rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

- Nie jest przekombinowana - najważniejsze rzeczy są napisane prostym językiem i a przykłady bardzo dobrze pomagają sobie w przetworzeniu tego o czym Taleb pisze.
- Jest w niej sporo humoru, przez co poczytność jest bardzo duża. Szybko się to czyta i zachęca do powrotu następnego dnia, żeby dowiedzieć się więcej o czym autor chce nam powiedzieć.
- Jest bardzo praktyczna (podobnie usposobienia jej autora); zmienia sposób postrzegania świata w codziennym życiu. To co można w niej przeczytać można odnieść do prawdziwego świata i wykorzystać to na swoją korzyść.
- Nie jest to książka, o której myślisz, że jest mądra, a kiedy wracasz do normalności, to zapominasz o niej. Co jakiś czas przypomina o sobie, poprzez wątpliwości do tego w jaki sposób postrzegasz świat i uzmysławia jakie błędy poznawcze ciągle popełniamy.
- Autor kiedy wie, że może zanudzić część czytelników otwarcie o tym mówi.
- Niepewność wiadoma i niepewność niewiadoma (lub jakoś tak) - istnieją takie, rzeczy o których wiemy, że mogą wystąpić, ale i tak nie mamy na nie wpływu oraz takie o których nawet nie pomyślimy. Taleb przekonuje do tego, żeby uwzględniać takie wydarzenia, kiedy mogą mieć one na nas bardzo istotny wpływ. Być ostrożni, kiedy poruszamy się w strefie ekstremistanu i może to nam bardzo zaszkodzić np. nie uwzględnianie tego, że istnieją kryzysy na giełdzie, gdzie można stracić praktycznie cały majątek.
- Często staramy się poprawić malutki fragment swojego życia, nie zauważając, że siedzi na nas słoń który utrudnia nam oddychanie. Jak w polityce, kiedy skupiamy się na jednym małym wydarzeniu, ale nie dostrzegamy tego, że jest ono praktycznie nieznaczące dla innych.
- Zastanawiajmy się czy mamy wpływ, aby coś się zmieniło. Jeżeli nie to po co to robić?
- Problem milczących dowodów. Jeżeli 2 statki wyruszyły na wyprawę i jeden zatonął, a na 2. ludzie wychwalają zalety statki, po tym jak dostali się na ląd, nie pomyślimy o tych nieszczęśnikach, bo oni nie są w stanie o tym powiedzieć. Jeżeli zaprogramujemy program, który uratuje 20 ludzi, ale przez jakiś jego błąd zginie 1 osoba, będziemy za tym, żeby zniszczyć dany program.

