rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Głosy starego morza" to opowieść o Hiszpanii, a konkretnie o części Katalonii zwanej obecnie Costa Brava widzianej oczyma Brytyjczyka Normana Lewisa, który po II wojnie światowej i pobycie w wojsku chciał wrócić do spokojnego i prostego życia, którego nie mógł znaleźć w swojej ojczyźnie i postanowił poszukać go wśród rybaków na hiszpańskim wybrzeżu. Wyjeżdżając tam przez trzy lata był świadkiem przedziwnych zwyczajów, przesądów czy świąt wśród tamtejszych mieszkańców oraz przemian, które z każdym kolejnym rokiem się tam dokonywały. I co najważniejsze opisał to w niezwykle ciekawy i przystępny sposób.
Jego opowieści o znikającej wtedy rzeczywistości wprost się chłonie, chcąc pozostać wraz z jego tamtejszymi mieszkańcami w ich specyficznie uporządkowanym świecie.
Jednocześnie mimo wszystko się wie, jak to się wszystko skończy, że spokojne wioski z małymi domkami dla miejscowych zostaną zastąpione kurortami z hotelami nad samym morzem, do których będą przyjeżdżać tłumy rozwrzeszczanych turystów chcących jedynie luksusu, słońca na plaży i stereotypu Hiszpanii. A wszyscy mówiący wierszem i dumni ze swego zawodu rybacy zostaną pracownikami w kurortach zachowującymi się pod dyktando pracodawców, tak, że wkrótce stracą swoją odrębność. Będą już tylko trybikami w rękach kogoś, kogo stać na to, by wykupić ich domy, ziemię i zabrać im dostęp do morza.
Przepiękny obraz Hiszpanii! Takich książek chciałoby się czytać więcej!

"Głosy starego morza" to opowieść o Hiszpanii, a konkretnie o części Katalonii zwanej obecnie Costa Brava widzianej oczyma Brytyjczyka Normana Lewisa, który po II wojnie światowej i pobycie w wojsku chciał wrócić do spokojnego i prostego życia, którego nie mógł znaleźć w swojej ojczyźnie i postanowił poszukać go wśród rybaków na hiszpańskim wybrzeżu. Wyjeżdżając tam przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęłam się uczyć esperanto i chciałam się czegoś więcej dowiedzieć o Ludwiku Zamenhofie, który dał podwaliny temu językowi. Niestety w bibliotekach trzech warszawskich dzielnic znalazłam tylko książkę o jego córce Lidii (a w końcu to przecież w Warszawie Zamenhof spędził dorosłe życie).
Rodzina Zamenhofów była Żydami ale polskimi, więc po książce oczekiwałam przybliżenia ich działalności na polu szerzenia esperanto tak samo jak za granicą tak i w Polsce. Jednak polski wątek w życiu Lidii oprócz wspomnienia o młodości i ostatnich latach życia niemal nie istnieje. Za to bardzo szczegółowo zostały opisane wyjazdy na kongresy, praca nauczycielki esperanto na zachodzie Europy oraz podróż po Stanach Zjednoczonych. Wendy Heller dokładnie opisała z kim się spotykała i korespondowała Lidia, przytacza mnóstwo cytatów. Ogromny nacisk łoży też na rolę religii w życiu Lidii, którą staje się bahaizm. Na krzewienie jej na równi z językiem esperanto. Lidia przez całe życie wierzyła, że może on się stać oficjalnym językiem pomocniczym tej religii.
Po części można powiedzieć, że autorka stworzyła portret doskonały Lidii jako osoby skromnej, pracowitej, wierzącej w ideę języka międzynarodowego stworzonego przez jej ojca, gorliwą bahaistkę. Z drugiej zaś strony jest to portret zupełnie niedokończony, bo życie Lidii w Polsce sprowadza się do wzmianek o pracy nad tłumaczeniami i odpoczynku między wyjazdami zagranicznymi. A przecież tutaj też mieszkali esperantyści z którymi się kontaktowała i współpracowała oraz rodzina i znajomi między którymi żyła. Kluczem do tego z całą pewnością jest fakt, autorka biografii, bahaistka, władająca językiem angielskim i esperanto, nie przytacza niemal wcale polskich nazwisk oraz polskich źródeł. Z tego powodu biografii brak spójnej całości.
Mimo tego jak najbardziej jest warta przeczytania.

