PannaChloris

Profil użytkownika: PannaChloris

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
386
Przeczytanych
książek
407
Książek
w biblioteczce
9
Opinii
50
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| Nie dodano
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka zaczyna się nieciekawie. Styl tej historii jest najzwyczajniej w świecie słaby, wygląda jak po pierwszym drafcie licealisty, który zaczął pisać swój pierwszy projekt tuż po zakończeniu serii o Harrym Potterze. Język jest bardzo ubogi, opisy miejsc czy postaci praktycznie nie istnieją. Wiele scen cierpi na syndrom białego pokoju. Główna bohaterka to typowa Mary Sue bez żadnej osobowości poza tym, że rumieni się przy chłopcu, który jej się podoba. Jakiekolwiek jej backstory otrzymujemy dopiero pod koniec książki. Poza nią reszta postaci jest równie nijaka, czasem tylko przypominają karykatury wyjęte wprost z jakiegoś anime. Blanka, Sawa i Amanda zdają się być swoimi klonami.
Kreacja świata przedstawionego pozostawia wiele do życzenia. Świat ten nie ma sensu. Magia opisywana jest jako trudna, ale cyrografy ogarniają licealiści a główna bohaterka po przeczytaniu kawałka książki zagranicznej trenerki już ogarnia magię, chociaż dopiero się o niej dowiedziała. Prawdziwy konflikt fabularny, jakaś imitacja fabuły w ogóle, pojawia się spokojnie w połowie książki. Pod koniec nagle zmieniamy POV z Mileny na profesora, na chwilę na jej chłopaka, na antagonistę i znów na nią. Zupełnie bez konkretnej przyczyny, poza tą, że Milena właściwie nie ma w tej historii znaczenia.
W pewnym momencie odkładamy na bok fabułę, żeby śledzić nic nie wnoszący, magiczny turniej larp postaci. Czemu nie.
Oh, i nagle znikąd mamy bal.
Reprezentację próbowano zrobić (plusik za to, serio serio), ale postacie nie są wykreowane, a ich relacje czy to hetero czy homoseksualne są po prostu nijakie i niczym nie podbudowane, więc wychodzi ostatecznie miałko. Za to w narracji (dialogi prześladowców specjalnie pomijam, bo wiem, że specjalnie tym pokazano, że nie są ok) występują określenia niezbyt... Miłe. Co naprawiłoby posiadanie prawdopodobnie beta czytelnika z społeczności.
Jak na książkę dla młodzieży ta historia zawiera zdecydowanie za dużo wulgaryzmów i alkoholu. Nie, nie żyję w bańce. Młodzież pije. Ale to nie jest historia o tym, poza tym w scenach, w których pojawia się alkohol, ukazane jest picie go jak coś fajnego i nieznaczącego. Główna bohaterka ma 15 lat, a wspomina, że już w wieku 14 chodziła na imprezy i piła. Tak jest to wspominane bez żadnej refleksji.
A teraz przejdziemy do profesora słynnego. Zatem, profesor petryfikuje uczennicę i mówi, że 'może gdyby więcej dziewczyn umiało się bronić, nie dochodziłoby do tylu napaści'. Potem jeszcze, kiedy uczennica ta mówi, że pójdzie do dyrekcji, profesor mówi, że i tak nikt jej nie uwierzy. Tak, jest to scena szkodliwa, tym bardziej, że w kilku miejscach potem w książce ponownie pojawia się retoryka, że danie komuś w twarz itd. odwiedzie tę osobę od zrobienia komuś krzywdy. Uwaga, wiadomość z ostatniej chwili! Nie. Działania postaci to oczywiście nie ideologia autora, ale mimo wszystko w książce dla młodzieży, w które postać taka potem wychwalana jest w superlatywach, ukazana jako bohater dnia i wojujący za uczniów wielki męczennik... Poprzednie działania i przekonania postaci są nagradzane. Chyba nie trzeba tak banalnego chwytu literackiego tłumaczyć edukatorowi w tym temacie? Dodatkowo następnie pojawia się scena, w której profesor ma teleportować uczennice i zaczyna się gadka o tym, czy się przebierają i, że on w sumie jednak nie chce wiedzieć, bo przecież prokuratura? Ale po co w ogóle tak to pisać? Poza tym, byłam w internacie, wychowawca wszedł mi do pokoju kiedy byłam topless i tak, jak profesor magicznego liceum powiedział "nikt nam nie uwierzył i nic z tym nie zrobił". Zatem co? Prokuratura, czy jednak nikt nie uwierzy i mogę ci wymazać pamięć zaklęciem? Już pominę potem dziwne pytania do Mileny o związek z jej chłopakiem.
W finale grupa bohaterów musi się wydostać z domu za pomocą zaklęcia i nagle deus ex machina, Milena za pomocą cudownej magii miłości (taki z niej jest zawodnik tej TRUDNEJ MAGII) wydostaje drużynę zardzewiałego pierścienia z domu, który zaczarował gość z nieograniczonymi mocami. Yhym. Powróćmy do braku sensu w magii. Z jednej strony nie wydaje się mieć żadnych realnych, fizycznych ograniczeń albo "opłat", z drugiej ta książka jest tak antymagiczna...
Więcej łopatologicznych teorii i opinii na temat edukacji w Polsce, Wattpada, telefonów i fb niż fabuły i bohaterów. Już nie mówiąc o tym, że nawet przekazywane idee sobie przeczą. Profesor brzydzi się przemocą, ale petryfikuje uczennicę i zabiera głos uczniowi i go upokarza, bo piętnastolatek śmiał palnąć coś głupiego.
Ten cyrograf nie wiadomo skąd w sumie, co to za istota, o co chodzi, co właściwie taki mag zaprzedaje...
Bardzo mi przykro, bo zazwyczaj mam taki styl, że dzieląc się opinią tego, co mi się spodobało staram się znaleźć negatywy, a tego co mi się nie podobało - pozytywy. Naprawdę od dawna nie miałam tak, że nie byłam w stanie wykrzesać z siebie za wiele pozytywnego. Bo nawet, jak pojawia się zalążek czegoś w miarę w porządku... Zaraz jest to niszczone przez następującą słabą lub czasem nawet szkodliwą scenę. I uważam, że kwestię szkodliwości powinno się w tym kontekście omawiać. Jest to książka o piętnastolatce dla młodzieży. Na takich książkach leży odpowiedzialność społeczna, no niestety. Autor jeździł juz dawniej, teraz być może też ma w planach, po szkołach. Nie chciałabym, żeby przeczytała to moja dwunastoletnia siostra. Romanse mafijne czy inne duperele dla dorosłych mnie nie interesują. Ale tak książka jest dla młodego odbiorcy. I zawiera kwestie szkodliwe zarówno pod względem społecznym jak i szkodliwe edukacyjnie. Poziom językowy i ilość języka z rynsztoka w tej historii jest zatrważająca Kupcie dzieciakom Maresi, Anię z Zielonego Wzgórza, HP, Baśniobór czy Percy'ego Jacksona, bo w tej książce młodzież nie znajdzie nic budującego ani nawet ciekawego. Ta książka to bardziej narzekadło na edukację niż fantasy z przygodą.
Tytuł chociaż pasuje. To jest po prostu Liceum Ogólnomagiczne. Nie żadna przygoda. Opis szkoły i opinii na temat stanu edukacji.