- Nie jest przekombinowana - najważniejsze rzeczy są napisane prostym językiem i a przykłady bardzo dobrze pomagają sobie w przetworzeniu tego o czym Taleb pisze.
- Jest w niej sporo humoru, przez co poczytność jest bardzo duża. Szybko się to czyta i zachęca do powrotu następnego dnia, żeby dowiedzieć się więcej o czym autor chce nam powiedzieć.
- Jest bardzo praktyczna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest napisana w ciekawym stylu. Jest bardzo dynamiczna i chaotyczna. Trochę jakby pokazywała w jaki sposób przeskakuje z mył na myśl nasz umysł. Tak bardzo różne tematy, które w jakiś dziwny sposób się łączą, żeby za chwilę w ogóle nie być powiązane ze sobą.
Przez styl akcja jest wartka choć opowiada o niczym bardziej niezwykłym. Na pewno warto zwrócić uwagę na co zwraca uwagę autor. Zmysł obserwacji na małych szczegółach. Każda postać jest jakaś. Wyrazista na swój sposób. Pokazuje pewne stereotypy gospodyni i szefa banku. Chociażby to jak opowiada gospodyni. Kiedy mówi to mówi dużo, ale w pewnych momentach to nie ma w ogóle sensu, żeby za chwilę mówić o córce i jej mężu, a potem znowu traci się wątek o czym mówi. Słowotwórstwo, że ciężko się połapać co chce powiedzieć szefuncio. Jakby mówił o bardzo ważnych rzeczach, ale tak, że brzmi to inteligentnie, ale jest to tylko szum.
Wątek ust, wokół których toczy się duża część 1. rozdziału. Usta w odniesieniu do drugich ust. Za, poza. Porównanie do gwiazdozbiorów. Jednocześnie czuć w nich trochę pożądania, ale tylko odrobinę. Bardziej jest to zaciekawienie i poddanie się chaosowi, które tworzy mózg narratora. Zdania są długie, wleczące się. Przerywane przecinkami, które pozwalają na lekki wdech, który wystarcza tylko, aby przenieść uwagę na następną część zdania. I następną. I tak bez końca. Nie ma czasu pomyśleć. Nie ma przestrzeni, aby się zastanowić co się dzieje. Idziemy wraz z narratorem do coraz to kolejnych rzeczy, które nie mają sensu. Nie mają sensu, a jednak jest w tym jakaś głębia. Jaka? Nie wiem, bo sam bohater tego nie wie. Jednak czuć jakąś przenikliwość jego, choć on sam nie chce jej pokazywać na zewnątrz. A może nie potrafi?
Przewija się tam wątek związany z jakąś warszawską historią bohatera, ale nie opowiada o niej nic więcej. Czuć, że jest to dla niego ważne, ale nie wiadomo dokładnie czemu.
To wszystko składa się w to jakby on sam uciekał myślami od skonfrontowania się z rzeczywistością. Ale jaką rzeczywistością? Wydarzeniem, całym życiem, miejscem?

Jednocześnie mówiąc o tej książce nie da się nie wspomnieć o zakończeniu.
Minęło trochę czasu odkąd przeczytałem książkę. Wtedy wstrząsnęło mną to co się tam stało. Koniec był tak bardzo z dupy. To streszczenie co się stało kompletnie nie pasowało do całej książki, która toczyła się swoim własnym, powolnym tempem. Jednocześnie to też pasowało do tej niej, bo jest ona absolutnie szalona i absurdalna. Z jednej strony wszystkiemu jest nadawane jakieś znaczenie przez bohatera. Z drugiej strony my, wraz z bohaterem, podważamy to wszystko, bo to nie ma sensu, żeby te wszystkie wątki były ze sobą połączone. Rączki, warga Katasi, wieszanie, żelacko, ksiądź, bergowanie.

Książka jest napisana w ciekawym stylu. Jest bardzo dynamiczna i chaotyczna. Trochę jakby pokazywała w jaki sposób przeskakuje z mył na myśl nasz umysł. Tak bardzo różne tematy, które w jakiś dziwny sposób się łączą, żeby za chwilę w ogóle nie być powiązane ze sobą.
Przez styl akcja jest wartka choć opowiada o niczym bardziej niezwykłym. Na pewno warto zwrócić uwagę na co...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Seks. A co dopiero seks na świeżym powietrzu. Niczym sport. W zdrowym ciele zdrowy duch. Autor też niewątpliwie jest w zdrowym duchu, bo jest to książka, która przeplata w sobie zarówno poradnik, ale przede wszystkim możliwość opowiedzenia o faunie i florze, historiach dawnych ludzi oraz o mitach. Autor nie tylko napocił się przy różnych pozycjach, ale też przy wdrażaniu coraz to kolejnych ciekawostek o świecie erotycznym. A zakres dziedzin, o których napomina jest szeroki niczym rozkraczone uda czekające przed wyruchaniem. Od mitologii, antropologii, kwiatach, roślinach, owadach, literaturze, po muzyce kończąc. Do tego dodajmy własne historyjki autora (prawdziwe lub nie), lekki styl, powrzucane gdzieniegdzie żarciki i z tej całej mieszaniny powstaje książka, którą czyta się swobodnie, wręcz płynąc na drugi brzeg okładki. Pomaga w tym niewielka długość, bo zaledwie 80 stron, przez co przeczytałem książkę w ciągu jednego wolnego dnia.