Zaczęłam się uczyć esperanto i chciałam się czegoś więcej dowiedzieć o Ludwiku Zamenhofie, który dał podwaliny temu językowi. Niestety w bibliotekach trzech warszawskich dzielnic znalazłam tylko książkę o jego córce Lidii (a w końcu to przecież w Warszawie Zamenhof spędził dorosłe życie).
Rodzina Zamenhofów była Żydami ale polskimi, więc po książce oczekiwałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Opowiadaczka filmów” o króciutka książeczka. Czytając ją czułam jakby mi o sobie bezpośrednio opowiadała dziewczynka z okładki. Maria Margarita czyli M.M. bądź jak siebie sama nazwała potem Hada Delcine (wróżka kinowa; czyt. Ada Delsine) mieszka w bardzo biednym miasteczku na pustyni Atakama w Chile w jeszcze biedniejszej rodzinie, z której uciekła jej matka licząc na zrobienie kariery jako tancerka, pozostawiając sparaliżowanego męża z czwórką synów i najmłodszą córką. W miasteczku jedyną rozrywką jest kino, a że biednej rodziny na to nie stać by wszyscy mogli się do niego wybrać M.M. staje się tą, która opowiada (a właściwie odgrywa) rodzinie obejrzany film.
Oczami wyobraźni widziałam jak przy pomocy rekwizytów, które sama robi, walczy samurajskimi mieczami lub szpadą jak Zorro wycinając jego słynne Z, jak wysyła w powietrze strzały indiańskie, jak mknie na koniu jak kowboj, jak zmienia się w Charliego Chaplina w jego meloniku, z laseczką i wąsami bądź nawet grupę Meksykanów w ich wielkich sombrero. Jak gra bogobojne panny w pięknych sukniach, w turbanach udaje Arabów, tańczy flamenco, śpiewa zapamiętane piosenki albo trzepocze rzęsami jak Marilyn Monroe.
Przez te różne światy w których odgrywanie tak bardzo zaangażowała się M.M. wydawało mi się że to pełna ciepła opowieść, ale im bardziej skłaniała się ona ku końcowi, tym większe wrażenie na mnie robiło zdanie, że "każdy chce choć na chwilę porzucić swoją rzeczywistość i przenieść się do fikcyjnych światów prosto z filmów, powieści i słuchowisk". To co tak kochamy, czyli filmy, książki to w istocie ucieczka do innych światów, gdzie możemy być kimś kogo sami wybierzemy, znaleźć się tam gdzie chcemy, a jak będzie nam tam źle, to wybrać nową książkę czy film. Sęk w tym, że do rzeczywistości zawsze trzeba wrócić i to z nią się mierzyć, a to nie jest już aż tak filmowe jakby się chciało.

„Opowiadaczka filmów” o króciutka książeczka. Czytając ją czułam jakby mi o sobie bezpośrednio opowiadała dziewczynka z okładki. Maria Margarita czyli M.M. bądź jak siebie sama nazwała potem Hada Delcine (wróżka kinowa; czyt. Ada Delsine) mieszka w bardzo biednym miasteczku na pustyni Atakama w Chile w jeszcze biedniejszej rodzinie, z której uciekła jej matka licząc na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naczytałam się dobrych opinii o książkach pani Sawickiej i postanowiłam po którąś sięgnąć. Miały być pełne ciepła, optymizmu i taka ta była ale, to i rzeczywiście dobry pomysł na fabułę (tego nie przeczę), to nie wszystko. Książka jest ogromnie nierówna. Wiem, że mogą być takie które wolno się rozkręcają, ale tą można byłoby podzielić na dwie części, bo dopiero w drugiej zaczyna się dziać.
A najgorsze co mnie w niej denerwowało, to okropna edycja. Książka raczej bez korekty, bo nagminne literówki, wyrazy stłaczane w wersy lub pełno spacji. Wyglądało to tak, jakby autorka oddała do druku brudnopis.
Całość ogólnie mówiąc nie zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejne książki.

Naczytałam się dobrych opinii o książkach pani Sawickiej i postanowiłam po którąś sięgnąć. Miały być pełne ciepła, optymizmu i taka ta była ale, to i rzeczywiście dobry pomysł na fabułę (tego nie przeczę), to nie wszystko. Książka jest ogromnie nierówna. Wiem, że mogą być takie które wolno się rozkręcają, ale tą można byłoby podzielić na dwie części, bo dopiero w drugiej...

więcej Pokaż mimo to