Cytaty
Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że w drodze na dół nachodziły mnie głębokie przemyślenia i doznawałem nagłych objawień, że pogodziłem się z własną śmiercią, śmiałem się śmierci w twarz itd.A tak naprawdę to jak było? Naprawdę myślałem po prostu „Aaaaaaauuuuuuaaaaaaa!”.
Hedge zacisnął szczęki. - Może rąbnę ich tylko raz, co? - Nie. - Pójdźmy na kompromis, dobra? Najpierw ich zabije, a jeśli okaże się, że nie byli naszymi wrogami, przeproszę. - Nie! - Do dobra. - Trener Hadge opuścił pałkę.
- Ekhm - odezwał się Grover - Percy? - Mhm? - Pewnie cię to zainteresuje. - Mhm? - Cerber mówi, że mamy dziesięć sekund na modlitwę do wybranego boga. A potem... no wiesz... on jest głodny.
Zabij go! - krzyknął Mars. Kocham tego faceta! - odkrzyknął Ares. - Ale i tak go zabij!
- Udawajmy, że jesteśmy dwojgiem zwykłych ludzi.(..) - Okej.- przytaknąłem. - Zwyczajne popołudnie dwojga zwykłych ludzi. Kiwnęła głową - I wiesz... Teoretycznie gdyby tych dwoje ludzi lubiło się nawzajem, co trzeba by zrobić, żeby ten głuptas pocałował dziewczynę, hę? - Och...- poczułem się jak jedna za świętych krów Apollina: powolny, głupi i jaskrawoczerwony.
Percy: - Cześć, jak leci? Annabeth: - Och, nie dzięki. Percy: - No dobra... ale jadłaś coś dzisiaj? Annabeth: - Chyba Leo ma teraz wachtę. Zapytaj jego. Percy: - No tak, mówił dziad do obrazu. Annabeth: - Dobra. Za chwilę.
-[Percy Jackson] Wiesz co, ciągle mi się wydaje, że pozabijałem już wszystko, co pojawia się w greckiej mitologii. Ale ta lista zdaje nie mieć końca. - [Apollo] Nie zabiłeś jeszcze mnie - zauważyłem. - Nie kuś.
Syn boga mórz! Syn boga mórz! Super jest być celebrytą wśród kałamarnic.
Nie dostanę całusa na szczęście? To już taka tradycja, nie? Myślałem, że mnie spoliczkuje. Ona jednak wyciągnęła swój sztylet i spojrzała na maszerującą ku nam armię. Wróć żywy, Glonomóżdżku. Wtedy zobaczymy.
Leo! - ryknął Mars. - Leo musi umrzeć! Zaduś go! - zawołał Ares. - Zaduś wszystkich! O kim to my mówimy?
Byłem szlachetnym sokołem, panem nieba! Zerwałem się z chodnika i wleciałem prosto w płot.
- Mamy dobrą załogę - powiedział Percy. - Gdybym żeglował ku własnej śmierci... - Nie umrzesz mi Glonomóżdżku. Pamiętasz? Nigdy już się nie rozdzielimy. A kiedy wrócimy do domu... - Co? Pocałowała go. - Zapytaj mnie o to ponownie, kiedy pokonamy Gaję. Uśmiechnął się, uradowany, że ma na co czekać. - Jak chcesz.
Ogr: Złaź stamtąd, synu Marsa!Czekamy na ciebie! Chodź, bądź naszym honorowym gościem! -Dlaczego mam wrażenie, że "honorowy gość" znaczy to samo co "obiad"?
Herkulesa? -Percy zmarszczył czoło -Ten facet jest jak Starbucks starożytnej Grecji. Dokądkolwiek się obrócisz, wszędzie jest.