszystkim wzbudziła we mnie tak wiele emocji i tak bardzo mnie zaangażowała, ze dosłownie na już potrzebuję klejonej części.
więcej Pokaż mimo toWarto było przemęczyć pierwszy tom, by dostać...