Urzeka w niej
- lekki styl
- Żartobliwość
- Opisy natury, a właściwie to jak wchodzimy z nimi w interakcje
- Trochę poetycko, lirycznie
- Ilość różnych nazw roślin
- Jednocześnie nie jest to przytłaczające, a nadające charakteru i pokazujące zamiłowanie Łuczaja do botaniki
- Różnorodność poruszanych tematyk erotycznych - dildo, seks w wodzie, najlepsze pozycje, zoofilia, dendrofilia, miejsca odbywania stosunku w przeszłości, najlepsze drzewa do ruchania, grzyby i rośliny przypominające penisa, owady na które uważać, afrodyzjaki
- Zachęcanie do eksperymentowania i innego spojrzenia na naturę, jako możliwości współżycia (hehe) z nią. Dosłownie i w przenośni. Opisy pokazują, że może to być coś ekscytującego i wielowymiarowego. Wygląd, dźwięk, dotyk, smak, zapach. Na każdą z tych sfer działa lektura Łuczaja.
- Daje wgląd w niecodzienne okazy fauny i flory, o której mogliśmy nie mieć okazji usłyszeć. Szczególnie dla osób nieobeznanych z biologią, takich jak ja.

Seks. A co dopiero seks na świeżym powietrzu. Niczym sport. W zdrowym ciele zdrowy duch. Autor też niewątpliwie jest w zdrowym duchu, bo jest to książka, która przeplata w sobie zarówno poradnik, ale przede wszystkim możliwość opowiedzenia o faunie i florze, historiach dawnych ludzi oraz o mitach. Autor nie tylko napocił się przy różnych pozycjach, ale też przy wdrażaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństwie (we live in society - check). Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć o czym opowiada. Jednocześnie operuje on w sferze, gdzie nic nie jest pewne. Nawet jak wypowiada się o przekonaniach, które panują i wydają się być pomocne w życiu - chociażby życie zgodnie z estymą "Każdy jest kowalem swojego losu" - to ma się poczucie, że coś z tym stwierdzeniem jest nie w porządku. Dzięki temu konfrontacja z tematyką jest bardzo bezpośrednia i uderzająca. Autor oscyluje między byciem wyzywającym (ale nie obrażającym), a utwierdzaniu nas w że powód dlaczego żyjemy w takim świecie jest racjonalny i pomocny. Przez to zaciera się poczucie, że jakaś strona ma racje, jest bardziej korzystna albo niekorzystna. Nie ma tutaj jasnego deklarowania.

Jest to fajna książka, która potrafi przybliżyć do odpowiedzi dlaczego zjawiska tj. teorie spiskowe, astrologia, depresja, cancel culture są obecnie tak powszechne.

[UWAGA! PONIŻEJ SPOILERY]
Brak filozofii, religii sprawia, ze zatraca się poczucie sensu. Brak jakiegoś celu w tym wszystkim. Obecnie w społeczeństwie jest nacisk na to, że wszystko jesteśmy w stanie osiągnąć. Wystarczy tylko chcieć i ciężko na to pracować. A jak tobie nie idzie... No to cóż. Oznacza to, że nie starasz się wystarczająco albo jesteś za słaby. Brak w tym jest przyzwolenia na to, że może się nam nie udać. Nie tyle, że może się nie udać, co za dużą część rzeczy jaką robimy jesteśmy odpowiedzialni my sami. Nie jakiś demon, igraszki boga czy niekorzystne warunki pogodowe. Mimo tego, że wszystko jest w naszych rękach, to ręce te nie są w stanie unieść ciężaru całego świata. I wtedy przychodzi astrologia cała na biało. Czy powiedziałeś, że świat nie ma sensu? Ale skądże! Jesteśmy istotami niezwykle połączeni z całych wszechświatem. Jesteśmy czymś więcej, niż tylko ludźmi. Czy na coś nie masz odpowiedzi? Spójrz tylko na Merkurego w aspekcie skorpiona i wszystko jest jasne. Wystarczy tylko znać parę faktów o innych, wyliczyć kąty między gwiazdami, a planetą, znaleźć odpowiednią stronę w księdze i już wiemy czy warto nawiązywać relację z drugą osobą. Bardzo to upraszcza świat. Szczególnie kiedy chaos potrafi być tak przytłaczający, a nie ma odpowiedzi na pytanie: "I jak tu żyć?". Pewność wydarzeń potrafi być wtedy zbawienna.