Książka zaczyna się nieciekawie. Styl tej historii jest najzwyczajniej w świecie słaby, wygląda jak po pierwszym drafcie licealisty, który zaczął pisać swój pierwszy projekt tuż po zakończeniu serii o Harrym Potterze. Język jest bardzo ubogi, opisy miejsc czy postaci praktycznie nie istnieją. Wiele scen cierpi na syndrom białego pokoju. Główna bohaterka to typowa Mary Sue...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

https://www.instagram.com/p/Bx4p0LhiycJ/?utm_source=ig_web_copy_link

https://www.instagram.com/p/Bx4p0LhiycJ/?utm_source=ig_web_copy_link

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Martwa natura z wędzidłem” autorstwa Zbigniewa Herberta to zbiór opowieści. Magicznych, wciągających i relaksujących. Przyznać muszę, że czaiłam się na przeczytanie tej pozycji d dłuższego czasu, zanim w końcu ją dorwałam. Dzięki uprzejmości mojej sorki od historii sztuki mogłam ją przeczytać.
Lekkość stylu, umiejętność snucia opowieści oraz niewymuszona, a jakże efektowna, poetyckość oczarowały mnie.
Burzliwe i mniej skomplikowane historie holenderskich malarzy oraz ludzi związanych ze światem sztuki, relacje zdarzeń (na przykład historia tulipomanii, która ogarnęła głównie północną Europę XVII wieku) opisy miejsc i wrażeń stanowią tło dla analiz dzieł malarskich holenderskich mistrzów pióra. Nie mam pojęcia jakim cudem autor skupia w jednym – znowu nie aż tak wielostronicowym – dziele tyle wątków, przemyśleń i odniesień. Łączy opis własnych odczuć i wrażeń z konkretną wiedzą na temat zdarzeń dawnych, fakty i liczby z malarskim opisem i wręcz narracją obrazu, współczesność z przeszłością. Opisuje w skrócie historie życia oraz kariery malarzy raczej nieznanych szerszej publiczności w dzisiejszych czasach, wspominając tylko raz czy dwa Rembrandta, Vermeera... Doświadczając tej lektury, miałam wrażenie, jakbym doświadczała samej Holandii. Niestety, jak na razie miałam z nią styczność tylko na kartach tejże pozycji oraz innych powieści.

„Martwa natura z wędzidłem” autorstwa Zbigniewa Herberta to zbiór opowieści. Magicznych, wciągających i relaksujących. Przyznać muszę, że czaiłam się na przeczytanie tej pozycji d dłuższego czasu, zanim w końcu ją dorwałam. Dzięki uprzejmości mojej sorki od historii sztuki mogłam ją przeczytać.
Lekkość stylu, umiejętność snucia opowieści oraz niewymuszona, a jakże...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika PannaChloris

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
386
książek
Średnio w roku
przeczytane
55
książek
Opinie były
pomocne
50
razy
W sumie
wystawione
385
ocen ze średnią 5,9

Spędzone
na czytaniu
2 526
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
godzina
6
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]