Dodatkowo tego nie da się podważyć. Teorie spiskowe, psychoanaliza czy astrologia są niefalsyfikowalne. Czy właśnie powiedziałeś, że to nie ma sensu, bo nikt nie zobaczył reptilian? No właśnie! Nikt ich nie widział, bo jest to o wiele bardziej inteligentna istota, niż my, głupi ludzie. Czy właśnie podważasz, że twoja agresja wynika ze złości na rodziców, którzy odmawiali ci przygarnięcia psa? Niewątpliwie to świadczy, że jest to tak mocne przeżycie, że starasz się je wyprzeć i tym bardziej się wkurzasz na innych. Nie da się sprawić, aby przekonać drugą osobę, że jest inaczej, kiedy ona przyjmie jakieś przekonanie. Im bardziej w tym siedzisz, tym bardziej utwierdzasz się w przekonaniu, że tak jest naprawdę. Przecież tutaj ludzie mają dowody.

Cancel culture. Niezgoda na bycie w błędzie. Jednym z powodów może być brak pozwolenia na własną tendencję do czynienia zła. Ja? Zły? Co ty pierdolisz, stary? Ja bym nigdy się nie zgodził na reklamowanie alkoholu. Wiadomo, że to jest nieetyczne. Ale czy na pewno tak byśmy postąpili? Czy chęć uzyskania dużej ilości pieniędzy, kiedy akurat budujemy dom dla rodziny jest czymś złym? Niezależnie jaka jest odpowiedź na to pytanie, to o wiele łatwiej jest oceniać drugą osobę i jednoznacznie ją określić jako złą. A jak ktoś jest zły, to trzeba takie osoby zlikwidować.
Brak przyzwolenia na własne zło sprawia, że jesteśmy skłonni do bardziej skrajnych akcji. Skoro ja nie jestem w żadnym stopniu zła i/lub zintegrowana ze swoją złością, to tym bardziej trzeba potępiać jakiekolwiek takie przejawy wśród innych ludzi.
Własne odczucie o tym czy ktoś chciał mnie obrazić czy nie staje się najważniejszym argumentem czy druga osoba postąpiła niewłaściwie i czy powinna przeprosić. W kontekście wytykania innym, np. ich nieprzychylnej stronniczości wobec mniejszości rasowych, jest to trudne do wskazania. No bo jak wskazać, że akurat druga osoba poprosiła o zmianę miejsc Azjatów, bo są bardziej skłonni do ugody, niż dlatego, że wydawali się mili. Problem też polega na tym, że nie bierzemy pod uwagę uczuć drugiej osoby. Wtedy uczucia tamtej osoby nie są już istotne?

Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństwie (we live in society - check). Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć o czym opowiada. Jednocześnie operuje on w sferze, gdzie nic nie jest pewne. Nawet jak wypowiada się o przekonaniach, które panują i wydają się być pomocne w życiu - chociażby życie zgodnie z estymą "Każdy jest kowalem swojego losu" - to ma się poczucie, że coś z tym stwierdzeniem jest nie w porządku. Dzięki temu konfrontacja z tematyką jest bardzo bezpośrednia i uderzająca. Autor oscyluje między byciem wyzywającym (ale nie obrażającym), a utwierdzaniu nas w że powód dlaczego żyjemy w takim świecie jest racjonalny i pomocny. Przez to zaciera się poczucie, że jakaś strona ma racje, jest bardziej korzystna albo niekorzystna. Nie ma tutaj jasnego deklarowania.

Autor operuje na ostrzu noża. Z jednej strony pokazuje zupełnie inną perspektywę na daną tematykę, z drugiej zaś mówi o współczesnym kompasie przekonań jako czymś domyślnym, powszechnym. Kwestie postrzegania śmierci omawia niejako z perspektywy współczesnej jednostki żyjącej w społeczeństwie (we live in society - check). Dzięki temu łatwiej jest zrozumieć o czym opowiada....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest to naprawdę fantastyczna książka. Jakby zbiór lotnych myśli autorki. Lecz dzięki temu, że jest to jakby sposób radzenia sobie bohatera z samobójstwem przyjaciela (ale czy rzeczywiście możemy go tak nazwać?) składa się to w spójną całość. Czasami chaotycznie. Z wtrąceniami, czasami zaprzeczającym sobie (ale czy na pewno tak jest to napisane?). Choć w stylu pisarskim na pierwszy plan wychodzi marazm i obojętność to pod nim czuć lekki żal i oburzenie. Mimo to nie brakuje w nim silnych uczuć bohaterki.
To co cenię sobie w tej książce, to podejmowanie trudnych tematów tj. samobójstwo, stręczycielstwo, trauma i pokazanie tego z perspektywy osoby przyglądającej się tym zjawiskom. "Zamiast pisać o tym, co wiecie - mówiłeś - piszcie o tym c o w i d z i c i e."
Część trzecia jest naprawdę mocna. Daję wgląd jak może wyglądać światek pisarski. Ten zamknięty, mały świat, który jest niemożliwy do poznania, a jednak tak powszechny. Bije w nim duży kontrast między tym, jak pojmowane jest pisanie dla publicznego oka, a tym kiedy robimy to prywatnie. Po przeczytaniu miałem poczucie obrzydzenia wobec cierpienia, jakie przechodzą ofiary stręczycielstwa. A jednak wydaję mi się, że są to prawdziwe opisy. Podejście bez cenzury, a jednak i tak okrojone, o czym sama bohaterka wspomina. Skłoniło mnie to do przemyśleń odnośnie form radzenia sobie z cierpieniem. Duża część rzeczy, którą robimy jest formą ucieczki i sposobem radzenia sobie z tą emocją. Pisarstwo, malarstwo, psychologia, filozofia, filmy, książki, hobby, praca. Pozornie niezwiązane ze sobą, ale coś je łączy.
Mimo to cierpienie potrafi też zespoić innych. Nic nie łączy bardziej niż podobnie odczuwane cierpienie. I wynikające z niego zrozumienie i akceptacja drugiej osoby.
Czuję w tym co pisze autorka coś osobistego. Czasami odnoszę wrażenie, że równie dobrze sam mógłbym napisać fragmenty książki. Choć w rzeczywistości brakowało by mi pozornego poczucia swobodnych myśli, za którymi kryje się spójna forma opowieści. Niczym w "Nieznośnej lekkości bytu" Milana Kundery, do którego, nomen omen, nawiązuje autorka.

Jest to naprawdę fantastyczna książka. Jakby zbiór lotnych myśli autorki. Lecz dzięki temu, że jest to jakby sposób radzenia sobie bohatera z samobójstwem przyjaciela (ale czy rzeczywiście możemy go tak nazwać?) składa się to w spójną całość. Czasami chaotycznie. Z wtrąceniami, czasami zaprzeczającym sobie (ale czy na pewno tak jest to napisane?). Choć w stylu pisarskim na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O książce dowiedziałem się kilka miesięcy temu. Raz ktoś wspomniał o niej w filmie na Youtube, później przeczytałem o niej w artykule, jeszcze indziej dostałem newslettera z lekturami wartymi uwagi. W końcu przełamałem się i sięgnąłem po nią i była to dobra decyzja.

Warto nadmienić kim w ogóle jest autor. Viktor E. Frankl jest psychiatrą. Był więźniem 3 obozów koncentracyjnych, m. in. Auschwitz. Ponadto, na podstawie swoich przeżyć i wcześniejszego doświadczenia, stworzył nowy nurt w psychoterapii polegający na znalezieniu celu w życiu.

Książka podzielona jest na 3 segmenty: Pierwszy opisuje życie w obozie poprzez krótkie historyjki wzbogacone o własne przemyślenia. Drugi skupia się na podstawach psychoterapii autora, czyli logoterapii. Trzeci jest podsumowaniem wszystkich obserwacji w formie artykułu. Taki układ pomaga w uporządkowaniu własnych myśli na temat książki oraz dostrzec co dokładnie jest jej przekazem.

Wiele jest książek opisujących życie więźniów obozów koncentracyjnych, lecz ta wyróżnia się wśród pozostałych. Wskazuje ona, że każdy człowiek ma do spełnienia swój osobliwy cel. Dla jednych będzie to wychowanie dziecka, dla innych przeprowadzenie badań nad lekiem. Z tego powodu, iż sens ten jest unikalny, nie należy go porównywać z żadnym innym. W życiu każdego człowieka najważniejsze jest odnalezienie go, a następnie wdrożenie w rzeczywistość. Dzięki temu nawet największe cierpienia są czymś usprawiedliwione i jesteśmy w stanie je przetrwać.

Książkę przede wszystkim poleciłbym osobom, które obecnie zmagają się z bezcelowością w życiu, co w obecnych czasach staje się coraz bardziej zauważalnym zjawiskiem. Z pewnością mogę powiedzieć, że jest to dobry pierwszy krok, aby zmienić dotychczasowe życie.

O książce dowiedziałem się kilka miesięcy temu. Raz ktoś wspomniał o niej w filmie na Youtube, później przeczytałem o niej w artykule, jeszcze indziej dostałem newslettera z lekturami wartymi uwagi. W końcu przełamałem się i sięgnąłem po nią i była to dobra decyzja.

Warto nadmienić kim w ogóle jest autor. Viktor E. Frankl jest psychiatrą. Był więźniem 3 obozów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka skupia się na ukazaniu podobieństwa emocjonalnego zwierząt i ludzi. Autor w każdym rozdziale zwraca uwagę na inny aspekt życia: sen, radość, przywiązanie itp. ,przytaczając przy tym własne historyjki wraz z naukowymi badaniami, dodatkowo uzupełniając je o własne wnioski, lecz robi to na tyle umiejętnie, że czyta się książkę bardzo przyjemnie. Dzięki temu informacje będą bardzo łatwo przyswojone przez każdego. Książka skierowana do postronnego czytelnika, aby ten mógł zauważyć i dalej promować postawę, że zwierzęta żyjące wokół nas odczuwają bardzo wiele pragnień i emocji. Autor zaznacza jak niewiele tak naprawdę wiemy o nich i jak dużo pozostaje naukowcom do odkrycia.

Książka skupia się na ukazaniu podobieństwa emocjonalnego zwierząt i ludzi. Autor w każdym rozdziale zwraca uwagę na inny aspekt życia: sen, radość, przywiązanie itp. ,przytaczając przy tym własne historyjki wraz z naukowymi badaniami, dodatkowo uzupełniając je o własne wnioski, lecz robi to na tyle umiejętnie, że czyta się książkę bardzo przyjemnie. Dzięki temu informacje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka o esencjaliźmie, napisana w nieesencjalistyczny sposób. Autor zamiast skupić się na najważniejszych kwestiach, rozdrabnia się na wiele tematów, przez co w pewnym momencie czuje się "lanie wody". Dodatkowo w lekturze często wymienia się nieesencjalistów - jako tych złych i esecjalistów - jako tych dobrych, co może być irytujące dla jakieś grupy odbiorców. Mimo wszystko książkę poleciłbym osobom, które jeszcze nie zagłębiały się temat rozwoju osobistego. "Esencjalista" jest to dobra książka na początek, ale mało wyniosą z niej osoby, które już mają jakąś wiedzę w tej dziedzinie.

Książka o esencjaliźmie, napisana w nieesencjalistyczny sposób. Autor zamiast skupić się na najważniejszych kwestiach, rozdrabnia się na wiele tematów, przez co w pewnym momencie czuje się "lanie wody". Dodatkowo w lekturze często wymienia się nieesencjalistów - jako tych złych i esecjalistów - jako tych dobrych, co może być irytujące dla jakieś grupy odbiorców. Mimo...

więcej Pokaż mimo to